W kraju Hamleta właśnie zaprzestano produkcji modelu 2100, więc chyba zasłużył sobie na recenzję?
Gryphon jaki jest każdy widzi (słyszy). Pożyczając go byłem ciekaw jak wypadnie w porównaniu ze starszym bratem, Callisto 2100. Ale o tym później. Dźwięk z 2100 jest idealnie przezroczysty i beznamiętny - niewykluczone, że można pójść jeszcze dalej, ale osobiście nie odsłuchiwałem aż tak zaawansowanych konstrukcji. Wzmacniacz grał w pokoju o fatalnej akustyce, a mimo to natychmiast dała sie wysłyszeć niezwykle prezyzyjna przestrzeń, jaką buduje to urządzenie. Dźwięki odrywają się bez problemu od kolumn, scena sie poszerza i nabiera wręcz namacalnej głębi. Lokalizacja instrumentów jest superprezyzyjna, a ich barwa odfiltrowana z wszelkich "firmowych" naleciałości. Jeśłi coś brzmi nie tak, możemy być pewni, że odpowiadają za to pozostałe elementy toru. Oczywiście punktem popisowym Gryphona jest dynamika, która objawia się zwłaszcza w niskich rejestrach. Fortepian Yundi Li zabrzmiał jak na żywo - niskie oktawy były twarde, mięsiste i co ważniejsze - nigdy nie przeciągane. Ponadprzeciętna dynamika objawia się najlepiej przy słuchaniu orkiestry symfonicznej - po raz pierwszy mogłem zapomnieć, że mam skromne monitory, a nie wielkie kolumny podłogowe. W dźwieku czuć wielką swobodę i rozmach, brak jakichlkolwiek ograniczeń zarówno w skali mikro jak i makro. Musiałem się bardzo powstrzymywać, żeby nie słuchać coraz głośniej. W skali liczonej od 1-50 doszedłem do 30 i dalej już było naprawdę niebezpiecznie (dla kolumn i sąsiadów, nie dla wzmacniacza). Dopiero słuchając Gryphona można się zorientować, jak ważna jest nieograniczona potęga brzmienia: natychmiast wzrasta poczucie realności i namacalności dźwięku, przez co słuchanie staje się bliskie temu, czego doświadczamy na prawdziwych koncertach.
Jeszcze słówko o porównaniu 2100/2200. Byłem niezwykle ciekaw, czy różnica między tymi urządzeniami faktycznie sprowadza sie tylko do mocy, czego ich tak nie wysłyszę na małych monitorach. Otóż nie. O ile 2100 to urządzenie bardzo dobre, tak 2200 jest wzmacniaczem absolutnie wybitnym. Większa moc przekłada się na jeszcze obszerniejszą przestrzeń, która za nic ma ustawienie kolumn, większą swobodę i rozmach dźwięku. Bas potrafi zdmuchnąć z fotela, a dynamika... cóż, przy odpowiednich kolumnach to już prawdziwy koncert na żywo. Ale najważniejsza rzecz - średnica. W 2100 była bardzo poprawna i beznamiętna, natomiast w 2200 jest fantastycznie nasycona i wręcz namacalna. Wydaje mi się, że właśnie między 2100 i 2200 biegnie ta cienka linia, która oddziela bardzo dobre hi-fi od hi-endu.