DAC-a tego posiadam pod ponad dwóch tygodni. W normalnych warunkach byłoby jeszcze trochę za wcześnie na recenzję, ale w moje łapy wpadł egzemplarz odsłuchiwany wcześniej przez innych użytkowników. Fakt ten plus dobre kilkadziesiąt godzin grania w moim systemie po zakupie dają możliwość zakwalifikowania urządzenia jako wygrzanego.
Tak naprawdę byłem już zdecydowany na zakup powszechnie wychwalanego (moim zdaniem - słusznie) AudioNemesisa DC-1. Nie było to w 100% to, czego oczekiwałem, ale z urządzeń, z którymi miałem kontakt, najlepiej wpisywał się w moje potrzeby. Jednak gdy w ofercie importera pojawił się DAC-5, schowałem już niemal wydaną kasę z powrotem do kieszeni i postanowiłem dać chińczykowi szansę.
Jakość wykonania tego przetwornika jest świetna, co staje się powoli cechą charakterystyczną tej marki. Elegancka, świetnie spasowana obudowa, miękko i pewnie działające przyciski, dobrej jakości gniazda. Niejeden europejski producent mógłby się wiele nauczyć w tym temacie. W środku też panuje porządek, co widać na dostępnych w sieci zdjęciach. Nie będę się jednak zagłębiał w jakość użytych elementów z prostego powodu - nie znam się na tym. :)
Nie byłbym jednak sobą, gdybym nie przyczepił się wszechobecnych ostatnio diodek. W jednym momencie świeci się ich trzy, dają ostre, niebieskie światło. Plus do tego śliczne obramowanie włącznika. Żeby było śmieszniej - w nieco innym odcieniu, niż same diodki. W dzień ujdzie, ale po ciemku jest tragedia. W prosty sposób się ich odpiąć nie da, trzeba by ciąć połączenia na płytce drukowanej. Ech... Nie jestem w stanie tego pojąć... :-$
Teoretycznie DAC-5 można traktować jako "4 w 1". Urządzenie to umożliwia wybór wyjścia tranzystorowego i lampowego (przy pomocy wpięcia analogowego interkonektu w jedną z dwóch par odpowiednio oznaczonych gniazd) oraz dla każdego z nich ustawienie poziomu upsamplingu na 96 lub 192kHz. W praktyce daje jednak o sobie znać pierwszy z wymienionych przeze mnie powyżej minusów i z "4 w 1" robi się zdecydowanie "2 w 1". Otóż jakość dźwięku wydobywającego się z urządzenia w przypadku użycia wyjścia tranzystorowego jest fatalna. Płasko, hałaśliwie, nerwowo. Szczegółowe wrażenia można znaleźć w wątku 32271 - nie będę się więc powtarzał. Dodam tylko, że jak do tej pory sprawdzałem to w trzech różniących się od siebie dźwiękowo systemach i w każdym przypadku wrażenia były identyczne. Albo coś komuś tutaj zdecydowanie nie wyszło, albo przeznaczeniem tego wyjścia są systemy zupełnie odmienne brzmieniowo od tych, z którymi miałem kontakt.
Po przepięciu interkonektu w gniazda oznaczone magicznym napisem "Tube" Xindak pokazuje swoje ZUPEŁNIE inne oblicze - znów odsyłam do wątku 32271, żeby się nie powtarzać. Tutaj zaczyna mieć znaczenie zabawa z przełącznikiem poziomu upsamplingu. Ustawienie poziomu 96kHz powoduje, że muzyka ma mocniejszą podstawę basową, mocniej wyeksponowaną średnicę, łagodniejsze przejście pomiędzy średnicą, a tonami wysokimi oraz delikatnie wycofane soprany. Poziom 192kHz to z kolei wyraźniej przedstawione wysokie tony, odrobinę cofnięta średnica oraz mniej mięsisty bas. To, który poziom gra lepiej, zależy w dużej mierze od reszty systemu. W moim systemie preferuję 192kHz, bo na 96kHz mam za dużo basu, który dodatkowo zaczyna mi się lać po ścianach oraz za bardzo schowaną i mało szczegółową górę. W drugim, niskobudżetowym systemie (yamaha, koda, te klimaty), w którym sprawdzałem Xindaka, było podobnie. Natomiast w systemie jaro4444 (zerknijcie w jego "o mnie") poziom 192kHz sprawdził się mniej, gdyż wysokie tony ulegały zbytniemu wyostrzeniu.
Tak więc tutaj bywa różnie, ale tym bardziej cieszy fakt, iż mamy wybór. DAC-5 można w pewnym zakresie dostosować do "swojego" brzmienia.
Ogólnie rzecz biorąć - DAC-5 to jest to, czego szukałem. Barwy wokali i ogólnie jakość średnicy nie tak rewelacyjne, jak w przypadku AudioNemesisa, ale przynajmniej na poziomie E-Sounda CD5E. No i używanego przeze mnie dotychczas Entecha pod tym względem Xindak masakruje strasznie i niezaprzeczalnie. Pomysł na przedstawienie wysokich tonów jest zbliżony do AN i CD5E - dużo i szczegółowo, ale bez wyostrzeń, bez żyletek (chyba, że się przesadzi z upsamplingiem w systemach zdecydowanie traktujących najwyższy zakres pasma). Bas schodzi nisko, ale jest dobrze kontrolowany (lepiej, niż w przypadku AN) i jest go nie za dużo (mniej, niż w przypadku CD5E). Obie te cechy są dla mnie bardzo ważne ze względu na preferowane klimaty muzyczne oraz kolumny - w przypadku Paradigmów przesadzenie z basem i/lub nie opanowanie go w odpowiednim stopniu oznacza konieczność regularnego uzupełniania tynku na ścianach pomieszczenia... ;-) Ponadto w porównaniu do Entecha dźwięki z najniższego zakresu (tak "na ucho" poniżej 100Hz) są prezentowane bardziej liniowo. Mniej częstotliwości się wzbudza, mniej gaśnie, wszystkie słychać ze zbliżonym natężeniem.
Jeśli chodzi o bardziej wysublimowane kryteria oceny: scenę, budowanie planów, znikanie kolumn, stereofonię - tutaj skok z poziomu Entecha na poziom Xindaka jest gigantyczny. To zupełnie inna liga. AN podąża tutaj jeszcze o krok dalej, o jeden schodek wyżej - to nie ulega wątpliwości. Niemniej Xindak pokazuje się w tych kwestiach z dobrej strony, nie trzeba się go przy AN wstydzić. ;)
Podsumowanie w zasadzie będzie powtórzeniem tego, co napisałem w proponowanym już dwukrotnie powyżej wątku. Jeśli ktoś oczekuje pięknych barw dźwięku, trzymania śpiewających panienek za kolano i naturalnego brzmienia instrumentów - powinien wybrać AudioNemesisa. Ale jeśli ktoś nie zniesie bałaganu w ciężkiej muzyce, niezdecydowanego basu i jest w stanie przeżyć trochę mniej wyrafinowaną średnicę - koniecznie musi posłuchać DAC-5.
Mnie ten DAC tak się póki co podoba, że nawet mi się chwilowo (?) nie chce mieszać w systemie. Oddałem na razie kable głośnikowe, których miałem spróbować. Wiem, że można jeszcze kombinować z lampką na wyjściu (cąły mój opis dotyczy seryjnej lampki). Ale tak nie mam do tego teraz zacięcia, że szok. Tylko słucham i słucham. :-)
Acha, gwiazdkę w ocenie "wartość/cena" odejmuję za konieczność płacenia za totalnie nieprzydatne wyjście tranzystorowe. Płacenie za takie rzeczy nie należy do moich ulubionych zajęć... :-(