Po pierwsze co się rzuciło mi na uszy to spójność w brzmieniu. Wszystkie zakresy prawidłowo przechodzą w siebie, są niezwykle wyrównane. Zjawiska sterofoniczne są na bardzo wysokim poziomie. Bez problemu można lokalizować nawet każde małe szmernięcie, które się pojawiło w trakcie nagrania. W każdej chwili wiadomo skąd dokładnie dobiegał dźwięk, gdzie znajdował się każdy instrument. I nie ma tu znaczenia czy jest małe trio jazzowe, czy też big-band. Wszystko jest precyzyjne.
Bas schodzi nisko i jest niezwylke melodyjny. Nie znaczy to że się rozpływa jak klucha.
A wokale ... to jest to, z czym sobie radzi najlepiej. Rebecca Pigeon na płycie "The Raven" to balsam kojący wszystkie bóle. Bobby z płyty "Beyond Words" - rewelacja, itd ...
Jedyny zarzut jaki mam to taki, że czasami oczekiwał bym tzw. większego kopa i ciut więcej drapieżności zwłąszcz w ostrym graniu rockowym. Jednak nie przeszkadza to w długotrwałym słuchaniu muzyki. Chyba wręcz pomaga.