Pierwsze co słychać to świeżość i muzykalność dźwięku!!!
Wysokie są precyzyjne, wyraźne, szczegółowe, dźwięczne, mnóstwo informacji. Nigdy nie kłują w porównaniu z testowanymi wcześniej wzmakami. Nie są też suche tylko słodkie i czyste. Górne pasmo powoduje że kolumny aż znikają.
Co do średnicy to w każdym gatunku muzycznym nic nie ujdzie uwagi. Każda informacja jest podana czytelnie, nic się nie zlewa pomimo tego iż średnica jest miło ocieplona. Wokale to poezja, słychać czy to jednostajny, zafalowany bądź zachrypnięty w barwie głos (gdzie np. Vincent 236mk2 nie oddał tego tak rzetelnie i tak dokładnie). Gitary potrafią zabrzmieć że aż ciarki po plecach przechodzą!
Klarnet jedynie na Destiny wypadł wzorowo i bez kompresji (Vincent 236mk2 tu poległ że aż wstyd).
Niskie składowe mają wyraźnie charakter miększy niż twardy. Bas jest punktowy i nie rozmywa się. Wspaniała jest także wielobarwność basu.
Reasumując bas potrafi milusio i miękko zagrać oraz zejść bardzo nisko jeśli materiał nagrany na płycie i kolumny na to pozwolą.
Stereofonia jest na bardzo dobrym poziomie i płynnie łączy przejścia pomiędzy kolumnami.
Scena jaką kreuje Destiny to mistrzostwo świata – tak wciąga i jest głęboka że bez problemu możemy się w niej zanurzyć, mało tego to bez problemu zlokalizujemy każdy instrument i wokal.
Dynamika jest dobra, czyli tam gdzie ma być to jest.
Wzmak jest połączeniem muzykalności, ciepełka z precyzyjną słodką górą i potężnym basiorem.