Moja opinia będzie się odnosiła przede wszystkim do używanych przeze mnie od ponad 9 już lat tonsilów SD-426.
Słuchawki posiadam od nieco ponad dwóch tygodni, ale są one bardzo intensywnie użytkowanie. W każdym razie kilkudziesięciogodzinny okres wygrzewania mają już za sobą.
Po pierwsze wykonanie - niesamowicie eleganckie (wersja K-530 LTD), solidne, pomimo, że plastikowe (samo tworzywo jednak jest wysokiej jakości, wysoki połysk, więc każdy paluch na nich widać, ale za to jaka frajda potem je polerować :)).
Poduszki w wersji LTD wykonane z weluru. Kabel w oplocie, złocone wtyki (standardowo mały jack, duży nakręcany, super rozwiązanie) - ekstraklasa.
Ergonomia - bardzo wygodne, welurowe poduszki nie za miękkie, pozwalają na odsunięcie muszli od ucha, nie męczą nawet przy bardzo długich odsłuchach w przeciwieństwie do tonsili. Naprężenie pałąka optymalne (tonsil miażdżył czaszkę). Po 4 godzinach odsłuchu nie było gorąco w uszy.
Konstrukcja półotwarta nie izoluje zupełnie od otoczenia, ale głośne słuchanie nie zakłóca jednocześnie komfortu pozostałym domownikom (w tonsilach głośne słuchanie oznaczało również słuchanie przez innych w pokoju).
Odsłuch - słuchawki wymagają kilkudziesięciu godzin wygrzewania. Niemniej już na samym początku zdeklasowały w mojej opinii tonsile oraz były wyraźnie lepsze od porównywanych również Sennheiser HD 555 i HD 595.
Dźwięk AKG jest po nieco jaśniejszej stronie "życia". Średnica (i to ta wyższa) oraz wysokie grają dominującą rolę. Bas wydaje się przy tym nieco szczuplejszy, jednak tak naprawdę to tylko wrażenie. Potrafi on zejść bardzo nisko, jak potrzeba to czuć kawał mięcha. Jest on przy tym bardzo dobrze kontrolowany i niesamowicie wielobarwny. Tonsile SD-426 to w porównaniu z akg kluchy w gęstym sosie. W efekcie 530tki tworzą spektakl muzyczny z niemal każdej płyty. Te, których na tonsilach nie dało się słuchać, na akg brzmią fantastycznie. Jest to też zapewne zasługą niesamowitej przestrzeni. Nie ma się wrażenia, że muzyka gra "w głowie". Tutaj bardzo wiele dzieje się poza nią. Są momenty, że na dobrze zrealizowanych płytach, jak np. Sin Grzecha Piotrowskiego dźwięki pojawiają się gdzieś z przestrzeni tak, że instynktownie odwracamy głowę, rozglądając się po pokoju, czy to gdzieś stamtąd nie dochodzą dźwięki.
Po wygrzaniu słuchawki pokazują dopiero swoją pełną wartość.
Co najciekawsze, naprawdę doskonale słucha się ich podpiętych nawet bezpośrednio do gniazda słuchawkowego w amplitunerze av DENON AVR-1905. Są łatwe do napędzenia, a wzmacniacz w denonie daje radę. Dla tych, którzy nie chcą lub nie mogą się pobawić w zestaw typu wzmacniacz słuchawkowy i przyzwoity transport, rozwiązanie idealne.
Jest to oczywiście wyłącznie moja opinia i nie każdy musi się z nią zgadzać.