W sumie całkiem zwyczajny wzmacniacz... takie jest nieodwołalnie pierwsze wrażenie, estetyka oszczędna żeby nie powiedzieć skromna, niepozorna gałka głośności, czerwony wyświetlacz i maleńkie przyciski wyboru źródła to jedyne ozdobniki, dość wątpliwe zresztą bo nie przypuszczam żeby design najmniejszego Krella kogokolwiek rzucił na kolana...
Odsłuch i pierwsze wrażenie – całkiem zwyczajny wzmacniacz... Wszystko na swoim miejscu: bas, średnica, wysokie, instrumenty, plany, lokalizacje. Nie ma do czego się przyczepić... i to jest chyba siła tego wzmacniacza. On w zasadzie chowa się za swoją neutralnością, daje grać muzyce, sam jedynie wyznacza pewne ramy. Po paru chwilach słuchania jest oczywiste, że wzmak bez trudu wydobywa z muzyki drive i energię, po jednym utworze ma się ochotę po prostu słuchać dalej.
400xi gra w zrównoważony sposób pełnym pasmem, bez jakiegoś faworyzowania jakiejkolwiek jego części. Wobec tego nie wiem czy jest sens rozbierać na części... ale spróbować można. Pierwsza sprawa, osławiony bas Krella – jest na miejscu, tak bym powiedział. Mocna, dynamiczna podstawa, nie zakłócająca jednak reszty. W godny uznania sposób łączy autorytarność i ciężkość ze zwinnością, szybkością i kontrolą. Krell gra basem urozmaiconym i nienagannie rozciągniętym, klasa jednym słowem.
Jednak nie ma sensu oczekiwać od małej integry Krella mocy i dynamiki na poziomie dużych amerykańskich końcówek mocy, Pass X-150 pokazuje że w dziedzinie kontroli niskich tonów wzmacniacz konkurencji nie może równać się potecjałęm dynamicznym i swobodą, nie uzyskamy także utwardzenia basu charakterystycznego dla Passa. Z urządzeń średniobudżetowych w dziedzinie prowadzenia basu, ale kosztem przesłonięcia najniższych rejestrów i nie tylko, może 400xi próbować \"podskakiwać\" Denon 2000 . Na uznanie w Krellu zasługuje harmonijność niskich, które pomimo swej ewidentnej potęgi nie wychodzą przed szereg i nie narzucają się słuchaczowi jako element dominujący przekazu.
Od razu przeskok do wysokich – jest dobre, nawet bardzo dobrze, obfitość idzie z parze z wyrafinowaniem dzięki czemu przekaz jest czytelny i finezyjny ale nie przejaskrawiony. Są szczegóły, jest precyzja ale bez sterylności czy \"dociśnięcia\" dźwięku, przeciwnie wokół instrumentów jest dużo powietrza a przekaz jest otwarty. Przeszkadzajkom, talerzom itp. nie brak subtelności, delikatności i wybrzmień.
Interesujace jest ze wzmacniacz oferuje dokładny i w miarę szczegółowy przekaz nie wpadajac przy tym ani w sterylność ani w nadmierną bezpośredniość. Wokalista i instrumentaliści są umieszczeni na linii głośników i mocno w głąb, są odsunięcie na komfortowy dystans od słuchacza i za to moje słowa uznania, przybliżenie sceny jest po prostu męczące i trudne do zaakceptowania imho.
Wreszcie średnica – tu jest dobrze wbrew temu co mogłem wcześniej przeczytać czy usłyszeć, Średnie tony po prostu nie są eksponowane, co może niektóre osoby z pewnością odstręczać, ale są w zrównoważony i naturalny sposób wplecione między niską a górną składową pasma. Osoby które koncentrują się li tylko na wokalistyce w pewnością znajdą wzmacniacz bardziej odpowiadający ich preferencjom. Jednak zwolennicy uniwersalnego przekazu, w tym mocniejszego przyłożenia, docenią \"czterysetkę\'. Wybrzmienia gitar tak w dolnym jak i górnym zakresie nie pozostawiają nic do życzenia,
Z całą pewnością średnica nie jest wycofana ani też rozjaśniona w górnym rejestrze. Moim zdaniem jest harmonijnie wkomponowana w całość przekazu, nie dominuje ale też nie odczuwa się jakichś uchybień (chyba że wzmacniacz zostanie połączony z kolumnami które same mają wycofaną średnicę...).
Co istotne wzmak potrafi grać w nocy, przy ściszeniu do poziomu minimum można zastosować go jako środek usypiający. Jednak nawet przy niskich poziomach głośności jest właściwa skala dźwięku z budzącym respekt basem.
Jeśli chodzi o konfigurację to wzmacniacz grał w zestawieniu z kolumnami ewidentnie muzykalnymi, nie sądzę jednak żeby były problemy ze skojarzeniem go z kolumnami neutralnymi. Natomiast imho przy kolumnach hiperanalitycznych i/lub rozjaśnionych mogą pojawić się pewne trudności, w szczególności o płytach o oględnie mówiąc o nieaudiofilskiej jakości nagrania, z uzyskaniem odpowiednio muzykalnego brzmienia. Krytyki rzekomej \'brightness\' Krella, jakie można znaleźć np. na AudioAsylum, biorą się zapewne z kojarzenia tego wzmaka z rozjaśnionymi i zbyt szybkimi kolumnami (albo po prostu z indywidualnych preferencji do ciemnego brzmienia).
Jeśli chodzi o bezpośrednie porównania to czterysetka oferuje chyba dość zbliżony przekaz do AVMa A2 czy Burmestera 991 przy jednak wyższym poziomie szczegółowości i ewidentnie bardziej wyrazistym i prężnym basie. W stosunku do Primara I30 bardzie otwarta jest góra i inna jest też charakterystyka basu, ilościowo jest go może tyle samo tyle że Krell nie rozlewa niskiego basu, jest zachowana preznosc i skupienie niskich tonow.
Podsumowując, Krell 400xi to taki zwyczajny wzmacniacz, który gra muzykę, i to jest jego atut. Od niskich do najwyższych rejestrów wszystko jest na swoim miejscu, układane i uporządkowane. Nie ma jakichś istotnych wad, a trudno znaleźć wzmacniacz który wad nie posiada w przedziale cenowym mieszczącym się jeszcze w górnej strefie budżetowej.
To co jest w tym wzmaku cenne, co jest w zasadzie \"wartością dodaną\" to to że łączy dynamikę i siłę z ogładą i wyrafinowaniem prezentacji, a szczegółowość nie zostaje okupiona rozjaśnieniem.