Legendarny wzmacniacz o klasycznym, lekko ocieplonym brzmieniu. Solidna, skomplikowana, wielka i ciężka konstrukcja.
Porównywany z dzieloną konstrukcją Rotela na kolumnach Dynaudio i CDku Technicsa, zagrał zdecydowanie bardziej muzykalnie i słodko.
Piękna, wielobarwna góra, niemal brak drażniących niektórych, syczących sibilantów (wina taniego Technicsa). Namacalna, plastyczna średnica, a co za tym idzie urzekające wokale, Katie Melua jako żywo stoi w pokoju i czaruje nas swym głosem.
O to dobre określenie, bo ten wzmacniacz po prostu czaruje swoim dźwiękiem, zdecydowanie ma coś z lampy i to od tej dobrej strony.
Wbrew temu czego można by się spodziewać po ocieplonym wzmacniaczu szczegóły nie są schowane, ale powiedziałbym nie zwracają na siebie uwagi, nade wszystko muzykalność i wybrzmienie całości.
Podobało mi się, że średnica choć była bliżej niż w Rotelach, nie była chamsko wypchnięta przed resztę pasma, pełna kultura i klasa.
Znakomita przestrzeń, lekko oddalona scena, instrumenty są ustawione dalej i wybrzmiewają dłużej niż na Rotelach, po prostu Luxman pozwala rozsmakować się w barwie instrumentów i wokali.
Podczas odsłuchów największym ograniczeniem w testowaniu wzmacniacza był CD Technicsa, niestety w danej chwili nie było pod ręką nic lepszego :/
Było od różowej strony, teraz będą buraki, hehe żartuję ;)
Po pierwsze, co zrobić jak coś padnie w środku ? Nie wiem czy wszyscy sobie zdają sprawę ale ten Luxman to konstrukcja z lat 80tych,
o zamienniki może być ciężko, choć pewnie nasi forumowi geniusze tuningowcy już nie takie antyki reanimowali ;)
Teraz o dźwięku.
W rocku brak mi tej bezpośredniości, nieraz, kiedy trzeba szorstkości i ostrości. Gitarowe riffy nie świdrowały w mózgu, ale też trzeba podkreślić że nie każdy to lubi :) Stopa nie wgniatała w fotel, raczej masowała brzuszek ;)
Co do dynamiki mam podobne odczucia jakie przedstawił kolega roge poniżej (zresztą chyba słuchaliśmy na tym samym modelu kolumn), z tym
że dla mnie już w mocniejszym rocku brakło tego charakterystycznego łupnięcia. Do spokojniejszego plumkania, jazzu i rocka w stylu Pink Floyd
dynamika jest wystarczająca, ale jeśli chcemy się poczuć jak na koncercie to można szukać czegoś innego.
No, jeszcze co do potęgi, w Luxmanie basu jest mniej niż w Rotelach, ponadto jest on troszkę rozmiękczony i spowolniony.
Warte jednak podkreślenia jest to, że integrę Luxmana porównujemy tutaj (jak doczytacie na końcu) nie do jakiejś integry Rotela tylko do... monoblokowej konstrukcji dzielonej i to jeszcze na wcale nie łatwych do napędzenia kolumnach.
Luxman ma 75 wat i na wysokich/średnich poziomach głośności z moimi Dynaudio radzi sobie całkiem ładnie, gorzej gdy chcemy posłuchać cicho, wtedy po prostu... nie ma basu, kompletnie nie ma :/
Podsumowując, czytając kilka opini o tym wzmacniaczu spodziewałem się, że z ocieplonymi, wydawać by się mogło Dynaudio, nie zagra to kompletnie, że wyjdzie muł bagienny czyli zestaw do sypialni :) Tymczasem zostałem bardzo mile zaskoczony, w niektórym repertuarze muzycznym magiczny Luxman sprawdził się o wiele lepiej niż bezpośredni, chłodny Rotel.
Tak wiec jeśli już wyrośliście z ostrego łomotu (ja jeszcze nie ;P) i nade wszystko cenicie sobie barwy i plastyczność dźwięku
(a nie stać was na lampę :P), L - 410 to znakomity wybór !
Oczywiście proponuję sprawdzić wzmacniacz również i innymi,
jaśniejszymi niż Dynaudio kolumnami, bardzo mozliwe że do nirvany będzie bardzo blisko ;)