Omni 150 to najmniejsze zestawy z serii Omni kanadyjskiej firmy Mirage. Są to nieduże monitorki przeznaczone do pracy w systemie stereo jako kolumny półkowe/podstawkowe do niewielkich pomieszczeń oraz jako tyły w zestawach 5-kanałowych. Konstrukcja oparta jest na dwóch wysokiej klasy przetwornikach: ok 13-cm wooferze z mieszanki włókna szklanego i węglowego oraz z 25-mm metalowej kopułce z tekstylnym zawieszeniem i neodymowym magnesem. Nie podoba mi sie tylko srebrzysta nakładka przeciwpyłowa imitująca metalowy korektor fazy - zabieg trochę bazarowy, tak sie chyba nie godzi :( . Poza tym głośniczki naprawdę pierwsza klasa. Obudowa typu bass-reflex ma nietypowa budowę. Owszem, gniazda sa z tyłu (niestety pojedyncze, ale dobrej jakości), a otwór z przodu, ale na tym podobienstwa do innych monitorków dostępnych na rynku się kończą. Głośniki są bowiem ustawione nietypowo - skośnie i to znacznie bliżej poziomu niz pionu. Dodatkowo nad każdym z nich znajduje się plastikowy element rozpraszający dźwięk, który produkują (ściślej ten "rozpraszacz" woofera jest jednocześnie obudową tweetera, tak że kopułka leży - dosłownie - nad nim). Konstrukcja ta nazywa się omnipolar i ma na celu poprawę stereofonii.
Okleina położona jest równiutko - bez zastrzeżeń. Gorzej jest natomiast z maskownicami, których kołki mocujące są tak fatalnej jakości, ze bez narzędzia (tępego!!!) się ich nie ruszy, a ponownemu zakładaniu towarzyszy niemiłt zgrzyt. Ponadto wata tłumiąca włożona est "na odwal się" - w jednej kolumnie zasłania spora część wlotu tunelu bass-reflex. jeśli do tego dodać jej koszmarny, różowy kolor - wygląda to nienajlepiej. Z innych mankamentów: woofer mocowany jest wkretami do drewna - czy metalowe tulejki są aż tak drogie?!!!
I wreszcie najgorszy problem - kolumny kupiłem przez internet i dotarły do mnie uszkodzone - jedna z kopułek czasami (!) brzęczała wyraźnie przy odtwarzaniu fortepianu, a innym razem grała czysto. skontaktowałem się ze sprzedawcą, ale ten raczej nie był skłonny mi uwierzyc. Zdesperowany przywiozłem mu kolumny, ale te, jak to zwykle bywa w takich sytuacjach anie myślały zabrzęczeć. W kolejnym akcie desperacji rozkręciłem obudowy i co tam znalazłem? Otóż jeden tweeterów (tez brzęczący) miał pęknięty plastik w miejscu mocowania styku, który razem z tzw. "wsówką" na koncuk kabla wpadał w rezonans. Usunięcie wsuwek i zlutowanie połączenia uzdrowiło tweeter, ale... wsuwki były załóżone odwrotnie niż w drugim tweeterze, a plomby na śrubach głosnika były niechlujnie napaćkane. głośnik był naprawiany, o czym nikt nie był łaskaw mnie poinformować, a chyba takie rzeczy klient ma prawo wiedzieć... (sorry za ten przydługi wywód, ale to spory minus za jakość).
A brzmienie? Mam te kolumny już 2 miesiące i muszę przyznać, ze w klasie do 1000zł cieżko spotkac taki dźwięk. Oczywiście najsłabszym punktem jest bas, bo trzynaseczka nie potrafi grać nisko i jednocześnie głośno. Nadrabia to dość mocnym średnim basem - na tyle mocnym, że wypełnia spokojnie nie tylko małe ale i średniej wielkości pomieszczenia, zwłaszcza gdy podłączymy Omni 150 do wydajnego wzmacniacza o względnie ciepłym brzmieniu. Średnica jest bardzo czysta (o ile nic nie brzęczy) i zaskakująco spójna. Głośniczki grają jedym głosem, co za niecały tysiąc jest sporym osiągnięciem. instrumenty, wokale, wszystko to ma prawidłową barwę i masę, nie ma odchudzonych, piskliwych dźwięków spowodowanych dominacją kopułki nad wooferem. tu wszystko świetnie zestrojone - naprawdę jestem zaskoczony. Dość powiedzieć, ze "przesiadka" z KEF iQ3 nie jest wcale bolesna, a to dla konstruktorów Omni spory powód do dumy. Wspaniała góra dopełnia świetną średnicę - kopułki pokazują, że stać je na bardzo duzo. Nieważna jaki dżwięk nadplynie ze wzmacniacza, Omni wiernością barwy i detalicznością przekazu nie ustępują wyraźnie wspomnianym KEFom. A przy tym nie ma żadnej jaskrawości - gdzie trzeba zagrają ostro i zdecydowanie, by za chwilę cichutko i delikatnie cykać sobie w tle. Blachy perkusyjne nie maja tendencji do zlewania sie w jedną masę, jak wspomniałem rozdzielczość kopułek jest bardzo dobra.
A teraz najważniejsze - stereofonia. Czy konstruktorzy osiągnęli swój cel? Cóż - od razu słychac, ze kolumny grają inaczej od tradycyjnych konstrukcji, czy od współosiowego Uni-Q. Z jednej strony można zauważyć lekkie rozmycie sceny - lokalizacja instrumentów nie jest tak dokładna jak w przypadku patentu KEF'a. Jednakze nie ma tu powodów do zmartwień - bywa dużo gorzej. A co jest wobec tego lepsze/ciekawsze niz w zwykłych kolumnach? Pewnego dnia zdecydowałem się na odsłuch opery Ca Ira Rogera Watersa. Zaczyna się ona przemarszem oddziału wojska pośród krakania wron. I nagle zorientowałem się, że kracze mi pół pokoju od podłogi do sufitu, a wojsko maszeruje sobie jak trzeba, płynnie z lewej strony pomieszczenia na prawą. Przyniosłem KEFy i... nic z tego - kraczą głośniki. To nie jest autosugestia - te kolumny potrafią wyczyniać z dźwiękiem cuda, o jakich inne kolumny, zwłaszcza w tej cenie mogą tylko pomarzyć. A jak akurat nie wyczyniają tych "cudów", to i tak trzymaja poziom konkurencji i to z czołówki tego przedziału cenowego. Gdyby nie problemy z kopułką, polecałbym zdecydowanie, a tak - radzę wcześniej dokładnie posłuchać...