Skocz do zawartości

Opinie o sprzęcie

5757 opinie sprzęt

Reson DNM Reson

W moim systemie największą zaletą podstawowego, starego modelu była rozdzielczość średnich tonów. Chórki wolkalne stały się dużo bardziej sugestywne i prawdziwe. Głosów było więcej i bardziej zróżnicowane tonalnie. Instrumenty operujące w średnim paśmie - fortepian, cymbały, trąbki, itp. - zdobyły autonomię nie burząc przy tym całości przekazu. Jeśli chodzi o skraje pasma, to w moim odczuciu nic nadzwyczajnego. Od takie normalne. Góra nieco ograniczona, nie narzucająca. Przydało by się więcej szczegółów i blasku (dobre do utemperowania krzykliwych zestawów). Dół natomiast nie był ograniczony co do zróżnicowania, lecz zabrakło mu potęgi i nasycenia. Kontrola dobra. Scena nie powaliła mnie na kolana. Aura pogłosowa nie zyskała(ograniczenie góry) ale rozrysowanie planów nieco się poprawiło. Uważam, że stało się tak za sprawą zdecydowanej poprawy najbardziej obleganego pasma - średnicy. Jeśli chodzi o stosunek jakości do ceny, to kabelek ten wypada bardzo dobrze.


Shunyata Research Diamondback

Kabel kupiłem, po prześledzeniu różnych wątków na AS. Nie znalazłem negatywnych opinii, a te pozytywne w 100% się potwierdziły. Wcześniej testowałem kilka kabli w swoim systemie, nie miały jednak one aż takiego wpływu na dźwięk. Po podłączeniu do CD od razu dźwięk się otwiera, dostaje przestrzeni znika szorstkość. Na początku pojawia się sucha góra, która po kilku dniach zmienia się w piękną i dźwięczną. Największą zaletą kabla jest zwiększenie dynamiki i dociążenie dźwięku. Bass jest b.mocny i przy tym zróżnicowany. Mam wrażenie, że mój odtwarzacz przeniósł się o kilka półek cenowych wyżej. Nie wiem jak mógł to spowodować 1,5m kabel zasilający, ale tak się stało i po przełączeniu na stary kabel(lapp)degradacja brzmienia była wyraźnie słyszalna.


Klotz Twinax LY225T

Przewód nie jest dobrym wyborem do jasnych kolumn typu Klipsch, Kabel dodaje nam sporo basu, niestety jest on dość suchy i twardy, o wiele gorzej jest w górze pasma, wyostrza nam wysokie tony i dodaje metalicznosc. Ogólnie kabel nie przyjemny w odbiorze, może dużo lepiej sprawdzi się z ciemniejszymi kolumnami.


Van Den Hul CS 122 hybrid

bardzo sympatyczne kable, sprawdzaja się świetnie w krzykliwych systemach.Podstawowa cechą jest kultura brzmienia bez odjazdów ale też bez fajerwerków. Dobry kabelek i tyle Trochę za drogi


Klotz Twinax LY225T

po wpięciu LY225T zamiast zwykłego kabla OFC 2,5 mm2, dźwięk stał się melodyjniejszy. Bas jest znacznie lepiej kontrolowany i pojawiło się więcej szczegółów, scena uległa otwarciu, choć na moim systemie jest wciąż duży pierwszy plan. W stosunku do zwykłych kabli OFC, znikła suchość. Dotychczas kable głośnikowe były w moim systemie wąskim gardłem. Ze zmiany jestem zadowolony (długość 2 x 4,5 mb). Teraz czas na kolejną modyfikację moich przerabianych kolumn Jamo E350. Ogólnie polecam.


Van Den Hul Clearwater

bardzo muzykalny kawałek drutu, który u mnie pokazał co potrafi przy wymiane kolumn na JPW , wcześniej na krótko był wpięty do Mildtonów Tonsila co spowodowało nieprzyjemne wyostrzenie brzmienia związane prawdopodobnie z tym że Mildtony nie przenosiły wogóle niższych zakresów dźwięku dlatego zdecydowanie lepiej pracowały na zwykłym drucie - natomiast w poprawnych głośnikach JPW przy których odkryłem co to jest bas i średnica - Clearwater w porównaniu do zwykłego drutu dał możliwość odsłuchu szczegółów wraz z lepszym pogłosem i informacją o przestrzeni. Dźwięk bardzo muzykalny i wciągający. Wiele słyszałem o tym że japońska elektronika (jak w moim przypadku) jest wyostrzona i wymaga kabli które łagodzą ostrości systemu. Ja tego u siebie nie stwierdzam - Clearwater na siłę nie ociepla dźwięku - a całość brzmi naprawdę wciągająco z dobrą i lekko ocieploną średnicą - a porównywałem z droższymi kombinacjami systemów składających się z klocków brytyjskich (CA) spiętych kablem DNM Reson + kolumny Dynaudio . Aby w pełni doświadczyć przyjemności z odsłuchu - muszę niestety rozgrzewać sprzęt przynajmniej 1,5 godziny - a myślałem że dotyczy to tylko lamp a nie tranzystorów.


Klotz LA Grange GY107

Skusiłem sie pozytywnymi opiniami na temat LaGrande i byłem dosyć miło zaskoczony tym bardziej ,że używałem wcześniej jakieś budżetowe druciaki zakupione w cenie ok 80 zł i w takim przedziale kabelek jest ok również mam wrażenie ,że bardziej skuteczny jest w słabszych systemach ponieważ dosyć wyraźnie poprawił brzmienie np CDP-970 ładnie kontrolował bas był dosyć szczegółowy ,ale już Z Pioneerem PD-S901 to był problem nie radził sobie z basem był zamulony bez sprężystości taka ciepła rozlazła klucha za to góra i średnica była całkiem przyjemna także wszystko zależy prawdopodobnie od poszczególnych elementów obecnie zamieniłem na IY106 i tu jest według mnie ogromna różnica na niekorzyść LaGrande107 a cena taka sama!!!


Black Rhodium (Sonic Link) AST75

Ten cieniutki kabelek naprawde jest dobry garajc w niżej wyminiony zestawie Unitry + alton naprawde udawało mu sie świetnie zagrać co odziwo potrafil stworzyc na tym zestawie miła przestrzeń do tego był bardzo detaliczny a wysokie tonacje czasami jak na głośnik tubowy słodkie średnica jak najbardziej poprawna i szczegolowa i to chyba jest najwazniejsze dla tego kabelka bas może nie jest obfity ale naprawde poprawny i potrafi czasem zamruczeć.Na drugim zestawie gra miło i cieplo nic nie stracił na swojej detaliczności a natomiast zyskał na przestrzeni i szczegółowści jak trzeba jest ostry(ale nie kłuje w uszy)ale przeważnie łagodny .średnica stała sie obszerniejsza i bardziej szczegółowa.bas glebszy ale nadal nie na pierwszym planie.Ale dla tego kabla najważniejsze sa wokale!!.Mała uwaga słuchalem na 3m na kanał i strasznie stlumil system(nie polecam)po skróceniu do 1,7m na kanal dopiero pokazał co potrafi co wyżej opisałem.Obecnie zasila Fusion C


Castle Isis

W uwagi na wykorzystanie posiadanych od ponad roku kolumn AN-J/SE w drugim właściwym dla nich systemie poszukiwałem głośników grających tzw. angielskim czy jak wolą inni brytyjskim brzmieniem równocześnie mogących przyjąć na siebie inna role (obsługiwać komputer, tv, tuner). Zgodnie z oczekiwaniami Isisy wpisały się w ten kanon oraz zaskoczyły swoją spójnością i świetną stereofonią. Największą zaleta tych kolumn jest prezentacja wokali. Prezentowane są one identycznie jak w drogich monitorach. Integracja głośników jest tu na bardzo wysokim poziomie a tego po tak tanich produktach się nie spodziewałem. W odróżnieniu od legendarnych konstrukcji BBC bas jest prezentowany obszerniej i „tłuściej” ale o przydźwiękach czy dudnieniu mowy nie ma. Co do wysokich tonów można mieć największe zastrzeżenia jest ich znacząco mniej oraz są za mało detaliczne (szczegółowe) ale i o popularnych Spendorach 2/3 też mam takie zdanie. Generalnie Isisy to takie SP dla ubogich - można polecić je do budżetowych systemów gdzie mogą podciągnąć lub zatuszować conieco. Mimo niskiej efektywność można grać na nich bardzo głośno bez uszczerbku na jakość dźwięku jedyne zastrzeżenia można mieć właśnie do tonów wysokich są one jak dla mnie za bardzo ugładzone nie tak dźwięczne (agresywne) jak w głośnikach AN ale braki te Castle (pamiętajmy że te spk. dzieli przepaść cenowa) nadrabiane są niezwykle efektowną prezentacją przestrzeni.


Tannoy Dorset T-185

Tannoy Dorset jest zestawem głośnikowym opartym o głośnik DualConcentric. Zestaw jest skonstruowany w oparciu o pewien rodzaj membrany biernej (ABR).   Pierwsze zetknięcie z tym zestawem może być nieco szokujące albowiem nie reprodukuje on dźwięku w taki sam sposób jak kolumny konwencjonalne. Sam dźwięk jest wyrównany z tym zastrzeżeniem że niższy zakres tonów średnich jest nieco ocieplony a zakres częstotliwości najwyższych ulega pewnemu osłabieniu (to dotyczy ustawienia neutral albowiem zestaw ma trzystopniową regulację tonów wysokich i jest możliwe ustawienie tego zakresu w zależności od upodobań). Bas schodzi dość nisko i jest punktualny, nie mniej nie jest tak szybki jak na przykład w Zoller Temptation. Tony średnie są wygładzone i tak jak napisałem w pewnym zakresie występuje ich ocieplenie.   Sam przekaz płynny, dynamiczny i nasycony jest szczegółami w należytej ilości. Stereofonia jest na poziomie co najmniej zadawalającym.   Generalnie Tannoy Dorset gra w sposób wciągający i nasycony barwą i emocjami.   Tannoy w zestawieniu z Jadis Orchestra, Linn Sondek LP 12 (z wkładką Dynavector i pre Abraxas) wytworzył jeden z lepszych dźwięków jakiem miałem u siebie w domu. Koherentny, wciągający i bezpośredni dźwięk. Tak to zapamiętałem. Pewien niedostatek na górze okazywał się w tym wypadku zaletą albowiem trzaski samej płyty winylowej nie były akcentowane, przez co sam przekaz wydawał się bardziej spójny i potoczysty.


Audioquest Panther

Od dwóch tygodni mam w swoim systemie kabel AudioQuest Panther, RCA, 1m. Jest to kabel z systemem DBS 36V, drugi od dołu w rodzinie kabli sygnałowych z tym systemem. Używam go do połączenia CD ze wzmacniaczem słuchawkowym.   To, co cechuje kabel to przede wszystkim bardzo niski poziom tła, tak chyba mogę to ująć. Już po paru chwilach słuchania dochodzi się do wniosku, że dźwięk jest czystszy niż z innymi kablami. Słychać więcej, gdy gra muzyka, a mniej, gdy jej brak. Dźwięki rzeczywiście pojawiają się z ciszy. Poza tym słychać więcej niuansów, takich jak np. artykulacja. Znakomita jest przestrzeń i lokalizacja. Nie obserwuję jednak żadnej ostrości, nie słyszę też wzmocnionych sybilantów z czego wnioskuję, że poczucie szczegółowości nie wynika z wyostrzenia dźwieku, a raczej z nie stwarzania przeszkód w przepływie informacji z CD do wzmacniacza. Bardzo dobre jest rozciągnięcie do dołu: bas jest sprężysty i zróżnicowany.   Kabel wydaje mi się bardzo naturalny i neutralny. Raczej nie eksponuje żadnej części pasma. Nasuwające mi się określenia tego kabla to: neutralny, szczegółowy, zrównoważony i "cichy".   -------------- Ocena za stosunek wartość/cena dotyczy zakupu z drugiej ręki.


Harman Kardon PM645

alternatywa dla ludzi chcacych dobrego Harmana, ale majacych tylko około 300 złotych. wg mnie w takiej cenie, jest to wzmacniacz bez większych wad. doskonały dźwiek, piękna przestrzeń, nie ma mowy o suchym stonowanym brzmieniu jak DENON. zupelnie inna szkolą dźwięku. tutaj naprawde wszystkiego jest w bród, wszystko na miejscu, moze czasami góra gubi sie w tonach srednich, ale nie uwzam teog za jakis powazny minus. niesamowicie dynamiczny, jak wszystkie stare harmany, dźwiek praktycznie nie gorszy od wiekszego brata PM655, droższego o 100zł. jest tylko słabszy. mięsisty, dość miękki bass z ogromnym kopem, moc słyszlna moim zdaniem większa niz rzeczywiście posiadana. umiarkowane, idealne tony srednie, wg mojego gustu bliskie ideału. góra nieco stonowana, ale praktycznie wszystko w niej usłyszymy. po właczeniu LOUD i podgłośnieniu wzmacniaczyk niepozornych rozmiarów robi wrazenie. sceptyków tranzystorów, posiadajacych tanie lampy, moze mile zaskoczyc. "starym ten wzmacniacz jest extra"-to uslyszałem od chłopaka który sprzedał jakas stara niemiecka lampe i kupil PM645.   podkreslam- za 300zł wzmacniacz praktycznie bez konkurencji.


Indiana Line Tesi 260

Indiana Line jest nową marką na polskim rynku audio. Zgodnie z tym co podaje producent jest to włoska firma z siedzibą w Turynie. Mająca swoje korzenie jeszcze w latach sześćdziesiątych. Dzięki uprzejmości polskiego dystrybutora - RAFKO - mam przyjemność słuchać w domowym zaciszu niewielkich gabarytowo, ale jakże wielkich brzmieniem kolumn podstawkowych Indiana Line Tesi 260.   Kolumny mają zaledwie 340mm wysokości, 300mm głębokości i 175mm szerokości. Właśnie to było powodem moich obaw gdy ustawiałem je w 20m2 salonie. Indiana Line Tesi 260 to konstrukcja dwudrożna z otworem bass-reflexu z przodu. Kolumny wyposażono w 26mm głośnik wysoko-tonowy z jedwabną kopułką oraz 160mm głośnik średnio-niskotonowy. W komplecie są oczywiście maskownice, chociaż zdaniem mojej żony kolumny l prezentują się bez nich bardziej elegancko. Otrzymany przeze mnie egzemplarz posiadał winylową okleinę koloru czarnego, która sprawia wrażenie dobrej jakości. Tesi 260 zostały u mnie ustawione na solidnych standach o odpowiedniej wysokości. Jak już wspomniałem wcześniej miejscem odsłuchu był salon wielkości 20m2 standardowo umeblowany, bez wyszukanej adaptacji akustycznej. Najpierw podłączyłem do kolumn wydajne prądowo monobloki tranzystorowe. Za testową płytę posłużył między innymi nowy album Stevena Wilsona - The Raven That Refused to Sing, który z całego serca polecam. Zaskoczyła mnie pozytywnie ilość basu którą generowały tak nie duże kolumny. Momentami było go nawet za dużo ale i tak niskie rejestry okazały się być doskonałym uzupełnieniem pasma. Nadawały rytm jednocześnie sprawiając ,że całość brzmiała bardzo muzykalnie i wciągająco. Gitara basowa wybrzmiewała tak jak lubię, a stopa perkusji powodowała efekt “tupiącej nogi”. Natomiast z górnym pasmem było już trochę gorzej. Owszem, wszystkie talerze w zestawie perkusyjnym były słyszalne, ale brakowało im czasami lekkości a momentami tzw. “slamu”. Podobne zastrzeżenia miałem do wokali. Brzmiały one dość naturalnie, lecz odczuwalne były braki w szczegółowości. Moim zdaniem przez to ucierpiała też lokalizacja instrumentów. Pozorne źródła były obecne ale jakby za słabo zarysowane. Nie można było jednoznacznie wskazać muzyka na ‘scenie’ Być może jest to sprawa drugorzędna , bo należy pamiętać, że cena Tesi 260 jest relatywnie niska i nie ma powodów żeby oczekiwać cudów. Jazz i muzyka klasyczna wypadła bardzo dobrze. Brzmienie fortepianu i instrumentów dętych było poprawne. Kontrabas i perkusja miały odpowiednią barwę. Różnego rodzaju miotełki były wyraźnie słyszalne i w miarę dźwięczne. Żeby być bardziej obiektywny, podłączyłem kolumny do wzmacniacza lampowego opartego na lampach EL34. Po tym zabiegu przybyło basu, dźwięk stał się bardziej pełny i nasycony. Najbardziej na tym zyskały wokale. Można powiedzieć,że nabrały naturalności i ciepła. Nie były już tak sterylne, wręcz czarowały swoją głębią. Odniosłem wrażenie ,że pogorszyła się trochę dynamika i zróżnicowanie basu. Schodził on niżej, lecz nie był już tak dobrze fakturowany ale słuchając cięższych nagrań rockowych nie odczułem żadnego dyskomfortu. Dzięki lekko podkreślonej podstawie basowej słuchało mi się ich całkiem przyjemnie.   Indiana Line Tesi 260 przypadną do gustu każdemu, kto w poszukiwaniu swojego dźwięku stawia na przyjemność płynącą ze słuchania muzyki. Miłośnicy analizowania nagrań nie znajdą zbyt dużo dla siebie. Tesi260 polubią je też osoby chcący mieć drugi system audio w sypialni lub biurze, a nie chcą rezygnować z dobrej jakości dźwięku. Kolumny będą pasowały do każdego wnętrza. Zagrają poprawnie w tańszym jak i droższym zestawie. Moim zdaniem w tym przedziale cenowym wyróżniają się na tle konkurencji i należy dać im szansę, a gwarantuję ,że oczarują swoim dźwiękiem. Pragnę podkreślić,iż 260-tki brzmią na tyle muzykalnie, że pewne ich niedoskonałości odchodzą na dalszy plan. Nam, miłośnikom muzyki pozostaje już tylko czysta przyjemność ze słuchania.   Specyfikacja kolumn:   2-drożne kolumny stereo (surround) z przednim otworem bass-reflex Rekomendowana moc wzmacniacza: 30 - 120W Czułość (2.83V/1m): 91 dB Impedancja wzmacniacza: 4 - 8 ohm Pasmo przenoszenia: 45 - 22000 Hz Częstotliwość zwrotnicy: 2500 Hz Waga 5,9kg/szt Wymiary 175x340x300   Serdeczne podziękowania za możliwość testowania składam dystrybutorowi Indiana Line firmie RAFKO z Białegostoku  


Technics SL-PS670A

Trafił w moje rece jako egzemplarz uszkodzony padł mu laser nowy kosztował tylko 70zł. W srodku porzadek az miło nawet jak na technicsa fajne czesci kondy panasonic "passion" Ale rewelacja to najlepiej zaaplikowany mechanizm philipsa cdm12.4 z fajnym solidnym dociskiem i klampingiem. pracuje cicho i pewnie nie wydaje przy tym zadnych dziwnych odgłosow.   Dzwiek....kurcze wcale nie najgorszy nie jest to hi end ale da sie słuchac a na szybkiej rozrywkowej muzie czy techno to wolałem go nawet jak swojego cd sony 707es bo nie wczuwa sie niepotrzebnie w muzykę...łatwy w obsłudze dla kobiet bo nawet moja zona totalny antytalent techniczny opanowała go w minute i słucha swoich łomotów. ale w cenie do 1000zł rewelacja lepszy dzwiek niz tanie denony czy sony do tego ta mechanika.SERIO MOWIAC JAKBYM MIAŁ WYBIERAC POMIEDZY NIM A NADEM D521 TO WOLE TECHNICSA. w cenie do 350 zł z drugiej reki polecam za solidnosc o prostote i funkcjonalnosc. Wyswietlacz nieprzecietnej urody.


Denon DCD2700

DCD2700 to model denona z 1995 roku pierwszy model ze średniej półki z słynnym i wielokrotnie nagradzanym za swoja inowacyjność Alfa Procesorem. Procesor ten jak podaje Firma słynie ze swej liniowości w cichszych zakresach dźwięku tzw. Lambda superlinear konwenter oraz z rozpoznawania impulsowych wydarzeń w odsłuchiwanym materiale Alpha Processing. Odtwarzacz już na pierwszy rzut oka budzi wielkie zaufanie swym wyglądem i masą waży około 13 kilogramów. Wzdłuż całego przedniego panelu biegnie elegancka klapka pod która ukryta jest cała guzikologia, stwarza to wrażenie niezwykle ascetycznego sprzętu typowo robionego pod wymagających purystycznych audiofili. Wnętrze odtwarzacza jest starannie zagospodarowane w środku elementy z pierwszych stron gazet w sekcji CA pracują po dwa konwentery na kanał słynne Burr-Browny PCM1702-J czyli specjalnie laserowo trymowane 20 bitowe daki o wielkiej liniowości i szumach poniżej –120dB. Filtr cyfrowy i alfa procesor umieszczono w pojedynczej kości specjalnie produkowanej dla denona przez japońską NPC nazywa się to SM5845AF. Jak kiedyś pisałem w recenzjii Denona DCD-S10II filtr cyfrowy i jego jakość pozostawiają wiele do życzenia. Całość obudowy jest żywcem przejęta z starszego modelu DCD2560. Niestety mechanika w DCD2700 jest nie najwyższych lotów tani cdm jak w cd Sony z dolnej półki Zastosowano za co chwała denonowi popularny laser KSS240A. Serwo obsługuje wielka kość Sony CXA1372 układ sprawdzony w wielkiej liczbie odtwarzaczy cd na świecie. Wiele do życzenia pozostawia kiepski transformator sieciowy obliczony na tzw. „Styk” wydziela z siebie po dłuższej pracy niemożebne ilości ciepła. W sekcjii zasilania pracują dwa wspaniałe kondensatory Elna Silmic w ogóle całość odtwarzacza jest uzbrojona po zęby w te drogie i doskonałe kondensatory uczciwie trzeba przyznać , że na te elementy Denon jak nigdy nie pożałował! Jest tu ich ze czterdzieści sztuk!   Dźwięk Denona DCD2700 powala nas przede wszystkim szerokością sceny jest szeroka dobrze rozciągnięta w przód i w tył. Dźwięk jest bardzo wielobarwny mocno ocieplony i miluśny. Bas nie jest zbyt konturowy ale jego kontrola , moc i jakość nie pozostawiają zbyt wiele do życzenia co ciekawe jest mocny zwarty i piekielnie szybki. Wokale wychodzą lekko cofnięte do tyłu co nadaje nieco klimaciarskiego tonu. Diana Krall śpiewa bardzo erotycznym wokalem wspaniale brzmią instrumenty dęte ..blaszaki . Muzyka klasyczna to nie jest ulubiony materiał dla denonów mogło by być nieco lepiej...czyżby słynny cyfrowy nalot ?? 2700ka posiada funkcję pitch control znana mi z odtwarzaczy rodem z DJ-owskich studiów nagraniowych można przyspieszyć lub zwolnić odtwarzanie muzyki o 12 procent na płytce drukowanej w środku widać dość spory układ pracujący nad tą funkcją.   W ten odtwarzacz warto zainwestować dać mu lepsze trafo sieciowe , lepszy kwarc, kilkanaście lepszych rezystorów....denon zastosował węglowe rezystory których jakość woła o pomstę do nieba w druku zostało przygotowane miejsce na znacznie droższe rezystorki metalizowane...i tylko tyle można wstawić słownie dwa lepsze wzmaki operacyjne np. AD825. Polecam.


Roth Audio RothDock

niesamowicie uniwersalne urządzenie, jest zdolny do obsłużenia praktycznie każdego sprzętu audio - obsługuje sprzęt z gniazdami rca i minijack. No i ma stację dokującą modele Apple. umie nawet odbierać telefony!!   poza tym super wyglądający gadżet i bardzo rzadki   nikt z moich znajomych jeszcze go nie ma :):)






×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.