Wzmacniacz stał się chyba zakładnikiem założenia konstrukcyjnego, które mówiło, że ma się podobać wszystkim. W różnych konfiguracjach kolumn, odtwarzaczy i okablowania słychać jest zaaplikowany delikatnie (a może nawet nie delikatnie) loudness.
Skraje pasma są wypchnięte natomiast na środek zabrakło pomysłu.
Najniższych częstotliwości jest dużo i to właściwie tyle co można o nich powiedzieć. Bas jest niekontrolowany, bez ataku, jednostajny.
Wysokich częstotliwościowi również nie brakuje, a to zdecydowanie wspomaga efekty przestrzenne i zwiększa poczucie analityczności.Tym co najbardziej boli przy słuchaniu są wokale. Jeżeli wokal jest niższy to trafia w zakres okupowany przez rozlazły bas, co dodatkowo go obniża i staje się on mocno nienaturalny. Wyższe wokale są rozjaśniane i otrzymują "techniczny nalot". Generalnie wokale na tym wzmacniaczu brzmią "technicznie", co będzie nie do zaakceptowania dla dużej liczby słuchaczy.
Aby zachować czyste sumienie nie mogę polecić tego wzmacniacza żadnej grupie odbiorców. Niezależnie od tego na czym zależy nam podczas słuchania muzyki, w tym zakresie cenowym znajdziemy lepszą konstrukcję. Nawet analityczność czy stereofonia są zaledwie dobre.
Wzmacniacz broni się jedynie w nagraniach akustycznych instrumentów strunowych.
O ile odtwarzacz CD XA2ES znajdujący się najniżej w hierarchii ES-ów można polecić zdecydowanej większości miłośników dobrego brzmienia, to już FA30ES nie spełnia moim zdaniem tego kryterium. Obudowa to piękna "jubilerka" natomiast środek reprezentuje poziom budżetowych wzmacniaczy o niewielkiej wydajności prądowej.