Sprzęt vintage ma to do siebie, że potrafi zaskakiwać. Kiedy kupiłem ww Walkmana nie działał. Oczywistym jest, że naprawa będzie wymagać otwarcia tylnej pokrywy. I tu pozytywne zaskoczenia. Nie jest to skomplikowane. Po zdjęciu okazało się, że pasek napędowy jest już poważnie wysłużony i wymagał wymiany. To również nie stanowiło problemu. Rolki są na tyle szerokie że mieści się tam o wiele większy pasek (zamiast 6 mm dałem 8). Mechanizm działa pewnie, choć dosyć głośno. Zwłaszcza start wydaje niepokojące stuki i piski. Ciężko jest mi powiedzieć jak zachowywał się produkt jako nowy, ale po 20 latach, bo tyle ma mój egzemplarz, słychać mocne stukanie. Po włożeniu kasety pierwsze co można poczuć to mała waga i gabaryty, które powodują, że mieści się w kieszeni spodni. To duży plus. Szerokością i wysokością niewiele różni się od dzisiejszych 5 calowych smartfonów. Jedynie głębokość, z oczywistych względów, obudowy (elektronika, mechanika i sama kaseta), jest 3 razy większa. Dodawany do zestawu pilot zdalnego sterowania pomaga, ale i utrudnia. Dołączone bowiem słuchawki nie grzeszą jakością dźwięku, a nie można ich odłączyć ponieważ są na stałe przyczepione do pilota. Szkoda. Wolałbym podłączyć swoje słuchawki (HD380pro). Myślałem o obcięciu ich i przylutowaniu gniazda jack, ale szkoda mi było oryginalnych słuchawek. Dobrze działa wewnętrzny wzmacniacz. Potrafi dobrze wysterować nawet większe słuchawki. Walkman gra mocno i dynamicznie. Troche brakuje mu wysokich tonów. Za to nie brakuje niskich, nawet z ustawieniem podbicia basu na średni moje słuchawki grają dobrze. Walkman nie lubi zbyt mocnych ruchów. Drgania powodują, że dźwięk drży. Czuć ucieczkę taśmy spod głowicy.
Zaskoczeniem był także pobór prądu. Oryginalny akumulator miał coś ok 650mAh (NiCD). Zakupiłem pojemniejsze (1440mAh NiMH). Walkman pracując przez 1,5-2 godziny potrafi grać przez niemal 2 tygodnie na 1 akumulatorze. Ładowanie trwa ok 8-10 godzin. Chciałbym by obecnie produkowane smartfony wytrzymały tyle czasu pomiędzy ładowniami.
W ww. urządzeniu podoba mi się mechanizm opuszczania głowicy, tak jak w urządzeniach stacjonarnych. Dzięki temu po zatrzymaniu odtwarzania głowica nie przylega do taśmy i jej nie niszczy. Producent zaprojektował moim zdaniem zbyt małe okienko podglądu taśmy. Nie ma też podświetlenia kieszeni ani lusterka z tyłu. W nocy nie widać jak dużo taśmy przewinęło. Ciekawą funkcją jest sygnalizacja operacji poprzez pikniecie w słuchawkach. System redukcji szumów Dolby B działa prawidłowo, choć wydaje mi się, że zbyt mocno dusi dźwięk przy wyższych częstotliwościach. Ale skutecznie redukuje szumy taśmy.
Podsumowując. Dziś sprzęt vintage może trąci myszką. Kto przy zdrowych zmysłach chciałby wrócić do szumu taśmy i przewijania dziesiątek metrów taśmy by posłuchać konkretnej piosenki. Jednak sprzęt ten ma swój urok. Po pierwsze kiedy się pojawił w sprzedaży musiałbym na niego pracować 3-4 miesiące. Dziś jest dostępny za grosze )no prawie). Po drugie. Miałem w latach 90 odtwarzacza Panasonic (mechanika ręczna), ale taśmy kupowane w sklepach i oryginalnie nagrywane nie miały jakości dźwięku, który mógłby konkurować z CD. A po trzecie: nostalgia. Słuchanie muzyki z kasety wymaga skupienia. Przeskakiwanie pomiędzy utworami jest kłopotliwe, a wiec słucha się ich w całości. Utwór po utworze. Piosenka po piosence. Ma to swoje zalety. Można znaleźć muzykę, która zaskakuje, utwory, które są fajne, ale trzeba jest odnaleźć. A szukanie słuchając całych płyt może wciągać. Mnie wciągnęło powtórnie po latach. Zakup tego walkmana był pokłosiem zakupu kilka miesięcy wcześniej decka Pioneera. Dziś mogę zabrać nagrane samodzielnie kasety do samochodu i słuchać. W CAŁOŚCI.