Wzmacniacz powstał na początku lat 80 dokładniej w 1984 lecz pierwsze egzemplarze zaczęły pojawiać się w końcówce roku 1985. Kosztowały wtedy
44700zł to było kilka pensji mojego taty.
WS442 jest konstrukcją niezwykle pomysłową, przemyślaną i dopracowaną.
Wbrew temu co za bzdury wypisują na forach etc, w tamtych czasach był świetną integrą z genialnym wkładem intelektualnym. Użyto na tamte czasy znakomitej jakości nowoczesne komponenty. Praktycznie w 95procentach krajowej produkcji: Przewymiarowane kształtki radiatorów z Kęt, Transformator mocny ale płaski ze Skierniewickiej Zatry, kondensatory elektrolityczne Elwy, styrofleksy, mkt z Miflexu, potencjometry wtedy nowość z Krakowskiego Telpodu, szklano epoksydowy laminat z Torala
Wzmacniacz był pomysłem jak zrobić coś dobrego, trwałego, oferującego dobry dźwięk na bazie krajowych elementów. Byliśmy biednym krajem gnojonym przez wszelkie możliwe embarga więc zakup za dewizy praktycznie nie wchodził w grę. Jedyne co było kupowane to tranzystory końcowe Motoroli i ST.
Jakość elementów elektronicznych produkowanych w kraju była nieco słaba, ale generalnie trzymały parametry, z każdym rokiem się to poprawiało, egzemplarze z lat 90 w większości pracują do dziś.
Jakość dźwięku jest dobra, ale na średnim poziomie. Porównywałem ten wzmacniacz z dziełami konkurencji z tamtych lat (podobny zakres cenowy) i wbrew bredniom głoszonym przez różnych fantastów Diora w teście 1do8 wygrywa na 4 przypadki a z dziełem marki Luxman L2 się równa. Co ciekawe mają dość podobne stopnie mocy co tylko udowadnia, ze w tamtych latach był to wzmacniacz na dobrym poziomie. Wykonanie i wartość materiałową uważam za znacznie wyższą niż u konkurencji..tam jest plastik fantastik!
Wzmacniacz ten poddałem dość mocnemu tuningowi..wykonałem go od nowa na dobranych bardzo dobrej jakości komponentach zostawiając tylko kilka zasadniczych elementów oryginalnych, zastosowałem blachy ekranujące transformator od regulacji Volume/Balance które są umieszczone w nienajlepszym punkcie wzmacniacza. Efekt końcowy po kilku dniach wygrzewania był po prostu powalający porównywalny z zakupem nowego wzmacniacza.. odkrywanie płyt na nowo, żonglerka kablami etc.
Ws jest jak najbardziej normalnym audiofilskim klockiem i robi znakomity sympatyczny sound, nie brakuje w nim barwy, czaru szybkości.
Kwestia korzystania z loudnessu wcale nie jest tak nieaudiofilska jak niektórzy uważają. Wzmacniacz końcowy w tym wzmacniaczu ma manierę grania nieco środkiem i górą wynika to z jego konstrukcji nieco przesuwa fazę dźwięku wbrew temu co niektórzy ogłaszają konstrukcje z lat 80 tak po prostu miały i tyle czy to Denon, Saba, Philips grały podobnie.
Polecam kiedyś posłuchanie samych stopni końcowych podpiętych pod wyjście regulowane Cd lub karty w PC….dobrze zrobione zagrają z dużą precyzją, głębią i solidnym basem który nisko schodzi.
Szkoda, że nie było wersji z rozpinanym pre/Power jak to robili ówcześnie inni producenci.Przedwzmacniacz nie jest zły, ale narzuca nieco swój charakter a na kiepskich wysuszonych kondensatorkach odprzęgających ma nieco świszczący nalot.