Skocz do zawartości
IGNORED

Słuchawki wysokiego lotu


Piotr Ryka
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

ESP-950 520$ wzmacniacz podobno od razu do wymiany no i zdjęcie

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Duże osiągnięcia pojawiają się wyłącznie wtedy gdy oczekiwania są duże

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

gagacek, 2 Maj 2007, 11:32

 

>Tia... Np. ESP-950, tak? Kocham takie wpisy.

 

Jasne... Elektrostaty za 7kPLN... Świetny model do porównania z UR-40... Może teścik porównawczy jakiś...? LOL! :-P

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

=>Snajper, 2 Maj 2007, 12:09

Ja też kocham wpisy typu słuchawki UR-40 umieszczane w temacie "słuchawki wysokich lotów" toż to czysty marketing i reklama

słuchawki ESP-950 dużo bardziej do tego tematu pasują i można je kupić w europie ze wzmacniaczem za około 2600 zł +transport

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Duże osiągnięcia pojawiają się wyłącznie wtedy gdy oczekiwania są duże

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę w tych Kossach ESP-950 przegieli z oszczędnością tylko 120 cm kabla !

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Duże osiągnięcia pojawiają się wyłącznie wtedy gdy oczekiwania są duże

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cervantes, 2 Maj 2007, 01:00

>według mnie dopóki nie jest konieczne stosowanie słuchawek zamkniętych, dopóty należy omijać je

>szerokim łukiem. naprawdę uszy bolą : ( poza tym za tą kaskę to i upolować większego zwierza można

 

Są jednak wyjątki i warto o tym pamiętać: AKG K271S. Nacisk jest minimalny i można bez przykrości 3 płyt wysłuchać pod rząd. Uszy się trochę bardziej pocą niż w słuchawkach otwartych, to nieuniknione, ale ogólny komfort jest bardzo wysoki. Używam ich z diskmanem poza domem i izolacja od hałasu jest znacząca. Można dzięki temu słuchać z mniejszą głośnością, a tego już nie można lekceważyć.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I tak i nie : ) u mnie przynajmniej jest tak że rekompensata w postaci cichszego słuchania ma się nijak do dziwnego wrażenia w uszach, po sesji ze słuchawkami zamkniętymi. Twierdzę tylko że dla mnie otwarte mają ogromną przewagę. Pozdrawiam :)

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaszczycił mnie wizytą kolega Inżynier wraz z małżonką, jako że bawili w okolicy, a pragnienie ponownego usłyszenia Twin-Heada, w dodatku z Ultrasonami Edition9, Inżynierowi w stopniu niemałym doskwierało. Bardzo było miło - raz jeszcze z tego miejsca Inżynierze Ciebie i żonę pozdrawiam - i czekam na wyczerpującą relację o tym, coś usłyszał.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

=>pastwa, 2 Maj 2007, 14:02

>ja wlasnie za te sluchawki zaplacilem, mowie o elektrostatycznych Kossach 950.

 

Będą jakieś rzetelne testy i zwięzły ale wyczerpujacy opis czy pean lub panegiryk ?

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Duże osiągnięcia pojawiają się wyłącznie wtedy gdy oczekiwania są duże

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

pastwa, 2 Maj 2007, 15:37

 

napisz to przeczytamy

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Duże osiągnięcia pojawiają się wyłącznie wtedy gdy oczekiwania są duże

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mozliwe ze bedziecie szybsi w tej recenzji, jako ze kupuje swoje zabawki na strasznych zadupiach tego swita to ida do mnie potem miesiacami,ale takie sa koszty bycia oszczednym...

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie czaruj UPS 3-5 dni góra, chyba że wysyłają statkiem no to na wigilie będą

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Duże osiągnięcia pojawiają się wyłącznie wtedy gdy oczekiwania są duże

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja korzystam ze znajomych swoich migrujacych z USA do kraju naszego, zatem nic tu sie nie zda, ze UPS 3-5 dni potrzebuje, a teleport dajmy na to sekund kilka.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

>Piotr Ryka

Widzę że są równi i równiejsi - kolega Inżynier gościł w Twoich progach - mnie odmówiłeś...

 

Pozdrawiam, Bob

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Holdegron

 

Istotnie, masz rację. Niemniej byłem winien Inżynierowi przysługę i oczywiście nie mogłem odmówić. Wybacz, ale nie prowadzę słuchawkowego muzeum i nie będę oprowadzał codziennie wycieczek, a tak by było, gdybym nikomu nie odmawiał. Spotkamy się jeszcze kiedyś na jakimś odsłuchu.

Pozdrawiam

PR

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rafaell

>ESP-950 520$ wzmacniacz podobno od razu do wymiany

Miałem przyjemność je odsłuchać. Wzmacniacz, jest znacznie lepszy niż to sobie wyobrażasz. Zwłaszcza że w środku prawie nic nie ma i jest łatwy do modyfikacji (zwłaszcza przeze mnie :DD). Tylko... po co?

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Wiedza i doświadczenie przychodzą z wiekiem, najczęściej z wiekiem trumny.

Trochę sensu poproszę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

gagacek, 3 Maj 2007, 09:24

Taką opinię przeczytałem w necie od użytkownika który takowy kupił . Nie każdy ma zdolności aby sobie przerabiać wzmacniacz, poza tym jest to wkurzające kupić coś i od razu być niezadowolony i zaczynać przeróbki. Miejmy nadzieję że fraszkę mimo to kolega pastwa napisze

Pozdrawiam

Rafaell

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Duże osiągnięcia pojawiają się wyłącznie wtedy gdy oczekiwania są duże

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
Gość rochu

(Konto usunięte)

Rafaell>

Po przeczytaniu Twojej recenzji Beyerdynamica dochodzę do wniosku że nie warto na Ciebie poświęcać czasu.

Ciekaw jestem czy gdy kupisz sobie inne niż masz aktualnie słuchawki, to też będziesz je chwalił tylko z tego powodu że Twoje, a AKG 701 bedziesz mieszał z błotem?

 

Lepiej nie bierz się może za ocenianie sprzętu i nie przybieraj przy tym pozy wielkiego znawcy.

A udając że przeprowadziłeś co prawda jak twierdzisz subiektywne ale jak usiłujesz dać nam do zrozumienia rzetelne oraz podbudowane wiedzą i doświadczeniem testy, wydajesz tylko sąd o sobie.

Usiłowałem Cię przekonać abyś przedstawił rzetelnie sprzęt towarzyszący tym - pożal się Boże testom - a otrzymałem od Ciebie jedynie dwie złośliwe wiadomości na moje PW. W kwesti merytorycznej raczyłeś mi napisać iż podasz mi - tu pozwól że zacytuję - "we właściwym dla mnie terminie podać przede wszystkim na nowo pomierzone dane techniczne sprzetu (szkiełko i oko)w puncie serwisowym na porzadnym sprzecie pomiarowym".

Cóż -jak dla mnie - dziecinne zachowanie.

Rafaell, wróć może do tego co najlepiej Ci wychodzi czyli do takich Twoich tworów jak bocznicowe wątki że wymienię "List otwarty do wszystkich kobiet Polek", "Sanktuarium Muzyki w Krakowie-pomożecie", "DIAMENTOWY TUNING GŁOŚNIKÓW".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

rochu, 4 Maj 2007, 13:33

Napiszę więcej DT 990 w porównaniu do DT880 to przynajmniej dwie klasy niżej ich dżwiek jest do dupy i nie ma takiego w naturze i nie dziwię się muzykom dla czego kupują tylko DT 880.te ostatnie przynajmniej maja zachowana równowagę tonalna w całym paśmie.jeśli by było inaczej to tą stówkę (na 1200zł) muzycy by dorzucili .Muzycy też groszem nie śmierdza a słuchawki kupuje się na dłużej.Pozatym napisałem ze są bardzo wygodne (z zewnątrz mają większość wspólnych elementów poza kapaczem od deszczu w DT 990)-czy to jest niezgodne z prawdą .

 

Co do pomiarów mojego sprzętu to sam poinformowałem że go pomierzę na profesjonalnym sprzęcie u osoby trzeciej nie zainteresowanej kto ma piękniejsze piórka.(sprzęt jest nietypowy, robiony przez fachowca z najlepszych wtedy dostępnych części (robionych dla wojska-wtedy nie liczono się z kosztami)na dodatek selekcjonowanych.Miał prawo trochę sobie popłynąć ,dla tego :

1.Pisałem ze ocena słuchawek mimo największych starań jest subiektywna

2.Mimo to staram się być obiektywny i dla tego dodatkowo zrobię nazwijmy to tak legalizacje sprzętu i poświęcę jeden dzień na takowe pomiary w specjalistycznym punkcie.

 

Muszę Cię zmartwić ale w testach będą jeszcze PIONEERY SE-R10 oprócz mnie 4 osoby zamówiły w tym jedna w Szwecji jeśli wyniki będą zgodne i dokopią innym modelom słuchawek to będziesz się musiał z tym zgodzić i przestaniesz marudzić.Informuję Cię że te DT990 to był najświeższy wyrób Bayerdynamica i tym bardziej mnie dziwi że tak kiepsko wyszły.

 

Co domoich dwóch tematów które miały prawo zaistnieć bo do 1 zbyt mało kobiet na tym forum to Cię informuje:

Sanktuarium koszt 4'000'000'000,zł tu nawet by nie pomógł Mital mimo że miał n.p. ślub córki na 3000 osób w Wersalu mimo że inwestycja zwraca się po 4 latach i wszyscy w koło są zadowoleni i by nieżle zarabiali.,napewno więcej byśmy zarobili niż na Euro 2012 i obiekt byłby cały czas użytkowany a nie stał od meczu do meczu.

Diamentowy tuning-miało to być tanie dla wszystkich (DIY), jeśli pokrycie diamentem membrany tytanowej za 900EU uważasz tanie to możemy zrobić próby,tylko daj kaskę Balzers zrobi to we Włoszech z przyjemnością, o innych problemach nie mówię niech się każdy uczy się na swoich błędach i za nie płaci jak póżniej ma na tym zarabiać

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Duże osiągnięcia pojawiają się wyłącznie wtedy gdy oczekiwania są duże

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
Gość rochu

(Konto usunięte)

Rafaell>

Ja tylko uważam że Twoje zachowanie jest niepoważne.

Mówisz że starałeś się podejść starannie do testu a wzdrygasz się o prawie tygodnia przed podaniem na jakim sprzęcie poczyniłeś swe cenne spostrzeżenia.

 

Ja myślę tak. Masz AKG 701. A każda pliszka swój ogonek chwali - jak mawia przwodniczący L.

I tu jest Waści problem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

rochu, 4 Maj 2007, 14:49

Poniewasz mamy wspólne zainteresowania proponuję pofatygój się do Teatru Słowackiego na jakąś operę a póżniej posłuchaj tego samego repertuaru z CD na Bayerdynamicach DT990 ,napewno usłyszysz że coś nie tak z trym dżwiękiem te słuchawki znacznie odstają od 4 pozostałych!

Co ci mam napisać sprzęt made hand proponuję uczciwie pomierzyć i po sprawie .ja naprawdę nie przywiazuję takiej wagi do marki jak Ty.

Moja ciotka kupowała tylko w sklepie Marks&Spencer czy to znaczy że n.p. skarpetki kupione gdzie indziej będa zawsze gorszej jakości

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Duże osiągnięcia pojawiają się wyłącznie wtedy gdy oczekiwania są duże

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
Gość rochu

(Konto usunięte)

Rafaell>

Nie wiem co ma opera do Beyerdynamiców. Nie łapię tej łagodnej paraleli.

Argument ciotki też na mnie nie działa. Chyba że chcesz powiedziec że była elementem toru odsłuchowego Twoich testów. Wtedy to co innego.

Ciotka SE w skarpetkach z M&S w wersji zbalansowanej. Hmmmm....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

rochu, 4 Maj 2007, 17:50

A co ma wspólnego dżwięk naturalny z opery z tym odtworzonym ze słuchawek-cały czas jest o tym całe forum ,co ty tutaj pierwszy dzień ?

Czy tobie imponuje tylko sprzęt "markowy" ?

teraz rozumiesz ?

więcej nie tłumaczę

podobno jesteś prawnikiem

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Duże osiągnięcia pojawiają się wyłącznie wtedy gdy oczekiwania są duże

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ultrasone Edition9 – czyli bóg muzyki o konstrukcji zamkniętej

 

 

W szarych polskich realiach rzadko trafia się okazja recenzowania czegoś naprawdę wyjątkowego, niemniej czasami się trafia. Od spotkania Staxa Omegi II minęło już przeszło pół roku ale oto wyjątkowy wyrób ponownie jest w moich rękach więc w sumie nie ma co narzekać.

Kiedy dawno temu Gelo przyjechał z Sony MDR5000 miał ze sobą także Ultrasony 2500, których używał przed Sony. Model 2500 stanowił wówczas i nadal stanowi szczyt normalnej oferty Ultrasone. Słuchaliśmy ich przez chwilę i obaj mieliśmy to samo zdanie – od Sony i RS-1 są słabsze. W dość licznych prasowych recenzjach oceniano je jednak zazwyczaj wysoko, a na forach internetowych potworzyły się koła entuzjastów, wychwalających zwłaszcza imponujący bas. Stosunkowo młoda niemiecka firma Ultrasone miała wszakże w swojej ofercie także prawdziwą wunderwafe – limitowany ilościowo do tysiąca sztuk model Edition7, którego nieliczni użytkownicy i słuchacze nie kryli zachwytów nad usłyszanym zeń dźwiękiem. Ten entuzjazm zapewne sprawił, że Ultrasone postanowiło pójść za ciosem i stworzyło kolejne wcielenie linii Edition, opatrzone cyfrą 9. Nie są to już słuchawki ilościowo limitowane, a od poprzednika są sporo tańsze – zamiast 2500 kosztują „jedynie” 1500 Euro. Dla zwykłego słuchawkowego zjadacza chleba mała to pociecha – wsakoz zawsze, panocku, co tanij, to tanij – jakby powiedział góral.

Jak na parę słuchawek cena 1500 Euro jest zawrotna, tym niemniej żaden to precedens. Mam stary katalog Sony, w którym legendarny dziś model R-10 opatrzony jest kalkulacją 7 tysięcy DM, co licząc w krążących obecnie pieniądzach przekłada się na jakieś 14 tysięcy złotych bez uwzględnienia inflacji. Tych słuchawek Sony nie robi już od dawna, ale jeszcze do zeszłego roku japoński koncern oferował model Qualia za 2500 dolarów. Tak więc w kategoriach cenowych Edition9 lokują się bardzo wysoko, lecz bynajmniej nie aż na samym szczycie. Jeżeli jednak wziąć pod uwagę wyłącznie bieżącą produkcję, to nie ma w chwili obecnej na liniach montażowych droższych słuchawek dynamicznych, a cena szczytowych elektrostatów Staxa (samych nauszników) jest zbliżona.

Cóż, za taką forsę należy oczekiwać czegoś naprawdę wyjątkowego, wszelako docierające do mnie relacje nie były jednoznaczne. Za oceanem rozgorzała wokół Edition9 prawdziwa wojna na opinie, zwłaszcza z akolitami AKG K-1000, zdaniem których E9 to karygodnie przeszacowany przeciętniak. Zwolennicy E9, stanowiący ledwie kilkuosobową grupę, bo są to przecież słuchawki czysto elitarne i w dodatku bardzo świeżej daty, nie pozostali dłużni, określając ze swej strony K-1000 mianem pozbawionego basu nudziarstwa, także nie mającego do zaoferowania nic ponad to, co prezentują słuchawki za około 200 dolarów. Ta przezabawna momentami wymiana zdań trwa na angielskojęzycznym forum z krótkimi przerwami na nabranie oddechu i poszukanie nowych argumentów po dziś dzień, niemniej dla postronnych, odciętych od możliwości odsłuchowych obserwatorów nie ma żadnej wartości merytorycznej. Z tym większym zainteresowaniem powitałem fakt, że nasi forumowi koledzy uczestniczący w ostatnim warszawskim Audio Show mieli okazję zapoznać się z E9 osobiście. Ich z kolei opinie były jednobrzmiąco chłodne: „nic specjalnego”, „są tańsze sposoby pokaleczenia sobie uszu” – w tym tonie utrzymana była wiązanka wyciśniętych z nich zeznań. Ciekawą przy tym sprawą był fakt, że warszawski wystawca nie reklamował E9 w towarzystwie żadnego znamienitego wzmacniacza, skrywając tajemniczo napęd słuchawek za zasłoną. Czym to tajemnicze napędzające coś było dowiedziałem się dopiero kilka dni temu z ust samego szefa przedstawicielstwa Ultrasone na Polskę – firmy Audiotech. W miłej rozmowie poinformował mnie on, iż był to profesjonalny studyjny napęd o całkowicie płaskiej charakterystyce brzmieniowej. Efekt jego zastosowania najwyraźniej jednak nie zachwycił degustujących go słuchawkowych smakoszy.

Rozmowa o Ultrasonach nie była na me szczęście jedynie miła, ale okazała się także ze wszech miar owocna, jako że w jej efekcie bohater niniejszej recenzji trafił w me ręce. To chyba pierwszy taki przypadek kiedy słuchawkowy wyrób trafia do mnie od dystrybutora natychmiast i ot tak, bez błagania, negocjacji, nacisków, podstępów i umizgów. Cóż za różnica względem na przykład Ragtimea, którego producent uważa najwyraźniej swój wyrób za brylantowe jajo i nie zechciał go udostępnić nawet mimo nalegań zaprzyjaźnionych z nim osób. Ultrasone Edition9 przybyły zaś do Krakowa natychmiast po moim telefonie, wszelako najpierw trafiły do p. Pacuły, który przygotowuje ich prasową recenzję. U mnie znalazły się jednak już kilka dni później, bo pan Wojciech jest bardzo zajęty i nie ma czasu na długotrwałe oględziny. Gnałem po nie do Chillout Studio z wywalonym ozorem, nie wierząc własnemu szczęściu. Szkoda, że świat tak rzadko idzie na rękę. Gdyby chciał częściej AKG K-1000 i Audio-Technicę ATH-W5000 miałbym już zaliczone, ale co tam, niech się wypchają.

Dopadłszy, porwawszy, uwiózłszy, dotarłszy i przywdziawszy – posłuchałem. Do dzisiaj słucham i jeszcze przez kilka dni będę. Rozmyślam przy tym, jakby tu wejść w posiadanie, ale po kolei.

Kiedym je raz pierwszy przywdziewał zdawałem sobie sprawę, że po podróży samochodem nienajlepiej słyszę, niemniej ciekawość była niepowstrzymana. Zapuściłem muzykę (nie pamiętam już jaką) i natychmiast się rozczarowałem. Właściwie to świetnie grają, ale dźwięk jest jakiś taki stłamszony. Nie propaguje swobodnie na zewnątrz, tylko zawraca z powrotem do ucha i po raz drugi się wciska. Jasna sprawa, to konstrukcja zamknięta, ale ani Bayerdynamic DT-150, ani Fostexy, ani żadne słuchawki douszne nie dawały takiego efektu. Przykre wrażenie pompowania dźwięku do głowy psuje całą przyjemność słuchania. A przy tym jakież one są niewygodne! Nie dość, że dźwiękiem uszy forsują, to jeszcze poduszeczkami nauszników (tymi z arcywykwintnej jagnięcej skórki, do których było tyle uszczypliwych przytyków), głowę jak w imadle ściskają. Panowie, męka! Ja tego nie wytrzymam, myślę sobie, jak ludzie w ogóle z tymi słuchawkami współżyją, przecież to jakaś kara za grzechy a nie przyjemność! Ale zaraz sobie przypomniałem Grado RS-1, których fabrycznie ustawiony nacisk też zrazu był nie do zniesienia i dopiero po odkształceniu nagłownego pałąka zelżał do akceptowalnych wymiarów. Ultrasonów niestety odkształcić się nie da, chociaż jak zauważyłem można by nieco i ich pałąk pomęczyć, by się poluzował. Niemniej nie swoją własnością dysponując mowy nie ma, bym takie techniki stosował; niechby tak trzasnął, ale miałbym się z pyszna - dopieroż by mnie małżonka odkształciła. Lecz i bez tego jest pewna rada; zauważyłem mianowicie, że słuchawki te uskuteczniają technologię samozaciskową – kiedy się je ubiera pałąk automatycznie się skraca, nękając silnym uściskiem. Wystarczy jednak już je ubrawszy go rozsunąć, by się w ściskaniu owym cokolwiek powściągnął, ulgę tym naszej głowie przynosząc. Do tego dobrą nader jest rzeczą muszle nieco ku tyłowi rozewrzeć i, nie powiem, wygodnie nie jest, ale da się wytrzymać. No ale biorąc pod uwagę cenę, ergonomia jest skandaliczna. Względem Staxa Omegi to nawet nie jest przepastna różnica, ale cała ergonomiczna otchłań. Dziwaczna zaiste koncepcja, lecz może Niemcy lubią mieć zaciśnięte łby? Bies ich tam wie, skurczybyków, faktem jest, że przez historię zawsze się przetaczali w jakimś żelastwie na głowach. Odłóżmy jednak na inną okazję historyczne dygresje.

Wracając do meritum, a będąc już przy konstrukcyjnych sprawach, dodać trzeba, że materiały użyte do budowy są ogólnie rzecz biorąc wysokiej jakości, niemniej niektórzy właściciele informują, iż lustrzany lakier na zewnętrznych pokrywach muszel wybula się miejscami w małe banieczki, co jest oczywiście hańbą. Na moich nic się wszakże nie wybula. O kablu za to muszę jeszcze coś dodać, i to niestety także niepochlebnego. Otóż wygląda on jak żywcem przejęty od Sennheisera HD 600, co budzi me zdumienie i grozę. Coś tam słyszałem, że podobno drut przewodzący ma niezły, niemniej wyglądem razi i przywołuje bardzo niemiłe wspomnienia licznych usterek. Ale to zawsze jest do poprawienia, są od tego słuchawkowi kablarze.

Niemniej prócz ważących in minus kosmicznej ceny, godnej pożałowania ergonomii i mizernego kabla zawarta jest też w tych słuchawkach unikalna specyfika, w dużej mierze kompensująca tamte ułomności; mają one mianowicie wbudowany tak zwany S-Logic, czyli własną, unikatową technologię mieszania kanałów, a poza tym redukują w sposób istotny nacisk fali dźwiękowej na błonę bębenkową, co pozwala słuchać bardzo głośno bez obawy o uszkodzenie słuchu. W uzupełnieniu tego prozdrowotnego rozwiązania kierują też pole magnetyczne przetworników na zewnątrz głowy słuchacza, co ma przeciwdziałać jego rakotwórczym właściwościom. Pola magnetycznego nie mierzyłem, natomiast jest faktem, że można rzeczywiście słuchać naprawdę głośno bez bolesnych tego dla uszu następstw. Zaraz, zaraz – już słyszę jak wołacie – toć przecież dopiero co mówiłeś, że uciskają dźwiękiem jak żadne inne. Mówiłem, faktycznie, ale to trochę inna sprawa. Tamten nacisk jest bowiem nieco innego rodzaju i prawdopodobnie wynika z początkowego braku przyzwyczajenia do technologii S-Logic i konstrukcji zamkniętej, a nie z obiektywnie większego ciśnienia dźwięku. W każdym razie już po kilku godzinach zaczynamy się oswajać z odmiennym typem serwowania przez E9 przekazu, by po kilku dniach mieć go już za coś całkiem naturalnego. W moim przypadku nie jest tak jednak aż do samego końca. Ciągle słyszę, że obudowa przetworników jest zamknięta i dźwięk nie wędruje swobodnie na zewnątrz, tylko coś go tłumi. Niemniej wrażenie to jest obecnie bez porównania słabsze i prawie że nie przeszkadza. Łatwo zwłaszcza o tym się zapomina kiedy chłoniemy inne aspekty brzmienia, a dajcie wiarę, jest co chłonąć.

Do wielkich ich przewag jeszcze dojdziemy, lecz pierwej na chwilę powrócę do początkowych wrażeń. Skonstatowawszy smutny fakt dźwiękowego i fizycznego uścisku jakim E9 nas traktują jąłem się poprzez uściski owe przysłuchiwać ich muzycznej produkcji i szybko odkryłem kolejne niedobre cechy: brak echa i długich wybrzmień oraz niejaką nudę brzmieniową. S-Logic = krótki dźwięk, pomyślałem. No i do tego ta wszechogarniająca nijakość; brak jakiejkolwiek swoistości. Właściwie każde dobre słuchawki mają własną, od razu rozpoznawalną sygnaturę, a tu nic – jakbyś pił wodę. Nudziarsko neutralne, cholernie niewygodne i do tego jeszcze stłamszone – tak wyglądała pierwsza ocena. Ale nic, dalej zawzięcie słucham, bo czytałem, że wymagają bardzo długiego okresu przyzwyczajenia, a poza tym mają oczywiście także cechy ze wszech miar pozytywne, a to w postaci wspaniałej szczegółowości i mocarnego basu. (Widzicie jak szybko poszło, już jesteśmy przy pozytywach.)

Bas ów wymaga szerszego omówienia, jako że jest naprawdę wyjątkowy. RS-1 i HD 650 mają basowy fundament bardzo dobry, przy czym ten z RS-1 jest bardziej zwarty, szybszy i ma lepszą teksturę, a ten z HD 650 jest bardziej przestrzenny i trochę potężniejszy. Oba jednak ustępują basowym właściwościom Bayerdynamica DT-150 w aspekcie całościowej potęgi. Zachwycałem się swego czasu tym bayerdynamicowym basem, ale teraz wam powiem, że jeśli nie słyszeliście basu Ultrasonów Edition9, to nawet sobie nie wyobrażacie jaki może być bas na słuchawkach. Przede wszystkim jest fizjologiczny jak z kolumn, choć oczywiście jedynie w obrębie szyi i głowy. Ma jednak tak potężne kopnięcie, że podziw to jest za małe słowo. A przy tym wcale nie jest męczący! Słuchasz i się zachwycasz, a potężne fale o niskiej częstotliwości niosą cię jak surfera. Orgia! Do tego ma lepszą rozdzielczość od tego z RS-1 i fenomenalne barwowe oddanie instrumentów perkusyjnych. Dzwonki, bębny, talerze – to wszystko jest niewiarygodnie realne. Syn-perkusista kiedy posłuchał, popadł w zadumę. Nareszcie prawdziwa perkusja – rzekł po chwili. Istotnie. Pewne jest, że lepszy już być prawie nie może, bo po prostu nie ma z czego. To sama krawędź ostatecznej perfekcji. Kapitalna sprawa. Kiedy się porządnie odkręci potencjometr wylatujemy w kosmos. Dodatkowo trójwymiarowość dźwięku i doprawdy nie wiem co jeszcze sprawiają, że odnosimy wrażenie, jakby basowy masaż docierał do całej górnej połowy ciała. No, magia! Ale to i tak jeszcze nie wszystko. Okazuje się bowiem, że taki basowy arcymistrz wcale nie musi przesłaniać sobą choćby skrawka pozostałego pasma. Nic a nic. Siedzi cały gdzie ma być, a nie jak w HD 650 łazi po wszystkich kątach. Absolutna perfekcja. Nie znajduję słów dla wyrażenia podziwu.

Tymczasem szczegółowość E9 wcale nie chce być gorsza. Poświęciłem sporo czasu na jej rozpracowanie i nie mam cienia wątpliwości, jest lepsza od tej z RS-1 i Staxa Omegi. Wystarczy wziąć jakiś kawałek z pomału gasnącym dźwiękiem. Na vangelisowych „Themes” dwunasty utwór „La petite file de la mer” jest właśnie taki i wyraźnie słychać, że z Ultrasonami są na końcu jeszcze jakieś dodatkowe resztówki. Także dopiero z tymi słuchawkami odkryłem, że na „The Dark Side of The Moon” w ostatnich sekundach płyty, kiedy słychać już tylko bicie serca, w prawym kanale pojawia się coś jeszcze. Pytanie do czytelników – co? Później sprawdziłem, i na RS-1 też to słychać, ale na tyle słabo, że się nie zauważa, w każdym razie nie ja. Dodatkowym kąskiem jest fakt, że ta nadzwyczajna szczegółowość, podobnie jak bas, wcale nie jest męcząca. Kiedy słuchamy w oderwaniu można wręcz sądzić, że wcale nie są to słuchawki szczegółowe. Brak jakiegokolwiek wyrwania z kontekstu, sykliwości, czy uwypuklenia szumu tła. Całkowity brzmieniowy spokój i spójność przekazu. Melodyjna słodycz, a w pierwszych godzinach słuchania niemalże nuda. W parze z tą szczegółowością idzie kapitalna i zupełnie niewymuszona wyrazistość. Weźmy na tapetę Bruca Springsteena. Gość ma dykcję oględnie mówiąc nie za szczególną. Mamrocze nosowo, bardzo fajnie, no ale mamrocze. Na przeciętnych słuchawkach wychodzi z tego nieomal bełkot, a na znanych z wyrazistości RS-1 coś tam słychać, lecz by zrozumieć bardzo się trzeba chwilami przykładać. Tymczasem na E9 Bruce okazuje się śpiewać całkiem wyraźnie i jeszcze do tego melodyjnie. Pojęcia nie mam jak Ultrasone zdołał uzyskać efekt większej wyraźności i większej szczegółowości przy jednoczesnym wzroście melodyjności i spoistości brzmieniowej, ale jest to niewątpliwie fantastyczne osiągnięcie.

Drugi dzień odsłuchów przyniósł dwie istotne przemiany. Wygoda okazała się lepsza niż dnia poprzedniego, można się zatem do ich ergonomii stopniowo przyzwyczajać, lecz z perspektywy ponad tygodnia stwierdzam, że wygodne z czasem się jednak nie staną. Da się je znieść, lecz nic ponad to. Druga rzecz, to stwierdzenie, że nie są nudno-neutralne, lecz bardzo gładkie i lekko ocieplone. Ta zmiana postrzegania jest niewątpliwie w moim przypadku następstwem zanikania akomodacji do dźwięku RS-1; z natury nerwowego, ostrawego i eksponującego szczegóły. To z jego perspektywy E9 wydawały mi się początkowo nijakie i za spokojne. Teraz, po jednym zaledwie dniu, wrażenie wodnistości jęło zanikać, ustępując miejsca postępującemu zachwytowi. Wprawdzie w dalszym ciągu wydawały mi się za gładkie i trochę pozbawione własnego charakteru, ale pozytywne odczucia zaczęły zdecydowanie dominować, a tak naprawdę przeszkadzało jedynie to ograniczenie w swobodzie rozchodzenia się dźwięku. Zauważyłem jednak, że niewidzialna bariera przesunęła się znacznie dalej. Wrażenie całościowe było następujące: słuchawki o niespotykanych możliwościach technicznych i optymistycznym, miłym dla ucha typie prezentacji.

Ogólnie rzecz biorąc słuchałem głównie dla przyjemności, ale przy okazji także obserwowałem ich zachowanie. Na pierwszy ogień poszedł dostrzeżony pierwszego dnia brak echa i długich wybrzmień. Zmieniłem kilka razy muzyczny materiał i ciągle dalej to słyszę, ale już nie tak radykalnie. Wreszcie puściłem ostatni utwór na płycie Ewy Demarczyk „Live” – „Palma Sola”; czyli śpiew acapella w teatralnej sali. I jest echo, jak najbardziej. Wyraźne i wielokrotne. One po prostu nie akcentują pogłosu i wybrzmień, wybierając bardziej całościowy przekaz. Czy bardziej naturalny – nie umiem powiedzieć, ale po kilkudniowym przyzwyczajeniu tak się na pewno będzie wydawało.

Następnie spróbowałem się przyjrzeć pracy systemu S-Logic. Stereofonia z pewnością jak na słuchawki w całościowym ujęciu jest perfekcyjna, rysując jednolitą a zarazem precyzyjnie rozstawioną scenę. Lokalizacja źródeł nie stwarza żadnego problemu i czepiać się można jedynie miernej głębokości. Przekaz jest bardzo bliski, często bliższy nawet niż w RS-1 i szeroko rozpostarty na boki. By jednak ocenić przestrzenne walory brzmienia potrzebna jest odpowiednia płyta, a taką jest „Carlos V” Savalla. Są tam te odchodzące w dal dzwony, o których już parę razy pisałem i okazuje się, że S-Logic radzi sobie z nimi fantastycznie. Rzeczywiście w dal odchodzą, a tembr i własną przestrzenność mają cudownie piękne. Cała płyta wypadła niesamowicie, a bębny Pedro Estevana zabrzmiały wręcz nieprawdopodobnie. Jednak w momentach wyjątkowo szybkiej wibracji membran pojawiają się lekkie przesterowania. Na RS-1 też są, ale trochę mniej dokuczliwe. Nie wiem jaka jest tego przyczyna – za słaby odtwarzacz, niedoskonałość nagrania, czy wada samych słuchawek. To jednak w sumie drobiazg, bo całościowy przekaz muzyczny był zachwycający.

Najokazalej prezentują się jednak płyty rockowe i jazz. Zamkniętość konstrukcji prawie w ogóle nie daje wtedy znać o sobie, a power basu, szczegółowość i barwność brzmienia są niesamowite. Sławne perkusyjne solo z „In-A-Gadda-Da-Vida” Iron Butterfly zabrzmiało jak nigdy dotąd, a techniczna słabość leciwego nagrania zupełnie nie przeszkadzała. To samo powtórzyło się z Jethro Tull, którego „Thick as a Brick” wreszcie okazał się płytą wspaniałą nie tylko w sensie artystycznym. Równie wielką ucztę przynosi muzyka elektroniczna, gdzie precyzja wybrzmień i ich niezrównany koloryt po prostu zapierają dech. Pewne zastrzeżenia można mieć natomiast do reprodukcji ludzkich głosów, które wydają się nieco za gładkie. Dotyczy to zwłaszcza tych z naturalną chrypką. Edith Piaf, dla przykładu, wypada realniej na RS-1. To niewątpliwie cena za gładkość górnych rejestrów, które, podobnie jak u Staxa Omegi II, nawet w najmniejszym stopniu waszych uszu nie drasną. Drugie frycowe za ten gładki specjał, to zmniejszony walor emocjonalny smutnych partii muzycznych. Adagio V koncertu fortepianowego Beethovena okazało się dużo bardziej neutralne uczuciowo niż z Grado. W przypadku muzyki poważnej nie mają już zatem E9 zdecydowanej przewagi. Niektóre utwory są dzięki nim lepsze, inne nie. Różnice bywają czasami zdumiewająco wielkie. Fortepianowa transkrypcja „La Campanelli” Paganiniego w boskim wykonaniu Ferrucio Busoniego zabrzmiała na E9 tak wspaniale, że siadłbym z wrażenia, gdyby nie to, że już siedziałem. Cóż za przyrost doskonałości formy, o ileż więcej i piękniej słychać! Ale gdy mamy do czynienia z całą orkiestrą, brak swobodnego rozchodzenia się dźwięku potrafi dać się we znaki i znacznie uszczuplić przyjemność wynikającą z pozostałych walorów reprodukcji. Powstaje wrażenie piękności odrobinę sztucznej, nie do końca poprawnie wypowiedzianej. Ale to są niuanse, marginałki i trzeciorzędne sprawy, bo całokształt zawsze pozostaje tak wspaniały, że bierze podziw.

W następnych dniach było już tylko lepiej i lepiej. Może niezbyt znacznie, ale przyzwyczajenie robiło swoje i w sensie brzmieniowym stopniowy postęp dawał się zauważyć. Mając własne doświadczenia zupełnie nie mogę zrozumieć niektórych uwag wpisywanych przez odsłuchujących E9 uczestników amerykańskiego zlotu słuchawkowego, który dopiero co miał miejsce w San Jose. Mimo iż dysponowali sporą ilością czasu i przez kilka dni słuchali po wiele razy z różnym, zazwyczaj bardzo dobrym sprzętem, piszą, że są „za jasne”, z „za ostrą górą”, czy, dla odmiany, „z wielką, otwartą sceną”. Kiedy się czyta takie opisy natychmiast nasuwa się refleksja, iż większość osób rozpowszechnia bzdury: myli słuchawki, słucha nieuważnie, albo nie ma należytego punktu odniesienia. Zresztą, wszystko jedno, to są po prostu brednie. Za jasne na pewno nie są, co już od samego początku wiedziałem; dźwięk zaś mają lekko złocisty i trochę ocieplony. Jest też gładki jak tafla weneckiego szkła i to całkiem niezależnie od wysokości, a scena pozostaje niestety ograniczona do pewnego stopnia ramami konstrukcji zamkniętej.

Trafiają się oczywiście także osoby opisujące poprawnie, tylko zupełnie nie wiem dlaczego wydają się być w mniejszości. Dziwna zaiste to świata uroda.

Wraz z kolejnymi dniami odsłuchów pojawiło się u mnie także niestety i coś negatywnego – kilkugodzinne codzienne słuchanie zaczęło wywoływać permanentny ból głowy, powodowany zdecydowanie za dużą siłą dociskową muszel. Bez radykalnej zmiany tego stanu rzeczy poprzez jakąś gruntowną ingerencję w ustawienie fabryczne na pewno nie mógłbym używać tych słuchawek jako swoich flagowych. Wielka szkoda, bo przecież nie ma pewności, że da się coś z tym zrobić na tyle, by było całkiem dobrze.

Dwa są zatem istotne powody, dla których nie mogę nazwać Ultrasone Edition9 absolutnym szczytem perfekcji – mierna, a nawet, co tu kryć, nieznośna ergonomia oraz ograniczenia w budowaniu sceny. To pierwsze wydaje się w jakiejś mierze do poprawienia, drugie – raczej nie, chociaż niektórzy zapewniają, że całkowite zrośnięcie z systemem S-Logic następuje dopiero po dwóch tygodniach. Ale dwa tygodnie właśnie upływają – jak zatem jest? Na pewno dużo lepiej niż początkowo: dźwięk potrafi powędrować naprawdę daleko i mieć całkowicie trójwymiarowy kształt. Niemniej do scenicznej perfekcji Staxa Omegi trochę mu brakuje. Podział na plany nie jest tak czytelny, a zjawiska muzyczne dziejące się w dużym oddaleniu tak wyraźne i misterne. Pozostała też odrobina stłumienia, lecz tak mała, że nie jest bezzasadna nadzieja, iż po całkowitym zżyciu zaniknie zupełnie.

Kładąc tedy na recenzorskiej szali wady i zalety Ultrasone Edition9 i porównując je z wagami pozostałych słuchawek grupy ścisłego high-endu, których słuchałem – Staxem Omegą II i Grado RS-1 – wydają się całościowo wypadać najlepiej, zwłaszcza po odrzuceniu ergonomii. Prawdę powiedziawszy zupełnie się tego nie spodziewałem i jestem in plus zaskoczony ogromnie.

Na koniec, wzorem prawdziwych zawodowców, przedstawię opisy odsłuchowe kilku konkretnych płyt.

 

Ligi Boccherini „Fandango, Simfonie & La Musica Notturna di Madrid” w wykonaniu Le Concert Des Nations pod dyrekcją Jordi Savalla.

XVIII-wieczna muzyka w najlepszym wydaniu, pięknie nagrana w gmachu gotyckiej katedry na instrumentach z epoki. Materiał różnorodny, zawierający zarówno oszałamiające momenty kastanietowego solo, jak i partie stricte orkiestrowe. Dominuje odczucie przestrzenności, a specyfika miejsca nie daje ani na chwilę zapomnieć o sobie. Tak więc dla zamkniętych Ultrasonów zadanie jest trudne. Równocześnie w materiale nagrania zawarta jest mnogość informacji towarzyszących - skrzypnięć, posapywania, westchnień. To z kolei okazja do popisania się niebywałą szczegółowością.

Dźwięk z RS-1 okazuje się trochę swobodniejszy i sprawia wrażenie minimalnie bardziej naturalnego, z tęskną nutą. Szczegóły są dużo nerwowsze, bardziej wyeksponowane. Całość utrzymana w delikatnej, srebrzystej aurze. Powietrze bardzo dobrze widoczne.

Muzyka Ultrasone E9 jest znacznie masywniejsza i podana bardziej bezpośrednio, natomiast szczegóły są bardziej drugoplanowe. Dominuje odcień złota, a dźwięki są cięższe i bardziej trójwymiarowe. Powietrza jest mniej, przez co atmosfera spektaklu staje się bardziej duszna. Przed gęstą kreacją Ultrasonów trudniej też uciec we własne myśli, bo się znacznie bardziej narzuca. Twarz muzyki zwrócona jest ku neutralności; gramy, po prostu gramy. Dźwięk kastanietów, jak i wszystkich innych instrumentów perkusyjnych, wypada znacznie lepiej - bardziej przestrzennie, z wyraźniejszym rysunkiem i dużo mocniejszym dotykiem. To wrażenie nasila się bardzo wraz ze wzrostem głośności. Ultrasony kochają głośne granie i bardzo go potrzebują. Ich dźwięki są zawsze staranniej wykończone, co przy wzroście głośności staje się coraz bardziej widoczne. Całość w ich wykonaniu sprawia wrażenie większej perfekcji i większej potęgi. Jest też bardziej połyskliwa.

 

Ludwig Van Beethoven „Triple Concerto”

Już wszyscy nie żyją: Oistrakh, Richter, von Karajan, a przed kilkoma dniami odszedł ostatni z solistów – Rostropowicz. Ale została muzyka, jakże wspaniała, pod rozpostartymi skrzydłami geniuszu Beethovena. Richter wspominał, że nagranie powstawało w atmosferze widowiska sportowego i nie był przekonany do brania w nim udziału, ale wymiar propagandowy jak to zwykle bywa wziął górę. Karajan z kolei zawsze bardzo dbał o dobrą realizację nagraniową swoich wykonań, lecz ja z kolei nie jestem przekonany, że współpracujący z nim inżynierowie faktycznie przykładali się do tego należycie. W każdym razie nagranie (EMI) jest średnie. Ultrasony potrafią jednak uczynić je lepszym. Znów dominuje potęga i blask. Dają się wprawdzie odczuć ograniczenia przestrzenne sceny, jednakże w tym zamkniętym obrębie wspaniale miota się złowrogi muzyczny smok gniewnego Ludwika. Chwilami jedynie bębni na fortepianie, albo jakby nucił za pośrednictwem instrumentów smyczkowych, ale momentami pręży też potężne cielsko całej orkiestry, miotając groźne spojrzenia. Kocham tę muzykę i nigdy nie umiałem przejść obok niej obojętnie. Ultrasony potrafią swoim zwyczajem nadać jej masę, połysk i niebywale wykwintny wygląd. Kiedy jednak potęga smoka zamienia się w smutek Largo, Grado znów bardziej wzruszają, czyniąc go jeszcze smutniejszym i ozdabiając srebrzystą, eteryczną mgiełką. Niemniej dźwięki E9 są pełniejsze i lepiej określone.

 

Jan Garbarek „Works”

ECM jak wiadomo potrafi nagrywać płyty, toteż jakości nie musimy się czepiać. Długie pociągnięcia saksofonu Garbarka są cieplejsze niż z Grado i bardziej przestrzenne. Ogólnie robią lepsze wrażenie. O perkusyjnych sprawach nie ma co pisać – wiadomo, E9 są tu bez konkurencji. Trzeba natomiast napisać, że przestrzenność samego dźwięku bez konieczności wzbogacania go o przestrzeń pomieszczenia, mają E9 wyśmienitą, bo nie tylko prawdziwie trójwymiarową, ale jeszcze doposażoną w bardzo dużą masę. Jest gęsto, bogato, sycąco. Kapitalnie. Jazz wypada rewelacyjnie, można słuchać bez końca.

 

Vangelis „1492”

Piękna, bogata i mająca wspaniałe walory opisowe muzyka Vangelisa jest na tej płycie nagrana marnie. Jeżeli jest prawdą, że materiał muzyczny bywa przesyłany za pośrednictwem sieci w skompensowanej formie, to można podejrzewać, iż mamy tu do czynienia właśnie z takim przypadkiem. W każdym razie komuś się spieszyło i zależało głównie na zysku a nie na efekcie artystycznym, co z dobrym sprzętem staje się bardzo widoczne. Plany muzyczne się zlewają a dźwięki nie są wypowiadane dokładnie. Akcent jest położony na dolne rejestry, gdy tymczasem finezja pozostałych części pasma pozostawia wiele do życzenia. Epatujemy grzmotem, a nie pieprzymy się z drobiazgami - ktoś musiał rzucić takie hasło. Trudno zatem zapomnieć, że to kino a nie koncert.

Grzmot jest jednak Ultrasonom bardzo na rękę, stanowiąc wspaniałą okazję do popisowego numeru. I numer wychodzi. Jest przepotężnie, przestrzennie i z mrowieniem po plecach. Subwooferowy huk przesyca wszystko, a dżungla staje przed oczami w groźnej szacie wspaniałych barw i tajemniczych odgłosów. Mrok, pełganie świateł, uczucie niepewności, niepokoju i ciekawości rzeczy nieznanych. Spiętrzone chóry, akcenty muzyki ludowej, potężne bębny, parabole wysokich dźwięków; to wszystko żyje własnym wspaniałym życiem jakby nie z tej planety, albo widziane z lotu ptaka.

W tego rodzaju muzyce E9 nie mają godnych współzawodników. Ich moc deklasuje rywali, a potęga nie ma równej sobie. Bas Grado to przy nich karykatura.

 

Nirvana „Never Mind”

Podobno RS-1 są królem rocka. I fakt, nie chcą dobrowolnie abdykować. Nie mają wprawdzie w odwodzie ultrasonowego basu, ale płyta sławnych rockowców wypada na nich czyściej i swobodniej. Atmosfera Ultrasonów jest jak dla mnie za gęsta i za bardzo wpiera się w mózg, no chyba, że tego właśnie się oczekuje. Dwa różne podejścia do wyboru i nie umiem powiedzieć, które lepsze. Ale jak kochasz basowy power, to oczywiście wiadomo. Niemniej nie pojawiła się w tym przypadku magia z „Thick as a Brick”, gdzie Ultrasony stworzyły nową jakość.

 

Soundgarden „Superunknown”

W tej trochę niejasnej sytuacji poprosiłem syna o jakąś dobrze nagraną płytę z wiadomym repertuarem i otrzymałem tą. Tu rzeczywiście sytuacja jest dużo klarowniejsza, bo łomot nagrano staranniej i duszna atmosfera straszliwie grzmiących Ultrasonów nie trąci już zbytnim stłumieniem oraz mózgowym zawałem. RS-1 zostały zdetronizowane. Nie mają takiej mocy ani bezpośredniości. Aparatura nagłowna Ultrasone Edition9 ma dużo więcej watów. Cóż, każdemu wybija kiedyś ostatnia godzina. Ale żegnamy się z honorami. Salute RS-1!

 

 

 

Porównanie wad i zalet wyłożę jeszcze na sam koniec w punktach, aby także koledzy zgłaszający niemożność przyswojenia sobie literackiego tekstu odnieśli jakąś korzyść z tej recenzji.

 

 

Zalety:

 

Ultrasone Edition9 i zmodyfikowany ASL Twin-Head

 

- Wspaniałe wypełnienie i masywność dźwięku.

- Najwyższa a zarazem nie męcząca szczegółowość.

- Fenomenalny bas, o bajecznie bogatej fakturze, perfekcyjnym posadowieniu w paśmie i druzgocącej potędze.

- Całkowita gładkość górnych rejestrów.

- W wymiarze całościowym najszerzej rozpostarte spektrum dźwięku.

- Znakomita lokalizacja źródeł.

- Doskonała stereofonia.

- Dźwięk bliski neutralności, przyjemny, lekko ocieplony.

- Wynikająca z powyższych walorów zdolność pokazania materiału muzycznego w zupełnie nowym świetle.

- W efekcie niezrównane do rocka i muzyki elektronicznej, gdzie stanowią klasę samą dla siebie, ale także najlepsze do jazzu.

- Pięknie poprawią stare i gorzej nagrane płyty.

- Nie przeszkadzają otoczeniu.

- Otoczenie nie przeszkadza słuchającemu.

- Dobra jakość surowców i wykonania.

- Solidna konstrukcja.

- Nowatorskie rozwiązania prozdrowotne.

- Dobrze działający S-Logic.

- Elegancki kuferek jako opakowanie.

 

Wady:

 

- Bardzo niewygodne.

- Brak uczucia swobodnego rozpływania się dźwięku w przestrzeni.

- Za płytka scena.

- Względem Staxa Omegi II dużo słabsze dalekie plany muzyczne i mniej imponująca holografia.

- Skromniejszy od Grado RS-1 walor emocjonalny muzyki.

- Dla lubiących neutralność mogą być ciut za ciepłe.

- Z niektórym muzycznym materiałem, zwłaszcza ludzkimi głosami, bywają za gładkie, nie oddając przez to należycie pewnych niuansów i brzmieniowej swoistości.

- Od wielu słuchaczy wymagają długiego przyzwyczajenia.

- Nie najlepiej tolerują gorsze towarzystwo sprzętowe.

- Lichy na oko kabel.

- Ciężkie.

- Bardzo drogie.

- Długi okres oczekiwania na realizację zamówienia.

 

 

Ostateczne podsumowanie brzmi: gdyby były otwarte i wygodne, byłyby poza konkurencją, ale i tak są niesamowite.

 

 

PS

Czekam teraz ze zdwojoną niecierpliwością na Grado GS-1000, mając nadzieję na podobnie wielki spektakl muzyczny okraszony dodatkowo wielką wygodą i bardzo rozległą sceną, o których wiem, że w tych słuchawkach są. Natomiast syn już zdecydował – chce Ultrasony, bo woli konstrukcję zamkniętą. Perkusiście taka bardziej przystoi. Na RS-1 się krzywi.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

>Porównanie wad i zalet wyłożę jeszcze na sam koniec w punktach, aby także koledzy zgłaszający niemożność >przyswojenia sobie literackiego tekstu odnieśli jakąś korzyść z tej recenzji.

 

"LITERACKIEGO tekstu" :)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))

:)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))

:)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))

:)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma tak naprawdę ciemnej strony księżyca sa żołnierze

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Duże osiągnięcia pojawiają się wyłącznie wtedy gdy oczekiwania są duże

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piotr Ryka, 4 Maj 2007, 18:54

Jestem przyzwyczajony do ochronników słuchu zarówno 3M jak i Peltor te drugie mają silniejsze sprężyny,ale to co Piotrze piszesz jest niepokojace ,wiadomo zeby w słuchawkach zamkniętych wytworzyć właściwe ciśnienie potrzeba żeby dobrze dolegały i były szczelne,sadzę że główny ich problem jest w tej skórce która ma za małą podatność i gniecie zamiast się mocno poddawać i rozkładać nacisk na dużą powierzchnię wokół uszu (mały nacisk jednostkowy).Być może tak jak w moich Peltorach nie trzeba co pół roku wymieniać wokółusznych nakładek ale trwałość zdecydowanie negatywnie bedzie wpływać na komfort.Już widzę artykuły jak przerobić ultrasone żeby z nimi dało się żyć.

czy mierzyłeś ich oporność ile mają Ohmów bo z opisu wydaje mi się że więcej niż w Twoich Grado z tąd ta mniejsza (bliższa scena)

 

>- Całkowita gładkość górnych rejestrów.

brak mikrodetali ?

 

>- Pięknie poprawią stare i gorzej nagrane płyty.

ingerują w związku z tym dżwięk ?

 

>- Nie najlepiej tolerują gorsze towarzystwo sprzętowe.

co je żle wysterowywało i jaką oporność wyjściową to urzadzenie miało ?

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Duże osiągnięcia pojawiają się wyłącznie wtedy gdy oczekiwania są duże

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Dołącz do dyskusji

    Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
    Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

    Gość
    Dodaj odpowiedź do tematu...

    ×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

      Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

    ×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

    ×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

    ×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

     Udostępnij



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.