Skocz do zawartości
IGNORED

Test kolumn Neat Ultimatum MFS


Rekomendowane odpowiedzi

  • Redaktorzy

Kolumny Neat Ultimatum MFS tylko na papierze można określić mianem zwykłych kolumn podstawkowych. W chwili, kiedy zobaczymy je na zdjęciach, a jeszcze lepiej, gdy poznamy w naturze, zaraz okaże się, że nie są zwykłą konstrukcją o „monitorowym” brzmieniu. Ale wszystko po kolei.

 

W standardzie producent oferuje sześć naturalnych oklein plus trzy "premium" (w tym na prawdę zjawiskowy Red Velvet Cloud). Na testy do mnie trafiły kolumny w wykończeniu Figured Birch (czyli brzozie okreslanej u nas jako karelska i występującej na rynku "fornirowym" jako lodowa lub płomienista). Dekoracyjny fornir pokrywa boki oraz tylną ściankę kolumn, wszystkie wykonane z 20 mm sklejki brzozowej. Front i górna ścianka to 45mm szara, matowa "kanapka" ("sandwich") zbudowana ze sklejki, polietylenu i MDF-u, połączona z resztą obudowy polietylenową membraną. Sztywność już i tak solidnej skrzyni poprawia zamocowanie wewnątrz dodatkowego głośnika basowego pracującego w układzie isobaric. Tak, MFS-y oprócz czterech widocznych przetworników kryją jeszcze jeden, wspomagający odtwarzanie najniższego zakresu pasma.

 

Skoro jesteśmy przy przetwornikach, warto wspomnieć, że front zdobi 165 mm papierowy woofer z nieruchomym i groźnie zaostrzonym metalowym korektorem fazy, oraz 25 mm odwrócona tytanowa kopułka Focala. To jednak nie koniec atrakcji. Górna ścianka, w większości konstrukcji bezużyteczna, została tym razem uhonorowana parą 25mm supertweeterów EMIT, otoczonych gąbkowymi kafelkami i zabezpieczonych przed zbyt ciekawskimi palcami plastikowymi "celownikami". Przetworniki umieszczone na froncie również otoczone są gąbkowymi pierścieniami. Pomimo wszystkich udziwnień producent określa recenzowane kolumny jako konstrukcje dwudrożne, z minimalistycznymi trójelementowymi zwrotnicami (plus rezystory wyrównująco-tłumiące). Zwrotnice zbudowano z cewek powietrznych, kondensatorów polipropylenowych oraz foliowych.

 

Warto przyjrzeć się tylnej ściance. Producent nie oszczędzał i zdecydował się na niezwykle solidne, podwójne terminale WBT z firmowymi zworami 0725Cu Power Bridge. Poza biżuterią mieści się tam jeszcze wylot rury bas refleksu o średnicy 60 mm. Widoczne łby śrub podkreślają solidność wykonania obudowy. Bas refleks strojony jest do częstotliwości 38Hz, dzięki czemu udało się osiągnąć godne podziwu zejście aż do 25 Hz przy spadku 6 dB, co przy paśmie bardzo wyrównanym do 40-50 Hz jest wynikiem godnym pochwały, nie tylko wśród kolumn podstawkowych. Supertweetery zaczynają swoją pracę już od 10 kHz, więc jeśli za młodu nie przesadziliśmy z decybelami podczas dyskotek, to mamy sporą szansę je usłyszeć. Jakość wykonania tych kolumn jest niezwykła - to nie dalekowschodnia masówka, z kupionym za parę walizek twardej waluty logo podupadłej europejskiej legendy. To przykład połączenia kunsztu stolarskiego z nowoczesnym i przez niektórych uznawanym za odważny designem. Tutaj nie ma miejsca na niedoróbki i fuszerkę. Neat jest zbyt małą firmą, żeby sobie pozwolić na takie nieczyste zagrywki. Raz zlekceważony klient więcej się nie pojawi, a zadowolony wróci z przyjaciółmi. To polityka nastawiona na lata, a nie na krótkotrwały zrobek i szybkie przebranżowienie.

 

Razem z kolumnami dystrybutor pojawił się u mnie z parą dedykowanych podstawek o wysokości 60cm, i ze wzmacniaczem Air Tight ATM-1s. Wiedząc, jaki apetyt na prąd mają modele z niższych serii Neata (nie szukając daleko moje Motive 1), byłem niezwykle ciekaw, jak poradzi sobie z nimi 36 W (przy 8 Ohmach) lampa. Okazało się też, że kolumny dotarły do mnie już wygrzane, więc etap akomodacji mogłem ograniczyć do minimum.

 

Niestety, kilka prób nakłonienia mojego Densena DM-10 do współpracy z MFS-ami nie zakończyło się sukcesem. Dźwięk był zbyt szklisty, z niezbyt miłym dla moich uszu odchudzeniem średnicy. Szybka podmiana amplifikacji na ATM-1s podziałała kojąco. Nie było mowy o przypisywanej szklanej bańkom „lepkiej” słodyczy, ale brzmienie średnich tonów wróciło do normy. Oczywiście pod warunkiem, że za normę uznamy fakt, iż po pierwsze, pomimo wpatrywania się w te skrzynki niczym Kaszpirowski nie udało mi się usłyszeć żadnego dźwięku wydobywającego się bezpośrednio z ich przetworników, po drugie, monitory zupełnie nie zagrały jak monitory i po trzecie wreszcie, akustyka pomieszczeń, w jakich dokonano poszczególnych nagrań, stała się pełnoprawną składową spektaklu. Muszę tutaj również wspomnieć o samym ustawieniu kolumn. Dobre rezultaty można uzyskać zostawiając im kilkadziesiąt cm od tylnej ściany, ale po odsunięciu ich na co najmniej metr Neaty odwdzięczyły się jeszcze lepszą gradacją już i tak dobrze wyodrębnionych planów. W moim pokoju o powierzchni 21 m2, z bazą oddaloną o jakieś 3 m od miejsca odsłuchowego, najlepszy rezultat uzyskałem lekko doginając osie kolumn do środka. Na koniec uprzedzam posiadaczy podłóg drewnianych i drewnopochodnych, że kolce, w jakie zaopatrzone są dedykowane podstawki, są diabelnie ostre, a producent nie dołącza żadnych podkładek.

 

Chcąc zweryfikować przypuszczenia co do apetytu MFSów na prąd, umieściłem w odtwarzaczu krążkek "Reise, Reise" Rammsteina, na którym utwory "Ohne dich" i "Amour" zabrzmiały niemalże szlachetnie. Dziwnym trafem głos wokalisty nabrał ogłady i sporo zyskał na kulturze przekazu. Zabrzmiało to tak, jakby Till Lindemann odbył parę lekcji dykcji i dobrych manier. W bardziej jazgotliwych utworach na sceną wkradał się lekki bałagan - dawały o sobie znać niedostatki mocowe amplifikacji. Zachęcony takim faworyzowaniem ludzkiego głosu odkurzyłem trochę zapomniany album "The Hunter" Jennifer Warnes. To była dobra decyzja. Jennifer zaczęła czarować już od pierwszych taktów. Jej ciepły, lekko przyciemniony i aksamitny głos przykuwał uwagę na tyle, że zaniechałem czytania podczas odsłuchu. Scena budowana była za linią głośników, a za jej ewentualne ograniczenia można było winić jedynie realizatora. Nie można było oczywiście mówić o takim rozmiarze sceny, jak przy chóralnych partiach Asociacion Coral Lagun Onak i Coral Lirico Buenos Aires, towarzyszących Mercedes Sosa w "Missa Criolla" Ramireza, gdzie wysokość sceny była prezentowana zgodnie z akustyką kościelnego wnętrza. Ten aspekt prezentacji zawdzięczamy pracy dwóch par supertweeterów, które odpowiadają za takie efekty przestrzenne. Pogłos towarzyszący wokalistom i muzykom można wręcz uznać za referencyjny. Nie miał w sobie nic ze sztuczności, z taniego gadżetu czy komputerowego efektu. Był po prostu naturalny i zgodny z kubaturą poszczególnych sal/studiów nagraniowych.

 

Kolejną ucztą dla uszu był najnowszy album Ani "Movie" zawierający znane i lubiane przeboje filmowe, z "Bang bang" i "Suicide is painless" na czele, w nowych aranżacjach. MFS-y jak na dłoni pokazywały różnice między sposobem i miejscem realizacji poszczególnych nagrań. Szkoda, że tak rzadko można trafić na płyty nagrywane na tzw. setkę, ale muszę uczciwie przyznać, że umieszczona na okładce adnotacja "Hi-Fidelity Stereo Recording" nie znalazła się tam omyłkowo. Wokal został podany bezpośrednio, ale nie natarczywie. Był wyczuwalny dystans między nią - wokalistką, a mną - słuchaczem. Może to zabrzmi dziwnie, ale taki dystans jest jak najbardziej naturalny i przez pewną frakcję audiofilów, do których się zaliczam, oczekiwany. Ofensywne granie "do przodu" może i jest efektowne i może się podobać, jednak koncert jazzowy w małym klubie to nie lap-dance w klubie go-go, i nawet siedząc przy samej scenie mamy do wykonawców parę metrów. Tak więc nie spodziewajmy się czułych słówek szeptanych na uszko przez Dianę Krall czy inną supergwiazdę, której głos wywołuje grzeszne myśli wśród męskiej części widowni.

 

Dziwnym trafem podczas testów Netów wybierałem repertuar możliwy do zakwalifikowania jako „cywilizowany”. Co prawda nawet patetyczna twórczość Ayreona mogła się podobać, jednak nacisk kładziony na przekaz emocjonalny, barwę oraz dramatyzm wokali odsuwał w cień gitarowe popisy szarpidrutów, co chyba niezbyt przystawało do wizji twórców. Być może zmiana amplifikacji na mocniejszą lampę (np. coś z oferty Ayona, KR Audio) lub polecanego przez dystrybutora tranzystorowego ModWrighta KWA150 zniweluje tą drobną przypadłość. Bas schodził bardzo nisko, miał lekko zaokrąglone krawędzie oraz delikatnie stonowane uderzenie, ale i tak budził podziw wśród znajomych odwiedzających mnie w czasie testów. Najczęstsze uwagi jakie padały dotyczyły tego, że MFS-y nie grają jak monitory i pomimo swoich słusznych roziarów z pewnością są wspomagane schowanym (pewnie za kanapą) subwooferem. Drobne ograniczenia MFS-ów wychodziły na jaw również przy wielkiej symfonice. 9-ta Beethovena z Wiener Philharmoniker pod Carlem Bohmem (DG Masters) zabrzmiała na pół gwizdka, jakby muzycy zostali poddani jakiejś drakońskiej, niskokalorycznej diecie. Oczywiście lokalizacja poszczególnych instrumentów w orkiestrze, solistów wraz z chórem była wręcz wzorcowa, jednak praw fizyki nie da się oszukać i do poczucia ciśnienia akustycznego, jakie jest w stanie wygenerować orkiestra symfoniczna zabrakło trochę watów, i tak ze dwóch par dużych wooferów.

 

Nie chcąc tracić wieczoru na marudzenie i szukanie dziury w całym sięgnąłem po odrobinę mniej wymagający repertuar. Ponieważ Placido Domingo wypada co najmniej dobrze nie tylko w aranżacjach czysto operowych, w szufladzie odtwarzacza zagoscił jego solowy album "100 years of Mariachi". Nieduży skład, lekka, łatwa i przyjemna atmosfera to było to. Wokal nie tylko nie wykazywał żadnego ocieplenia, czy pogrubienia, ale poprzez nacisk na komunikatywność i artykulację zabrzmiał odrobinę wyżej od tego, do czego jestem przyzwyczajony w moim systemie. Podobne spostrzeżenia poczyniłem wraz z odwiedzającym mnie znajomym na koncertowej płycie Whitesnake "Starkers in Tokyo". Wokal Coverdale'a był wyraźniejszy niż zazwyczaj, jednaj o drobinę wyższy. Bez tego delikatnego, basowego planktonu, wskazującego na ilość (morze?) wypitej whisky i kilometraż wypalonych papierosów. Pełne trudu i znoju jest życie gwiazdy rocka. Co ciekawe, zjawiska "odchudzania" nie zauważyłem na damskich wokalach. Lynni Treekrem na "Haugtusssa" wręcz czarowała zawieszona w "audiofilskiej" przestrzeni. Jej głos nie nosił śladu ochłodzenia, sybilanty nie raniły uszu. Nie było w nim nic z twardości i chropowatości, mogących zamienić norweskie pieśni w dźwiękowy galimatias.

 

Dochodzimy w tym momencie do sedna. Neat Ultimatum MFS nie są kolumnami łatwymi w aplikacji, ani propozycją dla wszystkich (czyli w domyśle dla nikogo). Przeglądając sieć kilkukrotnie natrafiłem na opinie, że MFS-y nie biorą jeńców. Muszę się zgodzić. Neat-y to wysokiej klasy zaawansowany konstrukcyjnie produkt, dedykowany już ukształtowanemu audiofilowi, który jest w pełni świadomy własnych preferencji i oczekiwań. Jeśli z odpowiednią dbałością dobierzemy właściwą amplifikację oraz równie wysokiej klasy źródło, możemy liczyć na naprawdę udany efekt końcowy. Jeśli któryś z elementów toru potraktujemy po macoszemu, w cichości serca licząc, że jakoś to będzie, możemy się srogo zawieść. Neaty z pewnością nie omieszkają nas poinformować, że coś w naszym systemie jest nie tak.

 

I na koniec mała dygresja. Po zakończeniu testów, kiedy Neaty czekały na powrót do dystrybutora na swoje dyżurne miejsce powróciły moje Motive 1. O ile w repertuarze hard'n'heavy ATM-1s bez problemu je napędzał, i w pełni kontrolował, to po szlachetności wysokich tonów pozostało tylko wspomnienie. Różnica w jakości i ilości była z gatunku tych mało przyjemnych. Zubożenie aury i mikrodetali, tego z pozoru niezauważalnego i pomijalnego planktonu zabolało i to bardzo. Słowem, co trzy wysokotowce to nie jeden. Widać, że panowie Surgeoner i Ryder wypracowali własną szkołę brzmienia, i jeśli tylko staniemy się jej fanami, to wraz ze wzrostem wymagań (i dostępnych funduszy) możemy spokojnie wyznaczoną przez nich drogą podążać, przyjmując pod swój dach coraz to wyższe modele.

 

Tekst i zdjęcia Marcin Olszewski

 

 

Szczegółowe dane:

Dystrybutor: SoundClub (www.soundclub.pl)

Cena:

Neat Ultimatum MFS – 16.500 PLN

Standy firmowe – 2.800 PLN

 

Impedancja: 6 Ohm (znamionowa, min. 4 Ohm)

Skuteczność: 88db/1 W

Wymiary s/w/g : 22/38/37 cm

Waga: 15kg szt

Rekomendowana moc wzmacniacza: 25 – 200 W

 

 

System wykorzystany w teście:

Źródła sygnału cyfrowego:

CD: Pioneer PD-9700

Apple Airport Express

DAC: Stello DA100 Signature

Wzmacniacz: Air Tight ATM-1s, Densen DM-10 Mk2

Kolumny: Neat Acoustics Motive One

IC: Antipodes Audio Katipo

IC cyfrowe – Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Monster Cable Interlink LightSpeed 200; Apogee Wyde Eye

SPDIF Converter & Conditioner (w skrócie CoCo) by Edward

Kable głośnikowe: Slinkylinks S1

Kable zasilające: Garmin; Supra Lo-Rad 3x2,5mm; Audionova Starpower Mk II

Listwa : GigaWatt PF-1 + kabel LC-1

 

Kliknij tu aby otworzyć artykuł

Fr@ntz

---------------------------------

"I am an audiophile"

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/112697-test-kolumn-neat-ultimatum-mfs/
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
  • Biuletyn

    Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
    Zapisz się
  • KONTO PREMIUM


  • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

    Ostatnio dodane opinie o albumach

  • Najnowsze wpisy na blogu

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.