Skocz do zawartości
IGNORED

Jazzowe dzieje Polaków


Chicago
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Bardzo dobry wątek na rozwinięcie akcji i to nie tylko w kontekście polskich jazzowych standardów, ale jak najbardziej w kontekście kompletnego jazzu granego w Polsce, Polaków jazzmanów w świecie, historii, sposobu myślenia, zapatrywania oraz jak najbardziej przypomnienia najważniejszych momentów i polskich 'pięciu minut' w jazzie - jazzie jako szeroko pojętej sztuce - czyli co mają do powiedzenia najwięksi polscy jazzmani, co myślą, jak myślą, jaką grają/grali muzykę... Temat i tytuł wątku jest zbieżny z książką/albumem, którą właśnie skończyłem i nie będę ukrywał, że inspiracją do założenia tego wątku jest właśnie praca Andrzeja Wasylewskiego. Myślę, że przełożenie jej tutaj w mniejszych, czy też większych fragmentach oraz jej obszerne cytaty będą stanowić niezłą bazę dla tych co już dużo wiedzą, dla tych co wiedzą mniej i dla tych co nic nie wiedzą, a chceliby się dowiedzieć '-) Zacznę od największego naszego jazzmana, czyli od słów Adama Makowicza. Oto kilka cytatów

"Pianistyka, to jest moje życie, lubię tę pracę. To jest efektowna gra dla widza, chociaż widz nie wie ile w to włożyłem pracy. Ile lat przepracowałem przy instrumencie. Widzisz, mieszkam w centrum Manhattanu w NYC, w światowym centrum jazzu. Jestem tu, bo chyba 70 czy 80 procent najlepszych muzyków jazzowych mieszka tutaj, w Nowym Jorku. Grają w nowojorskich klubach, salach, bibliotekach. Pokaże na mapie Nowy Jork - to jest maleńka plamka, ale cały Long Island, Stan Nowy Jork, Boston, Washington DC... o są centra życia kulturalnego. Tam te małe plamki, to Detroit, Chicago, i Zachodnie Wybrzeże - Kalifornia. To są właściwie najważniejsze punkty w Stanach w jakich się pracuje, gra, więc dlatego tu jestemi chcę tu robić coś ważnego. Przyjechałem niecałe dwa lata temu do Nowego Jorku, właściwie trzy lata temu. Pierwszy raz grałem w klubie The Cookery przez dziesięć tygodni. To była mordercza praca. Z wszelkimi kompleksami przyjechałem, głównie Europejczyka, ponieważ Amerykanie uważają, że Europejczycy w ogóle nie potrafią grać jazzu, a szcególnie nie czują swingu, nie potrafią grać rytmicznie. I oczywiście na początku taką łatkę mi przypieli. Grałem codziennie, przepraszam, sześć dni w tygodniu - jeden dzień wolny, po pięć godzin w klubie. To było bardzo dużo, jak na mnie, nigdy nie grywałem tak dużo. I miałem tu fatalne dni, ale to mnie bardzo uodporniło - psychicznie mnie bardzo ustawił ten pierwszy wyjazd z kraju, podobnie i drugi - już moglem zacząć tu walczyć, bo przedtem nie było o tym tutaj mowy, a to jest walka o pozycję. Bo to, że jesteś dobry - nic nie znaczy. Tu są dziesiątki bardzo dobrych muzyków. Możesz być w czołówce, ale jak to pokazać, jak dojść do tej czołówki? Bo dziesiątki muzyków na ałym świecie grają bardzo dobrze, a nikt o nich nie wie. Co muszą zrobić, żeby świat się o nich dowiedział? Trzeba tu przyjechać, pieniądze wyłożyć, mieszkanie wynająć, zacząć pracować, zacząć rozmowy z ludżmi biznesu, bo tutaj biznes rządzi wszystkim, muzyką również. Powiedzmy, że jestem pracowity, więc wszystkie swoje słabe strony chcę i mogę tutaj zlikwidować. Dlatego tu jestem, dlatego tu pracuję., dlatego poświęciłem swój czas, swoje życie i swoje pieniądze. Tu bardzo dużo się uczę i już się bardzo dużo nauczyłem - przede wszystkim sprawy rytmiki. My mamy we krwi to, że nasze melodie to romantyzm, time jest rozszerzany, skracany, zależny od frazowania melodii. Nie ma rytmu, nie ma speedu - Jest coś innego, inny wymiar. Jest nastrój. Natomiast tutaj uczę się spraw rytmiki i głównie właśnie tego. Najlepiej mi się z nowymi sekcjami rytmicznymi i czuję, że oni grają lepiej. To są Amerykanie, to są muzycy, którzy akompaniują Elli Fitzgerald od dziesięciu lat. Byli w Polsce w 1965 roku. W Waszyngtonie gram głównie z tą sekcją, bo w innych miastach, np. na Chicago Jazz Festival grałem z sekcją muzyków lokalnych. W Polsce mógłbym dale lekko sobie pracować, grać od czasu do czasu koncerty, może nawet bez większego wysiłku. Tutaj muszę pracować i to jest straszny wysiłek 'dojścia' - nie wiem czy mnie rozumiesz? Sportowiec, który chce być absolutnie najlepszym, musi pokonać wielu rywali, i jaki on musi być napięty i jednocześnie nienapięty, żeby zdobyć szczyt. Bo jak będzie zbyt napięty, to go nie zdobędzie, czyli dużo rzeczy trzeba się nauczyć. Podobnie u muzyka - żeby być na szczycie musi dużo się nauczyć. I nie chodzi tylko o granie - chodzi o psychikę, o ustawienie swojej pozycji, że jesteś najlepszy i musisz dorosnąć do tego, że jesteś najlepszy. To nie znaczy przestać pracować, ćwiczyć i grać tylko koncerty, przeciwnie - bycie najlepszym polega na pracy, tylko na pracy. Artur Rubinstein powiedział, że gdy miał osiemdziesiąt lat, dopiero naprawdę zaczął ćwiczyć z głową"

...CDN

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

>Chicago-  bardzo ciekawy temat, niedoceniany, a może nawet niedostrzegany w kraju nad Wisłą. Moje uwagi zupełnie z innej beczki , a jednak... Międzynarodowy kongres naukowy. Naukowiec z Uniwersytetu Harvard przedstawia skomplikowany problem badawczy w sposób bardzo przystępny i zrozumiały, wydawałoby się wręcz banalnie prosty. I robi to w bardzo szybkim tempie. Aż chciałoby się rzec- jest w tym rytm i timing. I tylko można zgadywać, ile pracy i przygotowań kryje się za tym.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I nie ma zmiłuj - chcąc grać standardy w klasycznych formach, trzeba mieć zrobione wszystko - jak to się mówi, mieć jazz pozamiatany do zera. Ktoś kto gra tylko free, a nie potrafi zagrać melodii, jest słabym muzykiem, blądzącym i grającym zawsze po omacku, i w ciemno. Owszem, zdarzają się przypadki, że akurat w tej formie zabłyszczą i to im wychodzi najlepiej, ale co z tego jak w konfrontacji z rasowymi jazzmanami podczas zagrania chociażby Monka w klasycznej wersji, kuleją i ściemniają. Jazz, to mnóstwo pracy praktycznie przez całe życie, podobnie jak chirurg - jak jesteś 'out of music' nawet na kilka miesięcy, to powrót okazuje się niejednokrotnie bardzo ciężki w kontekśxie zawodowego grania z zawodowcami i profesjonalistami. To jest prawda, że wielu, albo i bardzo wielu jazzmanów światowej klasy nigdy nie zaistnieje, niestety, a potrafią ci zupełnie nieznani tak wypieprzyć, że nawet najlepszym na świecie włos stanie dęba - tak jest i już. To jazzowa charakterystyka. Pamiętam jak jeden z chicagowskich lokalsów, tenorzysta i wypieprzacz w skali światowej grał gig z moim przyjacielem, na którym pojawił się też trębacz z kręgu AACM, bardzo znany trębacz w świecie - i co? Okazało się, że gość ściemniał i zamiast grać standardy, to po prostu wstawiał dżwięki bez ładu i składu - a to nie bylo free, tylko q konkretne granie, gdzie niestety cała wiadomość i wiedza wychodzą jak miód z uszu - w pewnym momencie tenorzysta mówi do trębacza - what the fuck, can you play or not? Do you know fuck this song? If not, why are you here? Gość ściemniał i nadrabiał konkret głupimi ruchami oraz pojedyńczymi frazami, które nic nie wnosiły, a to niestety za mało przy świadomym graniu jazzowych standardów, szcególnie jak na scenie grają świadomi i wyedukowani muzycy. Ale to był tylko mój mały przerywnik nie mający związku z tematem. Generalnie nie na darmo wzięło się powiedzenie: 'zagraj mi melodię, a powiem ci jakim jesteś muzykiem'. To w sumie dotyczy ballady, ale mimo wszystko ma związek. Uważam, że świadomość jest wszystkim w jazzie, zresztą nie tylko w jazzie '-)

Moimi najlepszymi i najcenniejszymi muzykami polskimi, którzy grali jazz, to: Andrzej Trzaskowski, Janusz Muniak, Włodzimierz Nahorny, Andrzej Kurylewicz, Jan Ptaszyn Wróbleski. To jest moja czołówka pod względem wiedzy i świadomości. 'Seant' Traskowskiego słucha się do dziś bez żadnych kompleksów i robi wrażenie jak najlepsze rzeczy Davisa. Jazda na maxa!

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jan Ptaszyn Wróblewski - "Ostatnimi czasy bardzo dobrze gra mi się na saksofonie i uważam to za pierwszoplanowe zajęcie. W ogóle uważam, że liderem jazzowym można być tylko wtedy, gdy się jest muzykiem jazowym, kompozytorem jazzowym - tylko wtedy, gdy się jest muzykiem jazzowym, aranżerem jazzowym - tylko wtedy, gdy się jest muzykiem jazzowym. A idąc dalej, tak naprawdę nie ma kompozytorów jazzowych - są komponujący jazzmani. Dlatego dla mnie jest to pierwszoplanowa sprawa. A poza tym tak się szczęśliwie składa, że bylem w Stanach Zjednoczonych. Gdziekolwiek grałem, tam się podobało. Nie chcę przestać grać. A właśnie teraz mnie wpuściłeś w kanał, kurczę, który zresztą zupełnie pominąłem, bo to były ostatnie dwa lata współpracy z amerykańskimi orkiestrami studenckimi. Cudownie mi się współpracowało, bo robiłem również wykłady poza pracą z tymi orkiestrami, które są na poziomie szkoły wyższej. Nagle ze zdziwieniem stwierdziłem, że jest sporo rzeczy , których ja mógłbym ich nauczyć, co często przyznawali, więc korzystaliśmy wzajemnie. Szczególnie ten ostatni wyjazd do Stanów tak wyglądał - tam było do cholery i trochę warsztatów. Rzuciłem się na to jak jazzman. Broń Panie Boże, jako Europejczyk. Jstem jednym z tych europejskich jazzmanów - fatalny zwrot? - którzy patrzą na muzykę jazzową po amerykańsku. Bo to też jest zupełnie inne spojrzenie - europejskie. W Ameryce panuje powszechnie pogląd, w kołach dobrze zorientowanych, że w Europie tylko część muzyków, to prawdziwi jazzmani - jak oni to nazywają, co my z kolei nazywamy jazzem amerykańskim. Michał Urbaniak pewnego dnia straszliwie się wkurzył, jak spytano go o jazz europejski. Powiedział parę zdań, wreszcie to, z czym oni się zgadzają - mowa oczywiście o ich gwiazdach - że przyjeżdża się do Europy, bierze sekcję rytmiczną, z którą nie można się dogadać, i ci muzycy nie wiedzą o co w tym wszystkim chodzi, bo oni mają swoje europejskie myślenie. I to jest święta prawda. I jeśli umie się z nimi rozmawiać tym językiem, który w jazzie obowiązuje, tym najzupełniej normanym, to okazuje się, że jest wspólny język. Można tak samo dobrze się dogadać jeśli chodzi o sprawy teoretyczne czy sprawy edukacji. Myśmy byli m.in. w Saint Louis na krajowej konfrencji nauczycieli jazzu - olbrzymia sprawa połączona z dużym festiwalem. Działy się tam nieprawdopodobne rzeczy - przez cztery dni, od ósmej rano do pierwszej w nocy, bez przerwy grały różne zespoły na zaszadzie festiwalowej, choć z udziałem studentów. Na trzech salach równocześnie odbywały się warsztaty, jam session i koncerty. Okazało się, że jest to doskonale zorganizowane spotkanie, które bardzo pomaga, bo można nauczyć się jazzu, stosując metody już sprawdzone. A ja także mogę być przydatny ze swoimi uwagami i wykładami. Różnica polega tylko na bagażu tradycji i doświadczeń, to znaczy ci, którzy byli pierwsi mają to najbardziej przyswojone. Biali Amerykanie ze Wschodniego Wybrzeża potrafili nauczyć się tyle, że nie widać już różnicy. Na Zachodnim Wybrzeżu bywa różnie - tam trafiają się europejskie objawy. W Europie tego zdrowego jazzu - wbrew pozorom jest szalenie mało. Masz zespół na scenie, który gra świetnie, wchodzisz, przerywasz im to granie, bierzesz jednego lub dwóch muzyków, reszta zostaje. I okazuje się, że oni nie zagrają nawet ćwierci tego, co grali przed chwilą. To typowo europejski objaw - w Stanach tego nie ma."

"Gdyby mi zaproponowano zebranie - według mojej oceny - grupy modych ludzi, którzy już coś umieją, i zrobienie z nich wartościowego zespołu, to jest to cudowna sprawa, na którą się natychmiast piszę. Jednak najpierw ktoś musi ich wychować, nauczyć czytać nuty, a potem będzie jeszcze kwestia przesłuchania paru podstawowych płyt. Przecież ja nie będę na to tracił czasu - te wstępny podstawowy kurs jest nie dla mnie. Natomiast rozmowa z uczniami partnerami - jak najbardziej. I dlatego ja się tak cudownie czuję ze studenckimi orkiestrami ze Stanów, które tu przyjeżdżają, bo natychmiast mamy wspólny język. Wprawdzie oni są jeszcze słabi, ale już ukierunkowani."

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

 Udostępnij



  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.