Skocz do zawartości
IGNORED

Ciekawy artykuł.


mc iek

Rekomendowane odpowiedzi

Autor tekstu: Eugeniusz Obarski; Oryginał: www.racjonalista.pl/kk.php/s,3294

Autor tekstu: Eugeniusz Obarski

 

 

Kultura na prąd?

[Electro-recykling story]

 

Większość dzisiejszych „przebojów" brzmi jak beznadziejne karaoke... nie tylko w sensie wokalnym; instrumentalnym i kompozytorskim również.

 

 

"W świecie prasy następuje stały regres niezależnych opinii,

aż w końcu kilka środków masowego przekazu posłusznie

rozpowszechnia opinie największych koncernów przemysłowych.

W tej dziedzinie wzrost ilościowy również położył kres ewolucji twórczej"

Konrad Lorenz, Regres człowieczeństwa

 

 

Kiedyś trzeba było być sławnym, by móc pozwolić sobie na skandal,

dziś wystarczy tylko skandal, by uzyskać sławę.

Maurice Chevalier

 

 

"Jeżeli nie jesteś zajęty możliwością odrodzenia, jesteś zajęty śmiercią".

Bob Dylan (w wywiadzie)

 

 

"Coś tu się dzieje, a pan nie wie co, nieprawdaż, panie Jones?"

Bob Dylan Ballad OfA Thin Man

Jedne pokolenia najwyraźniej rodzą się po to, aby tworzyć, drugie, aby podtrzymywać tradycję, jeszcze inne, aby niszczyć. Żyjemy w beznadziejnych pod względem artystycznym czasach kultury masowej. Łatwość technologiczna, jeśli chodzi o tworzenie dzisiejszej „muzyki", przyczynia się do upadku muzycznej sztuki jako takiej. Wygląda na to, że jest to „koniec" muzyki rozrywkowej, koniec sensownej twórczości. Komercyjna muzyka rozrywkowa zabrnęła na artystyczne bezdroża i umiera; umiera też z dodatkowego powodu: jest jej za dużo — podaż przewyższa popyt! Na dodatek dziś każdy może być „twórcą", bez względu na to czy rzeczywiście coś potrafi i czy ma coś istotnego do powiedzenia! Muzyka rozrywkowa stała się muzakiem - dźwiękową tapetą bez znaczenia, zaś istota muzycznej sztuki została zupełnie rozcieńczona dzięki medialnej nadprodukcji. Wszystko stało się więc jak nie mechaniczne, sztuczne, plastikowe, to porażające swą trywialnością, banalnością, pretensjonalnością. Odpadki prawdziwej sztuki, by nie powiedzieć śmieci — czyli to, co kiedyś było wyłącznie marginesem kultury — stały się dziś jej najokazalszą częścią. Że też nie istnieją kary dla producentów śmieci za zaśmiecanie środowiska kulturowego!

 

Co pozostanie po naszej epoce? Nieudolne kopiowanie dawnej świetności, loopy z ukradzionymi prawdziwym twórcom dźwiękami i brzmieniami ze „starych" winylowych płyt, okraszone grafomańskimi tekstami, niewyobrażalnym bełkotem? Dziś zresztą mało kto jest zainteresowany tekstem, czy generalnie sensem utworu. A przecież takie zainteresowanie, poparte pogłębioną refleksją, byłoby „ciosem w serce" dla świata producentów komercyjnej tandety! Niestety, istnienie tego świata wydaje się być niczym nie zagrożone — czynność myślenia, przede wszystkim krytycznego, jest najwyraźniej w zaniku. Przeżywamy kryzys wartości. To sytuacja idealna dla producentów szmiry, bo właśnie ów kryzys jest źródłem ich zysków!

 

Czy zrytmizowany bezsens, służący jedynie do podrygiwania,

to znak kultury muzycznej naszych czasów?

I to może miałby być ów „nowy, wspaniały świat" o który walczyli niegdysiejsi społeczni i muzyczni kontestatorzy? Zgroza! Dziś najważniejszą umiejętnością, w miejsce prawdziwej muzycznej twórczości, stała się umiejętność kopiowania i imitacji tzw. hitów. Liczy się tylko to, jak dalece — jako wykonawca — jesteś zbliżony do owych wzorców obsesyjnie lansowanych przez komercyjne środki masowego przekazu. To, jak dalece brzmisz podobnie do skopiowanego „oryginału", stało się dziś warunkiem sukcesu u publiczności i podstawą pozytywnej oceny tzw. rynku. A tak niedawno jeszcze liczyły się przede wszystkim umiejętności czysto muzyczne, takie jak mistrzowskie opanowanie instrumentu (techniczne, artykulacyjne, ekspresyjne itd.), liczyły się muzyczne i kompozycyjne innowacje, liczyło się tak nowatorstwo, jak i umiejętność stylowego grania „starej" muzyki, że o umiejętności śpiewania nie wspomnę. Dziś nic z tych rzeczy, panowie i panie wykreowani przez mass media na „artystów" — możecie spać spokojnie, upojeni błogostanem, jaki daje łatwo osiągnięta sława u niewybrednej publiki. Dziś nikt od was nie będzie tego wszystkiego wymagał; dziś liczy się jedynie imitacja powołana do życia wymogami zysku. Dziś za dobre uważane jest bowiem wyłącznie to, co się masowo sprzedaje, to, co chętnie nagłaśniać będą bezideowe, komercyjne środki masowego przekazu. Jeśli więc twój towar, „artysto", dobrze się sprzedaje, to nie ma powodu abyś „tracił czas" i pracował nad swoją sztuką wykonawczą. Przecież już jesteś idolem mas, i to bez niezbędnych artystycznych umiejętności!

 

Niczego więcej nie trzeba! Jest cool, nieeeee?!

Tak więc tylko nieliczni muzycy (ich na ogół nie ma na listach przebojów) zajmują się dziś wypracowywaniem własnych środków wyrazu, tylko nieliczni interesują się historią muzyki jako całości, jej poszczególnych gałęzi i gatunków: choćby folku, bluesa, jazzu, rocka, muzyki XX wieku itd., a także przenikaniem i mozaikowymi związkami między owymi gałęziami. Jednym słowem, dzisiejszych „artystów" i ich publiczność interesuje bardziej aktualna oferta handlowa pobliskiego sklepu muzycznego, niż całe drzewo muzyki — „informacje o muzyce" czerpią zaś z różnych „MTV" oraz równie przeżartych komercją stacji radiowych i gazet zajmujących się "muzyką". Dla wielu dzisiejszych „muzyków" i ich bezkrytycznej publiczności jest to, niestety, najczęściej jedyne źródło edukacji muzycznej i estetycznej. Na dodatek większość dzisiejszych schlebiaczy gustom mas, płaszczących się przed masami i umizgujących się do nich, a zwanych nie wiedzieć czemu „artystami" (gdzie podziała się arystokratyczna nieprzekupność artysty?), swój byt sceniczny i sukcesy estradowe zawdzięcza „walorom" pozamuzycznym, pozaartystycznym, poza-ideowym — liczy się wyłącznie a to image, a to epatowanie swym dziwactwem (albo dziewictwem), a to pogaństwo, ilość sznytów po nożu, a to Szatan (względnie Bóg), jakieś popłuczyny po mitologii nordyckiej, płytka góralszczyzna, „inspiracje bałkańskie", knajackie bratanie się z publicznością, obwołanie „najseksowniejszym tyłkiem pośród wokalistek" (autentyczne!) lub machanie pochodniami na scenie. I ludzie właśnie „to" kupują, chociaż „to" nie jest wcale muzyką, a tylko jej jarmarcznym opakowaniem, pozamuzycznym blichtrem, transakcją wiązaną rodem ze straganu. Oto dzięki czemu dzisiejszy „artysta" zdobywa masowe uznanie!

 

Straganowy „artysta" rozrywkowy niczego ważnego nie tworzy,

a chłonąc wszechobecną muzyczną tandetę zajmuje się, jak już powiedzieliśmy, wyłącznie kopiowaniem tejże (recykling!). Na dodatek producenci instrumentów muzycznych także zwietrzyli doskonały interes; od dziesięcioleci produkuje się więc elektroniczne instrumenty-gadgety, które „z powodzeniem" może jednym palcem obsługiwać muzyczny analfabeta — one grają niejako za niego; mało tego — umożliwiają powielanie, kopiowanie „modnych brzmień" — naciskasz klawisz i już masz gotowe poszukiwane przez publiczność „profesjonalne" brzmienia i rytmy. Bez żadnego artystycznego wysiłku! Koniec z niekłamanymi, wysokimi umiejętnościami wykonawczymi, czy formotwórczymi, które zdobywa się przez lata pracy! Po co tracić na to swój cenny czas! Czyż nie lepiej poświęcić go na kolejną balangę, którą skrzętnie opisze potem „dziennikarz" z „muzycznego" pisma zajmującego się towarzyskimi plotkami i skandalami — zajmującego się wszystkim, tylko nie muzyką?! Jakimi to umiejętnościami, stricte muzycznymi, wykazaliby się owi „muzycy", gdybyś wyciągnął im wtyczkę z kontaktu? Co potrafiliby napisać o muzyce niedowarzeni „dziennikarze muzyczni", gdyby ich „artyści" na poważnie zajęli się swą sztuką?

 

Niestety, w czasach zaawansowanej technologii elektropopu (kopia, sampling, looping, programming itd.)

 

bez żadnego trudu możesz być „artystą";

teraz liczą się - obok umiejętności kopiowania — przede wszystkim takie wartości muzyczne i artystyczne jak kalendarzowa młodość (najlepiej nie mieć więcej niż 25 lat!), coś, co masy uważają za sex appeal (a jest to — przyznajmy — sex appeal rodem z agencji towarzyskiej!), naturalna „umiejętność" gadania od rzeczy, kompletny brak samokrytycyzmu i nieprawdopodobny tupet (nie mylić z odwagą artystyczną prawdziwych muzycznych nowatorów!) lub obrotny „menago"; najlepiej jednak dysponować tym wszystkim naraz. I teraz przez 24 godziny na dobę z głośników radia i tv sączy się nieprzerwanie muzyczny erzatz, kicz, tandeta instrumentalno- wokalna — dzieło muzycznych grafomanów (i ich „opiekunów" o podobnym poziomie intelektualnym)! Wraz z panoszącym się kultem młodości, środki masowego przekazu zaprosiły na swe anteny niedorobionych „znawców" muzyki, różnych dj-ów i inne bożyszcza mas o żenującym poziomie intelektualnym i kulturalnym, o „żadnym" poziomie wiedzy o muzyce i sztuce. Wystarczy posłuchać samego ich języka, kiedy to „puszczają zakręcone kawałki zakręconych zespołów, które dają totalnie czadu na maxa" — i to wszystko, co mają do powiedzenia o muzyce. I ludzie to akceptują!

 

Dziś recepta na radiową i telewizyjną audycję muzyczną najwyraźniej jest taka: „trzy minuty bełkotu, trzy minuty łomotu".

A wszystko to na dodatek skąpane w niewybrednej wesołkowatości „prezentera" i podporządkowane idei bezrefleksyjnej rozrywki. Przemyślany dobór utworów muzycznych, pod kątem treści, sensu i przeżycia estetycznego, zastępuje dziś tzw. playlista - wybór dokonywany za pomocą komputera zaprogramowanego na absolutne oddanie i „poprawność polityczną" wobec producentów szmiry. Brakowi prawdziwej prezentacji muzyki — prawdziwej, zamiast „puszczania kawałków" — towarzyszy zanik krytyki muzycznej w mass madiach, a już w ogóle nie do pomyślenia jest uprawianie tam antyreklamy, wskazywanie i ośmieszanie kiczu oraz jego pewnych siebie twórców! Rolą muzyki w mediach jest dziś jedynie nakręcanie koniunktury jej producentom, a nie przynoszenie jakiegokolwiek poznania czy wzbogacania świata. Redukcja funkcji poznawczych w mediach osiągana jest też poprzez informacyjne „embargo" nałożone na dorobek wcześniejszych artystów, co znakomicie uniemożliwia odniesienie dzisiejszych „osiągnięć" do historii muzyki. Uniemożliwia się w ten sposób dokonanie samodzielnej oceny dzisiejszych „hitów" przez słuchacza, niweluje się bowiem kryteria, niweluje punkty odniesienia. W ten oto sposób

 

komercyjne mass media produkują tzw. człowieka jednowymiarowego,

a więc pozbawionego świadomości kontekstu, nieczułego na całą paletę doznań estetycznych; jednym słowem, potencjalnego lub kompletnego ignoranta w świecie sztuki!

 

W świecie kultury masowej obowiązuje jedyna, subiektywna i jednowymiarowa hierarchia „wartości": „a mnie się to podoba!". Jeśli ogłosi się ankietę na najlepsze zespoły, to biorąca w niej udział publiczność wybierze te najpopularniejsze! (patrz tzw. listy przebojów, gdzie zmasowany kicz sąsiaduje [czasem] ze swym, jakże nielicznie występującym przeciwieństwem). Mało kto bowiem interesuje się obiektywną hierarchią wartości muzycznych, a już najmniej można liczyć w tej materii na fachowość dzisiejszych „znaczących" producentów muzycznych. Dla nich dobra muzyka, dobre dźwięki, to wyłącznie te, które się sprzedają; czym innym po prostu nie opłaca się zajmować. Aspekty kulturotwórcze ich działalności? — nie będą nawet wiedzieli o czym mówisz! Dla nich liczy się wyłącznie jeden cel — ekonomiczny. Prędzej założysz własną wytwórnię, niż zainteresujesz ich swoim obiektywnie dobrym demo, które ma ten „mankament", że nie spełnia standardów obowiązującej na rynku i promowanej przezeń sieczki. Jakość? — ich przecież interesuje wyłącznie ilość! A owo przemożne zainteresowanie ilością prowadzi wyłącznie do jednego: do schlebiania gustom gawiedzi mającej drewniane uszy (umysły zostawmy tu w spokoju, choć związek jest oczywisty; uszy wyrastają bowiem z głowy i możemy śmiało powiedzieć, że jaka głowa, takie uszy). Aby być odbiorcą sztuki przez duże S, trzeba do jej poziomu dorosnąć; estetycznie, intelektualnie. Trzeba pochylić się nad poznaniem historii muzyki, jej rodzajów i gatunków, linii rozwojowych, stylów, trzeba znać przede wszystkim obiektywną muzyczną hierarchię wartości, słuchać niejako ponadczasowo i autonomicznie,

 

mieć krytyczny umysł, nie być zarażonym bakcylem uniformizacji

i mody z „muzycznych" straganów. I mieć świadomość, iż muzyka nie zaczęła się od listy przebojów z zeszłego tygodnia! Tylko tak można stać się, czytelniku, wybrednym i świadomym odbiorcą sztuki, tylko wtedy zaczną się liczyć twoje estetyczne potrzeby, a nie finansowe potrzeby producentów tandety!

 

Dzisiejszy „artysta" i jego niewyrobiony odbiorca (cierpiący najwyraźniej na znany psychologii tzw. kompleks sztokholmski [chodzi o uzależnienie ofiary od jej gnębiciela, a nawet zaprzyjaźnianie się z nim!] nie poruszają się już pośród kanonów i walorów prawdziwej sztuki, pośród kulturowych ciągłości, a jedynie w plastikowym, bezczasowym, merkantylnym świecie obsługiwanym przez menadżerów-"animatorów kultury", którzy z kultury uczynili groteskę i targowisko próżności wsparte na giełdzie towarowo-pieniężnej. I jeśli coś się dziś liczy, to realne, handlowe „teraz". Kultura masowa stara się bowiem trwać w teraźniejszości i eksploatować ją dopóty, dopóki czerpie z tego procederu zyski. Kultura masowa nie ma bowiem szacunku dla przeszłości. Rakiem, który ją toczy, jest amnezja wpisana w jej „zabawowy" paradygmat. Nie istnieje dla niej żywa historia muzyki, sztuki, nie interesuje jej muzykologiczna analiza czy retrospekcja, śledzenie stylistycznych kontynuacji. Jeśli nawet w dzisiejszych produkcjach muzycznych sięga się po dokonania lat 60. czy 70., to tylko i wyłącznie jako elementy samplingowe, dekoracyjne, muzealne, bez zamiaru twórczego rozwijania stylów czy wątków muzycznych z tamtych lat. Co najwyżej mogą stać się one kanwą kabaretowego z ducha pastiszu, względnie istnieć tylko jako towar (patrz reedycje nagrań za które już nie trzeba nikomu płacić! — autor artykułu wie coś niecoś na ten temat). A warto tu podkreślić, że

 

muzyka lat 60-tych i 70-tych, wyrastająca z nurtów psychodelicznych, a przede wszystkim z kontrkulturowego buntu, miała zdecydowanie niekomercyjny charakter.

Jej popularność wynikała z wpisywania się pokoleń w ów bunt, a nie z celowego obniżania jej artystycznych lotów w celu uczynienia z niej jedynie bezmyślnej „rozrywki", tak, jak ma to miejsce dzisiaj! Skończyła się epoka pozytywnego kształtowania świadomości estetycznej odbiorcy muzyki. Media nie spełniają już swej ważnej, oświatowej i edukacyjnej roli. Wielu ludziom, mającym nadzieję, iż środki masowego przekazu ockną się wreszcie z komercyjnej psychozy, pozostaje dziś co najwyżej nostalgia za utraconym muzycznym światem, który nie był jeszcze pozbawiony uczuć i myśli, sensu i znaczenia.

 

Merkantylna kultura masowa chce zarazić cię, czytelniku, kultem nowości. Świat reklamy wmawia ci bezustannie nowe potrzeby, które zupełnie nie należą do twoich potrzeb istotnych, ale wkrótce się nimi staną, jeśli nie „włączysz" swego krytycyzmu! I na ogół to się reklamie udaje: co tydzień „zupełnie nowy", „o niebo lepszy" telefon komórkowy, „udoskonalony" proszek do prania, kolejna porcja muzycznych śmieci lub „o niebo lepiej" zremiksowana i z dodatkowymi bonusami wersja płyty, tej samej, którą już znasz, bo kupiłeś ją tydzień temu itd.. Płyta sprzed trzech miesięcy uważana jest na rynku za starą! Ale spokojnie: płodny nad wyraz współczesny „artysta" (zainfekowany kulturą masową, a więc mający żyłkę nie tyle do uprawiania sztuki, co do handlu) zapowiedział już dwie kolejne; oczywiście ukażą się one jeszcze w tym kwartale. Szykuj więc odbiorco — ty, który „musisz być na bieżąco" (co wmawia ci reklama!), który nie chcesz „odstawać od stada" — kasę, kasę, kasę...

 

Kultura masowa każe ci odwrócić się plecami do tego, co było (celowe odcinanie korzeni, burzenie fundamentów, po to, abyś nie miał żadnej skali porównawczej dla swoich ocen!) i śledzić wyłącznie rynkowe „nowości". A że na ogół są to pseudonowości w sensie muzycznym, to co z tego? Rynek, konsumpcja, szmal — o to jedynie dziś chodzi! Odpowiednia reklama ("tego się dzisiaj słucha!", "bądź sobą, wybierz pepsi" - oto jak media kształtują twoją tożsamość!) i biznes się kręci; czyż trzeba czegoś więcej do szczęścia?! Jest cool, nieeee?

 

Kultura masowa, która potrafi oswoić nawet pokoleniową kontestację, czyniąc z niej po prostu kolejny towar, jest ogromnie szkodliwa także z innego powodu. Lansuje bowiem (nie tylko wśród młodzieży!) oprócz anty-artystycznych „teorii sztuki", przede wszystkim

 

postawy konformistyczne, konsumpcyjne, antyintelektualne.

Lansuje ideologię bierności i pasywności (zgoda na zastany komercyjny, „zabawowy" świat!), infantylizm, kulturowy prymitywizm, ucieczkę w zabawę. Kultura masowa korumpuje także kulturę wysoką (patrz dobrze sprzedające się kolejne muzyczne tapety „poważnych" kompozytorów ["minimalistów" czy „filmowych"]). Prymitywizm (by nie powiedzieć: zupełne prostactwo) słyszalny jest nie tylko w muzyce, ale i w towarzyszących jej tekstach (patrz tzw. piosenki), których literacki poziom i "przesłanie" woła o pomstę do nieba, a przede wszystkim o odrobinę sensu! Kuriozalny kulturowy prymitywizm widoczny i słyszalny jest także w całej medialnej obsłudze takiej „sztuki" (patrz tzw. audycje muzyczne w radio i tv).

 

Komercyjne media wciągają odbiorców i miłośników serwowanej przez siebie papki (nie tylko muzycznej!) w bezideową nadrzeczywistość. Jest to „rzeczywistość" świata wirtualnego, iluzorycznego świata reklam, teledysków, klipów, który z wolna zajmuje miejsce własnego, rzeczywistego świata twórcy i odbiorcy! Kultura obrazkowa stała się kulturą wtórnych analfabetów! I w takim oto „zabawowym" świecie (jak w pierwszej lepszej reklamie, czy reality show) mielibyśmy już tylko żyć, czyli w świecie na niby. Milionom ludzi, nieświadomych zagrożenia, taki

 

świat na niby

bardzo się podoba i nie widzą oni żadnego powodu, aby w nim nie uczestniczyć i nie oddychać pełną piersią jego atmosferą. Nie wiedzą, że uczestnictwo w tej ogłupiającej zabawie zapewnia im ich „własna" (a w istocie narzucona im przez media) bierność, konformizm i niepełnosprawność intelektualna, prowadzące do uwiądu krytycyzmu i zaniku indywidualizmu i autonomii człowieka. Jeśli wywodząca się z kultury masowej uniformizacja doprowadziła do tego, że większość społeczeństwa zgadza się na ów patologiczny stan rzeczy, to dowodzi to tylko wzmiankowanych wyżej ułomności ludzi nie potrafiących już wyobrazić sobie dalszych, nieuchronnych konsekwencji zalewu głupoty, a więc degeneracji umysłowej konsumpcyjnego społeczeństwa.

 

Jakiś czas temu Bob Dylan, dziękując za przyznanie mu Oskara za filmową piosenkę jego autorstwa, powiedział:

 

"Dziękuję komisji za to, że raczyła zauważyć piosenkę,

która nie porywa do tańca i nie ogłupia".

 

No właśnie, dlaczego mielibyśmy potulnie łykać wyłącznie komercyjną papkę, zgadzać się na głupawkę serwowaną nam przez komercyjnych ćwierćinteligentów pełniących dziś rolę inżynierów dusz? - oto jest pytanie. To prawda, że w demokracji głosuje się nogami (patrz np. tzw. oglądalność jako jedyne kryterium oceny w mass mediach!) i portmonetką, ale, na Boga, dlaczego nie głową? No właśnie — co z głowami? Da się powstrzymać erozję umysłów, i poczynania tych, co z racji swego zawodu celowo jej sprzyjają, mając na oku tylko własny materialny zysk, których guzik obchodzą społeczne straty? Bo po nas to i potop, byle kasa była! I nic więcej. Oto jak marnotrawimy wolność!

 

Pozbawiona elementarnej wrażliwości estetycznej straganowa kultura jest wroga wobec wszystkiego, co może uniemożliwiać jej dążenie do jedynej wartości — efektywności zysku; wroga wobec wszystkiego, co mogłoby zagrozić jej trwaniu i hegemonii. Najlepiej więc będzie, jeśli ludziom pozostawi się do dyspozycji tylko bezmyślną, automatyczną pracę i bezrefleksyjną rozrywkę. Zawsze będzie można im potem powiedzieć:

 

chcieliście tylko „chleba i igrzysk" — no to macie!

Choć z tym chlebem też ostatnio nie najlepiej. Kultura masowa zajmując się opróżnianiem świata z wszelkiego sensu, pozbawiając cię wszystkiego, co w człowieku niezaprzeczalnie twórcze i indywidualne, deformuje także twoje ludzkie uczucia, emocje, fałszuje twoje istotne potrzeby, przyucza cię do bagatelizowania rozumu i prawdy. W ten sposób czyni cię łatwym łupem dla „bezszelestnego" manipulowania tobą (demagogia reklam, demagogia polityki, demagogia kultury kiczu czyli manipulowanie treściami wulgarnymi i niskimi artystycznie formami). Tak więc aby być dziś „alternatywnym" czy „kontrkulturowym", wystarczy — zdaje się — być po prostu normalnym, nie wierzyć w komercyjne bzdury, mity i pospolite kłamstwa serwowane masom; przykładowo: że droga do bycia sobą prowadzi przez kupno jakiegoś napoju, „nowego" telefonu, jakiejś tam płyty tygodnia, czy poprzez śledzenie list „przebojów". Powiedzmy więc jasno:

 

z prądem rzeki tylko śmieci płyną...

Rzecz zastanawiająca: nawet poprzedniemu, totalitarnemu i represywnemu ustrojowi nie udało się tak zniewolić, zuniformizować ludzi i ich umysłów, jak udało się to dziś animatorom kultury masowej! Zastanawiałeś się nad tym, czytelniku? Czy raczej jest tak, że "Coś tu się dzieje, a pan nie wie co, nieprawdaż, panie Jones?".Póki co, odmóżdżanie trwa! Kultura masowa zapewnia ci, czytelniku, tylko jedno: stuprocentową możliwość zostania kaleką pozbawionym wrażliwości na wartości estetyczne i intelektualne, a następnie, kiedy dokonasz pod jej dyktando samo-amputacji mózgu, zostania agresywnym ignorantem, postindustrialnym mutantem, z wyglądu tylko przypominającym człowieka. Jej wyroby powinny być więc oznaczone, podobnie jak tytoń, ostrzeżeniem: „Kultura masowa albo zachowanie człowieczeństwa i zdrowia — wybieraj sam! Podpisano: Minister...". No właśnie, ale jaki minister się pod tym podpisze — przecież niedługo kolejne wybory i nie wypada (czytaj: nie opłaca się) drażnić mas...

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/34480-ciekawy-artyku%C5%82/
Udostępnij na innych stronach

Artykuł IMO niewiele się różni od innych, w których autorzy płaczą nad tym, jaki to lud jest durny i lubi proste rozrywki.

 

Ja nie rozumiem, nad czym tu płakać. Tak po prostu jest. Od zawsze tak było. Starożytni chodzi do Koloseum popatrzeć jak lew zżera jakiegoś chrześcijanina, albo dzielny gladiator zabijał lwa, albo sam był zabijany przez jeszcze dzielniejszego gladiatora. Dzisiaj ludzie walą drzwiami i oknami na głupie, ale efektowne filmy, a na ambitnych można spotkać garstki.

 

To samo jest z muzyką.

 

Tylko co z tego? Obecnie jak ktoś chce dotrzeć do rzeczy wartościowych, to dotrze. W Rzymie było gorzej, bo jak ktoś był biedak, to był skazany na lwy i gladiatorów. Teraz może wybrać to, czego chce słuchać, co chce oglądać, etc.

 

Proponuję więc nie tracić energii na płakanie i lamentowanie nad tłumami walącymi na Rubika, tylko skupienie się na szukaniu rzeczy ciekawych i wartościowych. To dzięki naszej aktywności (koncerty, płyty, etc.) takie rzeczy przetrwają a nie dzięki temu, że ktoś wysili swoją żałość i napisze kolejny taki sam artykuł...

To już tak jest, gnijący postmodernizm zakradł się w muzykę, zabawa tym co już było zyskuje rangę sztuki, a sztuka z wyższej półki została pozbawiona mecenatu... szczególnie w dobie internetu i p2p.

Takie i inne pierdoły można snuć godzinami i godzinami mieć rację...

tylko po co??

są nadzieje, co jakiś czas coś wybucha, sporo po latach '70 była i Nirvana i Prodigy i fala z Norwegii.

I jakoś to wszystko do przodu idzie robiąc dwa kroki do przodu i jeden do tyłu, po czasie zostaną tylko ci nowatorscy, wielcy lub nie, ale niebanalni... i okres lat '80, '90 i 200x też kiedyś zostanie zmitologizowany i owiany legendą, tylko inną.

darkfenriz, 29 Cze 2007, 01:41

 

>To już tak jest, gnijący postmodernizm zakradł się w muzykę, zabawa tym co już było zyskuje rangę

>sztuki, a sztuka z wyższej półki została pozbawiona mecenatu... szczególnie w dobie internetu i

>p2p.

>Takie i inne pierdoły można snuć godzinami i godzinami mieć rację...

>tylko po co??

 

A mi sie wydaje, ze jest po co. W koncu kto zatrzyma i jak durne osobniki, ktore biegna do odbiornika by zobaczyc wypuszczona z mamra Paris Hilton czy kolejne dziecko Britney Spears? Tylko prowokujac do myslenia. Inaczej mozna spedzic zycie placzac i smiejac sie razem z bohaterami soap-oper i nawet nie wiedziec, ze oni nam ukradli nasze wlasne zycie.

 

Wiecej takich artykulow!

 

pzdrw

 

soso

Ponury ten artykuł jak mur Schlisselburga. Autor poczciwie boleje nad kondycją pop-kultury ale czyni to tak kaznodziejsko, że cięzko powstrzymac odruch ziewania.Takie pisanie poza wszystkim nie ma szans powstrzymac cokolwiek a juz najmniej zapału biegnących do telewizora fanów PH, I3, R czy DE. Ot prosta sprawa : racjonalista przemówił do racjonalistów. Odbiorcami artykułu są inni niepogodzeni z rzeczywistoscia utyskiwacze, których przekonywac nie trzeba...

Od pewnego czasu uważam ze krytyka tej strasznej sieczki która się wylewa z radia jest zajęciem całkiem bezsensownym. Autor lepiej zrobiłby, gdyby w artykule podał wiecej kontr-przykładów, konkretów tego co uważa za dobrą, wartościową muzykę. Dziś w dotarciu do muzyki najpoważniejszym utrudnieniem jest brak wiedzy o jej istnieniu. Na szczescie są tacy którzy są z nami skłonni tą wiedzą się podzielic, tak jak np mój znajomy sprzedawca z któym mogę pogadac o muzyce a potem coś kupic (mimo że jego ceny są wyższe niz ze sklepu z internetu) Niektórzy z tego forum są również pomocni ;)

"Ot prosta sprawa : racjonalista przemówił do racjonalistów. Odbiorcami artykułu są inni niepogodzeni z rzeczywistoscia utyskiwacze, których przekonywac nie trzeba... "

- cóż, wklejenie go tutaj przeczy tej tezie ;))

chick, 28 Cze 2007, 20:19

 

>Smutna prawda. Autor nie odpowiedział tylko na jedno nurtujące mnie od dłuższego czasu pytanie;

>Jak żyć w tych czasach i nie zwariować?

 

Odpowiedź jest prosta, nie czytać takich artykułów i słuchać starych płyt.

Ciekawy ,czy też nie ciekawy ?

Powrót Upiorów !!

:-))))))))))

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Artykuł jest oczywiście słuszny i nie mogę się z nim niezgodzić.Niemniej nasuwa mi się jedna uwaga.Autor stwierdza,że wszechpotężna obecna kultura masowa w większym stopniu zniewala odbiorców niż propaganda komunistyczna co jest jednak pewnym nadużyciem,ponieważ istnieje możliwość wyboru.Za komuny była jedna oficjalna,obowiązująca kultura i można było ją akceptować lub udać się na tzw. emigrację wewnętrzną.

Obecnie w dobie pełnego pluralizmu w ofercie kulturalnej każdy może wybrać to co mu się podoba,chce popu to go ma,chce muzyki free,awangardowej czy etnicznej to proszę bardzo(internet,mp3,małe lebele).

Jak to się mówi wybór należy do ciebie.Natomiast to co jest zasmucające to gwałtowna obniżka poziomu gustów tej części społeczeństwa,która jest aktywna w odbiorze kultury czyli inteligencji( bo większości to i tak wystarczy chłam).Myślę,że jest to wynikiem upadku tzw. autorytetów i mody na kulturę wysoką.Sam pamiętam te długie często nocne Polaków rozmowy w latach 70 o książkach,muzyce,teatrze.A teraz,nie ma co mówić o forsie,furach i polityce.Az łza się w oku kręci...

Dzis sprawdzając poczte natknałem sie po raz 1000 na news dotyczący Justina Timberlake`a. Musi byc to jaki gwiazdor skoro internet az pecznieje od informacji z nim zwiazanych :) A ja zyje w takiej niewiedzy - nawet nie wiem kto to jest.

Champignon, 4 Lip 2007, 09:25

 

>Dzis sprawdzając poczte natknałem sie po raz 1000 na news dotyczący Justina Timberlake`a. Musi byc

>to jaki gwiazdor skoro internet az pecznieje od informacji z nim zwiazanych :) A ja zyje w takiej

>niewiedzy - nawet nie wiem kto to jest.

 

A ja dzis rano sprawdzajac poczte natknalem sie na list odjakiegos Murzyna ze Sierra Leone, ktory teraz zreszta mieszka na na Jakims Przyladku. Jego Tatus zostawil mu 2,5 mln dolar i on zwraca sie do mnie za pomoca tego oto e-maila o pomoc w zainwestowaniu owej skromej fortuny. I, Champignon, ja tez, kurna, nie mam bladego pojecia kto to jest!

 

pzdw

 

soso

Kilka dni temu dostałem e-mail ze znacznie ciekawszą propozycją. Oto ona:

 

 

Kontaktuje sie z toba w celu umowienia

sie na randke, nie odpisuj jezeli nie

jestes zinteresowana, dziekuje . .

Roberto. (france).

 

To jest moj list / my letter in =lish-english:

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

 

Niestety, jestem mężczyzną i skorzystać nie mam szans, ale może któraś z pań zainteresuje się, zwłaszcza, że muzyka w tej ofercie odgrywa niebagatelną rolę (link należy czytać z włączonymi głośnikami!).

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
  • Biuletyn

    Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
    Zapisz się
  • KONTO PREMIUM


  • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

    Ostatnio dodane opinie o albumach

  • Najnowsze wpisy na blogu

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.