Skocz do zawartości
IGNORED

Saksofoniści tenorowi.


wojciech iwaszczukiewicz

Rekomendowane odpowiedzi

Nie jest tajemnicą,że muzyka jazzowa saksofonem stoi,zwłaszcza tenorowym.Że tenorzyści są najbardziej kreatywni,ze to oni pchają tę muzykę do przodu.Proponuję aby szanowni Forumowicze zgłosili swoich ulubionych,podziwianych asów saksofonu tenorowego( żyjących!)- dwa trzy nazwiska i po dwa trzy tytuły najlepszych płyt.

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/35833-saksofoni%C5%9Bci-tenorowi/
Udostępnij na innych stronach

wojciech iwaszczukiewicz, 1 Wrz 2007, 12:29

 

>No co jest?Czy nikt już nie słucha tenoru?Tylko alt,sopran i baryton?

 

Najwyraźniej ;-)

 

W głównym nurcie jazzu mój zdecydowany typ to Brandford Marsalis z jego energetycznym stylem gry.

There are only two kinds of music - good and bad.

- Duke Ellington -

Chodzi o żyjących!!!

 

Skoro się boicie to ja podam swoje typy.

 

Może najpierw nominacje.

 

Wybieram spośród następujących:Fred Anderson,Rascoe Mitchell,Dawid S.Ware,Tim Berne,Joe McPhee,Branford Marsalis,David Murray,Sam Rivers,Sabir Mateen,Assif Tsahar,Jemeel Moondoc,Peter Brotzman,Daniel Carter,Evan Parker,Ken Vandermark,Ellery Eskelin,Marty Ehrlich.

Wybór bardzo ciężki,no ... trzech się nie da.To może czterech.

The winner is:

 

Brotzman-Chicago tentet "Be music,night","Die like a'dog'quartet"

 

Berne-"Paraphrase-Visitationrites",The Shell Game"

 

Anderson-"Blue Winter"

 

Mateen-"Brothers Together","Soul Bodies"

 

Sam nie wiem,być może za 5min. byłaby to inna lista!

> wojciech iwaszczukiewicz

 

...tak....jazz był przez wiele dekad (szczególnie lat 30 - 70 ubiegłego wieku) stenoryzowany...choć może dopiero S.Rollins (trio live at V.V. - poł. lat 50-tych) przełamał koncepcję gry zaczerpnietą jeszcze z baroku...

 

 

szanowny kolega preferuje widzę koncepcję gry, którą nazywam "...im gorzej, tym lepiej.. (patrząc na - the winner is...)

 

jeśli traktować muzykę jazzową jako idiom pewien...(kilka elementów co to ją odrózniają od innych...o których może przy innej okazji)...powiem:

 

Branford Marsalis....jego trzy ostatnie płyty ( +...co za koncert..na dvd..."A Love Supreme" z Holandii )...może jedyny obecnie muzyk nawiazujacy do idei Johna Coltrane'a w wymiarze duchowym....niebywała ewolucja B.M. przez ostatnie 25 lat...!

 

James Carter....oj gra ci on....

 

....muzycy bardzo cenią Benny Wallace'a...ponoć niewielu da rady....takie harmonie na rurze...dla mnie gra inteligentnie choć "mało pięknie"....że się tak wyrażę...insprujący

 

...cenię sobie Ellery Eskelin...miło patrzeć jak się rozwija w ostatnim czasie ( płyty na hathut rec.)

 

ukłony

nickt, 4 Wrz 2007, 11:33

 

>Branford Marsalis....jego trzy ostatnie płyty ( +...co za koncert..na dvd..."A Love Supreme" z Holandii )...może jedyny obecnie muzyk nawiazujacy do idei Johna Coltrane'a w wymiarze duchowym....

 

Hmm... a David S. Ware?

wojciech iwaszczukiewicz, 1 Wrz 2007, 14:12

 

> Berne- "Paraphrase-Visitationrites"

 

Co prawda nie znam tej akurat płyty, ale... czy Tim Berne grał kiedykolwiek na tenorze? Z tego co mi wiadomo (i co dane mi było słuchać) pan TB gra na alcie i barytonie. A i zdaje się, że po ten ostatni sięga obecnie rzadziej (o ile w ogóle). Jak dla mnie - wielka szkoda. Może osobny wątek o saksofonistach barytonowych? ;)

-> nickt

 

Koncertowy 'Live in The World', zwłaszcza CD 1. Ale właściwie po co byś nie sięgnął z nagrań jego kwartetu - będzie dobrze :) Dwie płyty nagrane dla Columbii są bardziej lajtowe (czytaj: przystępne), co nie znaczy, że DSW zaniżył tam loty. Choć też nie to, żebym je cenił na równi z tymi dla 'indies' (AUM Fidelity i inne). Uwaga na 'Corridors & Parallels', Matthew Shipp jest tam 'elektroniczny' ;) co dość mocno zmienia brzmienie kwartetu i nie każdemu musi się podobać.

 

pozdrawiam

> aTom

 

...i tu mój odwieczny dylemat...bo i Ayler, i Shepp, Rivers i Sanders, Freeman (wczesny)....szczególnie w odniesieniu do ostatniego składu Coltrane'a...formalnie...ale w wymiarze duchowym bliżej B.Harperowi...po mojemu...ale kurcze może się mylę.....

 

ukłony

 

z.

Wojciechu

wskazałbym na Vandermarka, Brotzmana i Tsahara jako najbardziej kreatywnych

szczegolnie lubię tych dwóch ostatnich. Rivers gości u mnie często, ale wiadomo - to klasyka.

Ellery Eskelin? Lubię Arkanum Moderne i Ramifications.

Marty Ehrlich:owszem:)

Berne nie gral na tenorze zdaje się. Dzisiaj słuchałem jak przycinał na alciena jednym z moich ulubionych koncertów

w Willisau - Herb Robertson "X-cerpts".

pozdrawiam

>arbuzMC

 

Bo takie jest założenie.Gdybyśmy brali pod uwagę ogół to każdy podałby 4-5 tych samych nazwisk i nie byłoby dyskusji.A swoją drogą to Henderson był świetnym tenorzystą.

Zapomniałem o jednym z moich ulubionych tenorzystów Garym Thomasie.

Facet ma konkretny styl: krótkie, mocne, męskie frazowanie;)

Nie wiem co wydawał ostatnio, chyba nic ale przełom lat 80/90 to kilka świetnych

płyt dla Enji, JMT i W&W.

>tungsol

 

Tak rzeczywiście kiedyś był bardzo aktywny i dużo nagrywał,głównie dla Wintera.Ostatnio jakby mniej.

 

Wiele lat temu widziałem go na żywo.

 

To w takim razie jeszcze dorzućmy Sonny Simmonsa,Matsa Gustaffsona,Johna Surmana,Dave Liebmana.

Sonny Rollins też jeszcze żyje :)

W kwestii Branforda Marsalisa - chylę czoła przed jego "Braggtown", tym bardziej, że miałem zaszczyt słyszeć ten program na żywo w Teatrze Wielkim w Łodzi - jak do tej pory najlepszy koncert, na jakim byłem.

<><

>Że tenorzyści są

>najbardziej kreatywni,ze to oni pchają tę muzykę do przodu.Proponuję aby szanowni Forumowicze...

 

Ha. Daleko idące stwierdzenie. Otóż nie jestem wcale pewien, czy to właśnie tenorzyści są "najbardziej kreatywni".

W jazzie było kilka rewolucji i jednak z reguły to saksofon altowy parł do przodu naprawdę raptownie.

Tylko bardzo proszę nie określać Freda Andersona rewolucyjnym, bo uznam, że chodzi o rewolucje osiedlową.

Pozdrawiam!

 

Bardzo interesujący temat swoją drogą, można by więcej podyskutować o "żyjących" muzykach.

>może jedyny obecnie muzyk nawiazujacy do idei Johna Coltrane'a w wymiarze

>duchowym

 

Polecam Kennego Garretta The Music of John Coltrane, Marsalis bynajmniej nie jest jedyny.

Tyle, że Garrett gra na alcie, zatem off topic :)

wojciech iwaszczukiewicz, 1 Wrz 2007, 14:12

>Wybieram spośród następujących:Fred Anderson,Rascoe Mitchell,Dawid S.Ware,Tim Berne,Joe

>McPhee,Branford Marsalis,David Murray,Sam Rivers,Sabir Mateen,Assif Tsahar,Jemeel Moondoc,Peter

>Brotzman,Daniel Carter,Evan Parker,Ken Vandermark,Ellery Eskelin,Marty Ehrlich.

 

 

Teza, iż tenorzyści pchają jazz najbardziej do przodu jest bardzo ryzykowna, wszak to alcista wynalazł be-bop, inny alcista wynalazł free, jeszcze inny Antek-alcista najbardziej do jego upowszechnienia przyczynił się, w szalonych poczynaniach największej sławy wśród tenorzystów spory udział miał pewien alcista, który na flecie i klarnecie basowym też grywał, a wśród wymienionych przez Ciebie tenorzystów jeden (przez wielu znawców bardzo ceniony) gra na alcie a nie na tenorze. (mikowaj mnie wyprzedził, ale nie napisałem tego pod wpływem jego postu )

 

W ostatnich latach rzeczywiście tenorzystów, chwytających się często za sopran, jakoś więcej, ale czy wymienieni przez Ciebie pchają jazz do przodu?

Aby pchać do przodu trzeba mieć wpływ na innych, a aby mieć wpływ na innych trzeba być przez nich znanym. I tu zaczynają się schody.

Z wymienionych przez Ciebie muzyków jedynie dwóch, może trzech jest w stanie zgromadzić na koncercie w Warszawie więcej niż 200 osób, nawet przy bardzo tanich biletach, a czasami koncert opłaca się zorganizować tylko dzięki hojności fana-sponsora.

Warszawa nie jest wcale miastem wyjątkowym w braku zainteresowania tymi muzykami, bo np. wydaną rok temu w nakładzie 999 egzemplarzy nowatorską płytę Vandermarka możesz do dziś za niewielkie pieniądze kupić w sklepach internetowych na całym świecie.

Jeżeli zajrzysz do Googli to przekonasz się, że większość wymienionych tenorzystów jest zupełnie nieznana w wielu, nawet dużych, krajach europejskich, mimo, że młodzieńcami nie są i od wielu lat grają.

W jaki sposób mogą więc pchać do przodu cały jazz? Czasami mam wręcz wrażenie, że niektórzy muzycy swoją grą skutecznie przeciwdziałają popularyzacji tej muzyki.

 

A wracając do Twego pytania o najlepszych tenorzystów, ja oceniam muzyków nie na podstawie płyt, ale na podstawie koncertów, bo przecież prawdziwy jazz to muzyka koncertowa. I dlatego najlepsi to dla mnie ci, na których koncertach nie bolą mnie zęby, a czas płynie najszybciej. Jest mi zupełnie obojętne czy muzyk jest kreatywny czy bezkompromisowy, ważne, żeby jego gra sprawiała mi przyjemność, żeby potrafiła mnie porwać.

I dlatego, wśród żyjących, do połowy lat 90-tych najlepszy był dla mnie Sonny Rollins, a później berło przejął James Carter, który nie tylko na tenorze, ale i na barytonie oraz klarnecie basowym potrafi wszystko. Co prawda Branford Marsalis miał zawsze lepsze zespoły niż Carter, ale pytanie dotyczyło saksofonistów a nie ich zespołów.

Wojtku, i ja pozwolę się niezgodzić z tezą, że tenorzyści są najbardziej kreatywni i pchają jazz do przodu. To jest pewna teza, która od czasu do czasu pojawia się, myślę, że jeszcze pod wpływem Rollinsa, a potem Coltrane'a. Stąd też kilka nazwisk tych, którzy na mnie w ostatnich latach zrobili największe wrażenie:

Peter Brotzmann - nic dodać, nic ująć. Za co? Za całokształt. Za łączenie energii, której trudno szukać nawet w hardcore ze świadomością całego stuletniego rozwoju jazzu. Które ulubione płyty? Ha, można powiedzieć dowolne, choć chyba najbardziej cenię sobie mimo wszystko te z kwartetem Die Like A Dog. No i koncert z Mikołajem w Alchemii, ale tego na płytach nie ma ;)

Fred Anderson - zrobił wrażenie. Olbrzymie, ale bardziej chyba jako człowiek, który pomimo swego zaawansowania wiekiem w muzykę potrafi tchnąć młodzieńczą chęć życia. Ulubione płyty? Chyba jednak Blue Winter.

Daniel Carter - nie tylko tenor. Tym razem bez komentarza. Po prostu muzyka. Płyta? Dowolna, choć chyba najbardziej sobie cenię nagrania TESTu.

Sabir Mateen - jw.

Ken Vandermark - mimo wszystko. Bez ulubionej płyty i bez komentarza, bo wywołam jakąś niepotrzebną burzę ;)

Dave S.Ware - potęga. Po prostu. W każdym calu (bo Amerykaniec). Ulubione chyba Corridors & Parallels.

Lawrence Ochs - bardzo lubię, choć nie wiem, czy przystaje do tego pytania, bowiem grywa na tenorze także i to nawet nie głównie. Szczególnie z What We Live i tu niemal każda płyta jest wspaniała.

I na razie tyle. Są jeszcze inni, których grę podziwiam, ale wystarczy. I tak za dużo.

sax generalnie:

 

jeszcze żyjący S. Rollins (father of'em all!), Brotzmann, Vandermark, Shorter, Berne i wielu innych

 

z 'młodych' Carter, Garrett.

 

z polskich starych kotów Szakal i potem daleko daleko daleko pusto, z młodych Trzaska

 

 

a największy jest i tak JC i reszty może nie być ;-)

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    • Biuletyn

      Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
      Zapisz się
    • KONTO PREMIUM


    • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

      Ostatnio dodane opinie o albumach

    • Najnowsze wpisy na blogu

    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.