Skocz do zawartości
IGNORED

Wróć, Space Opero!


Redaktor

Rekomendowane odpowiedzi

  • Redaktorzy

"Jak uciec na kraniec galaktyki" (Jarosław Grzędowicz, Nowa Fantastyka):

 

Są ludzie i to wcale liczni, którym rozpaczliwie brakuje w ofercie fantastyki space opery. Rzeczywiście, taki podgatunek opowieści fantastycznej jest obecnie na świecie reprezentowany słabo, a w literaturze polskiej praktycznie w ogóle.

 

Pytanie oczywiste, brzmiące „dlaczego?” można by określić mianem „dobrego pytania”, gdyby nie fakt, że od zarania dziejów należy ono do repertuaru pytań głupich, a w najlepszym wypadku czysto retorycznych. Zadajemy je bowiem ilekroć huragan „Ludmił” spustoszy nam plantację bakłażanów, albo gdy sąsiad biega po okolicy zbrojny w siekierę, albo gdy upuścimy ostatnią tartinkę z oryginalnym czarnym kawiorem do sławojki. Zadajemy i nie otrzymujemy odpowiedzi.

 

Space opery brak do tego stopnia, że trzeba niestety wyjaśnić w ogóle, co to takiego. Otóż jest to podgatunek science fiction, który prezentuje historie zdecydowanie przygodowe, dziejące się zazwyczaj w przestrzeni kosmicznej i na obcych planetach, kompletnie ignorując przyrostek „science”. Solidna twarda SF, zanim wysłała kogoś pomiędzy gwiazdy musiała poradzić sobie z niezliczonymi problemami natury naukowej. Kosmos jest bowiem wielki i przemierzanie go metodami adekwatnymi do naszego poziomu wiedzy i zaawansowania technicznego wymaga masy pieniędzy i cierpliwości, a ogranicza się do znikomego wycinka naszego układu planetarnego. Na dokładkę pisanie takich historii wymagało opanowania mnóstwa wiedzy z dziedziny fizyki, astronomii, kosmogonii, inżynierii, futurystki i Bóg jeden wie, czego jeszcze. W wypadku space opery wystarczy ogólna orientacja i znajomość paru sztuczek. Tam pokonuje się niezmierzone przestrzenie kosmosu nie przejmując się w ogóle Einsteinem, wystarczy wypowiedzieć magiczne słowo „nadprzestrzeń”, odwiedza się niezliczone globy typu ziemskiego, z powietrzem nadającym się do oddychania i fauną, boryka z niezliczonymi rasami obcych [...]"

 

Temat poruszony w artykule Grzędowicza dotyczy każdego Ziemianina. Wielu z nas czytało "Niezwyciężonego" Lema (pamiętne pierwsze zdanie!), podziwiało Gwiezdne wojny i prozę Mac Appa. Nie da się ukryć, że jakoś ostatnio słabo z dobrymi książkami typu Space Opera. Gdzie więc podział się nasz ulubiony gatunek literacki i kiedy do nas wróci?

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/43870-wr%C3%B3%C4%87-space-opero/
Udostępnij na innych stronach
  • Redaktorzy

Co prawda poruszanie się w nadpzrestzreni u Mac Appa polegało na tajemniczych oddziaływaniach miedzianych drucików, a kociołek (uwaga!) też może być miedziany, jednak więcej jest emocji u Ziemian walczących z wrogiem na ostatnim posterunku gdzieśtam, niż u Voldemorta w Shropshire.

  • Redaktorzy

Spadło z głównego nurtu. Teraz space opera się nie liczy, owszem, sequele Gwiezdnych Wojen, ale to przecież działo się "dawno, dawno temu". Natomiast znikło przekonanie, ze już za sto lat wszyscy będziemy polować w kosmicznych krążownikach na galaretę z Neptuna. Przekonanie, które w latach 50. i 60. było chyba dość powszechne. Ekspansja ludzkości w kosmos została zahamowana, a za tym w literaturze fantastycznej zaczęły liczyć się "elfy, cwelfy i sylfidy", a nie mężne ręce trzymające blaster.

Mowisz Jozwa spaceopera.... Moze znasz, polecam "Starship Troopers" Heinleina oraz "Wieczna Wojne" Haldemana... Zupelnie przeciwstawny obraz... A z typowych przedstawicieli tego gatunku, poszukaj Brina serii o Wspomaganych, chyba ostatnia dobra zachodnia spaceopera....

„Tak samo jak ludzie, Funky, bez żadnej różnicy” | VITUPERATIO STULTORUM LAUS EST

  • Redaktorzy

Starship Troopers oczywiście znam, film blada wersją książki, a książka jaka stara! Zresztą czytałem, ze film ma niezłą kontynuację, zaś w tym roku wychodzi część trzecia, ponoć znacznie mniej jednoznaczna od pierwszej (i z tym samym bohaterem blond-prawie-bez-nosa!). Postaram się znaleźć i obejrzeć, choćby z ciekawości i żeby być w kursie. Starship Troopers ("Kawaleria Kosmosu") to książka interesująca, uosabiająca tęsknotę za patriotyzmem, porządkiem, poświęceniem, ale to wszystko w sytuacji zewnętrznego zagrożenia. Jako space-opera, czyli gatunek bezmyślny, rewelacyjne. Film pociągnął temat w groteskę, sądzę że wbrew intencjom autora, który prawdopodobnie by umarł po obejrzeniu gdyby nie to, ze umarł już wcześniej. Kto ma rację: autor czy reżyser, nie jestem pewien, ale ciągoty autorytarne u Heinleina są bardzo widoczne.

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
  • Biuletyn

    Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
    Zapisz się
  • KONTO PREMIUM


  • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

    Ostatnio dodane opinie o albumach

  • Najnowsze wpisy na blogu

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.