Skocz do zawartości
IGNORED

Melomani i tak skonczą tak samo.


nemesis

Rekomendowane odpowiedzi

Generalizuje ale..... black sabatch i ozzy to bylo cos obecnie ozzy to nie to samo.. nawet mi go zal

metallica. gdzies to wszystko poszlo... sepultura po chaos ad cos tam juz nie gra itd itp... ci ktorzy zostali z dawnych czasow juz przystosowali sie do moda a moda jak jest kazdy widzi, przeciez oni graja juz nie dla nas tylko dla wscieklych małolatow... generalizuje dalej.. ufo pierwsze dwie plyty audioslave itd.. ilez paru ilez energi,,, nie wiem ale jak ostatnio posluchalem z klientem ktory mial dosc sporo plyt ze soba wspolczesnej tworczosci metalowej troche mnie to nawet rozbawilo...a juz ci wszyscy co na miotlach te czarownice na okladkach po lasach ganiaja.. ok nie okladak ale tresc sie liczy ale ona daleko nie upadla w tym przypadku... te strzygi. dzwony w tle. wampirki. bezele. krasnoludy z toporem... o kurde chyba juz za stary jestem ale ac dc poslucjham czarnej metallici tez black sabatch mama wszystkie plyty ozzy gosci na polce w postaci best of i koniec wiecej nie kupie,,, sam nie wiem o co tu chodzi ale ta czarna filozofia i ten metalowy bunt to teraz chyba kreowany jest dla malolatnich czytelniczek brawo girls aby mogly miec alternatywny wybor czy miec czarna pomadke i wiechec na glowie czy czerwone pazurki i zielone wlosy...

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i zrobiło się pogodnie. Może jednak spróbujemy podyskutować. Najzupełniej serio i bez ironii uważam że traktujesz sposób odbioru muzyki zbyt jednostronnie. To o czym piszesz w kontekście Twojego odbioru muzyki jazzowej czy klasycznej jest jednym z możliwych sposobów słuchania muzyki. Daje Ci dużo przyjemności jak rozumiem i o to chodzi. Obawiam się jednak że traktując muzykę jako intelektualną układankę można zgubić jej istotę. Jazz który jest muzyką głównie improwizowaną jest więc ze swej natury przekazem emocjonalnym. Muzyka Metalowa również i choć wyraża się innymi środkami może przekazywać (czy wywoływać) podobne emocje. Naprawdę podobne. Gdy posłucham dobrego jazzu czasem czuję się bardzo podobnie jak kiedyś po dobrym trashu. Dostaję "kopa". W sam środek głowy. I trudno byłoby przeanalizować i opisać jak i dlaczego. Mówienie o ścianie dźwięku jest nie na miejscu. Tak samo traktują jazz ci którzy go nie lubią (ewentualnie : pitu-pitu gdy chodzi o utwory spokojniejsze). Pisząc tak wypowiadasz się podobnie jak ktoś kto określił jazz jako pitolenie bez ładu i składu. Tak po prostu nie jest. Wracając do definicji melomana nie mogę się zgodzić żeby określała ona konkretny sposób odbioru muzyki czy jej gatunek. Taka definicja prowadzi do stwierdzenia meloman to ja ale nie ty. Problemy rodzą się z utrwalenia stereotypu melomana - miłośnika muzyki poważnej. Jazz dałoby się do tego podciągnąć. Inną muzykę już trudniej. Jednak w kontekście tego wątku - melomani słuchają muzyki a nie sprzętu to niepotrzebne ograniczenia. Może trzeba by więc zrezygnować z tego terminu na rzecz znacznie gorzej brzmiącego ale bliskoznacznego "miłośnika muzyki" Jeszcze raz przepraszam za poprzednią wypowiedź. Pozdrawiam

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bertrand niech wątek śledzi, wszyscy poczujemy się raźniej pod tak wytrawnym, niewątpliwie, okiem. Na marginesie- o jaką pomstę woła ksiądz Dżudas na Twojej ulubionej płycie? To mogłoby rzucić nieco światła na to, co twórcy mają do przekazania.

---

bat, i o to chodzi, po takich wpisach idziemy do przodu.

Mój odbiór jednostronny?

Napisałem wcześniej (wątek długi, więc uprasza się o czytanie od początku), że melomana możemy definiować jako badacza muzyki, a nie tylko słuchacza. Inne podejście zakładało, że najważniejszym kryterium jest samo umiłowanie do muzyki, bez konieczności wnikania zaróno w samo dzieło, jego treść (zakładam, że nie wszystkim chce się tłumaczyć teksty tam, gdzie one się pojawiają w u ich ulubionych wykonawców; ja jestem jednak zwolennikiem wiedzy na ten temat), okoliczności powstania (w przekroju historycznym), bierze też pod uwagę wszelkie sprawy dotyczące życia twórców. Nie zastanawia się taki miłośnik nad tym, skąd co przyszło i dlaczego, tym bardziej- dokąd zmierza. Po prostu- czysta recepcja emocjonalna.

Mój odbiór nie ma tu nic do rzeczy tak długo, jak długo dopuszczam inne strony w dyskusji, nie obrażając ich i nie stosując argumentów emocjonalnych. Nadużyciem jest za to odbieranie komuś możliwości wypowiadania się, gdyż mimo, iż momentami może powstać wrażenie, że stara się zajmować stanowisko obiektywne, zawsze przecież mówi o sobie i prezentuje swój punkt widzenia. Ja przynajmniej nikogo, oprócz siebie, tu nie reprezentuje, a że ktoś może poczuć, że atakuję jego świętości i to jeszcze nie znając się na rzeczy? Proszę bardzo, miejsca na polemikę tu nie brakuje, otwarte 24/7, everybody's welcome. Jeszcze raz powiem- w pysk dać tu łatwo, a w pysk dawanie to wszelkie bez pokrycia- wyzywanie od ignorantów, głosicieli stereotypów, jednostronnie widzących, itp.

Dyskursywność metalu?

Hehe, no proszę pana! O ile moja ograniczona wiedza pozwala, śmiem twierdzić, że metal wraz z wszelkimi jej odmianami, posługuje się tekstem. Tekst ten oparty jest o zasady gramatyki. Jest więc dla nas zrozumiały w sposób powszechnie zgodny, a sama interpretacja odbywa się na zasadach względem tekstu- komplementarnych. Tak rozumiany metal jest nie tylko melodią uderzającą do głowy/serca/duszy- mamy szansę coś z tego zrozumieć na takiej samej zasadzie, na jakiej teraz rozmawiamy (pomijam licencję poety). Inna sprawa- jak często ów tekst jest przez wielbicieli gatunku marginalizowany, i nie musi to dotyczyć tylko tych gatunków metalu, w których wokalizy bez skryptu są nie do rozszyfrowania.

I tutaj możemy zaproponować coś nowego względem wcześniej omawianego.

Mówimy cały czas o melomanii jako postawie pozytywnej.

W naszym języku to słowo faktycznie dobrze się kojarzy. Etymologicznie rzecz biorąc, zaczerpnęliśmy to słowo z języka angielskiego, obcinając końcówkę "maniac" do "man". Pierwsza składowa, melo- , odnosi się do melodii, czyli sekwencji poszczególnych dźwięków, które są satysfakcjonujące muzycznie (Definicja oxfordzka). Można by drążyć dalej i dojść do greckiego źródła, w którym "meloidia" wyprowadzona jest ze słowa "melos" oznaczającego pieśń.

Tak więc, melomanem, pomijając nasze własne, "jednostronne językowo", skojarzenie z pojęciem tematu wątku, to ktoś niezwykle zainteresowany muzyką pod kątem wpływu, jaki ona na nim wywiera. Muzyką

rozumianą na sposób melodii, więc abstrakcyjną, oraz pieśni- czyli ludzkiego śpiewu dopuszczającego tekst.

W tym ujęciu, każdy niech sobie dopowie, kim dla niego jest meloman.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

bat73, 24 Lis 2008, 08:53

 

>Wracając do definicji melomana nie mogę się zgodzić żeby

>określała ona konkretny sposób odbioru muzyki czy jej gatunek. Taka definicja prowadzi do

>stwierdzenia meloman to ja ale nie ty.

 

I potrzebowaliście aż czterech stron, żeby do tego dojść?

Przecież do tego właśnie zmierza (od samego początku) cały ten temat ;)

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Naukowe teorie mnie nie interesują. Zresztą kogo tu interesują? To jest forum dla audiofilów.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hehe, ja mam lepiej niż większość z Was, ponieważ mnie daje radość słuchanie muzyki, a nie sprzętu. Mogę z przyjemnością posłuchać moich ulubionych płyt i kaset zarówno na moim lepszym sprzęcie (na który nawiasem mówiąc większość z Was co najwyżej by splunęła ;) ) jak i na starusieńkiej Unitrze czy moim Sanyo z 1991 roku. Ja po prostu lubię muzykę. Uwielbiam ją, spędzam na słuchaniu większość dnia. Często siadam i sie oddaje słuchaniu, ale również słucham muzyki gdy czytam książki lub uczę się.

 

A co do gatunków uważam, że wrzucanie na Jazz i klasykę jest niepoważne. Nie każdy lubi te gatunki, ale każdy ma szanse je docenić. Jazz potrafi być, czy raczej jest, trudny i nie trzeba go słuchac. Ale mieszanie go z błotem jest poniżej krytyki... Co do klasyki to uwielbiam Mozarta. Wg mnie gdyby żył w XX wieku grałby w Led Zeppelin ;) Prawdziwy geniusz i ekscentryk. Taki szalony muzyk tylko czasy go trochę ograniczły :D A Bach byłby w King Crimson :)

 

Ale głównie i przede wszystkim słucham rocka. I uważam się za melomana. A z audiofili trzeba się leczyć, bo przez nią traci się radość ze słuchania muzyki. brrr.. aż strach pomyśleć...

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Asturas, a ja akurat jestem Twoim przeciwieństwem, choć tak samo uwielbiam słuchać muzyki, ale tylko wtedy, gdy sprzęt służący do odtwarzania i warunki umożliwiają uzyskanie takiego poziomu jakości, który pozwoli osiągnąć mi wystarczającą satysfakcję ze słuchania tej muzyki. Dlatego, gdybym nie posiadał takiego sprzętu dosłownie odbierałbym sobie chleb od ust, by zaoszczędzić kasę na sprzęt, który pozwoliłby mi osiągnąć wymaganą przeze mnie jakość. Więc jestem typowym audiofilem, ale zdroworozsądkowym.

 

Ale uważam też siebie za melomana, choć nie słucham jazzu ani klasyki. I nie jestem typem melomana badacza muzyki, a raczej słuchacza. Moja uwaga skupia się tylko na samej muzyce. Nie interesuje mnie kto, kiedy, w jakim składzie ją nagrał, nie interesują mnie nawet teksty utworów. Nagrań polskich mam niewiele, większość angielskojęzyczna (jakoś nie mogę strawić Celine Dion śpiewającej po francusku, choć lubię słuchać np. fińskich kolęd) i kompletnie nie obchodzi mnie o czym wokaliści spiewają. Muzykę odbieram jako połączenie dźwięków instrumentów i głosu wokalisty, a to o czym śpiewa jest mało ważnym aspektem. Pomimo, że mam juz ponad czterdziechę nadal lubię słuchać metalu i ostrego rocka i wcale nie dlatego, że byłem zagorzałym fanem takiej muzyki, bo nie byłem, ale poprostu,jeśli trafia w mój gust muzyczny, to słucham. Często słucham metalu, gdy jestem zdenerwowany, wku..ny i ze złosci ręce mi się trzęsą, bo taka muzyka mnie uspokaja, pozwala rozładować negatywne emocje. Tak samo, gdy jestem w spokojnym, błogim nastroju uwielbiam słuchać Enyi, jej spokojnego,łagodnego i przyjemnego głosu, połączonego ze spokojną, kojącą umysł muzyką, czy też pięknych pejzaży malowanych elektroniczną muzyką Kitaro, Tangerine Dream, Vangelisa.

 

Uważam się za melomana pomimo, iż praktycznie nie chodzę na żadne koncerty. W filharmonii byłem tylko kilka razy i wcale nie dlatego, że grają tam głównie klasykę, której nie słucham. Pomimo tego, że można tam obcować z muzyką na żywo, prawie idealną, to jednak przebywanie w towarzystwie innych ludzi, a tym samym nie możności osiągnięcia pełnego komfortu i luzu psychicznego umożliwiającego skupienie się na muzyce powoduje, że nie mogę osiągnąć pełnej satysfakcji z faktu obcowania z żywą muzyką. Dlatego zdecydowanie wolę słuchac muzyki w zaciszu domowym, w ciszy, w skupieniu, mając pełny komfort i luz, pomimo faktu słuchania jej na nieidealnym sprzęcie i nieidealnych nagrań, czego przecież jestem świadomy. Daje to jednak o wiele większą satsfakcję i więcej emocji niż pobyt w filcharmoni czy na koncercie.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

>Patefil, 24 Lis 2008, 16:58

 

 

>i kompletnie nie obchodzi mnie o czym wokaliści

>spiewają. Muzykę odbieram jako połączenie dźwięków instrumentów i głosu wokalisty, a to o czym

>śpiewa jest mało ważnym aspektem. <

 

To jest typowy przykład antymelomana. Fecet słucha bezmyślnie dla zabicia pewnie czasu.

Słowa jako główny nośnik treści i emocji są najważniejsze, a muzyka tylko podkreśla i wzmaga ich siłę.

Stąd wynika właśnie niezrozumienie np. opery. Bez znajomości libretta, słów arii i recitatiwów to ten gatunek jest raczej dziwaczny. Dla pana Henia to zwykłe wycia rozhisteryzowanej, najczęściej tłustej baby. Pan Henio, jak i Patafil nie zadadzą sobie trudu by dowiedzieć się o czym zawodzi Celin Dion lub Jessye Norman bo nie są melomanami, i na cholerę im wiedzieć o czym te baby wyją, przecież to rozstroiło by im umysł w ich zaciszu wylegiwania się na kanapie.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Steq wydaje mi się, że napisałeś steq bzdur. Gdybym uważał słowa jako główny nośnik treści i emocji słuchałbym sobie poezji lub poczytał książkę. Nie zajmuję się muzyką zawodowo, więc jak większość ludzi słucham muzyki w celu przyjemnego spędzenia wolnego czasu. Czy to jest słuchanie bezmyslne? Ja tak nie uważam. Nie używam muzyki jako tła akustycznego przy wykonywaniu innych czynności. By posłuchać muzyki staram się odciąc mój umysł od innych bodźców zewnętrznych, słucham w ciszy, w ciemności starając się skupić na muzyce, skoncentrować mój umysł w jak największym stopniu na odbiorze muzyki i pobudzeniu wyobraźni, a to chyba nie jest działanie bezmyślne. Dlatego nie słucham dłużej niż dwie czy trzy godziny.

A co w sytuacji, gdy muzyka nie zawiera słów? To już nie można z tego wyciągnąc żadnych emocji i treści, bo przecież nikt nie śpiewa, żadna baba nie wyje, tłusta i rozhisteryzowana.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

BRONIĘ - TO JEST STAJĘ W OBRONIE OPINII PATEFILA! Muzyka nam się podoba jako cały utwór lub płyta z określoną zawartością muzyczno-wokalną. Teksty natomiast w obcych językach (np: skandynawskich czy francuski) siłą rzeczy będą trudne do zrozumienia. I w pierwszej chwili będzie nam się podobać piosenka a później jeśli zechcemy poznać tekst spróbujemy go poszukać. Jednakże niestety teksty są słabe wręcz nieudolne (w szczególności zespoły rockowe) więc wówczas liczy się siła i piękno głosu oraz muzyki. Owszem nie przeczę, że warto poznać teksty-kiedy są poezją lub mają jakieś przesłanie. Tutaj namawiam Patefila aby sięgnął czasem do internetu po jakieś tłumaczenie np. The Doors. Czasem dzięki znajomości tekstu muzyka nabiera innej siły przekazu i jest bardziej emocjonalna. Ale najczęściej tekstu nawet lepiej nie znać.

KONKLUDUJĄC: Panowie pogódźcie się PRZECIEŻ MUZYKA MA ŁAGODZIĆ OBYCZAJE a jej piękno studzić nasze gorące głowy.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

steq, 24 Lis 2008, 17:56

 

>>Patefil, 24 Lis 2008, 16:58

>

>

>>i kompletnie nie obchodzi mnie o czym wokaliści

>>spiewają. Muzykę odbieram jako połączenie dźwięków instrumentów i głosu wokalisty, a to o czym

>>śpiewa jest mało ważnym aspektem. <

>

>To jest typowy przykład antymelomana.

 

A typowy przykład MELOMANA odkrywa ukryte wartości, emocje i głębię przekazu

w 3726 interpretacji "dzieła" które dwa wieki temu nagryzmolił w pijackim widzie

nikomu nieznany "ktoś" który musiał coś sobie obciąć albo zejść z tego świata,

żeby zostać uznanym pośmiertnie za niezwykły talent i wielkie odkrycie.

Ewentualnie bywać na salonach i zabawiać znudzone życiem stare i tłuste babsztyle

albo sypiać z ich wpływowymi mężami, żeby dostąpić sławy za życia.

Oprócz tego przykład MELOMANA codziennie spędza godziny całe na internetowym forum

gdzie na 381 stron (nie wątków, a bitych stron głównych) w zakładce STEREO

przypada niecałe 40 w zakładce MUZYKA (tak tak, liczyłem)

i poucza innych co należy i wypada (a czego nie) żeby "zostać" MELOMANEM

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Naukowe teorie mnie nie interesują. Zresztą kogo tu interesują? To jest forum dla audiofilów.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patefil, 24 Lis 2008, 19:05

 

>A co w sytuacji, gdy muzyka nie zawiera słów? To już nie można z tego wyciągnąc żadnych emocji i

>treści, bo przecież nikt nie śpiewa, żadna baba nie wyje, tłusta i rozhisteryzowana...

 

...za to wysuszony anemik brzdąka w klawisze odgrywając z nut (albo wyuczony na pamięć) któryś tam koncert Chopina? Jakież to ukryte emocje i jaką głębię przekazu może nieść 163 odklepanie tego samego i to w dodatku cudzego utworu? Tak wiem, zaraz pewnie przeczytam, że każdy wykonawca interpretuje po swojemu i takie tam różne... co nie zmienia postaci rzeczy, że wartość artystyczną (czy jakąkolwiek inną) ma to taką mniej więcej jak chałturzenie Pana Henia na kibordzie po dancingach i weselach. Pozostaje tylko kwestia co się komu bardziej podoba, przeboje Chopina w aranżacji jakiegoś tam kogoś czy "majteczki w kropeczki" w aranżacji Pana Henia.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Naukowe teorie mnie nie interesują. Zresztą kogo tu interesują? To jest forum dla audiofilów.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jorgen, 27 Lis 2008, 20:56

 

>paul_67, 27 Lis 2008, 20:36

>

>...ostatniej płyty Metalliki z CD!Płyta totalnie przesterowana!

>

>w Bristolu słuchałem na tym co poniżej Claptona - koncertowy blues był wspaniały, natomiast niejaki

>Rammstain (miły wsystawca z Niemiec nie wiedział kto to jest?), totalna tragedia, masakra

>dźwiękowa...

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Naukowe teorie mnie nie interesują. Zresztą kogo tu interesują? To jest forum dla audiofilów.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To tak a propos twierdzenia, jakoby kolumna poprawnie grająca spokojne pitolenia

zagrała poprawnie wszystko inne, bo jest audiofilska, kosztowała majątek i melomani takie mają.

Do kolekcji takich wszystkogrających kolumn, można by cały dzień wklejać fotki prawie wszystkich dostępnych na rynku hajendowych podstawkowców i większości dwudrożnych kolumn podłogowych, na których rzekomo wszystko musi poprawnie zagrać, a jak nie zagra... a to widocznie płyta jest słabo zrealizowana i muzyka plastikowa...

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Naukowe teorie mnie nie interesują. Zresztą kogo tu interesują? To jest forum dla audiofilów.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

parantulla upraszczasz świat jak zwykle.

 

Oczywiście że dwudrożne układy mają swoje ograniczenia ale po pierwsze w niższych kategoriach cenowych rozkładają wielodrożne konstrukcje pod względem stereofonii i barwy, po drugie wstawianie czterogłośnikowych szaf do 12 metrowego pokoju zazwyczaj mija się z celem.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zbig, 4 Gru 2008, 01:33

 

>parantulla upraszczasz świat jak zwykle.

 

>Oczywiście że dwudrożne układy mają swoje ograniczenia ale po pierwsze w niższych kategoriach

>cenowych rozkładają wielodrożne konstrukcje pod względem stereofonii i barwy...

 

Oczywiste jest tylko to, że "w niższych kategoriach cenowych" dostajemy "wielodrożne konstrukcje" których projektant musiał upchnąć dodatkowy głośnik niskotonowy i dodatkowe elementy zwrotnicy w dwa razy większej obudowie, dysponując ograniczonym budżetem, żeby utrzymać cenę. Raczej oczywiste się wydaje, że taki produkt nigdy nie zagra tak jak jego podstawkowy odpowiednik cenowy.

Ale przecież nie o "niższych kategoriach cenowych" tutaj rozmawiamy, ani nikt nie podważa oczywistych oczywistości, tylko chciałem zwrócić uwagę zapatrzonym w siebie MELOMANOM i w swoje systemy AUDIOFILOM, na fakt, że nie każda kolumna czy wzmacniacz poprawnie grające fortepian i trąbkę (czy gazetkowe samplery i cztery płyty Anny Marii Jopek) równie dobrze zagrają wszystko inne, zwłaszcza na satysfakcjonującym poziomie głośności, niezależnie od tego ile kosztowały. Zdaje się o tym głównie traktuje ten wątek i o prawdziwych MELOMANACH stawianych tutaj za wzór nie wiadomo czego w zasadzie ani na jakiej podstawie w ogóle ;)

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Naukowe teorie mnie nie interesują. Zresztą kogo tu interesują? To jest forum dla audiofilów.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

    Gość
    Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.


    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.