Skocz do zawartości
IGNORED

Gulda, Horowitz, Rubinstein.


Gość papageno

Rekomendowane odpowiedzi

Narosło tych wpisów - pianistyka wiecznie żywa! :)

 

Papageno,

widziałem, że strzelałeś do mnie cytatem z Brendla. Więc się odstrzeliwuję: a co miał Brendel pisać o uwielbianym mistrzu, nad którego wyborem nagrań zresztą sam pracował? Zwróć jednak uwagę, że i tu może "wychodzić na moje" :) Seine Kunheit uberrascht und uberwaeltigt uns mit der Erkenntnis: was wir fur unmoglich gehalten hatten, wird wahr" A Richtigkeit jest tutaj zdecydowanie słowem wieloznacznym, co też podkreśla sformułowanie - Seine Richtigkeit gibt uns zu verstehen: so muss es sein. W kwestii tego, jakie nuty precyzyjnie mają być zagrane uczniowie nie potrzebowali lekcji, bo to stało w nutach - es muss sein, jak napisano. Tylko jak to ma brzmieć? Seine Richtigkeit gibt uns zu verstehen. Był całkiem Richtig ze stylem i logiką utworu; tu się nie mówi o precyzji trafiania w klawisze. Co nie ma zresztą znaczenia i co oczywiście nie przeszkadza mi go kochać. Tyle, że jak zbytnio starał się być dokładny, zwłaszcza w późniejszych latach, to Kuhnheit jakby trochę słabła. To kwestia skupienia – wolę jak na utworze, niż na nutach.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I jeszcze, tak w sam raz na Święta, jako że wcześniej wrzucone nazwisko gdzieś zginęło: William Kapell.

Może obrazki mu teraz pomogą. I jeszcze ten link:

 

WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO WSZYSTKIM

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

post-8193-100007836 1239454899_thumb.jpg

post-8193-100007837 1239454899_thumb.jpg

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
Gość papageno

(Konto usunięte)

Hmm... Posłucham więc jeszcze Fischera, zwłasza, że doszły kolejne pozycje. A jak zatem odbierasz Clarę Haskil, której ktoś sugerował aby "uperfumowała" nieco Mozarta, na co odparła, że ponieważ sama się nie perfumuje, nie będzie też perfumowała Wolfganga?

Wniosek: długa jeszcze droga przede mną. Dziekuję za wyjaśnienia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3ci koncert Prokofiewa z LKapellem- genialny

 

cytuję ze starego forum 2ki

 

"To wspaniałe nagranie - myślę o pc#3 Prokofieva w wykonaniu Kapella - mam na myśli to (chyba bardziej) znane nagranie z Dallas Symphony Orchestra, dyryguje Antal Dorati (z 7.01 1949). Jest jeszcze drugie - nie znam niestety - wraz z Filharmonią Nowojorską pod batutą Lepolda Stokowskiego (z 20.02. 1947), na płytach M&A. Może kolega szanowny Kapelli ma jakieś doznania, czyli posiada krążek? Byłabym ciekawa porównań czy wręcz konfrontacji:)

 

Nagranie wraz z Doratim zdobyć dość łatwo - jest/było nie tylko w serii Filipsa GPOXXC, lecz także na stale dostępnej taniej edycji firmy Naxos (jakieś 25-26 PLN) - wraz z porywającym koncertem fortepianowym Arama Chaczaturiana (Bostończycy/Kusewicki, 1946) i trzema preludiami Szostakowicza.

Polecam i - oczywiście - popieram apel Kapelli'ego o 'KAPELL ALERT'."

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pamiętam (jeszcze z czasów audycji Jana Webera...), że to nagranie Prokofiewa z Doratim jest ciekawsze, bardziej zwarte i energiczne niż ze Stokowskim. Jeśli sięgać po Kapella z Music&Arts, to przede wszystkim po genialny I Koncert Brahmsa, też z NYPO i Mitropoulosem. To jeden ze szczytów interpretacji tego dzieła, i im bardziej słucham innych wielkich kreacji, tym bardziej Kapell mi się podoba.

 

Zwracam uwagę na ten komplet ReDiscovered. To świeżo odnalezione nagrania, wcześniej niepublikowane.

 

Clara Haskil zaś... jeden z najczyściej pięknych tematów w pianistyce. Miała zdolność zamieniania w brylanciki wszystkiego, czego dotknęła. Nie w wielkie, sławne gemmy, ale w drobne, doskonałe brylanciki. To wyrafinowanie plastycznego przebiegu, czystości dźwięku i intencji, i najbardziej eleganckiej prostoty, która powoduje, że "es muss sein". Która z jej interpretacji miałaby być najlepsza, najwspanialsza? Mozart? Sonaty Beethovena? Schumann czy ten jedyny Koncert f-moll Chopina? A może de Falla, jedyny który zachwycił mnie po Rubinsteinie (co nawet Kapellowi się nie udało)? Całkiem były inne te Noce w ogrodach Hiszpanii niż Rubinsteina, ale nie mniej liryczne, wyrafinowane, a także gorące i gwiaździste. Może ktoś z Was ma jedną czy choćby kilka, ale ja nie... wszystkie są równie uwodzicielskie i doskonałe.

 

Papageno, dobra wiadomość: to jest droga, która nigdy się nie kończy. :-)

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

kebaP1, 11 Kwi 2009, 17:45

>Clara Haskil zaś... jeden z najczyściej pięknych tematów w pianistyce. Miała zdolność zamieniania w

>brylanciki wszystkiego, czego dotknęła. Nie w wielkie, sławne gemmy, ale w drobne, doskonałe

>brylanciki. To wyrafinowanie plastycznego przebiegu, czystości dźwięku i intencji, i najbardziej

>eleganckiej prostoty, która powoduje, że "es muss sein". Która z jej interpretacji miałaby być

>najlepsza, najwspanialsza? Mozart? Sonaty Beethovena? Schumann czy ten jedyny Koncert f-moll

>Chopina? A może de Falla, jedyny który zachwycił mnie po Rubinsteinie (co nawet Kapellowi się nie

>udało)?

 

ale mnie zaciekawiłeś tym konc.chopina, ktoś to słyszał?

 

poniższy artykuł pochodzi z czasopisma "Jazz&Classics"

(świetne pismo było ale nie wypaliło)

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

brylanciki.. no właśnie, jakoś o Haskil trudno pisać, jest tak czysto muzyczna, a jej życie- niewątpliwie ciekawe- jakoś nie naruszało czystości talentu muzycznego, przede wszystkim- zaskakująco współczesne, pozbawione manier nagrania- absolutnie "lektura obowiązkowa" w najbardziej pozytywnym znaczeniu

 

ten Mozart haskilowej jest poza wszystkim jakoś moralnie wielki, w skupionej rzeczowej prawdzie, zero pozy, zero maniery- jakie to trudne do opisania, udowadnia że Muzyka wystarczy

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
Gość papageno

(Konto usunięte)

Horst

Proszę, zdefiniuj "moralnie wielki" (Mozart w interpretacji Haskil). Bardzo mnie poruszyło to sformułowanie. Słyszałem, że interpretacja może być dokładna, porywająca, brawurowa, pękna, wzruszająca, poprawna, ciekawa, nudna itd. Ale to co napisałeś, w dniu takim jak dziś, ma szczególny wymiar.

Domownicy jeszcze śpią, ja sobie cichutko słucham Clary i myślę o Twoim określeniu.

Zrazu przyszło mi na myśl Requiem, Don Giovanni, Czarodziejski Flet, Wesele Figara - no ale w tych przypadkach chodzi o treść dzieła, a Ty pisałeś o interpretacji.

Bardzo, bardzo mnie to nurtuje. Pozdrawiam, wesołych świąt.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Koncert f-moll, bodaj jedyny Chopin, jakiego Haskil nagrała, jest dostępny na Philipsie. Jedna z najpiękniejszych interpretacji, choć z orkiestrą rozszerzoną, jak to bywało. Dyryguje Markevitch, skądinąd znakomicie.

"Moralna wielkość" to bardzo celne spostrzeżenie. To właśnie ta prostota i uczciwość interpretacyjna, brak jakiejkolwiek pozy, jakiegokolwiek dążenia do określonych z góry efektów, całkowita naturalność wypływająca z muzyki, odnalezienie w niej wszystkiego... Trudno definiować, bo "muzyka zaczyna się tam, gdzie kończą się słowa". A tym bardziej moralna wartość piękna muzyki. Głęboka, uczciwa prostota - ale wyrasta z niej bynajmniej nie naiwność (jak np. u Monique Haas), nie mechaniczność, tylko przepojona liryką mądrość. Ta zaś nie potrzebuje ozdobnych piórek.

Trzeba nosić w sobie coś specjalnego, nie tylko talent do zgrabnego uderzania w klawisze, by móc grać w ten sposób.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

>no ale w tych

>przypadkach chodzi o treść dzieła, a Ty pisałeś o interpretacji.

 

Ale ostatecznie treść każdego dzieła pojmujemy tylko poprzez jej interpretację. Każde doświadczenie jest zapośredniczone. Więc w sumie choć ontycznie to nie to samo, to wychodzi na jedno. Zwłaszcza w muzyce, gdzie najpierw musi zagrać/zaśpiewać interpretator-wykonawca, by mógł odebrać to interpretator-słuchacz.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
Gość papageno

(Konto usunięte)

kebaP1

A jeżeli o Josefie Hofmanie napisano tak:

"Grał p o r z ą d n i e. Tylko że zarazem miał fenomenalną wyobraźnię. Był r z e c z o w y. Tylko że przy tym cechowała go nieposkromiona odwaga. Jego wykonania różnią się w sposób wyzywający od wszystkich innych. Potrafił grać n a o d w r ó t, wbrew całej tradycji, przeciw wszelkim kanonom. Na przykład Chopina Andante spianato i Poloneza. Andante grywa się wolno - on popędził żwawo tę nudnawą kantylenę, umocniwszy ją grzmotem wydobytym z partii lewej ręki. Na Poloneza rzucają się z nożem w zębach - on go zaczyna, jakby sobie po prostu nucił. Że "Kołysankę" można grać inaczej niż leniwie, ciężko i ospale, to się przed nim nikomu nie śniło" to jest to moralna wielkość w myśl bipolarnej normatywności czy relatywizm?

Jeśli na jednym biegunie (moralnej wielkości interpretacyjnej jest Haskil), to kto jest na tym drugim, i kto jest tu sędzią?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
Gość papageno

(Konto usunięte)

Myślę sobie, że ten wątek nie ma większego sensu. I tak nikt nikogo nie przekona - pozostaniemy przy swoich, od lat utrwalonych przyzwyczajeniach. Każdy z nas ma swoich idoli i niech tak pozostanie. Odbiór muzyki jest wyjątkowo subiektywną sprawą, więc nie ma sensu o tym rozmawiać. Ja i tak lubię Guldę, Wy lubicie innych - różnimy się pięknie - po co to dalej kontynuować? Ja się wycofuję. Pozdrawiam gorąco wszystkich miłośników pianistyki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

papageno, 12 Kwi 2009, 08:39

>Horst

>Proszę, zdefiniuj "moralnie wielki" (Mozart w interpretacji Haskil).

 

mam fioła na punkcie mozarta, co nie pozwala mi myśleć o tej muzyce bez jakiegoś ubocznego zmanierowania, bo brakuje mi dystansu

 

a właśnie u Haskil jest jakieś oczyszczenie z tych pokątnych wzruszeń, co nie oznacza zresztą suchości (która też mogłaby być czymś w rodzaju maniery), moralnie wielki- bo środkami już poza muzycznymi, przez postawę moralną- postawę wobec piękna i mistycznej siły tej muzyki, wie o wielkości tej muzyki i potrafi pozostać przy samym sednie

 

(to nie definicja a moje subiektywne odczucie)

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

papageno, 13 Kwi 2009, 20:04

 

papageno! a kto oczekuje, że macie się zgodzić - przecież różnorodność to wielka wartość i nie należy niczego unifikować, czy uzgadniać, szczególnie w takiej dziedzinie jak sztuka.

z przyjemnością czyta się wątek; niektórzy forumowicze dzielą się swoimi fascynacjami i wiedzą, a co niektórzy pokazują nieoczekiwany rys swojej internetowej osobowości. Wytrwaj jeszcze trochę, a jeśli wątek w sposób naturalnie umrze, to wtedy powiem trudno. Przyznam się bez bicia, że dla mnie temat jest wartościowy w sensie oświatowym i poznawczym i stąd prośba abyś owego kaganka oświaty przez nieuwagę nie zdmuchnął.

Już znikam i pozostaję w ukryciu jako wdzięczny obserwator.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
Gość papageno

(Konto usunięte)

Jesteście wspaniali - kochacie muzykę. To jest i będzie zawsze moim credo. Kezlok - masz rację, są na forum niekwestionowani znawcy i gdyby tylko zechcieli...

Horscie - kocham Mozarta i uważam, jak Ty. Choć można go znudzić, zmatowić, odrzeć z uczucia - jednak zawsze będzie to Mozart. Bez względu na interpretację. Nie sposób Go nie rozpoznać i nie zachwycić się Nim.

Nowy2 - skoro tak mówisz, to wytrwam. Bardzo mnie podbudowała Twoja wypowiedź.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Papageno, jeżeli jednak dałeś się uprosić i się nie wycofujesz. :)

 

>A jeżeli o Josefie Hofmanie napisano tak:

>(...) "Że "Kołysankę" można grać inaczej niż leniwie,

>ciężko i ospale, to się przed nim nikomu nie śniło" to jest to moralna wielkość w myśl bipolarnej

>normatywności czy relatywizm?

>Jeśli na jednym biegunie (moralnej wielkości interpretacyjnej jest Haskil), to kto jest na tym

>drugim, i kto jest tu sędzią?

Nie szukam biegunów, dlaczego mielibyśmy wierzyć w bipolarność? Poza Haskil mógłbym wskazać jeszcze paru innych artystów , którzy sięgnęli "szczytu" w "moralnym" aspekcie sztuki (określenie nie moje, ale podoba mi się). Wyżej i niżej ta moralność wytłumaczona jest jakoś tam - jak ją można rozumieć. Co sądzisz o takim specyficznym określeniu? Więc relatywizm, zawsze relatywizm jednak. Bo sędzią jest każdy sam dla siebie... Warto się jedynie starać, by sobie swą sędziowską NIEUNIKNIONĄ perspektywę rozszerzać, pogłębiać, wzbogacać.

Zaś z Kołysanką się autor cytatu bardzo pomylił - to dopiero teraz gra się ją leniwie i ospale. Hofmann nie był jedyny, choć należał do najdoskonalszych, z tym zegarowym wybijaniem godziny w basie, Friedman prześcigał go jednak w ozdobności arabeski, a i paru innych też nie ułomki :)

A propos - Friedmana można kupować na historycznym Naxosie.

Pozdrawiam poświątecznie.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
Gość papageno

(Konto usunięte)

Przecież my z tego nie wyjdziemy. Moralne podejście do sztuki. Czyli jakie? Uczciwe, zgodne z intencjami twórcy, czy zgodne z własną osobowością? Czy Jacques Loussier, któremu przecież nie można odmówić gruntownej znajomości Bacha, podchodzi do jego sztuki moralnie? Przecież Bachowi pewnie nawet się nie śniło, że można go tak grać. A jak oczyścić jego interpretację z "pokątnych uczuć" jak pisze Horst, to co by z niej zostało. Cyrk!! I teraz - czy uczucia Loussiera są pokątne, czy wręcz przeciwnie. A Horowitz, ten wulkan uczuciowości przy arcygenialnej technice? Czy on jest Richtig i Kuhn (correct and bold)?

A przecież do końca nie wiadomo, czy Clara grała w ten sposób ze świadomego wyboru, czy też wypływało to z jej osobowości. A Jacgues celowo "profanuje" Bacha, czy takim go widzi w swej artystycznej osobowości? Fredrich Gulda miał rację: każdy interpretator przekazuje swoją legendę o twórcy.

A Clara chyba nie do końca była zadowolna ze swojej gry, gdyż pisała do Lipattiego, że on to dopiero potrafi grać (sorry, ale z pamięci cytuję).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wyjdziemy, bo i - jak myślę - nie musimy. Nie musimy dawać ostatecznych i obowiązujących odpowiedzi. Nazwanie "moralnym" jakiegokolwiek sposobu interpretacji muzyki, jest jego kolejną interpretacją. Stąd można by go używać zgodnie z własnymi doświadczeniami, jeśli się uzgodni rozumienie. Ja rozumiem jako w pełnej zgodzie i uczciwości zarówno z muzyką, jak i własną osobowością. Z muzyką nie oznacza z partyturą, która jest tylko nośnikiem zapisu, ułomnym z założenia, choć podstawowym. Horst jeszcze dodawał do tego elementy życiorysu, który współtworzy osobowość artysty. W ten sposób rysuje się nam sylwetka Clary. I pasuje do tego jej ocena własnej sztuki, zwłaszcza wobec zaprzyjaźnionego Lipattiego, którego podziwiała.

Oczywiście że Gulda miał rację w kwestii legend... Nie da się nie interpretować, nie mamy bezpośredniego kontaktu z dziełem, tak samo słuchacze, jak wykonawcy.

Ale w związku z tym dokonania Loussiera czy Jagodzińskiego są bardzo moim zdaniem odległe od jakiejkolwiek uczciwości w sztuce - to jest po prostu żerowanie nie tylko na lepszym materiale, niż podsuwa własna wyobraźnia (co częste i jeszcze nic strasznego), ale i na odpowiednio sławniejszym, co zbytnio już smrodkiem marketingowym zalatuje. Nawet, jeśli efekty bywają sympatyczne, to i tak jest to dogłębne psucie tego materiału. Moim skromnym zdaniem jednak Bach o wiele lepiej wiedział, jakie nuty w jego utworach powinny brzmieć, zapisując je skrzętnie. Podobnie Chopin, który zresztą cyzelował swoje utwory i brzydził się dowolnościami. Zresztą jego dzieła, wykończone i wykoncypowane, w ogóle się do przeróbek i improwizacji nie nadają. Żaden też rozsądny kompozytor nigdy nie brał się do rozwijania, choćby wariacyjnego, arcydzieł Chopina. Czegóż jednak się nie robi dla pieniędzy?

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

^kebaP1

 

>>> Moim skromnym zdaniem jednak Bach o wiele lepiej wiedział, jakie nuty w jego utworach powinny brzmieć, zapisując je skrzętnie. Podobnie Chopin, który zresztą cyzelował swoje utwory i brzydził się dowolnościami. Zresztą jego dzieła, wykończone i wykoncypowane, w ogóle się do przeróbek i improwizacji nie nadają. Żaden też rozsądny kompozytor nigdy nie brał się do rozwijania, choćby wariacyjnego, arcydzieł Chopina.

 

Trafiasz w sedno - jak zwykle zresztą. :) Choć wersje "improwizowane" ja osobiście oceniałbym ciut łagodniej (w każdym razie pod względem motywacji (nie)moralnych ich autorów). Sam Chopin był w swoich czasach ceniony również m.in. za umiejętność improwizacji (również na tematy własne - choć o ile pamiętam z dawnych lektur, dotyczyło to raczej mniej znaczących kompozycji).

Ale faktycznie Chopina czy Bacha na jazzowo mogę posłuchać jako chwilowej ciekawostki, z ulgą wracając następnie do oryginału.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
Gość papageno

(Konto usunięte)

kebaP1

"Żaden też rozsądny kompozytor

>nigdy nie brał się do rozwijania, choćby wariacyjnego, arcydzieł Chopina"

 

Coś mi nie dawało spokoju... sięgnąłem do szafy i wyciągnąłem nagrania muzyki fortepianowej Erika Satie w wykonaniu Pascala Roge. I co tam znalazłem... Embryons desseches. Skomponowane w 1913 roku. A co w drugej części tego 6 minutowego utworu? Marsz pogrzebowy z sonaty b-moll Chopina. A w ogóle to sporo z kompozycji Satiego "zalatuje" Chopinem.

 

Pytanie: Czy Satie był rozsądnym kompozytorem? Ja osobiście lubię jego utwory fortepianowe (innych nie znam).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

>Pytanie: Czy Satie był rozsądnym kompozytorem?

No właśnie. Był kompozytorem ciekawym, ale że rozsądnym, to bym nie powiedział. Przy czym fakt, że w "Zasuszonych embrionach" znaleźć można marsz żałobny Chopina (całkiem na miejscu, nieprawdaż?), to żaden tutaj powód do skądinąd uzasadnionych wątpliwości.

Chopinem zalatuje mnóstwo muzyki fortepianowej do XX wieku włącznie, bo Chopin stworzył fascynujący idiom, ale to nie oznacza, że starali się go przerabiać - przeciwnie, starali się pisać własne rzeczy wychodząc od jego stylu. Co jednemu Skriabinowi udało się bardzo dobrze.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
Gość papageno

(Konto usunięte)

Czy na miejscu będzie stwierdzenie Romain Rollanda, że "Każdy czyta i rozumie dzieło sztuki tak, jak go na to stać, nie zaś, jakim jest ono w istocie, i może się zdarzyć, że bynajmniej nie twórca ma jego najpełniejsze odczucie."?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam akurat jestem pełen sprzeciwu moralnego na moralne głęboko wykonywanie muzyki. Czy jak tam było. Moralne to można mieć skojarzenia, ale tu na szczęście większość będzie miała inne.

Czy dzieło sztuki ma w ogóle jakąś swoją istotę?? Też bym powiedział, że nie. Inaczej, obawiam sie, tak zwana ponadczasowość dzieł sztuki byłaby niemożliwa. Ilu z nas odczytuje wszystkie figury retoryczne w muzyce Bacha zgodnie z duchem epoki (i wiedzą wykształconych odbiorców)? Właśnie dlatego, że muzyka żadnej istoty nie ma. Wczytujemy w nią co umiemy. Ale to dotyczy absolutnie każdego działa sztuki (kłania się Lem Filozofia przypadku, Eco Dzieło otwarte i wielu wielu innych).

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aha. Najbardziej rozsądna epoka w dziełach muzyki, wszystko śmiertelnie poważnie, to pewnie romantyzm, zwłaszcza późny. Czy taki Wagner miał w ogóle poczucie humoru?? A Brahms? Dlatego jest tak głęboko irytująca dla mnie. Niech żyje Satie!!! A zwłaszcza lepsi muzycy głęboko niepoważni. Niech żyje Haydn!!! Strawiński!!!! Prokofiew!!!!!!!! Szostakowicz. Amen.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tad46, 15 Kwi 2009, 18:03

>Ja tam akurat jestem pełen sprzeciwu moralnego na moralne głęboko wykonywanie muzyki. Czy jak tam

>było. Moralne to można mieć skojarzenia, ale tu na szczęście większość będzie miała inne.

 

 

ja napisałem tak:

 

"przez postawę moralną- postawę wobec piękna i mistycznej siły tej muzyki, wie o wielkości tej muzyki i potrafi pozostać przy samym sednie

(to nie definicja a moje subiektywne odczucie)"

 

może szkoda że ostatnią uwagę umieściłem w nawiasie, bo jest ważna- dla mnie, nie mam zamiaru nikomu wdrukowywać swoich sentymentów!

 

może i na szczęście będzie "większoć" miała inne, tak już jest z odbiorem muzyki, a tą swoją pokątną prywatną uwagę odczucie, skojarzenie jeszcze trochę rozwinę

}:->

 

drugie pokątne skojarzenie, moje, osobiste, jest takie:

w przypadku Mozarta (tego dotyczyły moje uwagi o Haskil) w zasadzie- dla mnie- wykonanie ma wzgl. małe znaczenie

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

OK. Co prawda ja troszkę nie rozumiem co to jest postawa moralna wobec mistycznej siły muzyki. Mozarta. Od razu nasuwa się pytania: każdy utwór Mozarta ma taką mistyczną siłę? Jakoś nie bardzo ją widzę w Musikalischer Spass, takie niezbyt smaczne wygłupianie się. A jak poskrobać głowę, pewnie się więcej znajdzie takich. Np. erudycyjne kwartety, w których Mozart upaja się swoją wirtuozerią. Trochę słabo to strawne w rezultacie.

 

No i nie wiem czy mało ważne wykonanie. Utwór muzyczny żyje tylko w wykonaniu. Zapis nutowy jest tak nieprecyzyjny, że każdy muzyk wykona utwór inaczej. Dlatego za każdym razem to nieco inny utwór.

Przykład pierwszy z brzegu: Tureck wykonuje Wariacje Goldbergowskie mniej więcej dwa razy dłużej niż Gould (Gould z lat pięćdziesiątych to już rakieta niesłychana). Takie wolne wykonanie najpierw nieco zbija z tropu, ale później słyszy się tę muzykę tak wyraźnie, cała struktura rozwija się wolno, idealnie.

Które ma lepszą postawę moralną? A wykonań nudnych nie przytaczam, bo nie pamiętam kto grał.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tad46, 15 Kwi 2009, 18:38

>Przykład pierwszy z brzegu: Tureck wykonuje Wariacje Goldbergowskie mniej więcej dwa razy dłużej niż

>Gould (Gould z lat pięćdziesiątych to już rakieta niesłychana). Takie wolne wykonanie najpierw nieco

>zbija z tropu, ale później słyszy się tę muzykę tak wyraźnie, cała struktura rozwija się wolno,

>idealnie.

>Które ma lepszą postawę moralną? A wykonań nudnych nie przytaczam, bo nie pamiętam kto grał.

 

No nie wiem - to znaczy "wiem" - to znaczy moim zdaniem Rosalyn TURECK nie ma jaj (he, he), co jest oczywiste... a w muzyce?

Skontruję w takim razie Bachem (ponieważ Go wywołałeś)... czy np. takie "Goldberg Variations/French Overture/Italian Concerto/Four Duets" w wykonaniu TURECK naprawdę chcesz dać "za kontrę" dla bachowskiego repertuaru Glena GOULDa w kontekście "mistycyzmu interpretacji"?

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.