Skocz do zawartości
IGNORED

Fascynacje jazzowe


Chicago

Rekomendowane odpowiedzi

6 godzin temu, mahavishnuu napisał:

Mało znane są projekty solowe muzyków grających w Mwandishi.


Nie powiedziałbym tak, bo akurat wszystkie płyty, które wymieniłeś, są znane słuchaczom - oczywiście słuchaczom zagłębiającym się w fusionowo-jazzowym czy też jazzowym zgiełku. To są praktycznie wszystko znane i oklepane tytuły, ale faktycznie dla nieosłuchanych ludzi, mogą to być zaskakujące i nieodkryte 'nowości'. Zresztą dla nieosłuchanych, to i Bitches Brew też będzie nieznaną pozycją, a to przecież początek, jak to fajnie określiłeś, odysei. Zresztą ta moda fusionowa szła cały czas równolegle z Milesem i zaraz za nim - to od niego wszystko wyszło i jak się spojrzy na kierunki rozwoju, czy to Herbiego czy Chicka jak i wielu innych, to ich 'ścieżki' były podobne do tego co proponował Miles. Ale Miles to Miles i tu raczej za bardzo nie ma co dyskutować, bo już chyba wszystko zostało o nim powiedziane. Z jazzem to jest tak, że jest tyle tej muzyki, że naprawdę trudno wszystko ogarnąć, ale uważam, że generalnie nie ma nawet takiej potrzeby, bo w zasadzie większość się powtarza - powtarza albo w formie koncepcji i brzmienia, albo w formie kontrafaktów lub wręcz plagiatów. Oprócz naprawdę kilku czy może kilkunastu przypadków, wszyscy grają całe życie 'tę samą piosenkę'. Ale podobnie jest w filmie, literaturze, rzeżbie, malarstwie...

Lubię jazz-fusion, ale ten 'tradycyjny i standardowy' pochodzący od mainstreamowych figur, to raczej już mnie 'nie zabija' - za dużo 'szumu i hałasu', mało przestrzeni, albo za bardzo soft jak w przypadku na przykład RtF. Zastanawiałem się też, co mnie najbardziej interesuje w muzyce...??? Na dzisiaj, to prawdopodobnie już chyba nic - wszystkiego czego słucham, cokolwiek nie włożę do odtwarzacza, to mam wrażenie, że już to słyszałem i znam. Ale tak najbardziej, tu i teraz, zresztą to się też objawia w tym co sam próbuję wypocić na swoich instrumentach, to jednak tryb modalny i tzw. 'one chord challenge'. Tak, to jest bardzo ciekawa sprawa - w trybie modalnym muzyka się nie porusza, jest zawieszona i niby stoi w miejscu, ale nad tym jednym czy też dwoma akordami dzieją się niesamowite rzeczy - te wszystkie grane nuty mają wtedy przestrzeń i swobodę przyjmując jednocześnie różne ciekawe figury. Tak samo jak granie free - jak dla mnie, najlepszym kąskiem jest granie free w trybie modalnym. To co robił Cecil przytłacza mnie i nie powiem, wiele rzeczy lubię, ale jednak ten nawał kilku akordów na raz lub ściana dżwięków gdzieś pomiędzy akordami, nie daje mi takiego komfortu jak właśnie tryb modalny i improwizacja 'powyżej' jednego czy dwóch akordów. Ale to się też oczywiście może znudzić, bo po jakimś czasie to i tak gra się w kółko 'jedno i to samo'.

 

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Chicago napisał:

Lubię jazz-fusion, ale ten 'tradycyjny i standardowy' pochodzący od mainstreamowych figur, to raczej już mnie 'nie zabija' - za dużo 'szumu i hałasu', mało przestrzeni, albo za bardzo soft jak w przypadku na przykład RtF

Nie lubisz Return to Forever, ale lubisz plastikowe granie typu Yellowjackets, Spyro Gyra, Fourplay, czy Electric Band Chicka Corei?

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ależ co Ty Sound znowu opowiadasz za historie? To przecież nie chodzi o to człowieku czy ja coś lubię, czy czegoś nie lubię - zaczynałem słuchać jazzu od prostych i przystępnych rzeczy i 30 lat temu bardzo lubiłem te rzeczy. Ty w nich pozostałeś, a ja po prostu poszedłem w innym kierunku - lubienie nie ma tu żadnego znaczenia. Znaczenie ma świadomość i rozwój - poza tym, Ty chyba kompletnie nie rozumiesz co powiedziałem i co mówię, albo jesteś najebany piwskiem i nie dociera do głowy prosty przekaz, a Yellowjackets, to akurat muzyka zawsze trzymająca poziom.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

OK, OK - calm down my Friend.
Tak sobie zażartowałem, żeby Cię trochę wkurzyć. 😀
A po piwie nigdy nie jestem nayebany...no może tylko raz, wtedy gdy saksofon pomyliłem z trąbką. 😉

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach


A po piwie nigdy nie jestem nayebany...no może tylko raz, wtedy gdy saksofon pomyliłem z trąbką.

I co, narobiles do trabki?

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, Chicago napisał:

Nie powiedziałbym tak, bo akurat wszystkie płyty, które wymieniłeś, są znane słuchaczom - oczywiście słuchaczom zagłębiającym się w fusionowo-jazzowym czy też jazzowym zgiełku. To są praktycznie wszystko znane i oklepane tytuły, ale faktycznie dla nieosłuchanych ludzi, mogą to być zaskakujące i nieodkryte 'nowości'. 

 

Koneserzy fusion na ogół znają te albumy. Bynajmniej mnie to nie dziwi. Jednak chodzi o spojrzenie z szerszej perspektywy. Znacznie gorzej wygląda to w przypadku jazzfanów, którzy nie siedzą mocno w jazzie elektrycznym. Tak naprawdę sytuacja znacznie poprawiła się dzięki internetowi. Swoje zrobił nowy obieg informacji oraz znacznie lepszy dostęp do płyt. Pamiętam, jak wyglądało to w latach 90 – nawet płyty Hancocka z okresu Mwandishi nie były wcale aż tak dobrze znane przez jazzfanów, a cóż dopiero wczesne albumy Priestera, Maupina, Hendersona czy Williamsa. Mój znajomy, który był w Polsce na koncercie Eddie'ego Hendersona zapytał go o jego album „Realization”. Podobno trębacz popatrzył na niego jak na kosmitę. Zdziwił się, że w Polsce ten album jest znany.

 

16 godzin temu, Chicago napisał:

Zresztą ta moda fusionowa szła cały czas równolegle z Milesem i zaraz za nim - to od niego wszystko wyszło i jak się spojrzy na kierunki rozwoju, czy to Herbiego czy Chicka jak i wielu innych, to ich 'ścieżki' były podobne do tego co proponował Miles.

 

Rola Milesa jest trudna do przecenienia. Zaznaczmy to jednak z całą mocą – to nie on był prekursorem gatunku. W skrócie ująłbym to tak: stworzył i skodyfikował dojrzały wariant fusion. Jego płyty („In A Silent Way”, „Bitches Brew”) uruchomiły nową dynamikę rozwoju. Z jednej strony, istotny był wielki autorytet trębacza, który zgłosił akces do „elektrycznego królestwa”, z drugiej, trudno nie zauważyć wręcz wizjonerskiego charakteru jego muzyki. Myślę, że zawsze w takim przypadku warto wspomnieć o tych, którzy przecierali ścieżki, tworząc podwaliny nowego gatunku. W Europie już w latach 1963-1969 podejmowano próby integracji jazzu z różnymi odmianami rocka i bluesa (np. Graham Bond Organisation, The Soft Machine, Colosseum). W Stanach Zjednoczonych wyraźnie było to już zauważalne w latach 1966-1969. W tym kontekście można wymienić takich artystów, jak: John Handy (vide prekursorski album „Recorded Live At The Monterey Jazz Festival”, nagrany w 1965 roku), ciekawy band Mike'a Nocka - The Fourth Way, projekty Gary'ego Burtona i jego zespołu, co najmniej od „Duster” (1967), Jeremy And The Satyrs, flecisty Jeremy'ego Steiga, ważne były wczesne próby fuzji gitarzysty Larry'ego Coryella, swoje dodał również Charles Lloyd i jego kwartet. To tylko co bardziej znaczące przykłady z „ery przeddavisowskiej”.

W kontekście Hancocka i Corei wspomniałeś o tym, że ich „ścieżki' były podobne do tego, co proponował Miles”. To prawda. Był niezwykle istotnym punktem odniesienia dla swoich alumnów, którzy kontynuowali eksperymenty z „elektrycznością”. Warto jednak podkreślić, że każdy z nich stworzył własny, oryginalny wariant muzykowania w obrębie fusion. The Tony Williams Lifetime, Mwandishi, Head Hunters, Return To Forever, Weather Report – tak na dobrą sprawę każda z tych orkiestr grała coś innego. W każdym przypadku możemy mówić o wydatnym rozwinięciu idei davisowskich. Dzięki temu na początku lat 70. fusion był wielobarwnym zjawiskiem.

Zwróciłbym uwagę jeszcze na jeden aspekt tego problemu. Niejednokrotnie zapomina się o tym, iż inspiracje nie miały bynajmniej charakteru jednokierunkowego. Źródłem natchnienia wielkiego trębacza byli wszak również niezwykle kreatywni muzycy z jego zespołu. Głównym architektem nowej estetyki był lider, jednakowoż na różnych polach ujawniały się również pomysły i inspiracje jego młodszych kolegów. Temat jest szeroki, dlatego w tym miejscu wspomnę tylko o muzykach grających później w Weather Report. Wayne Shorter był jednym z fundamentów davisowskiej formacji. Odgrywał ważną rolę nie tylko jako muzyk, ale także kompozytor. Nie inaczej było w 1969 roku, jakże istotnym dla rozwoju gatunku. Przypomnijmy, „Bitches Brew” zamyka shorterowski „Sanctuary”, który pojawiał się regularnie również w czasie koncertów w latach 1969-1970. Joe Zawinul nigdy nie był członkiem zespołu Davisa. Wprawdzie otrzymał taką propozycję, jednak z bólem serca musiał odmówić. Kierował się przesłankami finansowymi – trębacz w tym okresie nie koncertował zbyt często, tymczasem Zawinul miał na utrzymaniu żonę i trójkę dzieci. Koniecznie trzeba jednak wspomnieć o jego ogromnym wkładzie kompozytorskim. To właśnie austriacki pianista jest autorem tak fundamentalnych kompozycji dla fusion, jak: tytułowa z „In A Silent Way” i „Pharoah 's Dance”, a więc prawdziwej okrasy „Bitches Brew”. Bynajmniej to nie wszystko. Warto wymienić jeszcze choćby takie, jak: „Double Image”, „Directions” czy też „Orange Lady”. Niektóre z nich były grane w czasie koncertów („Double Image”). W tym przypadku trudno nie wspomnieć o „Directions”, który często gościł w programie na przełomie lat 60. i 70. Boxy z przełomowymi nagraniami z lat 1968-1970 przyniosły kolejne utwory, które wyszły spod ręki Zawinula: „Ascent”, „Early Minor”, „Take It Or Leave It”, „Recollections”. Zważywszy na ilość i, co istotne, jakość tych kompozycji, wypada skonstatować, iż rola Zawinula była w tym okresie bardzo istotna.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, Lech W napisał:

Wspomniałeś jednak drogi kolego mahavishnuu muzyka Benny'ego Maupina. To otwarcie bardzo ciekawej części historii jazzu jak dosłownie poduszki Pandory. Bo z kim nie grał Benny ? Miles Davis (Bitches Brew) , Pharoah Sanders, wspominany przeze mnie ostatnio Horace Silver.

 

To bardzo interesujący i wszechstronny muzyk. Uwielbiam, gdy gra na klarnecie basowym. Benny Maupin w drugiej połowie lat 70. nagrał jeszcze dwa albumy w konwencji fusion. „Slow Traffic To The Right”(1977) i „Moonscapes” (1978). Muszę przyznać, że obydwa nieco mnie zawiodły. Oczekiwałem, chyba naiwnie, zważywszy na rok ich powstania, że multiinstrumentalista będzie starał się nawiązać do dziedzictwa Mwandishi. Tymczasem słychać na nich przede wszystkim odniesienia do twórczości Head Hunters. Znamienne są nowe wersje „Quasar” i „Water Torture”, które znamy z „Crossings” (1972) septetu Mwandishi. Nie mają już tego niepowtarzalnego posmaku i atmosfery. Pionierski, uduchowiony jazz przeobraża się na tych płytach w dość typowy funk-jazz. Obydwa albumy są całkiem niezłe, jednak na przełomie lat 60. i 70. Maupin tworzył rzeczy wielkie (nagrania z Milesem Davisem – chyba każdy pamięta jego genialne partie na klarnecie basowym w „Pharoah's Dance”, no i rzecz jasna trzy płyty nagrane z Mwandishi).

Jego kolega z Mwandishi, Eddie Henderson, po nagraniu w latach 1973-1975 kilku ciekawych albumów solowych, zupełnie zagubił się w „elektrycznej krainie”. Świadectwem tego są jego trzy albumy z drugiej połowy lat 70. - Comin' Through” (1977), „Mahal” (1978), „Runnin' To Your Love” (1979). Szczególnie ostatni z nich jest dobitnym przykładem degeneracji fusion. To ciekawy przykład, jak można przebyć drogę od dźwiękowego laboratorium (Mwandishi, jego debiut „Realization”) na parkiet dyskoteki.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) Edytowane przez mahavishnuu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ująłem wszystko w skrócie nie wchodząc w szczegóły, które tak fanie podałeś, ponieważ rozmawialiśmy na Forum o tych przypadkach i zależnościach dziesiątki razy, a i przed moim pisaniem na Forum AS, też się dużo o tym tutaj rozprawiało, ale to było lata temu.

Bennie Maupin, to znakomity muzyk, a i polski akcent ma na koncie, i to bardzo dobry akcent. Przedstawiałem tę płytkę już dość dawno temu, ale akurat jest chyba odpowiednia chwila, żeby znowu o tym pięknym i nastrojowym albumie przypomnieć. Z polskim akcentem mam jeszcze płytkę z Jarkiem Śmietaną - 'A Story of Polish Jazz oraz z Darkiem Oleszkiewiczem - 'Like a Dream'. Ta ostatnia wywarła na mnie kiedyś duże wrażenie - świetna płyta, ale i ta ze J. Śmietaną jak i z Oleszkiewiczem, to już nie są rzeczy firmowane przez BM.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) IMG_4328.thumb.jpg.81c3d3bb7ed605d9796c576f051160d9.jpgIMG_4330.thumb.jpg.a3fbf69e7983a5c121c233e80c0c0789.jpgIMG_4329.thumb.jpg.b2d033732939ae575ee5e61c38119ebd.jpg

 

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... i dlaczego nie słuchacie płyt Jamesa Cartera? Dużo bardzo dobrych rzeczy pod własnym nazwiskiem i dużo bardzo dobrych jako sideman. Akurat potrzebowałem sprawdzić kilka numerów z 'In Carterian Fashion' z 1998 roku dla Atlantic Records i pomyślałem, żeby Was zachęcić do tego zmysłowego i jakże wielce utalentowanego muzyka. Co prawda w jego dyskografii są też rzeczy, które niekoniecznie trzeba mieć, ale generalnie w większości jest to kawał dobrej muzyki w różnych stylistykach, gdzie gra się na styku mainstream, free, fusion, funk, bop... rock&roll - z charakterystycznym językiem wypowiedzi. To jest kolejny geniusz w kontekście umiejętności i techniki grania. Ja bardzo lubię, czy też może lubiłem, bo za bardzo do niego nie wracam, ale po dzisiejszej sesji mam zamiar przypomnieć sobie kilka jego cudownych płyt.

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiyoshi Sugimoto Quartet – Country Dream (1970)

Japoński jazz to bardzo obszerny temat. Warto się w niego zagłębić, bowiem w Kraju Kwitnącej Wiśni powstało wiele wartościowych albumów. Rzecz jasna, nierzadko mają swoje wady. Do nich zaliczyłbym przede wszystkim fakt, iż tamtejsi artyści nazbyt często byli mocno zapatrzeni w rynek amerykański. Nie dziwi zatem fakt, iż nierzadko pojawiały się tam odpowiedniki/warianty twórczości Milesa Davisa, Herbie Hancocka… Na szczęście nie brakowało również pozycji wartościowych. Dla przykładu - oto jedna z nich. Materiał, który trafił na „Country dream” zarejestrowano w grudniu 1969 roku. Z jednej strony, jest odzwierciedleniem oblicza ówczesnego mainstreamu, z drugiej (w mniejszym stopniu), pokazuje, w jaki sposób jazzmani zbliżali się do idiomu rockowego. Wyłapywanie pierwszych prób takowej syntezy może być naprawdę zajmujące. Niektóre fragmenty kompozycji tytułowej brzmią trochę jak kameralna mutacja „Bitches Brew”. Warto nadmienić, że w momencie, gdy muzycy nagrywali ten album epokowe dzieło Davisa nie ujrzało jeszcze światła dziennego. W sumie powstała interesująca mieszanka „starego” (mainstreamowy jazz) z „nowym” (wczesna odmiana jazzu elektrycznego). Jeśli ktoś lubi jazz „z przełomu epok” to polecam!

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) Edytowane przez mahavishnuu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, mahavishnuu napisał:

John Handy (vide prekursorski album „Recorded Live At The Monterey Jazz Festival”, nagrany w 1965 roku)

Jeden z moich ulubionych jazzowych albumów, rewelka po prostu, a jeśli ktoś lubi dodatkowo skrzypce, to to jest mus płyta 😃

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, mahavishnuu napisał:

Benny Maupin w drugiej połowie lat 70. nagrał jeszcze dwa albumy w konwencji fusion. „Slow Traffic To The Right”(1977) i „Moonscapes” (1978). Muszę przyznać, że obydwa nieco mnie zawiodły. Oczekiwałem, chyba naiwnie, zważywszy na rok ich powstania, że multiinstrumentalista będzie starał się nawiązać do dziedzictwa Mwandishi.

Niemożliwe. W tych latach już chyba nikt nie grał takiego fusion jak w pierwszej połowie lat 70-tych. Moda wymusiła zmiany...co najwyżej grano fusion z domieszką funku.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Chicago napisał:

... i dlaczego nie słuchacie płyt Jamesa Cartera? Dużo bardzo dobrych rzeczy pod własnym nazwiskiem i dużo bardzo dobrych jako sideman. Akurat potrzebowałem sprawdzić kilka numerów z 'In Carterian Fashion' z 1998 roku dla Atlantic Records i pomyślałem, żeby Was zachęcić do tego zmysłowego i jakże wielce utalentowanego muzyka. Co prawda w jego dyskografii są też rzeczy, które niekoniecznie trzeba mieć, ale generalnie w większości jest to kawał dobrej muzyki w różnych stylistykach, gdzie gra się na styku mainstream, free, fusion, funk, bop... rock&roll - z charakterystycznym językiem wypowiedzi. To jest kolejny geniusz w kontekście umiejętności i techniki grania. Ja bardzo lubię, czy też może lubiłem, bo za bardzo do niego nie wracam, ale po dzisiejszej sesji mam zamiar przypomnieć sobie kilka jego cudownych płyt.

 

Jak nie słuchamy, skoro słuchamy

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, soundchaser napisał:

Niemożliwe. W tych latach już chyba nikt nie grał takiego fusion jak w pierwszej połowie lat 70-tych. Moda wymusiła zmiany...co najwyżej grano fusion z domieszką funku.

Coś by się pewnie znalazło dobrego, ale trzeba by trochę pomyśleć 😉

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślenie jest bardzo OK - we wszystkim. Jak gram, to cały czas myślę i wymyślam. Jak słucham, to...??? Słucham i zapamiętuję to, co powinienem zapamiętać. Myślę, że myślenie, obojętnie jakie - jest zayebiste!

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiyoshi Sugimoto Quintet – Babylonia wind (1972)

Kiyoshi Sugimoto był w latach 70. jednym z najbardziej uzdolnionych gitarzystów na japońskiej scenie jazzowej. Nigdy nie odniósł sukcesu komercyjnego na miarę swoich najbardziej znanych kolegów po fachu, by wymienić tylko takie postaci, jak Kazumi Watanabe i Ryo Kawasaki. Sugimoto na początku lat 70. współpracował z koryfeuszami japońskiego jazzu (Masahiko Sato, Terumasa Hino), Już „Country dream” (1970) zwiastował, że mamy do czynienia z artystą o nieprzeciętnym potencjale. W pełni potwierdził to kolejny krążek. Niewątpliwie jest to jeden z najbardziej cenionych albumów w dorobku gitarzysty. U mnie spokojnie łapie się do TOP 20 najlepszych albumów jazzowych wydanych w latach 70. w Kraju Kwitnącej Wiśni. „Babylonia wind” to charakterystyczny dokument swoich czasów, bowiem znajduje się na nim mieszanka stylów wówczas obowiązujących, które Sugimoto umiejętnie powiązał w jedną, koherentną całość. Najwięcej jest elementów fusion, wywodzących się w prostej linii od „Bitches brew”. Fjużyniaste kawałki mają bardzo fajną psychodeliczną aurę, dzięki przestrzennemu brzmieniu elektrycznego fortepianu, swoje robią także przeróżne przeszkadzajki. Poza tym mamy jeszcze solidną dawkę post-bopu („Colsabard hill”) i free jazzu („Hieroglyph”). Pozycja zdecydowanie godna uwagi. Szkoda, że w późniejszych latach artysta nie uraczył swoich fanów płytą reprezentującą choć zbliżony poziom do „Country dream” lub „Babylonia wind”. W każdym razie, dla mnie były większym lub mniejszym rozczarowaniem. Do tych pierwszych zaliczyłbym wypełniony coverami „The guitar method” (1972) oraz „L.A. master” (1978) - jeszcze jeden przykład konwencjonalnego funk/jazz-popu. Trochę lepsze wrażenie sprawiał „Our time” (1975), choć i jemu do wybitności sporo brakuje.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie gości taki album - po raz pierwszy:

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

6 godzin temu, mahavishnuu napisał:

U mnie spokojnie łapie się do TOP 20 najlepszych albumów jazzowych wydanych w latach 70. w Kraju Kwitnącej Wiśni.

Całkiem fajna była tamtejsza jazzowa scena. U mnie numerem jeden jest chyba Mal Waldron & Terumasa Hino - Reminicent Suite (1972). Piękny album, szczególnie utwór tytułowy, którego piękną kulminacją jest ostatnie 7 - 8 minut - prawdziwa uczta dźwiękowa 😃

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem, „Infinite Jones” to dobry album. Warto posłuchać choćby dla trzynastominutowego „Deliverance”. Jeśli debiut duetu Lee/Brown zyska Twoją przychylność, nie obiecuj sobie zbyt wiele po ich następnych płytach. O ile „Mungo Sunrise” (1975) można jeszcze posłuchać, to „Still Can't Say Enough” (1976) i „Chaser” (1979) są po prostu denne.

„Reminicent Suite” Waldrona i Hino jest wyborny. Wprawdzie u mnie to nie jest japoński number one, ale TOP 5 na pewno. Jeśli ktoś gustuje w post-bopie, to jest to jazda obowiązkowa. Co istotne, jak to czasami bywa w przypadku mainstreamu, nie jest to żaden „muzealny” jazz zalatujący naftaliną.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To już prawie dwa tygodnie od śmierci mojego ukochanego artysty muzyka - alcisty, kompozytora, improwizatora i w ogóle zayebistego człowieka - Jemeel Moondoc! Pomyślałem, że może ktoś coś napisze, wspomni, przypomni po mojej wzmiance o śmierci, ale widzę że cisza, więc pomyślałem, że czas najwyższy na tribute dla tego wielce utalentowanego i tak jakby trochę niedocenianego artysty. Nie będzie cienia przesady jak napiszę, że to był  wyjątkowo zmysłowy i potrafiący tworząć na poczekaniu muzyk - naprawdę niesamowity gość. Urodził się w Chicago w 1951 roku. Zanim został na stałe przy saksofonie altowym, studiował klarnet i w młodości grę na fortepianie. Po studiach u Cecila Taylora na kilku uczelniach, wyjechał do NYC i wraz z Royem Campbellem, Williamem Parkerem i Raschidem Bakerem założył słynną grupę Muntu. Grupa nagrywała dla własnej wytwórni w póżnych latach 70-tych. Nagrania Muntu zebrał i wydał na trzech płytach CD niezawodny litewski label NoBusiness. Trzeba przyznać, że wydanie to robi wrażenie - książkowy format, limitowana edycja, numerowana z dołączoną obszerną książką o Muntu.

Jemeel Moondoc nagrywał w różnych składach, począwszy od duetów, trio, kwartetu, kwintetu... kończąc na obszernym i wypasionym tentecie z The Jus Grew Orchesrtra. Estetyka jak i samo granie, to free/impro, duże aranże ze swobodnym podejściem, ale i niemalże taneczne, melodyczne, mainstramowe rzeczy, które powiedzmy można odnależć w produkcji dla Soul Note w 'Nostalgia in Times Square', ale i również na fantastycznym awangardowym albumie koncertowym 'Spirit House' ze wspomnianą The Jus Grew Orchestra, gdzie awangarda i free przemiennie zasila melodyczny implus i klimat. Muzyka Moondoca jest fantastycznym połączeniem free-ornettowskiego myślenia z drapieżną energią parkerowskiego bopu i zmysłowego kreatywnego bluesa. Obojętnie, czy duże składy, czy kameralne duety lub trio, muzyka Moodoca robi na mnie niesamowite wrażenie - w zasadzie każdą płytkę mogę polecić, aczkolwiek wymieniona 'Nostalgia in Times Square' lub set z All Stars z Paryża są płytkami zdecydowanie odstającymi od jego najlepszych rzeczy.

Będzie mi go brakować - mógł jeszcze trochę podmuchać w alt, ale jest jak jest - odszedł jeden z najlepszych, najbardziej kreatywnych i najbardziej zmysłowych muzyków jakich jazz mógł wypuścić.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) IMG_4360.thumb.jpg.5d2509cd1bcf4466ac91f3b53209f2bc.jpgIMG_4362.thumb.jpg.8ca4d47ae06c138e28d6297d97a908ba.jpgIMG_4363.thumb.jpg.612c2fe78d951cef123fd83f6ec01651.jpgIMG_4364.thumb.jpg.e89f5012adfe47cb9cdde443d4cb0f2a.jpgIMG_4365.thumb.jpg.bfed245cfb57f347f4ca330dfb78319c.jpgIMG_4366.thumb.jpg.4d7d03d4bc49a5caadb6f272c1b7a64a.jpgIMG_4367.thumb.jpg.84c1bf337da49fd5b069402712f06c1a.jpgIMG_4368.thumb.jpg.991229bd507088537a7f2fe752b5fef0.jpgIMG_4369(1).thumb.jpg.2a7c1bafae0228f6c5ac1cb6da595f15.jpgIMG_4370.thumb.jpg.e2ec3de024eb841261b7cc2f1e561bbf.jpgIMG_4371.thumb.jpg.ca87a6ebb94a174bfbdd2eb76c5a4536.jpgIMG_4372.thumb.jpg.a2c936f51a8c84f398fde2d5b2e29153.jpgIMG_4373.thumb.jpg.1aa2101c7c0ce32bb8623a1e308ed3a6.jpgIMG_4374.thumb.jpg.825399cdcef06bd50ba4ad5963cda3df.jpgIMG_4375.thumb.jpg.e00fe74b76c0065432f45c0b5ecb7aec.jpgIMG_4390.thumb.jpg.ece40a1d6040a10436137d6031b8de56.jpgIMG_4387.thumb.jpg.547d18303c09356ea455018aa2ea53d2.jpgIMG_4388.thumb.jpg.bfce3f379da1b570bae07e8045556228.jpgIMG_4376.thumb.jpg.33503b4d7c609f6bf1797e6de1537d95.jpgIMG_4386.thumb.jpg.694ca2671338fedc3d9c433991ee6f95.jpg

 

 

IMG_4378.thumb.jpg.1abbc3b4081c32a646127525ebad2e14.jpgIMG_4379.thumb.jpg.67921c8303e1c2b448a2673486ae22e1.jpgIMG_4380.thumb.jpg.9274caa4369391061f1f97f0357f986f.jpgIMG_4381.thumb.jpg.9eb44b15eb1958d03709e67b7ed01681.jpgIMG_4382.thumb.jpg.be25b82b8a34647bfeb38698a9bce2db.jpgIMG_4383.thumb.jpg.81b394f9b8ab30d478ad53483df68322.jpgIMG_4384.thumb.jpg.f602cbb0c8771a390cf68b218f62b271.jpgIMG_4385.thumb.jpg.414558594dc1fd4b79adcad57f2e5571.jpgIMG_4386.thumb.jpg.f6aa54d12865f625fd59c30631ad6666.jpg

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach



U mnie gości taki album - po raz pierwszy:

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )



Gdzie zdobyłeś tę płytę?

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, Adi777 napisał:

Mal Waldron & Terumasa Hino - Reminicent Suite (1972). Piękny album, szczególnie utwór tytułowy, którego piękną kulminacją jest ostatnie 7 - 8 minut - prawdziwa uczta dźwiękowa 😃

Konstrukcją i ładunkiem emocjonalnym przypomina trochę The Gates of Delirium (Yes). 😉 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, piorasz napisał:

Gdzie zdobyłeś tę płytę?

Na YouTube 😁

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 13.09.2021 o 20:04, soundchaser napisał:

Niemożliwe. W tych latach już chyba nikt nie grał takiego fusion jak w pierwszej połowie lat 70-tych. Moda wymusiła zmiany...co najwyżej grano fusion z domieszką funku.

Kurde, muszę coś poszukać, bo nie zasnę 😁 Słuchaliście Kilimanjaro Seiferta? Bo ja nie. To fusion?

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Adi777 napisał:

Kurde, muszę coś poszukać, bo nie zasnę 😁 Słuchaliście Kilimanjaro Seiferta? Bo ja nie. To fusion?

Płyta jeszcze niedawno a może i teraz spokojnie w zasobach sklepów płytowych do kupienia w Polsce.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Żeby było jasne. Ja nic nie reklamuję. Sam jej jeszcze nie kupiłem. Podpowiadam tylko koledze.

Skład jest mega gwiazdorski. Czołowi polscy muzycy jazzowi. 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) Edytowane przez Lech W
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kilimanjaro lubię mam obie płyty cd wydane przez poljazz. Polecam „Man of the light” i „live in hamburg’78” jak również świetną książkę „ życie i twórczość Zbigniewa Seiferta man of the light” Anety Norek- Skryckiej ( mam z autografem). Jestem nieobiektywny ponieważ uwielbiam Seiferta🎶😁

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zagadka na wieczór z cyklu czy wiecie kogo słuchacie 😁

Kto pierwszy odpowie ? 

Kto to ?

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Podpowiem, że fotografia nie przedstawia Marka z Chicago 😆

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A dla chętnych jeszcze jeden gościu. Noooo

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Niee, nie jest to Wojciech Iwaszczukiewicz. 

Ciekawe kto zgadnie.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) Edytowane przez Lech W
Dopisek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Lech W.

Pierwszy to Nils Petter Molvær. Drugiego rozpoznał chyba każdy jazzfan.

 

@Adi777

Najkrócej rzecz ujmując - „Kilimanjaro” to krzyżówka nowoczesnego mainstreamu i ambitnego fusion. Jak dla mnie, to jego najlepszy „elektryczny” album. Rzecz jasna, nie biorę pod uwagę „Man Of The Light”, bo na nim akcentów fusion jest niewiele. Dość dobry jest również „Passion” (1979). Jeśli chodzi o fjużyniaste klimaty, to najsłabiej prezentuje się eponimiczny album nagrany w 1977 roku dla Capitol Records. Swoje zrobiła silna presja komercyjna wytwórni. W rezultacie powstała dość sztampowa odmiana tego gatunku.

Jeśli szukasz dobrych płyt „elektrycznych” Seiferta, to koniecznie rzuć uchem na poniższe pozycje:

Hans Koller/Wolfgang Dauner/Adelhard Roidinger/Zbigniew Seifert/Janusz Stefański - Kunstkopfindianer (1974) – klasyka europejskiego fusion ożenionego z bardziej strawną odmianą free. Mocna rzecz!

Volker Kriegel – Lift (1974) – jeden z najlepszych albumów „elektrycznych” tego muzyka

Joachim Kühn – Cinemascope (1974) – jak wyżej

Jasper van't Hof – Eyeball (1974) – mieszanka brzmień akustycznych i elektrycznych, miejscami brzmi trochę jak wczesne wcielenie Mahavishnu Orchestra, intrygujące brzmienie elektrycznego fortepianu Fender Rhodes i organów.

Charlie Mariano – Helen 12 Trees (1976) – bardziej egzotyczna odmiana fusion. Mariano ze swojego najlepszego okresu.

 

Płyty polskich jazzmanów:

Jan „Ptaszyn” Wróblewski - Sprzedawcy glonów (1973) – fajny big bandowy jazz. Znając preferencje „Ptaszyna” - zaskakująco nowoczesne granie. Mój ulubiony album tego muzyka.

Tomasz Stańko – Purple Sun (1973) – intrygująca mieszanka ambitnego fusion i „miękkiego” free., „Elektryczności” niewiele, jednak odmiana fusion idiomatyczna.

Wiem, że niektóre pozycje znasz, ale być może to zestawienie przyda się osobom, które dopiero chcą wejść głębiej w seifertowskie klimaty.

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) Edytowane przez mahavishnuu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Dołącz do dyskusji

    Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
    Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

    Gość
    Dodaj odpowiedź do tematu...

    ×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

      Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

    ×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

    ×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

    ×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    • House of Marley Positive Vibration Frequency Rasta

      Patrząc na to, co lada moment zacznie wyprawiać się za oknem aż chciałoby się zanucić za nieodżałowanym Markiem Grechutą chociażby fragment niezwykle będącego na czasie utworu „Wiosna – ach to ty”. Dlatego też powoli, acz konsekwentnie warto przygotować się na prawdziwy wybuch zieleni a tym samym niemożność wysiedzenia w czterech „betonowych” ścianach. Jak to jednak w życiu bywa jeszcze się taki nie urodził, co … więc doskonale zdaję sobie sprawę, iż nie dla wszystkich pierwszy świergot ptaków j

      Fr@ntz
      Fr@ntz
      Słuchawki

      Czy płyty CD cieszą się jeszcze odpowiednią popularnością?

      W dzisiejszych czasach, ludzie coraz więcej rzeczy chętniej robią online. Odchodzi się od klasycznych rozwiązań, na rzecz nowatorskich rozwiązań. Ten stan rzeczy dotknął również branżę muzyczną. Normą jest, że artysta wydając nowy album, wypuszcza go również w wersji fizycznej, najczęściej w postaci płyt CD, które można zakupić w wielu sklepach. W opozycji do takich zakupów stoi oczywiście internet i rozmaite serwisy streamingowe, takie jak YouTube, czy Spotify. Warto się zastanowić czy, a jeśli

      audiostereo.pl
      audiostereo.pl
      Muzyka 14

      Marantz Cinema 30

      Choć z pewnością większość śledzących dział recenzencki czytelników zdążyła przyzwyczaić się do tego, że kino domowe gości u nas nad wyraz sporadycznie, to o ile tylko światło dzienne ujrzy coś ciekawego, to czysto okazjonalnie takowym rodzynkiem potrafimy się zainteresować. Oczywiście nie zawsze jest to klasyczny, przeprowadzany w zaciszu domowych czterech kątów test, jak m.in. w przypadku budżetowego, acz bezapelacyjnie wartego uwagi i po prostu świetnego Denona AVR-S770H, lecz również nieco m

      Fr@ntz
      Fr@ntz
      Systemy

      Indiana Line Diva 5

      Śmiem twierdzić, ze nikogo mającego choćby blade pojęcie o tym, co dzieję się wokół, jak wygląda rynek mieszkaniowy uświadamiać nie trzeba. Po prostu jest drogo, podobno będzie jeszcze drożej i tanio, to już było i nie wróci, a skoro jest drogo, to do łask wracają mieszkania o metrażach zgodnych z założeniami speców z lat 50-70 minionego tysiąclecia. Znaczy się znów aktualnym staje się powiedzenie „ciasne ale własne”. Dlatego też logicznym wydaje się popularność wszelkich rozwiązań możliwie komp

      Fr@ntz
      Fr@ntz
      Kolumny

      Bilety | DŻEM koncert urodzinowy| Koncert

      O wydarzeniu Kup bilet na koncert jednego z najważniejszych polskich zespołów bluesowych - zespołu Dżem! Grupa świętuje 40-lecie działalności, w związku z czym na koncertach na pewno nie zabraknie dobrze znanych przebojów, takich jak Wehikuł czasu, Whisky, Czerwony jak cegła czy Sen o Victorii. Dżem bilety na jubileuszowe koncerty już dostępne! O zespole Dżem Połączyli rocka, bluesa, reggae, country. Nagrali piosenki, które uwielbiają zarówno koneserzy, jak i niedzielni słuchacze

      AudioNews
      AudioNews
      Newsy
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.