Skocz do zawartości
IGNORED

Fascynacje jazzowe


Chicago
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

prog rock to są w ogóle śmieszne rzeczy i tam nie ma się na czym znać, no chyba, że na ilości nazw zespołów. Formy strukturalne są podobne, ale brakuje podstawowych elementów, które są tak istotne i trudne do wykonania w jazzie.

 

Nie posuwałbym się na Twoim miejscu do tak skrajnych tez, bo wygląda na to, że na rocku progresywnym po prostu się nie znasz.

Jak sam napisałeś - liznąłeś go trochę w podstawówce i poszedłeś dalej w jazz.

Więc co Ty możesz o tym gatunku wiedzieć, skoro jako dziecko miałeś jeszcze niewykształconą świadomość muzyczną?

Otóż rock progresywny, drogi przyjacielu, to szeroki wachlarz różnych stylów i gatunków, wzajemnie się przenikających (wejdź sobie chociażby na tę stronę:

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) i zaznajom się trochę z tym tematem).

Najlepsze płyty (zwłaszcza te z epoki) powstawały często bardzo długo, przy ciężkiej ale twórczej pracy muzyków, którzy komponowali nie tylko muzykę, ale też pisali do niej teksty. Ta muzyka wcale nie była łatwa do zagrania i do ogarnięcia od razu przez słuchacza. Weź sobie pierwsze z brzegu tuzy gatunku jak King Crimson, Genesis, Yes, czy nawet Pink Floyd. Każda ich płyta jest inna. Co muzycy jazzowi mogli zaoferować w latach świetności? Dziesiątki podobnych do siebie płyt, nagrywanych bez specjalnego przygotowania, dziesiątki podobnych do siebie sesji, różniących się od siebie lepszą lub gorszą dyspozycją dnia, większą lub mniejszą chemią między muzykami, bardziej lub mniej udanymi improwizacjami. Oczywiście pod względem technicznego wykonania wszystkie te nagrania są bez zarzutu, ale jak sam wiesz - w jazzie to nie wszystko.

Nie oceniaj więc innej muzyki, takiej jak np. rock progresywny jako tej gorszej, śmiesznej, czy prostszej tylko dlatego, że sam siedzisz po uszy w jazzie.

Tak to możesz sobie pisać o disco-polo, a nie o rocku progresywnym, bo po pierwsze - sam siebie stawiasz w nie najlepszym świetle jeśli chodzi o wiedzę muzyczną poza jazzową, a po drugie - obrażasz fanów gatunku, a więc pośrednio też mnie. ;-)

 

Ale masz rację - pięknym jest się różnić. Ja Ciebie bardzo lubię i bardzo cenię. W jakimś sensie imponujesz mi. Chciałbym Cię poznać w realu. Dzięki przyjacielu, że jesteś!

 

A tu już piszesz z sensem. :) Jak będziesz kiedyś może w Polsce to daj znać. Również chętnie się z Tobą spotkam...zaproszę Cię do siebie i wspólnie posłuchamy dobrej muzyki z moich Event Opali.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) Edytowane przez soundchaser
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No niestety, znam Yes, Pink Floyd i Genesis bardzo dobrze i jeszcze w Polsce zarówno Yesów jak i Pink Floydów i Genesis miałem wszystkie płyty. W US wszystko sobie odkupiłem w postaci CD. Piszesz co mają do zaoferowania muzycy jazzowi? Ja to widzę tak - wszystko. Potrafią zagrać wszystko, ale grają jazz, bo go kochają. Natomiast muzycy rockowi nie potrafią zagrać jazzu, ponieważ nie potrafią go zagrać - i to wszystko. Jakbyś uczył się grać na przykład na gitarze, to piosenkę Wish You Werer Here nauczyłbyś się zagrać bardzo szybko, tym bardziej teraz, gdzie wszysko praktycznie masz podane na YT jak na dłoni. Spróbuj natomiast nauczyć się zagrać Giant Steps, choć tu pojechałem po całości, ale chociaż Love For Sale na jazzowo, żeby to miało ręce i nogi. I to wszystko! Rock, czy też prog rock to są cztery akordy i jeden klucz, czytaj jedna tonacja - wszystko jest łatwe i proste. To mnie skutecznie zniechęciło od słuchania w większości tego gatunku, choć nie powiem, energia jest i to się liczy i są wymiatacze.

 

Wystarczy posłuchać jamu Allman Brothers z Johnem Scofieldem - po prostu przepaść w improwizacjach pomiędzy Allmanami, a Sco. I to naprawdę słychać, no chyba, że się nie słyszy. A jazz? Jazz to wszystko - blues, gospel, swing, rock, improwizacja, figury rytmiczne - po prostu cały rock plus o wiele więcej, czego w rocku nie uświadczysz.

Faktem jest, że ominęło mnie trochę King Crimson, oprócz podstawowych kilku pierwszych płyt. Najbardziej ceniłem ELP - zawsze ich ceniłem i cenię do tej pory. żadne tam Pink Floydy i Genesisy. Yes też lubułem, ale drażnił mnie wokal bezjajeczny.

 

Zresztą Keith Emerson to chyba jedyny rockowy muzyk, który zasuwał koncerty fortepianowe, więc to też dużo mówi o jego muzycznej wiedzy i jego nieprzeciętnym talencie.

 

A moja pierwsza gitara el. to Samba, druga to Jolana.

 

I proszę, nie zrozum mnie żle. Różnica chyba polega na tym, że ja jazz chociaż w małej części rozumiem, Ty natomiast go nie rozumiesz. Oczywiście cała dobra muza, to jest wielki kosmos i tutaj nie ma wątpliwości, bo jakżesz na przykład można narzekać na Steve Ray Vaughna, albo na Allmanów, czy też Black Sabbath, DP i LZ, których to do dzisiaj uważam za fenomen i kapelę, którą chętnie zawsze słucham. Zeppelini są jak Coltrane - zawsze obecni. Ale jazz, to jazz! Jakbym nie spojrzał i nie wysłuchał.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Potrafią zagrać wszystko, ale grają jazz, bo go kochają. Natomiast muzycy rockowi nie potrafią zagrać jazzu, ponieważ nie potrafią go zagrać

 

Ja to widzę inaczej - muzycy jazzowi grają jazz bo kochają tę muzykę i improwizację. Nie znaczy to wcale, że potrafiliby odnaleźć się w rocku progresywnym, gdzie trzeba więcej komponować, a mniej improwizować. W fusion prędzej.

Muzycy rockowi może i nie potrafią zagrać jazzu tak jak muzycy urodzeni do grania jazzu, ale przecież nie grają tej muzyki dlatego, że nie potrafią. Grają rock, bo to kochają. Podobnie jak muzycy jazzowi grają jazz, bo też go kochają.

 

Jakbyś uczył się grać na przykład na gitarze, to piosenkę Wish You Werer Here nauczyłbyś się zagrać bardzo szybko

 

Bo to prosta piosenka jest. Spróbuj nauczyć się grać chociażby taki Sound Chaser grupy Yes, czy nawet jakąś suitę z pierwszych płyt neo progowego Flower Kings.

 

A tak poza tym to się z Tobą zgadzam, choć nie do końca...ale OK - szanuję Twoje zdanie.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wystarczy posłuchać jamu Allman Brothers z Johnem Scofieldem - po prostu przepaść w improwizacjach pomiędzy Allmanami, a Sco. I to naprawdę słychać, no chyba, że się nie słyszy. A jazz? Jazz to wszystko - blues, gospel, swing, rock, improwizacja, figury rytmiczne - po prostu cały rock plus o wiele więcej, czego w rocku nie uświadczysz.

Faktem jest, że ominęło mnie trochę King Crimson, oprócz podstawowych kilku pierwszych płyt. Najbardziej ceniłem ELP - zawsze ich ceniłem i cenię do tej pory. żadne tam Pink Floydy i Genesisy. Yes też lubułem, ale drażnił mnie wokal bezjajeczny.

 

Wiem, że "Gov't Muły" grali ze Sco, ale Allmani? Tego nie wiedziałem.

Panowie szanowni, nie ma co walczyć o to co bardziej wartościowe - prog czy jazz?

Dla mnie mają wartość równie wielką - wtedy, kiedy zaspokajają doskonale moja osobistą ochotę na słuchanie dobrej (dla mnie "tu i teraz") MUZYKI.

 

-> Chicago - poznaj i późniejsze K.C. - te gdzie na bębnach grał jazzowy w genach Bill Brufford

Yes - przypuszczam też podobało Ci się głównie z nim w składzie ...no i (ofkors) Howe, który potrafi zagrać wszystko, w tym i klasykę i jazz. :)

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rock, czy też prog rock to są cztery akordy i jeden klucz, czytaj jedna tonacja - wszystko jest łatwe i proste.

 

Uogólnienie, na które nie zasługuje duża liczba szczególnie wczesnego prog-rocka!

Widać wyraźnie, ze nie znasz lub nie pamiętasz albo pamiętasz ale z lat podstawówki i swojego doswiadczenia na tamten czas, (jak słusznie zauważył sound) (poza ELP) King Crimson, East of Eden, Out of Focus, Van Der Graaf Generator, Focus, Gentle Giant, Procol Harum, Yes (do '78), Genesis z P.G. , Rush ...and many, many more.

To było po prostu niesprawiedliwe, złośliwe lub tylko "błędne".

Choć wcześniej sam namawiałem by nie "walczyć" - co bardziej wartościowe, to na takie "dictum" musiałem zareagować.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Takie porównania ( jazz v. rock) zazwyczaj nie mają sensu bo fani obu gatunków i tak pozostaną przy swoim.Dla mnie jako miłośnika przede wszystkim jazzu ta muzyka jest bliższa.Ale może zadam przewrotne pytanie.Znamy wielu jazzmanów którzy z powodzeniem grali rocka czy w kapelach rockowych.Podajcie przykłady rockmanów,którzy z powodzeniem grali jazz.Przy czym kładę nacisk na słowo z powodzeniem a nie grali.Oczywiście można podać przykład pierwszy z brzegu czyli Ch.Wattsa ale gdzie mu tam do wybitnych,czy nawet bardzo dobrych perkusistów jazzowych.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

przykłady rockmanów,którzy z powodzeniem grali jazz

 

Bill Bruford - Earthworks - płyty dość cienkie...wolę jego dwie pierwsze solowe, zanim zaczął jazzować;

Phil Collins - Brand X - moim zdaniem bardzo ciekawa kapela, choć bardziej fusion.

 

Mówimy oczywiście o muzykach, którzy oprócz muzyki stricte rockowej potrafili odnaleźć się też w jazzie,

a nie o kapelach łączących te dwa gatunki, bo tych jest przecież cała masa.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam napisałeś "płyty dość cienkie" ,a chodziło o te nie cienkie.Gdzie tam Collinsowi do pałkarzy jazzowych.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj tam...mnie nie bardzo się podobają, ale są być może tacy, którzy je cenią (mowa o Brufordzie).

A jeśli chodzi o Collinsa, to w ten sposób można napisać o każdym muzyku rockowym: "gdzie tam mu do jakiegoś słynnego jazzmana".

Wtedy cała dyskusja nie ma sensu, bo zawsze padnie argument, że jazzman jest wybitny, a ten rockman to mógłby mu najwyżej buty czyścić.

A Collins to przecież bardzo dobry perkusista rockowy. Jeśli oczywiście znasz jego karierę zarówno w Genesis, jak i płyty solowe i te, które nagrał z Brand X to powinieneś mieć podobne zdanie.

 

Chester Thompson grał z powodzeniem na perkusji z muzykami jazzowymi, jak i właśnie w rockowym zespole Genesis,

by wspomagać Collinsa gdy ten musiał być na koncertach bardziej wokalistą i showmanem niż perkusistą.

Te dwie perkusje naprawdę robiły wrażenie.

 

 

I od razu przepraszam Chicago, że w tak zacnym wątku jazzowym wstawiam tu jakąś kaszankę rockową. ;-)

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie jeden z najlepszych perkusistów jazzowych wszechczasów to Joe Morello, który współpracował wraz z Dave Brubeck-iem.

 

Namiastka tego co potrafił w poniższym linku. Warto dodać, że nie miał on tak rozbudowanej perkusji jak Panowie Collins i Thompson a ilość wydobycia różnorodnych dźwięków z tak prostej perkusji jest wręcz fenomenalna.

 

 

 

 

 

 

 

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) Edytowane przez piorasz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

.Podajcie przykłady rockmanów,którzy z powodzeniem grali jazz

 

Ginger Baker - rywalizował nawet w "pojedynkach" z jazzowymi drummerami m.in. z Artem Blakey'em - bez nijakiej skuchy.

 

Chester Thompson grał z powodzeniem na perkusji z muzykami jazzowymi, jak i właśnie w rockowym zespole Genesis,

 

Skoro dawał radę swobodnie u Zappy - może grać wszędzie, wszystko i z każdym, nawet z Coltranem, Mingusem, Dolphym, gdyby tylko nie byli "niedostępni".

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) Edytowane przez iro III
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zostawcie panowie już tych perkusistów, szczególnie jazzowych, bo każdy w wielkich prezentuje swoją szkołę gry, z której studenci podczas nauki gry czy też studiowania tego instrumentu korzystają. Zresztą nie tylko studenci - w jazzie każdy od każdego się uczy i nawet doświadczony i wzięty drummer może brać lekcje w pewnych kwestaich od innego doświadczonego i wziętego drummera. To jest zupełnie inna szkoła niż rock i progrock do kupy razem wzięci. Oczywiście zdarzają się wyjątki. Nikt z początkujących jazzmanów nie korzysta ze szkoły Collinsa, bo to nie jest perkusista jazzowy, tak samo w przypadku Billa Bruforda raczej nikt nie będzie korzystał - a dlaczego tak piszę? Bo obserwuję i nie raz zasiadłem za zestawem perkusyjnym

 

Nawet Ginger Baker uważający się za perkusistę jazzowego niestety oprócz kilku epizodów z muzykami jazzowymi, nie dawałby sobie rady - tzn. dawał, ale jego rozpiętość stylistyczna była dyskusyjna i nie wiem czy poradziłby sobie w graniu 'każdy z każdym', jak to ma miejsce właśnie w jazzie w szerokim tego pojęcia znaczeniu. A rockmeni którzy z powodzeniem mogliby grać jazz? Na pewno Keith Emerson i powiedziałbym, że Jack Bruce, Stelly Dan? Może jeszcze kilku znalazłoby się - i co? To wszystko? Kilka nazwisk? Proszę, nawet ten fakt mówi wiele za siebie. Proszę państwa - granie jazzu to lata treningu i współpracy ze wszystkimi - to nie jest rock, ani progrock, że przeważnie gra się z jednymi i tymi samymi muzykami, o nie - tak to nie działa. Jazz to wieczne pasmo poszukiwań i kompilacji, jam session i 'muzycy do wynajęcia' - to jest tak, że musisz się odnależć w każdej konfiguracji i w 'każdym zestawie' mówiąc o najlepszych, bardzo dobrych, średnich i na przeciętnych kończąc - tam nie ma litości ani słabości, szczególnie w trio. To są poważne wyzwania i 'własny język' prezentowany w dziesiątkach stylistycznych i setkach różnych składów. Dla mnie takim najbardziej wszechstronnym perkusistą ze swoim stylem jest DeJohnette, Motian i Erskine... i wielu wielu innych drummerów jazzowych, gdzie niestety nie ma miejsca dla drummerów rockowych jeśli chodzi o kontekst jazzowy. A jak widzę u Collinsa te jego armatnie zestawy perkusyjne, to kojarzę go z graniem może i wszystkiego, ale na pewno nie jazzu - jazz to przeważnie zestaw perkusyjny 'mały' - i o to chodzi. Bardzo fajnie brzmi 'mały' zestaw Bebop Yamahy - im mniej, tym lepiej! Ale jakakolwiek podstawa to: dobrze nastrojona perkusja!

 

Zarzucanie mi, że nie znam progrocka, jest trochę śmieszne - po prostu mnie to nie interesuje od kiedy zacząłem wchłaniać jazz. A podstawówka, to symboliczna figura stylistyczna, bo jeszcze prawie w połowie lat dziewięćdziesiątych kupowalem progrockowe płyty, choć prawdą jest, że bardzo wcześnie, i tu się de facto zgadza 'póżna podstawówka', zacząłem pałać miłością do amerykańskiej muzyki - tak się zaczęło: Santana, War, BS&T, Chicago... Grand Funk, Steely Dan, Allman Bro, Joe Cocker, Traffic (choć to brytole, ale feel mieli amerykański)... '-)

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarzucanie mi, że nie znam progrocka, jest trochę śmieszne

 

To zupełnie tak samo jak zarzucanie ProgRockowi, że: "to cztery akordy i jedna skala"

buhahahaha

No to pośmialiśmy się wespół w zespół do rozpuku.

 

tak samo w przypadku Billa Bruforda raczej nikt nie będzie korzystał - a dlaczego tak piszę? Bo obserwuję i nie raz zasiadłem za zestawem perkusyjnym

 

Nie mam pewności, co do Billa ale już na pewno Pat Mastelotto (King Crimson) prowadził nie raz warsztaty perkusyjne. Widziałem na żywo i na własne oczka.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

piorasz

 

Bo wielkość zestawu perkusyjnego jest odwrotnie proporcjonalna do umiejętności.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elvin Jones grał ostatnio na malutkich zestawach a jaki pałer. Małe zwłaszcza centrale są selektywniejsze z basem zwłaszcza jak są fajnie strojone. Przy czym odległość stroju nie tylko między tomami ale i między górnym i dolnym naciągiem daje wydłużone lub skrócone wybrzmienie które wygasając podwyższa się lub obniża nieznacznie:)) to juz zależy od korpusów itd Także nie ma żartów ;

 

Dodać można że każdy dobry perk i jego swoisty lot, sprawdza się lepiej w doborowym sosie zależnie od tego czy jest doborowy" :)) z resztą i vice versa ..

Np Satoshi Takeishi z Johnem Hebertem i Michaelem Attiasem ugotowali niezły sos pełen barw o nazwie 'Renku in Coimbra"

Brian Blade urzeka mnie ważkością gry, kontrastami dynamicznymi i barwowymi z drugiej strony Paul Motian urzeka prostotą która wcale nie jest prosta, a im był starszy tym więcej grał ciszą..

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) Edytowane przez Фома
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To zupełnie tak samo jak zarzucanie ProgRockowi, że: "to cztery akordy i jedna skala"

 

To było umowne i symboliczne, c'mon iroIII .-) Bardziej chodziło mi o rock i jego cztery akordy. Zresztą ja nie chcę ani nawet nie mam zamiaru dyskredytować muzyki rockowej ze wszelkimi jej gałęziami - po prostu chcę sprostować nieporozumienie i brak świadomości jeżeli chodzi o jazz i tu głównie mam na myśli naszego szanownego kolegę Sounda, który wydaje mi się, że nie za bardzo kuma istotę jazzu i poziom jego skomplikowania, zarówno w domenie jego grania jak i słuchania ze zrozumieniem.

Cenię zdanie każdego z Was moi kochani, ale nie zawsze przecież muszę się z nim zgadzać, tak?

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) Edytowane przez Chicago

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cenię zdanie każdego z Was moi kochani, ale nie zawsze przecież muszę się z nim zgadzać, tak?

 

i vice "wersja" - luzik! :)

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ci mnie zaskoczyli - nie znałem ich i to dowodzi jak dużo jest niebagatelnej muzyki do odkrycia

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

.... no i kierownik dywanik '-)

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) Edytowane przez Chicago

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo wielkość zestawu perkusyjnego jest odwrotnie proporcjonalna do umiejętności.

 

Jeżeli przyjąć powyższe założenie to taki Neil Peart musi być wyjątkowo kiepskim perkusistą. ;-)

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chicago szczerze mnie nienawidzi, jednak chciałbym mu podziękować za wzmiankę o Marion Brown, naprawdę wielki muzyk, a wcześniej o nim nie słyszałem. Muzyk poszukujący, nie stroniący od free. Bardzo ciekawe nagrania. Robią wrażenie

 

Wysłane z mojego EVA-L09 przy użyciu Tapatalka

 

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Pozdrawiam serdecznie

jarrro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale to nie jest jazz, a chodzi nie o żadną kiepskość perkusistów w ogólnym znaczeniu, tylko o granie jazzu przez rockmanów - nie ma szans! A spójrz na DeJohnette?

Poza tym jak siądziesz za zestawem, to wystukasz prosty rockowy rytm po kilku lekcjach. Jazz zaczniesz grać po dziesięciu latach, może? Na małym zestawie.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mam na myśli naszego szanownego kolegę Sounda, który wydaje mi się, że nie za bardzo kuma istotę jazzu i poziom jego skomplikowania, zarówno w domenie jego grania jak i słuchania ze zrozumieniem.

 

Oj mylisz się mój drogi przyjacielu Chicago. Kumam bazę lepiej niż to Ci się wydaje.

Jazzu zacząłem słuchać już w latach 70-tych, a moje nim zainteresowanie wzrosło znacznie w ostatnich 20 latach.

Starałem się poznać go jak najwięcej i wyrobić sobie jakieś zdanie. Oczywiście znam pewnie jakiś promil tego co Ty,

ale pewne pojęcie o jazzie posiadam i sroce spod ogona nie wypadłem czasem mądrując się tutaj. ;-)

Mam też swoje fascynacje muzyką jazzową...są płyty, które uwielbiam i takie, których słuchać nie mogę.

Jednak nie ulega wątpliwości, że jestem wierny rockowi, w tym głównie progresywnemu i tej muzyki słucham najczęściej.

Do jazzu wracam, gdy mam przesyt rocka, Bywa, że trzyma mnie ten stan bardzo długo i wtedy poznaję wciąż coś nowego.

Ale lubię sobie często dzień słuchania (zwłaszcza w weekendy) urozmaicić i wtedy słucham na przemian różnej muzyki,

nie wyłączając też jazzu.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chicago szczerze mnie nienawidzi

 

Jedna rzecz - nie ma miejsca u mnie na nienawiść, owszem mogę się wqrwić i oddać kamieniem czy też powiedzieć co myślę, ale wyrzucam z siebie jakiekolwiek nienawiści praktycznie po kilku chwilach, Przeważnie the day after jest pozamiatane w mojej psychice. No coś Ty jarrro? Naprawdę sądzisz, że trzymam nienawiść w sobie i jestem pamiętliwy? Ale faktem jest, że pamięć mam prawie absolutną, jednak jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Posiadam świadomość i potrafię szybko się zreflektować nad swoim niejednikrotnie niepolitycznym zachowaniu. Sorry za cokolwiek co Ciebie nieprzyjemnego dotknęło ode mnie. Peace!

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

soundchaser

 

Co to za zestaw.Niektórzy potrafią mieć trzy piętra.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O zestaw perkusyjny w Raszach '-)

 

I nie chodzi mi o zestaw w Domu Kultury w Raszach '-)

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) Edytowane przez Chicago

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shelly Manne - 'Mannekind'

 

Studyjna sesja z 1972 roku dla wytwórni Mainstream Records i powiedziałbym, że jest to kontynuacja fusionowego albumu koncertowego 'Alive in London'. Praktycznie płytka ta została nagrana w tym samym składzie co koncerty w londyńskim klubie Ronnie Scotta, ale z innym basistą i dołożynymi instumentami perkusyjnymi, na których zasuwa Brian Moffatt. Podobna energia i feel co koncerty 'Alive in London', czyli postmilesowska szkoła okresu fusion oparta w tym konkretnym przypadku w większości o elementy progrocka z leciutkim tu i ówdzie zabarwieniem awangardowym. Świetnie się tego słucha i jest to kolejny dowód na wszechstronność i genialność Shelly Manne. Super!

Idze to u mnie ze srebrnego dysku Mobile Fidelity Sound Lab z serii Original Master Recirding. Jest moc!

 

Oczywiście nie sugerowałbym się recenzją i opinią z Allmusic, bo to herezje i nieznajomość rzeczy.

 

R-1823157-1245777959.jpeg.jpg

 

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
Shelly Manne - 'Mannekind'

 

Studyjna sesja z 1972 roku dla wytwórni Mainstream Records i powiedziałbym, że jest to kontynuacja fusionowego albumu koncertowego 'Alive in London'. Praktycznie płytka ta została nagrana w tym samym składzie co koncerty w londyńskim klubie Ronnie Scotta, ale z innym basistą i dołożynymi instumentami perkusyjnymi, na których zasuwa Brian Moffatt. Podobna energia i feel co koncerty 'Alive in London', czyli postmilesowska szkoła okresu fusion oparta w tym konkretnym przypadku w większości o elementy progrocka z leciutkim tu i ówdzie zabarwieniem awangardowym. Świetnie się tego słucha i jest to kolejny dowód na wszechstronność i genialność Shelly Manne. Super!

Idze to u mnie ze srebrnego dysku Mobile Fidelity Sound Lab z serii Original Master Recirding. Jest moc!

 

Oczywiście nie sugerowałbym się recenzją i opinią z Allmusic, bo to herezje i nieznajomość rzeczy.

 

R-1823157-1245777959.jpeg.jpg

 

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Przesłuchałem dziś tą płytę czytając Twoją recenzję.

Tak. To jedna z tych płyt od których nie mogłem się oderwać.

Uwielbiam takie granie zwłaszcza, że jak sam zauważyłeś znajdziemy na niej przeplatane gatunki muzyczne. Na pewno wytrawny słuchacz nie ma prawa się nudzić.

Zapragnąłem mieć tę pozycję na CD u siebie i pewnie niedługo ją upoluję.

Ciekaw jestem jaka jest różnica między wersją MFCD a remasterem z 1992 roku (takiej wersji słuchałem).

 

Niestety wersja MFCD kosztuje około 100$ :(

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem tę płytę na CD od lat ale niedawno dopadłem na winylu i odświeżyłem sobie wrażenia.Chodzi mi o płytę Pata Metheny z 1986r. "Song X".Winyl wydał Geffen Rec. a CD Nonesuch ( 2005).Pomysłodawcą i producentem był Pat.A był to koncept nieoczywisty i niecodzienny.Bo w studio usiedli razem i zagrali frytowcy i Metheny znany raczej z innej muzyki.Ci frytowcy to O.Coleman,Ch.Haden,J.DeJohnette i D.Coleman.Zagrali kompozycje Ornetta i Ornetta i Pata ( na winylu 8 na CD 14).

I jakie wrażenia?Ależ to cudna muzyka!Jaka odświeżająca i zaskakujaca.Nawet teraz po tylu latach!Do takiej muzyki trzeba wracać.Ciągle!

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście nie sugerowałbym się recenzją i opinią z Allmusic, bo to herezje i nieznajomość rzeczy.

 

To co piszą czasem recenzenci Allmusic jest śmieszne i niedorzeczne. Strzelają takimi ślepakami, że aż mnie dziwi, że tacy ludzie tam pracują i podobno znają się na muzyce. Ja oczywiście mam takie zdanie czytając ich recenzje płyt poza jazzowych, zwłaszcza z kręgu rocka wszelkiej maści, w tym progresywnego. ;-)

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Dołącz do dyskusji

    Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
    Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

    Gość
    Dodaj odpowiedź do tematu...

    ×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

      Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

    ×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

    ×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

    ×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

     Udostępnij



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.