Skocz do zawartości
IGNORED

Grzegorz Skawiński - nowa płyta


rosim

Rekomendowane odpowiedzi

12 marca ukazała się nowa, solowa płyta Grzegorza Skawińskiego "Me&My Guitar".

Link do strony o płycie:

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Wg mnie kawał solidnego, gitarowego grania, płyta dość różnorodna stylistycznie. Polecam.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Gość JacekMadera

(Konto usunięte)

Jest to udany powrót do solidnego, rockowego grania Skawińskiego. Najsłabszym elementem na płycie jest niestety vocal - od technicznej strony zbyt wycofany i niewyraźny, ponadto lepiej, żeby Grzesiu nie brał się za obcy język, nie można zaśpiewać po polsku?! Efekt byłby na pewno lepszy... A może to już nie ta forma wokalna, co kiedyś...? Mimo wszystko płyta godna polecenia... No, i mogłaby być nieco dłuższa...

A może to już nie ta forma wokalna, co kiedyś...?

 

 

Jaka forma wokalna co kiedyś? :) Słuchaliście debiutanckiej płyty Kombi? Przecież to żenada a nie wokal.

Potem chyba brał lekcje bo już szło lepiej. Ale ogólnie to jest dużo lepszym gitarzystą niż wokalistą.

Do śpiewania to trza się urodzić. Stąd pomysł na Chylińską.

Jeśli DAC - to NOS-DAC z buforem lampowym, jeśli wzmacniacz - to Pure Class A.

Może wokal Skawińskiego nie jest najlepszy, ale za to charakterystyczny. Mnie jakoś na ostatniej płycie nie przeszkada, zwłaszcza, że chciał wydać płytą solową.

O gitarze nie będę pisać, bo to jest wg mnie najwyższa półka.

To jest dobry gitarzysta i z rockowym zacięciem.

Kombi było dobre na zarabianie kasy ale nie do pokazywania się od tej strony. Stąd szacunek dla artysty, że poszedł w końcu inną drogą.

Jeśli DAC - to NOS-DAC z buforem lampowym, jeśli wzmacniacz - to Pure Class A.

<br />

Mógł dobrać do solówek w tytułowym kawałku lepszych gitarzystów.<br />

Hoffman, Kozakiewicz, Nowak, Zander (ciekawe czy on jeszcze gra?)<br />

<br />

Tu mnie trochę zadziwiłeś. Hoffman, Kozakiewicz, czy Sygitowicz to jeszcze rozumiem, ale Nowak, czy Zander? Nowak to symbol, wielka postać polskiej sceny, ale wirtuozem nigdy nie był i chyba nawet nigdy nie pretendował.<br />

<br />

Mim zdaniem niepotrzebnie zaangażował Nergala (przy pozostałych pokazał poziom jak u dzieciaka z garażu). Jest na fali więc da się to jakoś wytłumaczyć, ale technicznie, czy artystycznie - żenada.<br />

<br />

Sam kawałek jest chyba najsłabszy na całej płycie, ale sam wybór partnerów nie jest głupi (poza Nergalem). Dobrał gitarzystów, którzy nie konkurują z nim ani techniką, ani klimatem. Strasznie żałuje, że np. Piotra Bieleckiego nie angażuje się w podobne projekty. Świetny gitarzysta.<br />

<br />

Może to z sentymentu do TSA ?

Przyznaję, że Nowak gra tak jak robił to 30 lat temu. Nie ewoluował. To typowe "zwierzę koncertowe" , gitarzysta średni.

Zandera uważam za dobrego wioślarza.

Przypomnij sobie "Bye, bye Jimi" Lombardu

 

A posłuchaj tego :). Skromny melodyk z wybitną techniką, zawsze pięknie osadzony w utworach, skuteczny za równo w studio jak i na scenie.

Aż szkoda, że nigdy nie nagrał nic solowego...

Jak - co robi w Bajmie? Gra muzykę.

Bajm to bardzo przyzwoita kapela.

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Jeśli DAC - to NOS-DAC z buforem lampowym, jeśli wzmacniacz - to Pure Class A.

A propos gitar... To było z dekadę temu, albo i lepiej, ale mądrala Hołdys (och, jak bardzo chciałbym być Claptonem;) ) nagrał wtedy dobrą momentami (wokal raczej dla tych, którzy lubią powtórkę z lat 80.) płytę:

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Bo to jest fajny kawałek. Jakby nie patrzeć, Skawiński zawsze był dobry w komponowaniu przebojowych numerów.

W tym kawałku słychać też jak dobrą ma sekcje rytmiczną.

 

Tkaczyki to taka antyteza Pilichowskiego z Jabłońskim. Mocno osadzeni w drugim planie, nie wyrywają się przed szereg, ale bez nich to już nie byłoby to samo. Waldemar Tkaczyk zawsze był dla mnie mnie równorzędną gwiazdą na płytach Skawińskiego.

A teraz...ta sama krew, to samo bicie serca :)... w duecie z synem, stanowią aktualnie chyba najlepszą sekcje w kraju.

Przepraszam Panowie, ale chyba sobie jakieś kpiny urządzacie albo macie kontener płyt do sprzedania :)

Skawiński jest cieniem samego siebie sprzed lat (chociażby poprzedni "anglojęzyczny" album, nie "Skawiński" i nie "Sivan")

i to co sobą dzisiaj na tej (ostatniej) płycie prezentuje, to są zgrane do bólu popłuczyny i siódma woda po kisielu.

Sekcja rytmiczna? Ludzie, litości. O ile stary Tkaczyk jeszcze jakoś ujdzie w tłoku (bywał w lepszej formie, zwłaszcza w O.N.A.)

o tyle młodszy powinien jeszcze parę lat poćwiczyć i posłuchać co nieco, to może chociaż by się zbliżył

do poziomu Kraszewskiego czy nawet młodszego Łosowskiego, który jedną ręką by go pozamiatał.

Można było automat zaprogramować i przynajmniej równo by było, bo przy banalnych łamańcach i przejściach

chłopak wyraźnie się gubi i nie ratują tego nawet dogrywane po trzy razy blachy i stopy, co też wyraźnie słychać.

Co do wokalu Skawińskiego, to nie raz i nie dwa o tym mówił, że nie potrafi śpiewać i nienawidzi tego robić,

stąd Chylińska w O.N.A. a kto liznął trochę historii ten powinien wiedzieć, że pierwsze Kombi w założeniu

miało być grupą instrumentalną i tylko z braku laku akurat Skawiński zaczął się udzielać wokalnie i tak już zostało.

To tak w skrócie, bo nie chcę się wyżywać na moim osobistym idolu, na którym sam się wychowałem,

może na zakończenie tylko dodam słabą realizację (szczególnie bębny) i generalnie nieodparte wrażenie,

że płyta powstała albo dla jaj z nudów, albo na siłę z chęci wydojenia paru złotych i odłożenia ich na emeryturę,

bo muzycznej czy artystycznej wartości nie ma to dla mnie żadnej, tym bardziej sentymentalnej czy jakiejkolwiek innej,

po prostu zwyczajowe w tym wieku odcinanie kuponów i zrobienie paru numerów na odpier**l, aby tylko wydać płytę.

Stać go na dużo więcej, tym bardziej że czasu miał dosyć na zebranie odpowiedniej ekipy i dopracowanie materiału,

żeby to wszystko miało ręce i nogi, a podczas słuchania człowiek się nie czuł jak palant nabity w butelkę na 42,99

Naukowe teorie mnie nie interesują. Zresztą kogo tu interesują? To jest forum dla audiofilów.

Przyjmując taką logikę to można powiedzieć, że albumy Satrianiego począwszy od nr 2 to też jest siódma czy któraś tam woda po kisielu:). Skawiński zawsze twierdził, że zajmuje się muzyką stricte rozrywkową, bez ideologii, zadęcia, czego tam jeszcze. Płyta jest akurat taka jakiej można było się spodziewać, nie rzuca na kolana ale też nie rozczarowuje. Poziomu pierwszych płyt O.N.A. "Modliski" i "Bzzz…" nie osiąga, ale proszę mi pokazać wykonawcę w Polsce który ten poziom dziś osiąga. W każdym razie ja się nie czuję nabity w butelkę po nabyciu tej płyty.

 

Co do Adama Tkaczyka – to jest młody muzyk, zdaje się że dość starannie wykształcony, i być może technicznie musi coś tam jeszcze udoskonalić, ale ma feeling i taki perkusyjny "drive", radość z gry. Na płycie może niekoniecznie to słychać, ale miałem okazję widzieć go w na żywo i jestem przekonany, że człowiek ma przed sobą przyszłość.

Przepraszam Panowie, ale chyba sobie jakieś kpiny urządzacie albo macie kontener płyt do sprzedania :)

A ja myślę, że w tej ocenie jest dużo, typowo parantullowskiej subtelności :).

Dawno mnie tu nie było, ale miło widzieć, że niektóre rzeczy się nie zmieniają. Pozdrawiam.

 

Zastrzeżeń odnośnie realizacji nie podzielam, a sama płyta jest przynajmniej fajna. Wcześniejsze solowe dokonania Skawińskiego były bardziej wirtuozerskie i zróżnicowane, ale ta pozytywnie wyróżnia się dojrzałymi brzmieniami i właśnie tym, że nie jest przegadana. Skawiński miał tendencje do nadmiernych popisów, a tutaj jest pełna dojrzałość. Nawet swoje dominujące legato jakoś ujarzmił. To samo dotyczy sekcji rytmicznej, właśnie ta zachowawczość (z czegokolwiek ona nie wynika) bardzo mi się podoba. Grupy składające się z trzech solistów są na dłuższą metę męczące. Tkaczyki tworzą mocne, ciężkie tło i robią to bez zbędnych fajerwerków.

 

Nad wokalem nie ma co się pastwić, choć przyznaje, że początkowo "Ol rajT nał" z pierwszego utworu bardzo mnie męczyło.

W jakiejś recenzji przeczytałem, że gdyby zaprosił do nagrania wokali młodego Cugowskiego byłaby to płyta wybitna. Podzielam tą opinię.

"Przyjmując taką logikę" jest to milionowa płyta, bez której świat i sam Skawiński spokojnie mógłby się obejść,

a dla mnie osobiście nie ma niej kompletnie nic, po co mógłbym z jakiegoś powodu sięgnąć po raz drugi, trzeci czy pięćsetny

w przeciwieństwie do np. albumu "Skawalker" który mam zgrany na płytę ze starej i zajechanej kasety magnetofonowej,

której jakość najlepsze lata ma już dawno za sobą i mimo to z przyjemnością się tego słucha, nawet po "angielsku"

i myślałem, że po tylu latach dostanę coś mniej więcej w tym stylu, a dostałem nagraną w jeden weekend popową papkę.

"Co do Adama Tkaczyka, to jest młody muzyk" prezentujący równy poziom czwartej klasy szkoły podstawowej o profilu muzycznym

i nawet nie chce mi się o nim gadać, chodziło mi tylko o to, że przy tej klasy zawodnikach i tak długo wyczekiwanej płycie,

sadzanie za bębnami synusia tatusia, który ledwo opanował umiejętność wystukiwania rytmu w równym tempie, to jest porażka.

Być może faktycznie mieliśmy nieco inne oczekiwania co do tego wydawnictwa, ale ja akurat nie mogę się zgodzić z twierdzeniem,

że "płyta jest akurat taka jakiej można było się spodziewać", bo gdybym ja się spodziewał czegoś takiego, to bym to olał ciepłym moczem,

tak jak olewam dyskotekowe rzygowiny uskuteczniane pod szyldem Kombi, za co obaj z Tkaczykiem powinni beknąć przed sądem

albo przynajmniej się wstydzić, bo ja rozumiem, że kasa, że to, że tamto, ale skoro tak, skoro teraz gramy dla kasy i mamy fanów w dupie,

to proszę sobie założyć nową grupę pod tytułem na przykład Zombie Comeback i pitolić głodne kawałki dla niedorozwiniętych małolatów

o wakacyjnych miłościach, chmurkach na niebie, kotku na płotku czy nie wiem tam czym i droga wolna, a nie pod Kombi się podszywać

i głupa rżnąć że nic się nie stało, bo my Sławkowi proponowaliśmy, ale on się nie zgodził, więc my bierzemy nazwę, a on niech się wali na ryj.

No dobra, wiem że to akurat nie ma związku z tematem ;)

Naukowe teorie mnie nie interesują. Zresztą kogo tu interesują? To jest forum dla audiofilów.

Być może faktycznie mieliśmy nieco inne oczekiwania co do tego wydawnictwa, ale ja akurat nie mogę się zgodzić z twierdzeniem,

że "płyta jest akurat taka jakiej można było się spodziewać", bo gdybym ja się spodziewał czegoś takiego, to bym to olał ciepłym moczem,

tak jak olewam dyskotekowe rzygowiny uskuteczniane pod szyldem Kombi, za co obaj z Tkaczykiem powinni beknąć przed sądem

albo przynajmniej się wstydzić, bo ja rozumiem, że kasa, że to, że tamto, ale skoro tak, skoro teraz gramy dla kasy i mamy fanów w dupie,

to proszę sobie założyć nową grupę pod tytułem na przykład Zombie Comeback i pitolić głodne kawałki dla niedorozwiniętych małolatów

o wakacyjnych miłościach, chmurkach na niebie, kotku na płotku czy nie wiem tam czym i droga wolna, a nie pod Kombi się podszywać

i głupa rżnąć że nic się nie stało, bo my Sławkowi proponowaliśmy, ale on się nie zgodził, więc my bierzemy nazwę, a on niech się wali na ryj.

No dobra, wiem że to akurat nie ma związku z tematem ;)

Ha ha - nie spodziewałem się innej opinii. Przecież zmienili nazwę z Kombi, na KOMBII. Nie zauważyłeś? :)

Nie słuchałem nigdy ani jednego, ani drugiego, wiec akurat o kombi nie pogadamy.

 

A co do płyty, to ewidentnie dzielą nas oczekiwania. Wróciłem ostatnio do Sivan i Skawalker i nie dotrwałem do końca żadnej z nich, choć Sivan w swoim czasie bardzo lubiłem. Właśnie na tle tych płyt, nowa wydaje mi się całkiem dojrzała. Szczególnie gra Skawińskiego wiele zyskała przez lata.

To może zapytam inaczej - ile razy tej płyty słuchałeś?

Bo ja po pierwszym razie chciałem ją wyrzucić przez okno, ale akurat było zamknięte,

więc sobie pomyślałem, że może mam kijowy nastrój albo coś i jutro spróbuję drugi raz.

Spróbowałem drugi i trzeci i na czwarty już naprawdę nie mam ochoty, bo nie potrafię się wyzbyć wrażenia,

że gość sobie zwyczajnie zakpił nagrywając i wydając tę płytę nie wiadomo w sumie po co, a to co Ty nazywasz dojrzałością,

ja akurat odbieram jako normalny w tym wieku brak weny twórczej i kompletny brak pomysłu na zrobienie dobrej płyty.

Moim zdaniem co miał do pokazania już dawno pokazał i niestety miało to miejsce jeszcze w ubiegłym stuleciu,

a wszystko co później, to trzepanie i odkładanie kapuchy na stare lata, bo przecież kiedyś trzeba ze sceny zejść,

tylko trochę szkoda, że niektórym obojętne w jakim stylu... Wcale by mnie nie zdziwiło ogłoszenie na dniach reaktywacji O.N.A.

Podsumowując, żeby już nie przynudzać, moim skromnym zdaniem ta akurat płyta jest nie tyle słaba, co po prostu niedorobiona,

bo można było to wszystko zrobić troszkę inaczej, nie wysilając się przy tym przesadnie, wystarczyło przyłożyć się do roboty.

Największe pretensje mam o bębniarza, biedne aranże większości kawałków i ogólne wrażenie zrobienia wszystkiego w dwa dni.

Nie wnikam już z czego to wynika, może tak ma być, w każdym bądź razie mi się nie podoba i tylko tyle miałem do powiedzenia. Dziękuję.

Naukowe teorie mnie nie interesują. Zresztą kogo tu interesują? To jest forum dla audiofilów.

Inaczej podchodzimy do tematu. Cieszę się, że ta płyta powstała ... dla naszego wspólnego dobra. Moim zdaniem, muzycznie nie jest zła, ale chodzi też o coś więcej. Dzisiaj na innym forum dowiedziałem się, że miał spore problemy ze znalezieniem wydawcy, ze nie te klimaty i w ogóle nie na czasie. Wydał ją sam i podpisał tylko umowę na dystrybucję. Szczerze mówiąc, szanuje go za to i życzę mu wielkiego komercyjnego sukcesu. Niech producenci przekonają się, że można sprzedać coś więcej niż 15stą Mandarynę. niech zobaczą, że sa klienci, którzy oczekują czegoś więcej. Chciałbym, żeby w tym kraju nagrywało się jeszcze prawdziwą muzykę z prawdziwymi muzykami. Zrobił ją sam, jak umiał i pomimo niedociągnięć jest to jest perełka na naszym rynku. Nawet jeśli miałoby to zakończyć się reaktywacją O.N.A to nie widzę w tym nic złego. Nigdy ich nie słuchałem, bo w czasach kiedy zaczynali to było dla mnie jakieś komercyjne niewiadomoco, ale dzisiaj... gdyby to miało zabrzmieć podobnie, to czemu nie?

 

Cenie sobie zapaleńców, którzy chcą grać pomimo wszelkich przeciwności. Szczególnie na naszym rynku. Płyty solowe Borysewicza, koncerty Radulego z Królikiem i Jureckim, to są zjawiska które powinno się promować. Jeśli tą płytą uda się zwrócić uwagę na potrzeby klientów, wykraczające poza oglądanie cycków Dody, to szczerze kibicuje każdemu takiemu projektowi.

No cóż, gdybym miał wybierać, to chyba jednak bym wybrał oglądanie cycków Dody

zamiast naciągniętego i wypudrowanego ryja starego dziada po dwóch odsysaniach i trzech liftingach :)

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Naukowe teorie mnie nie interesują. Zresztą kogo tu interesują? To jest forum dla audiofilów.

Kombi jak Van Halen - zespół rodzinny!

"Skąpski idzie na ambasadora, wysiada, rozumiesz? A jak on poleci, to poleci Korszul, poleci też Broński i zgadnij kto po nich poleci? Po nich polecę ja! To znaczy ja bym poleciał, gdyby nie Kazik i to dozorostwo."

Pozwolę sobie zamieścić recenzję płyty Skawińskiego zaczerpniętą z bloga Andrzeja Masłowskiego, tudzież jego autorstwa:

 

...Lubię Grzegorza Skawińskiego, jednak nie należę do bezkrytycznych fanów jego twórczości. Jakoś nigdy nie przepadałem za Skawalker, nie znoszę O.N.A., za to uwielbiam pierwsze cztery płyty Kombi oraz jedyną jak dotąd solową płytę artysty , wydaną w 1989 roku. Gdy niedawno obiegła Polskę wieść o nowej solowej płycie Pana Grzegorza, podskoczyłem z radości, mając wciąż w pamięci kapitalny album "Skawiński". Jednak po chwili nasunęły się pewne obawy, w końcu od tamtego longplaya upłynęły długie 23 lata. Zanim nastawiłem sobie to najnowsze dzieło, zatytułowane "Me & My Guitar", zestawiłem wcześniej obok siebie okładki obu solowych płyt Grzegorza Skawińskiego. Na debiucie (do dzisiaj nie wydanym na CD - kryminał !!!) widzimy artystę w kapeluszu a'la Stevie Ray Vaughan, w modnych wówczas przetartych dżinsach, w stylowym kowbojskim obuwiu z łańcuchami, krótkiej skórzanej kurtce, no i oczywiście z ukochanym w obu dłoniach sześciostrunowcem. I tak jak muzyk wyglądał, tak też wówczas grał. Blisko mu było do białych blues rockmanów, bądź do amerykańskich pirotechników gitarowych, typu Richie Sambora, Ted Nugent czy Aldo Nova. "Skawiński", był płytą zrobioną z polotem, ze świetnymi melodiami, smakowitymi solówkami oraz z utrzymaną w amerykańskim duchu produkcją. Szkoda, że album ten nie został należycie u nas doceniony, ale cóż... Tyle wspomnień z tamtych czasów, bo właśnie obok tamtej płyty leży już okładka najnowszego dzieła "Me & My Guitar". Okładka, która od razu zdradza, że dawne czasy minęły bezpowrotnie. Mistrzunio wygląda nowocześniej - jak na dzisiejszego rasowego rockmana przystało. Szczególnie wygolona głowa (poza elegancko przyciętą bródką) i zalew tatuaży na obu rękach zdradzają, że nie będzie tutaj miejsca dla żadnych słodyczy. I tak właśnie jest. Napór i zmasowany atak ciężkiego brzmienia , z turbo doładowaniem, następuje wraz z otwierającym całość nagraniem "Ship Of Fools". O ile Skawiński śpiewa po swojemu, czyli w miarę łagodnie, nawet w teoretycznie wykrzyczanych partiach refrenu, to moc jego gitary miażdży po drodze wszystko co napotka. Z pierwszej chwili pomyślałem, że to jakiś nieznany numer Zakka Wylde'a, ale zajrzawszy do książeczki albumu zauważyłem, że wszystko tutaj napisał autor tejże płyty. Pierwszych pięć minut szybko przeleciało, a tu już kolejny czad w postaci "New Better World". Ponownie zmetalizowany utwór z agresywnym brzmieniem a'la Zakk Wylde, i ponownie łagodzący całość Skawiński, który śpiewa swobodnie i w miarę delikatnie, choć w solówce gitarowej przebiera po strunach niczym przelatujący obok nosa pędzący sprinterzy. Ale nie ma czasu na odpoczynek, bowiem po chwili otrzymujemy 3-minutowego bluesa "Last Thing", takiego w stylu czarnoskórego Alberta Kinga wymieszanego z bielą S.R.Vaughana. Fajny numer, trzeba przyznać. Kolejne nieco ponad cztery minuty, to taki sympatyczny utwór dziwoląg. Utwór tytułowy. Monotonny, w sumie z dość przeciętną i błahą melodią, którego zadaniem jest stworzenie pola do popisów gitarowych dla 6 zaproszonych gości (Jacek Królik, Marek Raduli, Jacek Polak, Adam Darski, Piotr Łukaszewski i Marek Napiórkowski) ,plus siódmego - samego gospodarza. Niby nic wielkiego, ale ma on coś w sobie. No i następuje środek albumu, nastrojowy i instrumentalny "Return To Innocence"". Taki trochę w stylu Gary'ego Moore'a z Joe Satrianim do spółki, chciałoby się porównać. Ładna melodia, nawet nieco romantyczna, lecz zagrana z zębem, by nie zemdliło prawdziwych wyznawców rocka. Następny w kolejności "Stratosphere" to taki nieco prog-rockowy utwór, z jazzowym odcieniem. Powinien przypaść do gustu entuzjastom Dream Theater, Liquid Tension Experiment, czy solowym produkcjom Steve'a Morse'a, gitarzysty Deep Purple. Jako siódmy, według porządku albumu , jest niezły i niby singlowy (bo kto dziś wydaje single?) "Strength To Carry On". Napisano przy nim, że to piąty utwór na płycie!, nie wiedzieć dlaczego? Zresztą, przy piątym utworze zapisano, że jest szóstym, a szósty, że jest siódmym. Dziwne! Trochę to wprowadza zamieszanie, choć wszystko się zgadza według kolejności zapisu, a nie numerowania. Cóż, albo przyjąć, że artyści mają swoje prawa, albo to błędy edytorskie. Przedostatnią tutaj kompozycją jest instrumentalny "21-st Century Blues", z dołożonym saksofonem, wibrafonem, trąbką, itd... To moim zdaniem najmniej ciekawa kompozycja. Niezwykle jednolita i bez jakiegokolwiek zapamiętywalnego motywu. Za to finałowy i także instrumentalny utwór "Over The Mountain", to śliczna rzecz. Ładna melodia, delikatny nastrój, nieco płaczliwa gitara. Do tego keyboardowy podkład i marszowa niczym z automatu wydobyta perkusja, ale wszystko tutaj do siebie uroczo pasuje. Trochę tu można odnaleźć z klimatu nagrań Joe Satrianiego, Jeffa Becka czy nieodżałowanego Gary'ego Moore'a.

Reasumując, ciekawa to płyta, choć nie do końca w moim guście. Jednak i tak się z niej cieszę, albowiem na naszej skromniutkiej (w tego typu graniu) scenie, album "Me & My Guitar" jest ważnym wydarzeniem, którego nawet jeśli się nie pokocha, to warto go przynajmniej z radością odnotować.

 

P.S. Wśród zaproszonych tutaj muzyków, mamy m.in. basistę Waldemara Tkaczyka oraz jego syna perkusistę Adama Tkaczyka, będących przy okazji kolegami Grzegorza Skawińskiego z grupy Kombii.

 

 

Andrzej Masłowski...

"Skąpski idzie na ambasadora, wysiada, rozumiesz? A jak on poleci, to poleci Korszul, poleci też Broński i zgadnij kto po nich poleci? Po nich polecę ja! To znaczy ja bym poleciał, gdyby nie Kazik i to dozorostwo."

Przesłuchałem płytę. Jest, powiedzmy, dość różnorodna w klimacie - od Bonamassy do Joe Satrianiego. Trochę bluesa, trochę rocka, trochę mocniejszych klimatów. Jedno jest pewne - Skawa to świetny gitarzysta z niewykorzystanym potencjałem. On powinien grać z najlepszymi, w świetnych składach rockowych. Szkoda, że tak marnuje swój nieprawdopodobny talent na jakieś Kombi, KombII, ONA, czy tę ostatnią dobrą, ale nie rewelacyjną płytę, bo zbyt wielokierunkową, niespójną.

Stereo i Kolorowo - Underground

Mój blog i recenzje różnych urządzeń audio-stereo: stereoikolorowo.blogspot.com

Maklakiewicz, i jego teoria?:)

"Skąpski idzie na ambasadora, wysiada, rozumiesz? A jak on poleci, to poleci Korszul, poleci też Broński i zgadnij kto po nich poleci? Po nich polecę ja! To znaczy ja bym poleciał, gdyby nie Kazik i to dozorostwo."

Ale czy też masz wrażenie przy każdym kawałku, że już go gdzieś słyszałeś?

Toż o tym właśnie cały czas gadam, że cała ta płyta, to są poprzerabiane kawałki z trzech poprzednich płyt

(a nie z "jedynej jak dotąd" którą słyszał Pan Recenzent Masłowski) i nie chodzi mi o styl, klimat czy podobieństwo,

tylko o całe fragmenty żywcem wyjęte i posklejane z innymi, które również można bez trudu na tych płytach znaleźć.

O ile każdy z trzech poprzednich albumów wyraźnie się różni od dwóch pozostałych, o tyle ten ostatni bardziej przypomina

składankę The Best Of Grzegorz Skawiński z remixami jego najlepszych numerów.

 

Jakby Rock musiał być odkrywczy, to by się skończył w 76' :).

Okej, ale zauważ, że jednak każda płyta O.N.A. a przynajmniej pierwsze trzy są diametralnie od siebie różne

i jedyne wspólne podobieństwo, to charakterystyczny wokal Chylińskiej, która też na każdej płycie śpiewa inaczej

czyli jednak można jak się chce :)

Naukowe teorie mnie nie interesują. Zresztą kogo tu interesują? To jest forum dla audiofilów.
  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    • Biuletyn

      Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
      Zapisz się
    • KONTO PREMIUM


    • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

      Ostatnio dodane opinie o albumach

    • Najnowsze wpisy na blogu

    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.