Za rok okrągła rocznica! Nakamichi już niedługo będzie świętować 10 lecie jednego z najlepszych klasyków do auta: radia CD 700. Kto wie, czy tuner CD Nakamichi 700MK II nie stał się legendą jeszcze za życia?
Wciąż lubię Nakamichi. Choć nie zawsze mi to łatwo wytłumaczyć. Najtrudniej wówczas, gdy przypominam sobie przygody z kapryśnymi egzemplarzami z pierwszej serii modelu 40. Najłatwiej jednak wówczas, gdy przypominam sobie takie konstrukcje jak CD 700. Klasyk, jakich mało. I to klasyk wiecznie żywy, bo wciąż pozostaje w ofercie japońskiej marki.
Jakość? Bez obaw.
Czym jest to kultowe radio CD, na które trzeba wydać prawie 7000 zł? To przede wszystkim starannie wykonany radioodtwarzacz, do którego budowy użyto szlachetnych materiałów. Aluminiowy panel prezentuje się co najmniej wybornie. Samo aluminium to nie byle kawałek z wiadra tylko 5 mm solidna, ciężka płyta. Jak na klasykę przystało nie żałowano na potencjometrze głośności, który imponuje solidnością. Z tanimi gałkami nie ma on nic wspólnego. Klasyczna regulacja przy użyciu pokręteł dotyczy także tonów średnich, wysokich i niskich. Zaprojektowano jednak ją tak, by użytkownikowi nie chciało się sięgać zbyt często. Pokrętła są bowiem chowane w panelu i pracują z lekkim oporem, jakby Nakamichi wyraźnie sugerowało, by zostawić je w spokoju. To radio CD zaprojektowano bowiem po to, by odtwarzać płyty bez jakichkolwiek ingerencji w brzmienie i delektować się naturą i wiernością przekazu aż do bólu.
Technika wewnątrz również kryje uzasadnienie dla wysokiej ceny. Przetworniki o rozdzielczości 24 bitów dostarcza sam renomowany Burr Brown. Na liście dostawców jest również Yamacha, co z pewnością prestiżowi nie szkodzi. A co z tyłu? Trudno przede wszystkim przeoczyć masywny zasilacz, zamocowany na dodatkowym, długim kablu. Długi przewód to nie jest kwestia kaprysu konstruktorów, tylko konieczność, by uniknąć zakłóceń.
Wyposażenie? Witamy w krainie ascezy
Cóż, witamy w klasie high end. Zero modnych procesorów dźwięku. Na pokładzie nie ma także dekodera MP3, kolorowego organicznego wyświetlacza, czy dodatkowych gadżetów w przedwzmacniaczu zaprojektowanych do psucia dźwięku. Oczywiście czytnik DVD to także obcy wynalazek. A co jest? Wstrzemięźliwość stylistyczna, skromny, ale jakże czytelny wyświetlacz, czytnik CD i przedwzmacniacz z trzema parami wyjść: przednimi, tylnymi i dla subwoofera. Złącze ISO oczywiście to rzecz nieznana w CD 700 MK II i trudno mieć o to pretensję. Tak ma być i tak też jest. Rozczarowanych odsyłamy do bardziej współczesnych produktów konkurencji.
Ideał? Niestety nie. Wystarczy włożyć płytę by nieźle się zdziwić dźwiękami, jakie wydaje precyzyjny mechanizm z nieruchomą głowicą lasera. A ponoć sam mechanizm to duma konstruktorów Nakamichi. Ich zdaniem bije ówczesnych rywali stabilnością działania i wyjątkową pewnością mocowania płyty. Cóż, wydawane przez niego jęki budzą jednak niepokój, mimo że wszystko jest w najlepszym porządku. A ponadto ówczesnych rywali z czasów konstruowania CD 700 już dawno nie ma.
Z pewnością zdziwienie budzi również zabezpieczenie antykradzieżowe, a raczej jego brak. Nakamichi najwyraźniej uznało, że w przypadku tak wyrafinowanego sprzętu, zdejmowany panel byłby przykładem wyjątkowego bezeceństwa. Z drugiej zaś strony, zawsze można sobie pozwolić na dobry parking, skoro wydatek na Nakamichi jakoś specjalnie nie wzruszył naszej kondycji finansowej. Oto cena, jaką płaci się za wyjątkowość.
Brzmienie
Aura ekskluzywności, jaka bez wątpienia towarzyszy dziełu japońskich inżynierów i malezyjskich robotników, ma swoje odzwierciedlenie w brzmieniu. Nie ma się co łudzić. Do odsłuchu trzeba się solidnie przygotować sprzętowo. Nakamichi CD 700 MK II to w końcu tylko jeden z elementów układanki. Trzeba jeszcze przygotować się na wyrafinowane głośniki, doskonałe wzmacniacze, świetne kable jak i na całe samochodowe otoczenie. Byle jaki montaż skazuje radio na straszliwy byt. Perfekcja po prostu zobowiązuje.
Czego poszukiwać w drogim radiu? Nade wszystko ujmującej neutralności. Jeśli coś w samochodzie ma zapewniać wrażenia, jak na dobrym koncercie (nie mam na myśli jazgotu stadionowego) to z pewnością Nakamichi jest wśród docelowych kandydatów. Sumienność, z jaką sprzęt przekazuje dźwiękowe wrażenia, jest wprost ujmująca. Ilość detali, swoboda w przekazie jak i wyrazistość oraz siła muzyki to z pewnością atuty tunera CD. Wszystko jednak zależy od punktu odniesienia. Jeśli nawiązywać wprost do kultowego Alpine 7909L, Nakamichi nie jest tak swobodne jak słynny rywal. Brzmi również nieco chłodniej, spokojniej, choć wciąż z wystarczającą ilością ciepła. Cóż jednak z przewagi Alpine, skoro nigdzie nie można go już kupić, a nowe i kosztowne F#1 Status próbuje wyznaczać standardy high end w krainie cyfrowych fascynacji. Na tle obecnych rywali, za których trzeba więcej zapłacić Nakamichi prezentuje się jak ostatni Mohikanin. To po prostu ostatni bastion analogowego, ciepłego i mimo wszystko ujmującego brzmienia, które stanowi najlepszą alternatywę dla zwariowanego chłodnego cyfrowego świata, w którym coraz więcej ma do powiedzenia informatyk z laptopem w ręku; Niech ten bastion trwa wiecznie.
Tomasz Okurowski
Nakamichi CD 700 MK II
moc maks W deck
pasmo odtwarzacza (Hz) 20-20 000
dynamika (dB) 1kHz > 100
S/N (dB) > 105
THD (%) 1kHz 0,003%
maks. pobór prądu (A) 2,5 A
wyjścia (pary) 3
cena (PLN) 6999
dystrybucja Sonia Draga
.