Tak, lata temu oceniałem ten sam pre, i tak, dziś wystawiam mu skrajnie odmienną opinię.
Zobaczyłem go gdzieś w ogłoszeniach, za grosze, stwierdziłem, że dla zabawy kupię go, by sprawdzić ewolucję (albo uwstecznienie) swojego słuchu i porównać jego sekcję MM/MC z innymi - internet upiera się, że jest dobra.
Urządzenie jest w pierwszej wersji, z 91r, z zasilaczem liniowym, było w stanie półdziałającym (sekcja sterująca chodziła jak chciała, jeden kanał pętli magnetofonowej upalony), pilot lekko przeżuty (acz sprawny), jego remont potraktowałem jako hobby, zajął mi dłuższą chwilę i pochłonął sporo wysiłku (nieocenioną pomocą były dla mnie wskazówki udzielone przez byłego serwisanta Linn-a, poznanego przypadkiem w necie) i parę złotych, ale trud się opłacił - teraz jest w pełni sprawny, a opinie o jego klasie uważam za uzasadnione - choć teraz w sumie używam go teraz wyłącznie jako przedwzmacniacza gramofonowego, z ciekawości podłączałem też wyjście magnetofonowe (czyli Kairn robił za selektor źródeł) oraz regulowane.
Brzmienie to typowy Linn - precyzyjny i szczegółowy, raczej neutralny, może minimalnie suchy (ja na suchy dźwięk jestem uczulony, więc jeśli mi to nie przeszkadza, to znaczy, że jest ok), acz nie gubiący barwy i niuansów. Raczej nie oszałamia za pierwszym podejściem, pozwala się docenić po godzinach słuchania. Sekcja gramofonowa dość cicha, choć postawienie blisko urządzeń z dużymi transformatorami może dać lekki przydźwięk. W tej chwili preferuję zewnętrzny step up i wejście MM, ale oryginalne MC też jest bardzo ok.
Jak to się stało, że tamten sprzed lat mi nie podszedł, a ten owszem? Nie wiem. Może słuch mi się zmienił (choć wątpię, by aż tak dramatycznie), może tamten egzemplarz był skrajnie "wyjechany", może ten jest teraz po prostu lepszy (w trakcie remontu wymieniłem m.in. przełączniki półprzewodnikowe na ich współczesną wersję, o niższych szumach i przesłuchu). W każdym razie jeśli można go kupić za rozsądne pieniądze, byłoby grzechem nie spróbować.