Radmora 5412 miałem przez chwilę. Obracam się w krajowym sprzęcie, więc zapragnąłem ten model porównać z innymi - niestety, po podłączeniu do głośników i słuchawek się mocno rozczarowałem. Wzmacniacz brzmi metalicznie, nieprzyjemnie, brak jest tego "ciepła" z innych krajowych wzmacniaczy. Rema toccata zagrała lepiej niż ten model radmora, WS-304/PW7011 i aktualnie używany WS-503 to całkiem inna liga. Nie zaobserwowałem niskiego basu w tym modelu, wszystko brzmiało jak metaliczna papka. Zastanawiam się, co poszło nie tak, skoro radmor wypuścił po świetnym modelu 5102 taki bubel - kryzys lat 80 i brak podzespołów? Racjonalizacje? Plusów ten sprzęt ma sporo, jest naprawdę rozbudowany, moc wyjściowa jest dość spora, ale wszystko psuje brzmienie, które jest najważniejsze ze wzmacniaczu. Pozytywne głosy poniżej to chyba fascynacja mocą świeżo po zakupie...
Stosunek cena/jakość wypada słabo, za aktualną cenę tego modelu (swojego sprzedałem za ponad 200zł), zakupimy znacznie lepiej brzmiący zestaw WS-304 + tuner faust (ok 150zł w dobrym stanie). Jest też masa innych modeli, którym bardziej warto poświęcić uwagę, niż radmor 5412.
Awaryjność - elektroda jest zasypana tematami o spalonych końcówkach 5412. Na co komu wymyślne zabezpieczenia, skoro uszkodzone tranzystory mocy to zazwyczaj efekt popalenia połowy wzmacniacza przed końcówką? Początkującym serwisantom sprzęt sprawia sporo problemów - to już nie 5102 z budową modułową i mądrze przemyślaną konstrukcją. Mamy tutaj w środku siatę tranzystorów, która może przy uszkodzeniu sprzętu również być popsuta i wszystko trzeba sprawdzić... Gdyby to chociaż się przekładało na brzmienie sprzętu, ale niestety.
Według mnie to nie warty swojej ceny sprzęt. Jest w internecie opis modyfikacji tego wzmacniacza autorstwa PeterMana, po której podobno gra znacznie lepiej - może tak być, nigdy nie słyszałem tego wzmacniacza po przeróbce. W wykonaniu fabrycznym to niestety dno.