Powinno być niby teoretycznie tak, że klocki mają grać a nie wyglądać ale te mają tak że nawet wyglądają, dość zacnie.
O dźwięku Musicala trudno mi coś właściwie napisać. Jest tak, że słuchałem muzyki i zapomniałem o analizie góry, średnicy, basu stereofonii. Jak mogłem inaczej skoro gdy zapuściłem Oysterhead to wyskoczył nagle Les Claypool i po prostu grał? Muzyka przede wszystkim, żadne tam skrobanie się po głowie i zastanawianie się jak to gra, jaka jest scena i w ogóle te wszystkie audiofilskie fanaberie. Fanaberie, które oczywiście są, nienachalne szczegóły które grają w tle tworząc spójny spektakl. Świetny bas, sprężysty, miękki ale szybki, stanowiący głęboki fundament, którego nikomu nie powinno zabraknąć. Świetna, muzykalna średnica nasycona szczegółami, gęsta i plastyczna. Dźwięczna góra. Ale to wszystko jest mało istotne, ponieważ słuchamy muzyki i chyba o to chodzi, prawda?
Jedyny zarzut to czasem zbyt jasny dźwięk ale na oko do korekty kabelkiem czy czymś.
I szkoda że za klocek trza po pięć patyków dać.