Zacząłem od nagrań spokojnych (Możdżer, Pidgeon, Vivaldi, Jopek) - wszystkie instrumenty zdecydowanie miały swoje miejsce na scenie dźwiękowej, choć bez "wycinania żyletkami", ale stereofonia była wg mnie bardzo dobra. Nieco mógłbym się doczepić do przejrzystości dźwięku, bo brakowało mi w pełni czystych wysokich tonów, tego błysku, jak gdyby całyczas przed sceną rozsunięta była jakaś delikatna przesłona - być może z muślinu, ale zawsze człowiek zastanawia się jakby to mogło brzmieć bez tej zasłony. Być może poprawę dałoby zastosowanie srebrnego okablowania, ale w końcu porównywanie to porównywanie - a MF miał tego pecha, że porównywałem go bezpośrednio z Krellem. Średnica - głos Rebeki Pidgeon i AM Jopek był pierwszej klasy - tu nie mam żadnych zastrzeżeń. Gdy do odtwarzacza powędrowały nieco mocniejsze nagrania (Gary Moore, Yello, Marillion, Lacrimosa) to o ile przy dźwiekach melodyjnych i równych, rytmicznych było naprawdę bombowo, to przy nagromadzeniu dużej ilości dźwięków naraz - MF radził sobie w sposób niezbyt dla mnie lubiany - tzn. "przyciszał" wszystkie dźwięki i w ten sposób unikał pojawienia się jakiejkolwiek kompresji, brakowało jednak wtedy typowego uderzenia, charakterystycznego dla fragmentów utworów, które znałem, i wiedziałem (na przykładzie szybkiego Rotela 1070) jak to może wyglądać. Nagrania rockowe zabrzmiały gładko, ale jak dla mnie - nieco za grzecznie, dźwięk wydawał mi się troszkę złagodzony, brakowału mu pazurów wtedy, gdy bardzo by sie przydały. Wzmacniacz ten porównywałem zwłaszcza do tańszej Jolidy JD1501RC, której słuchałem około 2-3 tygodni temu. Tu porównanie wypada zdecydowanie na korzyść MF. Co prawda nie zachował w pełni głębi sceny Jolidy (która pokazała ją dzięki lampom - bo to przecież hybryda), ale lepiej radził sobie z basem, przestrzenią (stereofonią) no i przede wszystkiem z kontrolą dźwięku - tu przydały się na pewno 250W Musicala.
.png.2fedbaeed142d9ffa7ad27f243687120.png)