Ważna sprawa na początek, Linn gra w przeciwnej fazie trzeba bezwzględnie o tym pamiętać bo podłączony niewłaściwie gra jak "radyjko".
Linn lubi Linna to dosyć powszechna opinia i sprawdza się w 100%, podłączając preamp z końcówka mu dedykowaną czyli Klout uzyskujemy pełną synergię. Dźwięk ma klasę, wszystko jest na swoim miejscu, nie gra efekciarsko na początku wydaje się, że gra tak jakoś zwyczajnie, nic nie męczy i nie przykuwa uwagi.
Ale dla mnie jest to ogromna zaleta bo po dłuższym obcowaniu docenia się naturalną średnicę, wysokie są detaliczne pełne wybrzmień i szczegółów ale bez natarczywości, bas obecny zróżnicowany pod pełną kontrolą. Brakuje może odrobiny szybkości jaką miał Exposure XXI ale za to inne zalety wysuwają go na czoło również przed Quada 66. Zdecydowanie największą zaletą jest prezentacja średnicy, bardzo prawdziwa bogata barwowo, stereofonia prezentuje też bardzo wysoki poziom budując szeroką i głęboką scenę, która jest bardzo poukładana.
Ma też sporą zaletę w połączeniu z Kloutem steruje nim więc odpada karkołomne sięganie do włącznika umieszczonego z tyłu.
Pilot niestety tragiczny z milionem takich samych guzików z możliwością sterowania wszystkim co wymyślił Linn, malutki plusik za wyróżnienie klawiszy głośności innym kolorem bo inaczej to już siąść i płakać. Na szczęście pilot od mojego CD steruje głośnością.