Zakup Radmorów LS-40 był dla mnie poniekąd zakupem w ciemno. Tylko poniekąd, ponieważ wiedziałem czego spodziewać się po membranach oraz czytałem recenzje w magazynie Hifi (która już po raz kolejny okazała się niewiarygodnie prawdziwa i celna).
Kolumny na rynku pojawiają się rzadko, ale co dziwne ich cena nie różni się prawie od rynkowych cen LS-30 (które sklepowo były dwukrotnie tańsze). W większości przypadków sama wartość przetworników jest wyższa niż cena tych kolumn.
Pierwsze wrażenia - dźwięk spokojny, gęsty, nieco odległy. Wysoka kultura. Niestety spostrzeżenia magazynu Hifi co do brzmienia średnicy są trafne. Tonalnie jest poprawna, ale brak jej wyrazu, emocji, konturów. W towarzystwie dość detalicznej góry i rewelacyjnie precyzyjnego basu jest to raczej drażniąca przypadłość. Szarpania strun, siarczyste uderzenia w bębny - zbyt wygładzone. Same wysokie tony także się nie narzucają, powiedziałbym, że także są nieco wycofane względem niższych częstotliwości. W rezultacie otrzymujemy dźwięk zawsze spokojny i stonowany.
Dociążenie kolumn i ustawienie na kolcach/cokołach jest obowiązkowe. U siebie każdą zasypałem 25kg żwiru.
Modyfikacje - Pierwsza rzecz, która przyszła do głowy w celu wydobycia więcej życia i detalu było zmniejszenie tłumienia głośnika wysokotonowego o 1,18dB (4 rezystory, 8zl). Jako że częstotliwość podziału znajduje się w okolicach 2000Hz, zmiany dotyczą także wyższej średnicy. Efekt obiecujący, pojawiło się więcej życia.
W międzyczasie moją uwagę zwróciły dość liche ściany boczne. Tak .. w przypadku LS-30, które mają jedynie 17litrowe obudowy, wzmocnienia na łączeniach ścianek są wystarczające żeby zapewnić w miarę dobrą sztywność niezbyt grubego, bo 18mm MDFu. W przypadku LS-40 coś takiego nie ma racji bytu ! Materiały dokładnie te same, a obudowy mają ok 35 l.W żaden sposób nie usztywnione poprzecznie pudła drgają i grają tak, że można ich słuchać stojąc obok. Wibracje średnich tonów przenoszą się na ścianki, a także wydobywają się z bass-reflexu prowadząc do brzydkich konsekwencji właśnie na średnich tonach. Przy głośnym odsłuchu było wręcz tragicznie.
Konstrukcje usztywniłem podwójną warstwą mat bitumicznych o rozmiarach 50x22cm (koszt 50zł). Maty nie zmieniają warunków pracy głośnika, a jedynie usztywniają/tłumią drgania ścian.
Przy okazji wszystkie kondensatory w zrotnicach zbocznikowałem rosyjskimi kondensatorami teflonowymi FT-1, jeden z kondensatorów sekcji wysokotonowej każdej kolumny dodatkowo jednym olejowym K40U-9 (łączny koszt elementów - 20zł).
Tak pozornie nieznacznie zmodyfikowane kolumny zmieniły się nie do poznania. Olbrzymi skok w jakości średnicy, ekspresji. Dźwięk nadal majestatyczny, ale pojawiła się tekstura w wokalach i w instrumentach. Wpływ kondensatorów na wysokie tony także wyraźnie odczuwalny. Dźwięk nieco przyspieszył, nabrał precyzji i wybrzmień, poprawiła się lokalizacja. Na tyle, że ponownie zmodyfikowałem tłumik głośników wysokotonowych, tym razem w góre o 0.4db (nadal o 0.7dB mniejsze tłumienie niż fabrycznie) aby zachować postrzeganą przeze mnie równowagę.
Wewnętrzne okablowanie to standardowa miedziana plecionka, a gniazdo głośnikowe też najbardziej podstawowego typu do bi-wire . Dla purystów - także do wymiany, koszt niewielki.
Teraz już można zrozumieć czemu Radmory LS-40 kosztują na rynku wtórnym nieznacznie więcej od LS-30. Poprawione są z pewnością warte drugie tyle.
Dźwięk jest aksamitnie gładki, czysty. Niezwykle muzykalny. Wspaniały bas, sugestywne wokale i błyszcząca góra. W kwestii detaliczności, analityczności miałem/słyszałem kolumny lepsze. W kwestii przyjemności z odsłuchu nigdy lepszych nie miałem.