Skocz do zawartości

   (Ogólna ocena z tej recenzji)

Przyszedł wreszcie czas, żeby przetestować w domowych warunkach firmowy zestaw, jaki proponuje Michael Creek. Chodziło mi to już po głowie od dłuższego czasu, aż wreszcie się udało. Ponoć Creek z Eposami zgrywa się świetnie. Ale jak się produkuje i sprzedaje, a co za tym idzie chce się dobrze zarobić, to się wszystko świetnie zgrywa. Czy się sprawdzi to pierwsze czy drugie, zobaczymy.

Kolumny przyjechały prosto od dystrybutora, a można w zasadzie powiedzieć, że od producenta. Funkiel nówka, nie ruszane. Tak więc, pouczony wcześniejszymi doświadczeniami z Dynaudio DM 2/7, które po tygodniu oddałem, bo wydawały mi się zbyt jasne i bez basu, co jest wierutną bzdurą, Eposom dałem TROCHĘ WIĘCEJ czasu na wygrzanie. Na marginesie, te pierwsze kupiłem w końcu wygrzane, bo nie dawały mi spokoju i okazały się kolumnami po ciemnej i masywnej stronie grania.

Na początku trzeba powiedzieć, że sama paczka robi wrażenie. Nie dość, żę kolumny fajnie zapakowane, bo pomysłowo rozwiązane steropiany i ściągane sznurkiem worki, to w komplecie dostajemy jeszcze 4 bananowe wtyki. Można zapytać zaraz dlaczego nie 8, no ale nie przesadzajmy. Same kolumny są bardzo ładne. Naturalny fornir położony bardzo ładnie. Do tego dwie pary GNIAZD połączone grubą blachą. Te wyglądają solidnie, ale czy są solidne? Pewnie nie. Nie ma co się oszukiwać. W tej cenie códów nie ma. Maskownice też nie zwyczajne prostokątne, ale łagodnym łukiem zwężające się ku górze. Przy zaokrąglonych bokach z przodu i z tyłu kolumn i smukłej bryle kolumny prezentują się naprawdę fajnie. No ale najważniejszy jest przecież dźwięk. To dla niego je kupiłem i może przejdźmy wreszcie do niego.

Od czego tu zacząć? Może od tego co rzuca się od razu na uszy po odpaleniu pierwszej płyty. A pierwszym co się rzuca jest niezwykle szeroka scena. Kolumny po prostu znikają i przy zamkniętych oczach trudno wskazać gdzie zostały ustawione. Dźwięki dochodzą do nas daleko spoza boków kolumn. Głębia już może nie jest tak spektakularna, ale również wyraźnie zaznaczona i bywa, że ściana za kolumnami TEŻ znikA. Myślę, żę ten efekt jest spowodowany niezwykłą czystością i przejrzystością tych kolumn. Wokale brzmią niezwykle czysto i w otwarty sposób. Wszelkie trąbki, skrzypce i tzw. Przeszkadzaj ki brzmią bezpośrednio. Żywo i ekspresyjnie. Czasami wydaje się, że zaraz ukłują. Ale nie kłują. Słychać wyraźnie które bębenki są powleczone papierem, drewnem, czy metalem. Nie wiem, czy w rzeczywistości mają takie membrany, ale tak je słychać. No i wreszcie mogłem odróżnić sopranistkę od contratenora. Nylonowe struny gitary Pata Metheny od metalowych. Naprawdę robi to wszystko wrażenie. Nic nie jest zamglone czy stłumione. Góra pasma jest – powiedziałbym – ofensywna. Jak dla mnie, MOŻE I zbyt ofensywna. Owszem, Wszelkie dzwoneczki, grzechotki i trójkąty grają dźwięcznie z długim wybrzmieniem, ale CZASEM jest tego aż za wiele.

A co z basem? No właśnie. Tutaj nie jest delikatnie mówiąc najlepiej. Jest po prostu mało i płytko. Przede wszystkim płytko. Odnosi się wrażenie, że muzyka kończy się zaraz tuż pod średnicą. Oczywiście bas jest zaznaczony. Nie jest tak, że go nie ma, ale solidnego podparcia nie stanowi. Wiolonczela na ten przykład nie tnie podłogi. Wydaje się jakby było jej pół. Muszę jednak powiedzieć, że nie ma się wrażenia, że muzycy są PODWIESZENI DO sufiTU, a nie stoją na podłodze. Kolumny przy tych swoich mankamentach podają muzykę w sposób muzykalny i mnie, który się uważa za wielbiciela dużego basu jakoś to szczególnie nie bolało. No może nie zawsze. Czasem by się jednak przydało więcej mięsa na dole. Co za tym idzie, budowania dużych źródeł pozornych nie należy się spodziewać za wiele. Nie jest to totalnie skurczony dźwięk do rozmiarów piłek pingpongowych, ale nie jest to dźwięk, który możnaby było nazwać dużym. To są kolumny przede wszystkim szybkie i przejrzyste. Nie pompują jak balony instrumentów i nie wypychają przed kolumny. Scena jest budowana wgłąb, a nie przed nosem słuchacza. Należy zatem zapomnieć o tym, że ujrzymy nagle trójwymiarowe bryły. Nic z tych rzeczy. Żadnych zaokrągleń i masy kojarzonych z ciepłymi kolumnami. O twartość i czystość, otwartość i czystość. Po trzykroć otwartość i czystość. Żadnego ciepła nie uświadczymy. A moim zdaniem trochę by się przydało. Chociaż zdaję sobie sprawę, że wtedy zniknęłyby główne atuty tych kolumn.Ta przestrzenność, ta akustyka wnętrz. Te naprawdę robią wrażenie. Rzuca się też jeszcze na uszy szybkość Eposów. Winowajcą jest tu chyba ten krutki, szybki bas. Mówię winowajcą, bo mógłby on być trochę wolniejszy, trochę rozwleczony. Tak tyci tyci. A tak, muzyka rwie jak szalona do przodu. Czasami wydaje się przez to jakby zestaw grał trochę kwadratowo. Trochę jak prowincjonalna orkiestra strażacka. Po prostu marszowo. Byleby szybko, byleby równo i z przytupem.Tutaj bez przytupu, bo nie ma czymtupać. A ha, no i głośno. Ale to ostatnie tyczy się już tylko orkiestry. Creeka można przyciszyć. I tak chociażby klimatyczny kawałek Joe Dassina „Et Si Tu N’Existais Pas” zabrzmiał raczej rytmicznie niż klimatycznie. A szkoda, bo to piękna nastrojowa rzecz. Owszem i rytmiczna, ale nie przede wszystkim. Reasumując, przydałoby się trochę więcej kołysania, trochę więcej swingu w tym graniu.

Teraz może napiszę jakie są konsekwencje takiego podawania dźwięku. No więc muzyka klasyczna gra zjawiskowo. Czytałem gdzieś, że przede wszystkim ta kameralna na małe składy. Niekoniecznie. Symfonika też. A szczególnie opery. Arie solowe, jak i partie chóralne to miód na uszy. Żadnych podkolorowań. Nie uświadczymy wprawdzie brył, ale wszystko jest takie bezpośrednie i czyste, że trudno nie wysłuchać takiej płyty do końca. Szczególne wrażenie robią nagrania zapisane na żywo. Wszystko oddycha akustyką Sali. Soliści występują to z przodu, to gdzieś w głębi sceny. Przesłuchałem wszystkie moje koncertowe płyty. Nie można było inaczej. Nie mam ich wiele, ale w takim razie trzeba będzie dokupić.

Jazz natomiast gra już trochę gorzej. Nie chcę powiedzieć, że źle, ale już tak jak klasyka nie rzuca na kolana. Z jednej strony znowu średnica wiedzie prym. Znowu słychać te czyste wokale, trąbki i saksofony, ale już przydałoby się trochę niżej schodzącego basu. Z górą pasma też bywa różnie w zależności od jakości płyt. Z jednej strony słychać wszystkie blachy miotełki. Wszystko zamiata jak należy. Nie mniej jednak trzeba powiedzieć, że Eposy nie mają zbytnio wyrafinowanej, kulturalnej góry. Grają twardawo w tym podzakresie i czasem potrafią tym zmęczyć. No ale można jednak z tym żyć. Ostatecznie płyty jazzowe nie są jeszcze najgorzej nagrane.

Najgorzej nagrane są jednak płyty z kategorii pop i rock. A już szczególnie te z muzyką dyskotekową i z lat ’80. I tutaj już jest loteria. Raz gorzej, raz lepiej.Najlepiej to słychać na składankach z tamtych lat. Żeby daleko nie szukać, sięgnąłem po wydawnictwo Movie Klub ’80. Fajne w ogóle wydawnictwo. Nie dość, że polskie, to fajnie rema sterowane. A do tego wszystko w wersjach maxi. Właściwie nie wiem dlaczego właściciel na forum KLUB80.PL narzeka, że się to nie sprzedaje i myśli o zakończeniu działalności. Może po prostu mało ludzi wie o tych płytach. No to jest okazja, żeby je trochę zareklamować. Osobiście polecam każdemu staremu koniowi około 40-ki. Ale przejdźmy do meritum. W końcu tu o kolumnach, a nie o płytach. W każdym razie takie składanki pokazują czym te kolumny potrafią zachwycić i czym rozczarować. I tak nagrania tranzystorowe z dużą ilością syczącej góry, mimo remasteringu, zagrają cienko. Na górze będzie jeden chrzęst. Istny taniec kościotrupów z grzechotnikami. Zdecydowanie przydałoby się więcej ciepła. Więcej tłuszczyku na dole i słodyczy na górze. Zdecydowanie wygrywają tutaj Dynaudio. Natomiast zaraz po takim kawałku nr 9 Michael Davidson - Turn It Up (In Full Cry Mix), wchodzi Huey Lewis & The News - The Power Of Love (Long Version). Ten kawałek Dynaudio pokazywały, a właściwie nie pokazywały, bo trudno z tego kisielu było cokolwiek wyłowić. Jeden gęsty klej. A tutaj? Eposy podały istny miód na uszy. Tak, miód. Ciepło i słodko. A do tego jaka głębia. Było wszystko. I masa, i przestrzeń. I tak już właściwie do końca płyty. Wrzuciłem też Rogera Watersa „Amuse to Death”. Chyba wszyscy mają tą płytę, chociażby dla tych efektów. No i co? A no zależy. Stereofonia rewelacyjna. Te powklejane głosy raz tu raz tam. Raz gdzieś obok i z przodu kolumny, a raz za ścianą. Ale poza tym miazga. Znowu by się chciało trochę poduchy. Nasycenia, masy, ciała. Zamaskowania wad nagrania. Niestety człowiek tego w tych kolumnach nie uświadczy. Nie ma szans.

Podsumowując nasuwa się pytanie: Czy to dobre kolumny, czy nie? Mnie osobiście jest trudno powiedzieć. Przesłuchałem już kilka kolumn z tego przedziału cenowego, trzeba powiedzieć niskiego przedziału, i nasuwają mi się takie wnioski: Albo dostajemy szybkie kolumny, które pokazują może nienajładniej ale dużo. Grają przy tym przestrzennie i z efektowną stereofonią,np. Eposy. Albo dostajemy takie chociażby Dynaudio DM 2/7. A z nimi ciepły, masywny i nasycony dźwięk. Te zagrają przynajmniej ładnie. Gorzej tylko z tymi płytami, które nagrane są dobrze i są nam w stanie dać dużo więcej ponad samą muzykę.

Na koniec powiem tak: Wyliczyłem kilka wad tych kolumn, ale z ręką na sercu mogę powiedzieć, że bardzo łatwo o nich zapomnieć. Jest w tych kolumnach coś, co zmusza słuchacza do zaprzestania koncentrowania się na tym jak grają, a zmuszają do słuchania muzyki. I robią to tak, że niewiadomo kiedy człowiek przestaje myśleć, a zaczyna słuchać. No to chyba o to chodzi, co nie? Taka magia bez magii.

No i co tu zrobić? Ja zostawiam Eposy. Gram, słucham i oceniam. A jak już będę słyszał tylko same wady, to je sprzedam i kupię inne. A Jakie? Może jak się dozbiera, to droższe. A jak te droższe też będą miały swoje wady to co? To się może dozbiera i kupi jeszcze droższe. A jak i te będą miały jakieś niedoskonałości, to co potem? Potem nogi śmierdzą. A czasami pod pachami. No a raz w roku w kroku. Hough! Bywajcie Bracia Malkontenci!

Plusy:
  • Czystość, przejrzystość, otwartość i ekspresyjność przekazu i wygląd
Minusy:
  • Płytki bas
Jak długo posiadasz oceniany sprzęt?: krócej niż 1 miesiąc
Gdzie kupiłeś/aś oceniany sprzęt?: W sklepie
Ile zapłaciłeś/aś?: Tyle ile trzeba
Dlaczego wybrałeś/aś ten sprzęt?: Z ciekawości
Z czym porównywałeś/aś przed decyzją o zakupie?: Triangle Commete EX, Usher s520, Dynaudio DM 2/7
Podaj zestaw w jakim używany jest oceniany sprzęt: Creek Evo2 / Creek evo CD<br />Okablowanie Supry z zasilaniem włącznie<br />pokój 20m2 o bardzo żywej akustyce
  • Jak oceniasz sprzęt pod względem wartość/cena?
  • Jaka jest Twoja ogólna ocena?







×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.