Po przerzuceniu ok 5 wzmacniaczy rożnej klasy w około 2 miesiące, zaryzykowałem kupno chińczyka lampowego po raz kolejny. Kiedyś użytkowałem yaqina ms30l i byłem zadowolony przez około 3 lata. Nie wiem na ile mingda jest lepsza od niego, bo moje zachcianki zmian kolumn pociągnęły zmianę wzmacniaczy na tranzystorowe a po 5 latach wróciłem do starych Dali 450, które przy pomocy forum świetnie zmodyfikowałem pod siebie, ale czuć ze coś jest na rzeczy w sprawie wyższości Mingdy.
W skrócie:
Szukasz dynamiki(jak z koncertu), porządnego basu i nie przesadnie rozwlekłego, szczegółowej acz łagodnej góry, słodkiej średnicy której wybaczysz podbarwianie leciutko wokali?
Nic prostrzego - kup Mingda mc34a.
Oczywiście zabawa lampami może kształtować znacznie sprawę basu czy owych wokali. Piękna sprawa.
Z pamięci śmiało stwierdzę ze Yaqin bez zmiany kondensatorów miał bardzo rozwlekły bas bez dobrego zejścia, tu Mingda ma na pewno przewagę. Reszty pasm nie śmiem porównywać.
Budowa wzmacniacza jest bardzo dobra.
Trafa się nie grzeją, są kompletnie ciche co jest dla mnie mega zaletą!
Sposób montażu elementów zobaczcie na zdjęciach - profeska.
Potencjometr bez wad, precyzyjny.
Ogólnie bez udziwnień, bez wodotrysków, ale gra wybitnie za te pieniądze.
Z czym mam porównanie? Wypisałem poniżej co miałem U SIEBIE W DOMU.