Testowany egzemplarz wzmacniacza pochodzi z poprzedniej edycji wersji trzeciej (bez pilota). Wzmacniacz jest bardzo solidnie wykonany, wtyki dobrze zamontowane, lampy 6L6WGC oraz sterujące pochodzą ze starych zapasów NOS. Ich lampowa długowieczność oraz muzykalność jest powszechnie znana wśród fanów konstrukcji lampowych.
Brzmienie wzmacniacza jest dość zaskakujące jak na lampowca: brak jest bowiem tzw. tradycyjnego lampowego charakteru. Wzmacniacz gra szybkim (jak na lampy), przejrzystym i jasnym dźwiękiem, który w żadnym paśmie nie sprawia wrażenia spowolnienia i zmulenia. Bardzo dobry jest bas, także wielbiciele mocniejszego uderzenia będą zadowoleni. AN Oto w zakresie basu nie gra w połowie tak, jak Romulus. Średnica ma subtelne lampowe ocieplenie, które dodaje ciekawej barwy wokalom i instrumentom, ale jest naturalne. Góra jest dobra, choć nie taka, jak w droższych konstrukcjach Audio Note. Scena jest bardzo dobra, jednak nie tak dobra, jak przy zastosowaniu triod 300B. Romulus to wzmacniacz o doskonałej dynamice: głośniejsze słuchanie jest komfortowe i mało zniekształcone.
Generalnie jest to urządzenie dla amatorów lamp o przejrzystym, dobrze zrównoważonym i szerokim brzmieniu. Amatorzy ciepłego, lampowego spowolnienia zdecydowanie powinni poszukać czego innego. Natomiast poszukujący magii lamp, ale bez straty szybkości i przestrzenności brzmienia, nie znajdą przy odpowiedniej konfiguracji lepszego wzmacniacza do 10tys. zł.