Mój pierwszy kontakt z tymi słuchawkami był zupełnie przypadkowy. Przechodziłem w MM obok stoiska ze słuchawkami oglądałem od niechcenia różne Sennheisery i mój wzrok przykuły metaliczne muszle Kossów UR 40. Co do estetyki - są naprawdę śliczne. Wziąłem je na odsłuch na inny sprzęt, gdyż to, co mają na stanie stoiska w MM (najtańszy CD-ROM) woła o pomstę do nieba. W duecie z Pianokraftem E700, zagrały.......zagrały i to jak!!! Pierwsze wrażenie to lekkość i wysoka rozdzielczość dzwięku oraz odrobina kliniczności za sprawą konturowości brzmienia. Średnica nieco odchudzona, ale to zapewne za sprawą niewygrzania. Dla niektórych Kossy mogą być zbyt chłodne, ale mi się to akurat w słuchawkach podoba. Najważniejsze jest to, że nie słyszę najmniejszych oznak zamulenia i braku precyzji tak typowych dla niewygrzanych Senków. Zresztą Sennheiser ma też tendencję do odchudzania średnicy np. w HD 555 czy 580, ale tam towarzyszy temu znaczne osłabienie misia na basie. W Kossach bas jest niezwykle precyzyjny i głęboki, miejscami punktowy. Co najważniejsze, co czyni te słuchawki niemal idealnymi w swej klasie cenowej - nagrania rockowe nie chcą rozwiercić czaszki jak szybkoobrotowa wiertarka, to nioceniony plus, zwłaszcza że nie odbywa się to kosztem utraty analityczności. Całkoształtu dopełnia niespotykana wygoda i lekkość konstrukcji pałąka, która umożliwia nawet wielogodzinny odsłuch.
Jedyną słabością UR 40 wydają się być śmiesznie cienkie i krótkie kableki oraz brak asymetrii w połączeniu przewodu oraz słabsza niź u znacznie droższej konkurencji scena (w porównaniu do Sennheisera HD 595 wzwyż czy wysokich Beyerów)
Poza tym wg mnie produkt Kossa jest bezkonkurencyjny w tej kategorii cenowej, a nawet może śmiało zagrozić konstrukcjom o wiele droższym - są IMHO lepsze od TD 85 czy U80.