Pierwsza rzecz i najważniejsza: włączam i prócz przekaźnika - cisza totalna. Zero pomruku, buczenia, bzyczenia, szumu w głośnikach. Nawet można się zastanawiać czy on pracuje, gdyby nie lampki! Po Harmanach i Sony - szok.
Zacznę od budowy - metalowy, wewnątrz bardzo dobrej jakości elementy: 2xkondensatory 22000 Negative Black, wszędzie jakieś Nichicony, Black Gate'y itp. Sporych rozmiarów transformator obudowany metalową ramką. Jakość potencjometrów i przełączników bez zastrzeżeń oprócz isostatów przełącznika źródeł oraz tych od przełączników od Klasy A i Tone Bypass. Są to słabe elementy i paść nie padną, ale trzeba je czyścić, bo czasami zapali się lampka od klasy A lub zapalą się dwie lampki od źródeł jednocześnie (co nie powoduje przełączenia się źródła, po prostu się świeci).
Druga sprawa - przy zakupie proszę zwrócić uwagę na oryginalność elementów - te wzmacniacze wychodziły z dwoma kompletami tranzystorów - Toshiby lub Sankeny. Wszystkie dobre jakościowo - byleby się zgadzały z instrukcją serwisową - tam są podane pary tranzystorów. Ogólnie kupując ten wzmacniacz dobrze mieć możliwość zwrotu lub sprawdzenia osobiście, gdyż dużo sztuk ląduje w rękach imprezowiczów, dresiarzy z Altonami itd. Nie chcę tu nikogo oczywiście urazić, ale nie oszczędzają oni często sprzętu. Warto więc sprawdzić oryginalność, spasowanie elementów, działanie przełączników i stan kondensatorów w środku. Często wokół mniejszych kondensatorów widać podejrzaną substancję - zazwyczaj jest to klej, którego Yamaha używała i nie ma się czego obawiać.
Przeglądając aukcje widać usterki typu luźny potencjometr główny, albo jakiś mniejszy - zazwyczaj wszystko się da przykręcić i poprawić, dokręcić tu i tam i wzmacniacz pracuje jak nowy, tak jest zbudowany.
Sam dźwięk? Dynamiczny, z gatunku jasnych, ale dociążonych. Nie jest to Yamaha serii A-x00, grająca mniejszym basem, a szczegółowa do bólu. Tutaj mamy dociążony dźwięk, ale ciągle jasny. Góry jest nieco mniej, choć to dalej Yamaha i szczegółowość zachowano oraz wzmacniacz ciągle może być zbyt ostry w jasnych zestawach. Wzmacniacz posiada mocną podstawę basową, ale nie jest to bas punktowy jak w Sony ES, lecz nieco zmiękczony, choć nie rozmywający się. Pomruki gitary basowej brzmią wyśmienicie. Przechodząc jednak do sedna - co sprawia, że trzymam ten wzmacniacz póki co, mimo, że kuszą inne oferty? Średnica. Ten wzmacniacz jako jedyny do tej pory nie schował średnicy do tyłu i kiedy w spokojnym nagraniu "wchodzi" wokalista, to pojawiają się ciarki na plecach, a gitara Knopflera w Dire Straits po prostu płynie. Średnica jest czysta i słychać wszystko, co osobiście bardzo lubię. Jest to na pewno też zasługa Tannoy, ale sama Yamaha dała radę je nieco odmulić, choć gdyby miała ciut więcej góry to bym się też nie obraził.
Yamahę porównywałem z Harmanem 655VXi (Harman grał jaśniej i potężniej, ale miałem dwa egzemplarze i oba były w fatalnym stanie, obudowa potrafiła mnie nawet kopnąć, fatalne przełączniki).
Sony 570ES zagrał gorzej, ale uważam, że z winy kolumn, po prostu jest to cieplejszy wzmacniacz i ma w sobie muła, tak uważam. Dźwięk był bez życia, choć przyjemny.
Porównanie z Yamahami A-520 oraz A-500 to po prostu początki wejścia w Yamahę i one skłoniły mnie do pójścia wyżej - warto.
Do zestawu posiadam tuner Yamahy z topowej serii T-85 i on dobrze się komponuje i dobrze zgrywa dźwiękowo. Poprzednio miałem jednak tuner z podstawowej serii T-700 i uważam, że również był rewelacyjny (ale tylko ten model, T-500 już średnio).
Głośność we wzmacniaczu utrzymuję zazwyczaj na godzinie 8-10 i przy Tannoyach i pomieszczeniu 15m2 wystarcza to aż nadto.
Wzmacniacz polecam - klasy A nie używam, bo grzeje się dość mocno, a różnicy na moich kolumnach nie słychać.
Ogółem; kawał dobrego, solidnego sprzętu z dobrych czasów Yamahy. Porównywałem z serią AX- konkretnie z AX-700 i jeżeli ktoś szuka jeszcze bardziej dynamicznego dźwięku, z bardziej punktowym basem oraz z ostrzejszą górą - AX-700 gra również fantastycznie. Jest to jedyny (oprócz AX-900 model z serii AX, który polecam.).
Ostatnia sprawa co do Yamahy - warto dopłacić za zadbany egzemplarz, nie od handlarza, ale też nie od "Sebastiana" spod bloku - odwdzięczy się dobrą pracą.