Może zacznę od kilku uwag na temat aspektów technicznych tego szwedzkiego wzmacniacza. Tor audio jest w pełni symetryczny. Oprócz pięciu par solidnych, złoconych gniazd cincz na tylnym panelu znajdziemy również dwie pary gniazd XLR. Urządzenie posiada wydajny zasilacz (2x300W) składający się z dwóch transformatorów tworzących prawdziwe dual mono. Ze względu na dużą wydajność prądową zasilacza i cztery pary tranzystorów Toshiby, wzmacniacz poradzi sobie nawet z trudnymi do wysterowania kolumnami. Moc jest dość spora – 2 x 190 W/4ohmy. Regulacja głośności została zrobiona na drabince rezystorowej co ma bezpośredni wpływ na doskonałe zrównoważenie kanałów oraz bezawaryjne działanie, a o poziomie głośności informuje nas niewielki zielony wyświetlacz 0-79 dB (który można wyłączyć). Bateria przekaźników umieszczonych wewnątrz, solidne metalowe zaciski głośnikowe i tym podobne szczegóły przekonują nas o tym, że mamy do czynienia z poważną konstrukcją. Jeżeli ktoś sobie życzy, może podłączyć zewnętrzną końcówkę mocy. Nowsza wersja A 30.1 posiada stosowne wyjścia (pre out). „Leniuch” obsługuje regulację głośności, zmianę wejść, balans oraz przełączanie w tryb czuwania (st-by), choć jakość wykonania tegoż pilota (zwykły plastik) nie zachwyca. Najlepiej sprawić sobie jakiś porządny uniwersalny sterownik, który jednocześnie obsłuży resztę systemu. Jakość wykonania wzmacniacza jest perfekcyjna. Gruby, aluminiowy przedni panel „odseparowany” od całej bryły, obudowa z grubej 2,5 mm blachy i prawie16 kg wagi czyni z tego urządzenia (w swojej grupie cenowej) lidera pod względem jakości wykonania. Zresztą zawsze podobała mi się stylistyka firmy Primare.
A teraz kilka słow o dźwięku.
Do optymalnego brzmienia wzmacniacz potrzebuje ok. 30 minutowej rozgrzewki.
Zacznę od „góry”. Jest bardzo dźwięczna, brak śladów zapiaszczenia, instrumenty wybrzmiewają do samego końca. Wszystkie szczegóły które realizator zamieścił na płycie ów wzmacniacz przenosi bez zahamowań pod warunkiem, że kolumny są dość przeźroczyste akustycznie. Średnica emanuje paletą barw, choć od razu daje się zauważyć, że urządzenie nie posiada lamp. W porównaniu do Coplanda CSA 28 damski wokal jest odrobinę chłodniejszy. Poza tym wspaniała przestrzeń i hektolitry powietrza powodują to, że szybko zapominamy o obecności kolumn w naszym pokoju. Bas jest bardzo szybki, dobrze kontrolowany i schodzi dość nisko. Jedyne co mógłbym mu zarzucić to lekkie osłabienie jego wyższego podzakresu, przez co niektóre nagrania nie grają dość ekspresyjnie.
A 30.1 dobrze spisuje się z neutralnym źródłem podłączonym przez XLR-y. Najlepszym partnerem dla tego urządzenia jest odtwarzacz tejże firmy o symbolu D30.2. Wzmacniacz jest dość wrażliwy na okablowanie. Trafny wybór interkonektu i kabla głośnikowego zaowocuje doskonałym dźwiękiem którym delektować się będziemy przez długi czas, czerpiąc z tego ogromną przyjemność, czego życzę sobie i przyszłym nabywcom tego urządzenia.