Chyba najmniejsze podłogówki Vienny, ale jak się okazuje, wcale nie stanowi to problemu. Zawsze byłem przekonany, że kolumny o wysokości 80-90cm to glupota, bo trzeba siedzieć nisko. Na całkiem normalnej sofie, siedziałem jednak w bardzo dobrej pozycji do odsłuchu, a zatem jedno z moich "przekonań" okazało się błędne. Vienna to może nie mało znana firma, ale w obliczu marek takich, jak ProAc, czy B&W wydaje się stać w ich cieniu. Owszem, są testy w prasie, są reklamy, jest dobry dystrybutor, ale te kolumny wydają się być omijane i chyba niedoceniane. A może się czepiam, bo przecież takich dobrych a nie odkrytych firm jest mnóstwo. Nie wiem. Wiem natomiast, że kolumny Vienny to małe dzieła sztuki. Nie tylko wykonane są precyzyjnie, ale równiez materiał i wygląd skrzynek jest najwyższej próby. Ja słuchałem Bachów w okleinie różanej, która jest droższa od bukowej i czarnej, ale w moim odczuciu warto dopłacić. Skrzynka składa się z prostopadłościennego środka i zaokrąglonych płyt przedniej i tylnej. Głośniki, maskownice, gniazda i całe skrzynki wyglądają po prostu bajecznie. Bez maskownic wyglądają równie atrakcyjnie, ponieważ otwory ją mocujące nie są grube jak mały palec (takie dziury mają 602), ale są tak małe i ładne, że nawet same w sobie stanowią ozdobę i urozmaicenie przedniej ścianki. Głośnik wysokotonowy to matowa kopułka, a woofer ma membranę z polipropylenu i wklęsły szary resor. Kolumny spoczywają na dosyć wysokich kolcach, a gniazda są pojedyncze i złocone. Port bas-refleksu ma stosunkowo niewielką średnicę i jest przykręcony do tylnej ścianki nieopodal gniazdek. To tyle o wykonaniu. Gramy!
Przeczytałem kilka opinii o Bachach i muszę przyznać, że wszystkie były trafne. Duże basisko, naturalna, ciepła średnica oraz perlista, ładnie wykończona góra - takie były moje pierwsze spostrzeżenia. Nie ukrywam, że barwa tych kolumn przypadła mi do gustu, bo szukałem właśnie ciepłych kolumnienek do łagodnego masażu bębenków, kowadełek i strzemiączek. Po wyczynach B&W DM602 głowa przestała mnie boleć i poczułem się jak nażarty niedźwiedź pod kocem. Nie, żeby góra była zamazana, broń boże. Tylko tak milutko było i przyjaźnie. Te kolumny można włączyć i nie wyłączać. Mogą sobie grać cały dzionek i nikt nie będzie protestował (kobiety też, bo... patrz. wygląd). Obniżyłem głośność by zasymulować słuchanie w nocy i zaobserwowałem, że basior nigdzie nie uciekł. Był tam cały czas, może trochę mniejszy, ale zawsze zaznaczał swą obecność. Dla mnie ma to duże znaczenie, bo gdy w nocy ściszam swoje DM303, zostaje mi sama średnica i góra. Cicho jest dobrze, a głośno? Też! Dałem czadu i usłyszałem głęboki i obszerny bas którego granice leżały tak nisko, że nie obchodziło mnie gdzie też on się naprawdę kończy. I tylko do jednej rzeczy mogę się przyczepić - stereofonia. Nie ma tragedii, ale mogłoby być lepiej. Dźwięki niechętnie opuszczają kolumny i nie wypełniają tak dobrze pokoju odsłuchowego. Najbardziej brakowało mi nasycenia sceny na linii łączącej kolumny. W tych rejonach było jakoś pusto. Obiektywnie muszę wystawić za stereofonię słabą ocenę, ale tak naprawdę nie zależało mi na niej. Barwa Bachów po prostu mnie urzekła i gdybym miał tyle kasy, na pewno postawiłbym obok siebie Vienny i B&W 602. całkowita neutralność bywa czasem nudna, a tak przełączałbym kabelki przeskakując między dwoma całkowicie różnymi, ale ciekawymi światami. Kiedyś może postawię sobie w domu dwa systemy... Jaba dibi daba daj!