Kiedyś to było spełnienie moich marzeń, kupiony we wrześniu 1979 za całą pensję + wcześniejszą pracę wakacyjną. Prawdziwy hi-fi.
Obroty regulować trzeba było przed odtworzeniem każdej płyty, neonówki paliły się jedna za drugą, ale cóż i tak był lepszy od Artura.
Wydobyłem go z odmętów przeszłości po latach, bo przecież miałem sporo winyli. Wyczyściłem, wypolerowałem pokrywę i o dziwo nie chodził gorzej niż ponad 30 lat wcześniej. To dopiero surpirise. Oczywiście był odpowiednio przechowywany. Nie jest to jakiś szczególny dowód na to, że PRL był wspaniały, teraz mam JVC QL-7 z 1977 i jest w każdym calu oryginalny i też działa bez zarzutu.
Wkładkę kupiłem AT95E i zacząłem grać, ale brzęczenie od silnika już mi przeszkadzało. Trochę pomogło uziemienie i inne poprowadzenie kabli, ale ogólnie byłem zdegustowany. Sprzedałem za nieco ponad stówkę. Nie polecam dziś nikomu. To jest zabytek i niech stoi w muzeum. Vintage to nie jest na 300%.