Opinię piszę kilka ładnych miesięcy po sprzedaniu klocka, więc perspektywa zapewne wymusza pewne bardziej krytyczne opinie.
Porównując go kiedyś z odtwarzaczami konkurencji z tej samej budżetowej półki (HK, Cambridge, Yamaha) NAD C542 zdecydowanie wygrywał i przy rozpatrywaniu tego urządzenia, jako coś 'na początek drogi' to wypada przyzwoicie.
Jednak dziś wszystkie jego wady wybijają się na plan pierwszy.
Przede wszystkim dźwięk nie jest 'dźwięczny', a plastikowy. Dochodzi zza czegoś, co ciężko określić słowami, góra jest zapiaszczona (jeśli już w tym paśmie słychać cokolwiek), a bas gumowo-plastikowy snuje się i rozłazi po podłodze. Wokale też nienaturalne, wycofane, ciężko wskazać 'miejsce w którym wokalista powinien stać' (nie wspominając bawet o reszcie muzyków).
Plusy, to niewątpliwie fakt, że jest w miarę dynamiczny, a stereofonia jest ;-), oraz to, że nie sprawia najmniejszych kłopotów w codziennym, nawet intensywnym użytkowaniu (nie wiem skąd opinie o awaryjności NAD-ów, może chodzi o wiekowe konstrukcje po przejściach?).
Do słuchania płyt r rockiem, które i tak rzadko zrealizowane są na poziomie nadaje się nieźle.