Mając kupę płyt ze starych dobrych lat oraz nie mogąc przekonać się do cyfry postanowiłem je odkurzyć.
A ponieważ polski Bernard jakoś nie pasował do nowych czasów zachęcony lekturą fachowych pism oraz mądrych dilerów kupiłem z ogłoszenia Pro jecta.
Sprzęt minimalnie prosty i jak mówią prawdziwie audiofilski.
No cóż faktycznie ująć z niego już więcej nie można:
-lekki prawie jak piórko,przy każdej zmianie płyty jezdzi w te i nazad
-plinta kawałek cienkiego mdf za dychę
-ramię niby świetnie tłumiące rezonanse,ale bez filtra subsonic membrany mało się nie urwą z zawieszeń
-podstawa ramienia to nędzna cienka blaszana wytłoczka
-łożyska nie do regulacji,albo ciasno,albo luzy
-i te tłumiące niby nóżki z badziewnej gumy
-a pokrywa z tak marnego plastiku,że po kilku czyszczeniach miękką szmatką stała się całkiem matowa.
No i plus-talerz:ładny,ciężki,nie do zdarcia.
Ggamofon grał (wkładki Sumiko Black Pearl,Denonem Dl 103,
Shure M97xe) pierwszym planem,stereo prawo-lewo,bez dynamiki,słabym basem,obciętą górą.Demolował płytotekę i siał zwątpienie-do czasu.Porażka.