Deck Diora 702 kupiłem w miejsce zepsutego 506 liczac na lepszą jakość wykonania. poza tym miałem zestaw SSL-700, w którym brakowało decka z tej serii. Po obejrzeniu wnętrza stwierdziłem, że decki serii 700 różnią się od 500 tylko płytą czołową. W środku dokładnie to samo, co oczywiście nie wróżyło nic dobrego. Ale po kolei.
Diora MDS 702 jest magnetofonem dwukasetowym wyposażonym w szereg funkcji mniej lu bardziej użytecznych. Znajdziemy układy redukcji szumów B i C, filtr MPX, funkcję Continous Play i możliwość współpracy z timerem. Autorewersu daremnie szukać - żadna z Dior go nie miała. Wewnatrz kieszeni dość marny widok. Tym marniejszy, że oprócz jednej niebezpiecznie malutikiej rolki mamy jeszcze marne głowice (chyba Sony), które wygladem bardziej pasują do radiomagnetofonów niż sprzętu Hi-fi (choć w sumie Sony takze je stosował w tańszych modelach). podstawowym mankaqmentem tych głowic jest bardzo szybkie zużycie - nieporównywalne z ALPSami z "szóstek". Zastosowane mechanizmy to standardowe w seriach 500 i 700, beznadziejne, jednosilnikowe, awaryjne badziewia - chyba najgorsze w historii polskiego producenta. Nie zapewniają one ani długotrwałej bezproblemowej eksplaotacji, ani zadowalajacej jakości brzmienia. Dają za to możliwość szybkiego kopiowania taśm, co jest marynm pocieszeniem. Malutkie plastikowe koło przy silniczku sprawia, że MDS 702 jest bardzo podatny na wyślizganie paska napędowego i juz po krótkim czasie deck zaczyna się blokować. Kloejnym problemem jest znacznie niższe naprężenie drugiego paska podczas przewijania do tyłu niż podczas odtwarzania, co powoduje kłopoty z tą pierwszą funkcją (w tym samym mechanizmie - silnik pracuje, pasek stoi). Kończąc o mechanizmach, warto jeszcze dodać, ze malutka, jak wspomniałem wcześniej, rolka również szybko się brudzi i, co gorsza, ściera, przez co magnetofon szybko traci, wyjściowo i tak kiepską, równomierność przesuwu tasmy, co oblawia się nieznośnym drżeniem dźwieku, często paradoksalnie większym niż w radiomagnetofonach co lepszych marek. Elektronika sterujaca również jest do niczego - oprócz archaicznej, ręznej regulacji obrotów silników (pomimo dumnie ogłaszanego mikroprocesorowego sterowania), często dochodzi do awarii czy to właśnie wspomnianego procesora, czy tranzystora odpowiedzialnego za wyłaczanie silników w trybie stand-by (wtedy silniczki pracują non-stop i mamy gwarancję, ze po włączeniu od razu są rozgrzane :) ).
A jak gra MDS 702? Gra nawet ładnie - gdyby nie wkurzające drżenie nie ustępowałby brzmieniowo podobnej klasy magnetofonom konkurencji. Niestety regularne awarie i drżenie nie do wytrzymania dyskwalifikują MDS 702 jako segment zestawu hi-fi. Warto jeszcze wspomnieć, że pomimo rzekomej kompatybilności z taśmą metalową, mało które dwójka autentycznie dobrze nagrywa ten typ nośnika. Widziałem tylko jeden egzemplarz, który to umiał. Krótko mówiac, ten deck to totalna porażka Diory. Na plus tylko niska w owym czasie, jak na deck dwukasetowy, cena.