Trzecia od góry w katalogu Music Interface Technologies sieciówka Oracle Z Cord III jest jak dla mnie reprezentantem typowo amerykańskiej szkoły brzmienia. Przy podłączeniu do CD prezentuje brzmienie raczej dość zgrubnie, nie wdając się w subtelności, na zasadzie byle do przodu, widać, że gładkość i czystość nie były priorytetem jej twórców. W dziedzinie artykulacji pojawia się masa uproszczeń, dźwięki są nie tyle zaokrąglane, co raczej pogrubiane, wyczuwalna jest wyraźna skłonność do uśredniania dynamiki. Brzmienie poszczególnych instrumentów pozostawia sporo do życzenia, kontrabas o pogrubionym rysunku i gumowym nalocie, ze specyficznym zadęciem, brumieniem z kolei w brzmieniu fortepianu czuć szklistość. Da się odczuć pewną ekspozycję wąskiego podzakresu przełomu średnicy i wysokich tonów, co skutkuje nadmiernym wypychaniem sybilantów oraz swoistą szorstkością wokalu. Co ciekawe wokale zwłaszcza kobiece, pomimo wspomnianej usterki brzmią bardzo przyjemnie. Tori Amos prezentowana była w sposób bardzo namacalny i ciepły. Wokale męskie sprawiają natomiast wrażenie ciut zawyżonych w sensie tonacji, da się odczuć wspomniane wyżej wyeksponowanie przełomu średnicy i góry, które przejawia się też zauważalnym rozjaśnieniem dźwięku.
Analizując poszczególne zakresy pasma:
- bas jest dość potężny, ale generalnie wolny i mało zróżnicowany, ma zdecydowaną tendencję do pogrubiania konturów, łagodzenia ataku oraz buczenia i pompowania dźwięku;
- średnica ciepła, nasycona, ale mało precyzyjna, zauważalne rozjaśnienie jej wyższego podzakresu, aczkolwiek nie tak wyraźne jak w przypadku Transparenta Reference XL;
- wysokie tony mało rozdzielcze, czuć wyraźne sklejanie się z sobą różnych przeszkadzajek, blach, itp.
Scena prezentowana jest w sposób raczej jednoplanowy, ma bardzo dużą szerokość, ale relatywnie kończy się tuż za linią głośników. Brakuje holograficznej głębi oferowanej przez Electraglide Epiphany X.3 czy nawet jej namiastki, choćby ogólnego zarysu jaki oferuje bezpośredni konkurent czyli Transparent Reference XL Powerlink. Mimo to, scena jest bardzo dobrze wypełniona dźwiękami, ma się wrażenie jej ciągłości, nie ma na niej pustych miejsc, choć jest to zapewne również wynikiem mało konturowego sposobu prezentacji poszczególnych instrumentów. Dzięki temu kolumny znikają z pokoju odsłuchowego, a poczucie obecności muzyków i namacalność dźwięku są bardzo dobre.
Całościowo jest to ciepło i soczyście brzmiący kabel, mający tendencję do pewnej emfazy w zakresie basu, odbieranej jako pogrubienie i pewną nosowość. Mimo sporego rozmachu kabla w jego brzmieniu wyczuwalne jest uśrednianie zwłaszcza mikrodynamiki. Makrodynamika napędzana jest głównie poprzez nadmuchany i masywny charakter basu. W mojej ocenie w pogoni za koherentnością i spójnością brzmienia po macoszemu potraktowano dbałość o szczegóły i w konsekwencji zagubiono szereg detali w brzmieniu. Ogólny balans dźwięku przesunięty w stronę ogólnej poprawności co odbywa się kosztem ewidentnego osłabienia przejrzystości, rozdzielczości i mikrodynamiki. W moim systemie nie sprawdziło się też podłączenie Z III do listwy zasilającej; brzmienie utraciło do reszty rozdzielczość i ostrość rysunku. Podsumowując jest to dość muzykalny kabel, wpisujący się w koncepcję dźwięku oferowaną przez interkonekty i kable głośnikowe MIT, dedykowane do urządzeń typu Spectral, Chord czy Mark Levinson. Prawdopodobnie sprawdzi się przy podłączeniu do bardzo przezroczystego akustycznie odtwarzacza CD lub nawet tranzystorowego przedwzmacniacza. Bardzo żałuję, że w chwili pisania recenzji nie dysponuję odtwarzaczem Marka Levinsona No 512, bo jestem ciekaw jak wypadłby on zasilany właśnie analizowanym Z III. Ocena na moim Audio Research Reference jest w moim odczuciu mało miarodajna dla tej akurat sieciówki.