No, widzę, że nikt się nie zbiera do opisania tych zacnych konstrukcji to trzeba coś nasmarować. Sam z resztą podchodziłem do tej opinii już ze 3 razy. Za każdym razem wycofywałem się po krótkim zastanowieniu na zasadzie "czy już właściwie mogę napisać coś konkretniejszego o nich?". Bowiem kolumny zyskują im dłużej się ich słucha. Na obecną chwilę miesiąc słuchania za mną, zatem jedziemy.
Po wyjęciu z pudeł i podłączeniu brzmienie określiłbym mianem sugestywnego, gęstego i nasyconego. Z ograniczoną sceną i podawaniem informacji bardzo blisko siebie, niemal w zbitku. Im dłużej grają tym bardziej dźwięk wychodzi ze skrzynek przy tym się rozkurczając. Po około 120 godzinach grania mamy już do czynienia z brzmieniem swobodnym, przesyconym powietrzem, oddychającym z szeroko i głęboko nakreśloną sceną. Lokalizacja ? Dobra. Może nie jest to holograficzny obraz stereo wraz z wokalistami materializującymi się przed nami ale też i nie mam za bardzo warunków aby stwierdzić czy w innym pomieszczeniu taki efekt udało by się osiągnąć. U mnie grają w 12m kwadratowych. Dodam, że w 12 dobrze przystosowanych do odsłuchu metrach kwadratowych. Po dobrych 3 wieczorach z kombinowaniem w ustawieniu osiągnąłem bardzo satysfakcjonujący mnie efekt. Scene przede mną, szeroka, dość głęboka ze spokojnie rozmieszczonymi instrumentami i dobrze nakreślonymi wokalistami.
Phoebe II są muzykalne ale nie emocjonalne. Są swobodne, ale nie grają z wielkim rozmachem. Są dynamiczne ale nie potężne. Wreszcie, są rytmiczne ale nie porywające. Bardzo kulturalne brzmienie z brakiem przejaśnień, przebarwień i podbić. Z brakiem mocnego blasku na samej górze ale z jasnym światłem kiedy trzeba. Średnica jest dobrze ułożona, leciutko ocieplena i wysunięta. Nie podbarwiona, nie przekoloryzowana i nie sucha. Bardziej lekka niż ciężka. Daje ciekawy, "wyważony" efekt pomiędzy neutralnością a wyeksponowaniem. Brak jej jednak ostrego pazura i zdecydowanego ataku. Raczej spokój i kultura brzmienia.
Bas. Na samym początku słuchałem ich w wysokim, dobrze wytłumionym 30metrowym pokoju odsłuchowym i spokojnie wprawiały w drganie sofe, na której siedziałem. Bałem się, że w moich skromnych progach bas zaleje mi ściany i wszystko między nimi. Nic podobnego. Bas w Phoebe II jest świetnie ułożony. Potrafi poruszyć ścianami ale bez nieprzyjemnego buczenia. Potrafi wymasować brzuch ale bez przesadnego trzęsienia. Jest po prostu przyjemny. Nie dominuje. Uzupełnia. Gorzej niestety z dyktowaniem tempa. W tym przypadku uważam, że nie spełnia swojej roli w 100 procentach. Przełom średnich i niskich tonów jest lekko cofnięty. Brzmienie zyskuje na kulturze ale traci na pulsie. Również przez to niektóre instrumenty czy wokaliści mogą się okazać nieco odchudzeni. Zakres ten jednak nie jest całkiem wycofany i nie jest źle ogólnie. Po prostu na niektórych nagraniach pozostaje lekki niedosyt. Myślę jednak, że tą "wadę" można skorygować kabelkiem lub ustawieniem. Tudzież po prostu bardziej żywiołowym od CA wzmakiem.
Może jeszcze dodam, że po bezpośrednim porównaniu z Kefem iQ5 uznałem, że ten akurat model Kefa zdecydowanie nie jest wart pieniędzy jakie za niego żądają (2200 PLN). W bezpośredniej konfrontacji z Phoebe II Kef zabrzmiał w średnicy jakby ktoś zasunął nagle między mną a kolumnami wielką kotarę a w basie w ogóle nie zagrał... Natomiast lepiej uprzestrzennił brzmienie i rozkurczył wysokie na większą ilość warstw i planów. No ale wiadomo - uniQ ma swoje zalety. Natomiast poza wysokimi - umówmy się - iQ5 to nie ta liga. Sprzedawca z Audioforte powiedział, że Phoebe II to wyjątkowe kolumny i gdyby nazywały się "Kef" mogłyby spokojnie kosztować 2 razy tyle... Jestem skłonny się z tym zgodzić.