Wzmacniacz oferuje dźwięk poprawny bez zbędnych podkolorowań. Barwa "na pierwszy rzut ucha" wydaje się nieco sucha i przygaszona. Z drugiej strony kupując A-656 obawiałem się, że może być zbyt natarczywie podkreślona góra i dół pasma będzie rozwlekły. Nic z tych rzeczy. To użytkownik decyduje o barwie dźwięku dobierając resztę toru, ostatecznie używając pokręteł. Dodatkowo na uznanie zasługuje niezła stereofonia, niedaleko jej do dual mono przy jednoczesnym zachowaniu wystarczającej przestrzeni. Nie bez znaczenia mogą być zastosowane kolumny, u mnie Acoustic Energy Aegis One, które pomimo niewielkich rozmiarów uważam za dość trudne do wysterowania. To kolumny o otwartym brzmieniu, które potrafią zejść nisko, ale potrzebują wzmacniacza dobrze kontrolującego niskie tony. Do A-656 nie mam w tym względzie zastrzeżeń. Dobre tempo i rytm. Środek pasma jest obecny, acz nienachalny. Wokale są aksamitne i delikatnie cofnięte. Fantastycznie brzmi zarówno fortepian, jak i kontrabas. Skrzypce hmm... podobnie jak talerze bywają nieco przygaszone, ale cały czas obecne i subtelnie namacalne. Całości czasem brakuje nieco melodyjności a nawet pazura - ale proszę nie mylić z mułowatością! Tu nie ma miejsca na zniekształcenia i dodawanie czegokolwiek od siebie.
W cenie A-656 jest kilka równie ciekawych wzmacniaczy czy nawet amplitunerów vintage, więc przed zakupem dobrze byłoby posłuchać czy aby na pewno tego szukamy i czy Pioneer A-656 na pewno spełni nasze oczekiwania.
PS Moja ocena może być minimalnie zniekształcona przez długie obcowanie z Toscami, Zodiakami, Radmorami. Z drugiej strony nieobce jest mi brzmienie lampy, które wyjątkowo cenię i rozumiem osoby, które się temu poświęcają. A oceny zawsze pozostaną subiektywne.