Zbierałem się do tej recenzji, zbierałem i zebrać się nie mogłem. A nie mogłem dlatego, że chciałem, żeby było obiektywnie. Nie taki "hurra-optymizm" chwilę po zakupie nowego klocka, tylko: na spokojnie, trzeźwa ocena, te sprawy. W czasie ostatnich paru dni spędziłem jednak na słuchaniu kilka ładnych godzin, używając różnej muzyki, różnych poziomów głośności. I wydaje mi się, że jestem gotowy, choć nie jestem pewien, czy "hurra-optymizm" mi już przeszedł...
Ale po kolei. :)
Wrażenia z procedury wyboru wzmaka opisałem mniej więcej w wątku nr 26510, więc skupię się już na samym Denonie, a nie na tym, czemu akurat ten sprzęt znalazł się u mnie.
Pierwsze wrażenie, zaraz po odebraniu - ciężkie bydle. Do Pudzianowskiego niby sporo mi brakuje ;), ale anorektykiem również nie jestem. Mimo to PMA i TU ledwo dotargałem ze sklepu do samochodu i potem z samochodu do domu. Po rozpakowaniu czas na podziwianie. Pięknie spasowana obudowa, świetna jakość materiałów, panelu czołowego, tylnej płyty. Przez otwory wentylacyjne widać duże radiatory i to pewnie dzięki nim wzmak nie grzeje się zbytnio, nawet przy sporym obciążeniu. Zaciski zdublowanych gniazd głośnikowych (w końcu nie muszę upychać podwójnych kabli w jeden otworek) sprawiają wrażenie pancernych. Potencjometrem głośności i wyboru źródła mógłbym się bawić bez końca - bajka.
Zastanawiam się tylko, po co potencjometry wysokich tonów, niskich tonów, balansu... Ustawię na zero i przez najbliże 20 lat ich nigdy nie dotknę (zakładając, że tyle lat będę się bawił tym Denonem). Mogłoby ich nie być. No, ale może to tylko ja jestem jakiś dziwny i nie czuję potrzeby używania takich pokrętełek.
Inna sprawa z gatunku estetycznych - diodki. Jak sobie stoi PMA z TU wyłączone (stand-by), to wszystko jest jeszcze OK. Dwa czerwone światełka. Norma. Ale jak się włączy jedno i drugie, zaczyna się disco-polo-live. Wzmak: zielona kontrolka Power i pomarańczowa selektora źródła. Tuner: dwie czerwone diodki i jedna jaskrawo-niebieska, plus oczywiście wyświetlacz, ale on wygląda z tego wszystkiego najlepiej. Jak jest ciemno w pokoju, dyskoteka jest na cztery fajerki. Kto to wymyślił!?! :-0
No, ale dobra. Po podpięciu kolumn i źródeł (TU i Squeezebox) - odpalamy!
Na rozgrzewkę tradycyjnie jakiś ładny damski wokal. Po pierwszych słowach niejakiej Katie Melua już widzę/słyszę, że skok jakościowy w porównaniu do służącego mi dwa lata Onkyo CR-L5 jest olbrzymi. Głos brzmi tak, jakby pani M. stała obok mnie w pokoju. Brzmi jak głos żywego człowieka, a wcześniej brzmiał trochę jak przez telefon. Słychać, że wysokie tony są prezentowane przez Denona na zupełnie innym poziomie. Mają przestrzeń, powietrze, swobodę działania i wymaganą delikatność. Po odsłuchach 1500 AE (przed zakupem) i 2000 AE bałem się nawet nadmiaru najwyższych rejestrów, przeszkadzało mi to, że trochę się one narzucały. Jednak w moim systemie sytuacja się uspokoiła i nie pojawiło się nic, co by mnie dziabało po uszach. Jedynie przy naprawdę dużych poziomach głośności niektóre częstotliwości robią się nieprzyjemne. Nie jestem jednak w stanie stwierdzić, czy to kwestia wzmaka, czy może kolumn, a może jeszcze źródła. No i na codzień nie słucham tak głośno. W zasadzie to nigdy tak głośno nie słucham... :) Co bardzo ważne - przy zjeżdżaniu w dół z głośnością Katie nadal stoi tam, gdzie stała. Śpiewa coraz ciszej i ciszej, ale nie rozpływa się. Dzięki temu posłuchanie sobie czegoś spokojnego o 2 w nocy nie będzie oznaczało rezygnacji z żadnej części pasma, ani ze szczegółowości.
Przy cięższej muzyce wzmak prezentuje się jeszcze lepiej. Absolutny brak jakiejkolwiek słabości. Każdy dźwięk pojawia się w kształcie takim, jakim powinien i z siłą taką, z jaką powinien. Na bardzo wysokim poziomie stoi szczegółowość dźwięku. Nawet najbardziej napakowane detalami kawałki nie powodują ich zlewania się w jeden bełkot. To jest chyba kluczowe w ciężkich gatunkach muzyki - kiepski sprzęt nie radzi sobie z separacją dźwięków i zamiast trzech dań i deseru mamy bliżej nieokreśloną breję w jednej misce. W przypadku Denona nie ma absolutnie mowy o takich "atrakcjach". Równowaga tonalna jest do dobrym poziomie, choć chyba minimalnie za bardzo wyeksponowane są wyższe rejestry średnicy. Piszę "chyba", bo wydaje mi się, że to się zmieniało w czasie pierwszych godzin osłuchów. Być może jest to więc kwestia wygrzania, choć z drugiej strony wygrzewanie raczej już mam za sobą (dobijam do jakichś 80 godzin odsłuchów). A może to jest po prostu styl Denona, do którego trzeba się będzie przyzwyczaić? A może wreszcie tak powinna brzmieć muzyka, tylko ja jestem przezwyczajony do sprzętu dużo niższej klasy? Pewnie sporo wody jeszcze w Wiśle upłynie, zanim będę mógł stwierdzić, o co tutaj tak naprawdę chodzi.
Ciepłe słowa należą się też w temacie basu. Wcześniej (słuchając na Onkyo) myślałem, że dychawica pojawiająca się przy niższym basie wynika z ograniczeń kolumn. W końcu 54Hz nie jest powalającą wartością. Okazało się jednak, że nie do końca. Dychawica oczywiście nie zniknęła, ale zaczyna się później, przy niższych dźwiękach niż poprzednio. Ograniczenia kolumn więc są, ale poprzednie źródło się do nich nie zbliżyło. A w każdym razie zbliżyło się mniej, niż Denon. W sumie bas schodzi więc niżej, a jego kontrola to znów totalnie inna liga, niż to miało miejsce w przypadku CR-L5.
Na koniec zostawiłem sobie najlepsze. Dynamikę. To, co Denon pokazuje w komplecie z Paradigmami, to jak dla mnie, raczej mało doświadczonego wielbiciela muzyki, absolutny rekord mojego małego świata. Dobrze nagrana płyta, odpowiedni poziom głośności i można się delektować niczym nie powstrzymaną energią walącą z głośników. Dźwięk wciąga, porywa, łomocze po głowie i głaszcze po policzkach jednocześnie - jest taki, jak chciałem. Mogę siedzieć i słuchac, słuchać, słuchać.
Podsumowując - za te pieniądze świetny wzmak. Wygląda rewelacyjnie. Gra również rewelacyjnie - na razie nie widzę większych uchybień w dźwięku. A mniejsze tylko jedno - to z uwypukloną średnicą (o ile można to nazwać uchybieniem). Małe minusiki dotyczące tych nieszczęsnych diodek nie są w stanie zepsuć wrażenia.
Znalazłem chyba to, czego szukałem. A na pewno na jakiś czas mam spokój z wymienianiem sprzętu. :)