Beyerdynamic Premium DT880 (edycja 2005) to najnowsze wcielenie flagowców. Choć aktualnie Firma przesunęła Premium DT990 na pierwsze miejsce pod względem ceny (1300zł) to 880tki pozostają nadal top-modelem i wizytówką. Nowe Beyery opakowane są teraz w etui z naturalnej skóry, czarne. Wewnątrz znajduje się wyprofilowana wkładka z gąbki. Etui zamykane jest zamkiem błyskawicznym. Same słuchawki zmieniły nieco swój „image”. Muszle zrobione są teraz częściowo z aluminium, ich kształt nieco się zaokrąglił. Muszle pozostały takie same. Są ze srebrzysto-szarego aksamitu. Pałąk też nieco przemodelowano, jest teraz bardziej elegancki. Nareszcie doczekaliśmy się prostego, 3m, kabla. W poprzednim wcieleniu „kręcony” kabelek dawał w kość sciągając słuchawki z głowy… Przedłużacz nie jest teraz dostarczany. Na końcu kabla mały jack z nakręcaną redukcją. Jakość wykonania jest, jak to u Beyerdnamica, nadzwyczajna. Materiały to metal i plastik najwyższej jakości. Nic nie trzeszczy, ustawienia są pewne. Komfort noszenia bardzo dobry (jedynie Senny HD 570/590 są ciut wygodniejsze). Niemniej spędzenie w nich np. czterech godzin oglądając długi film spowoduje jedynie to, że zapomnimy że są na głowie. Mimo że jest konstrukcja półotwarta izolacja akustyczna jest bardzo mała. Również dźwięki otoczenia są dobrze słyszalne wewnątrz. Dla mnie jest to ważna sprawa ponieważ nie lubię izolować się od świata. Wentylacja wynikająca z tego typu konstrukcji zapewnia doskonały komfort dla ucha. Podsumowując: kupując PremiumDT880 otrzymujemy wyrób znakomicie wykonany, noszący znamiona dyskretnego luksusu. Żadnych złoceń i taniego blichtru.
OK., wyglądają świetnie ale jak grają ?
Moje wrażenia odniosę do Beyerów DT990Pro i Sennów HD590.
Pierwsza, nie zawsze oczywista rzecz to wygrzanie słuchawek. Wyjęte prosto z pudła brzmią nie do przyjęcia. Krótki, tekturowy bas i straszne, metaliczne soprany. Więc rozgrzewka… Po 72 godzinach już da się słuchać. Pierwsze wrażenia to…brak wrażeń. Przestrzeń kreowana jest generalnie na boki, nie do przodu. I jest to dobra słuchawkowa przestrzeń. Słuchawki z łatwością odtwarzają akustykę rejestracji. W bezpośrednim porównaniu do 990tek dźwięk jest spokojniejszy, nie epatuje basem. Uspokajam, bas jest, i to jaki ! Schodzi bardzo głęboko lecz jest liniowy. Akustyczne instrumenty basowe brzmią fantastycznie, okraszone wszystkimi dźwiękami towarzyszącymi szarpaniu strun. Elektronicznie generowane basy mają dobre wypełnienie – Massive Attack słucha się z przyjemnością. 990 operują basem jak kafar, 880 to „delicate sound of thunder” jakby to powiedzieli Pink Floyd. Bas jest nieco podobny do HD590, ale niżej schodzi. A to soprany to poziom olimpijski. Nasycenie szczegółami jest nieprawdopodobne, ale nie męczące. Tu nie ma co bić piany, to trzeba posłuchać. Został środek. Wokale są bardzo gorące i sexi. Instrumenty akustyczne w tym zakresie brzmią bardzo naturalnie. Dynamika makro i mikro to niemal referencja. Czyżby słuchawki bez wad ? Dla mnie tak. Ceny. W odniesieniu do cen np. Sennheisera są one korzystne. DT880 w edycji 2005 są konkurentem Sennów HD650. A ile kosztuja HD650 każdy wie…
Jedna uwaga - wzmacniacz słuchawkowy obowiązkowy.