Ze słuchawkami aktywnie filtrującymi hałas stykałem się co jakiś czas na przestrzeni ostatnich kilku lat. Podróżując głównie z HD25, szukałem dla nich jednocześnie alternatywy - nie z uwagi na dźwięk, ten był znakomity; przede wszystkim chciałem pozbyć sie basowych dudnień pochodzących od silników samolotu albo autobusu, odbieranych jako dodatkowo wzmocnione gdy siedzi się w klasycznych zamkniętych słuchawkach przez wygłuszenie wyższych dźwięków. Chciałem też mieć jakieś słuchawki do krótkich podróży, nie straszące otoczenia rozmiarami.
Słuchawki noise-cancelling - w skrócie NC - jakie testowałem mają jedną cechę wspólną: wszystkie grają kiepsko w stosunku do ceny. Wiadomo, że Oczywiste jest, że dodatkowe mikrofony i elektronika redukująca szum musi kosztować, ale czy to uzasadnia podrożenie np. HD555 do kwoty 1300 złotych, bo tyle kosztuje ich wersja z NC, czyli PXC450?
PXC300. Model przez jakiś czas topowy, obecnie w środku stawki po dojściu dwóch modeli wokółusznych. Nieduże pudełko z dumnym napisem 'Enjoy the silence' zawiera eleganckie usztywnione etui z logo firmy, dwie baterie AAA, przejściówki do samolotu i na dużego jacka oraz same słuchawki, z uczepionym w połowie kabla dość topornym modułem mieszczącym dwie baterie AAA i układ redukcji szumu.
Same słuchawki można opisać najlepiej jako PX200 deluxe; podstawowe różnice zewnętrzne to małe otwory mikrofonów, elegantsze wykończenie obudowy i lepszej jakości poduszki. Nadal mamy jednak obustronny, cieniutki kabel, budzący poważne wątpliwości co do trwałości.
Rzut oka na specyfikacje dowodzi, że na tym podobieństwa z PX200 się kończą. Deklarowane pasmo 8-21500 Hz, nieco niższy SPL 107dB i imponująca impedancja 300 Ohm.
PXC300 przeznaczone są do pracy ze sprzętem przenośnym i od takiego wypada zacząć. Na pierwszy ogień idzie Sony Vaio FS595, wyposażony we w miarę przyzwoity układ HD audio. Przed włączeniem muzyki pstrykam włącznikiem na module NoiseGard, układ załącza się z nieprzyjemnym pyknięciem. Świat zewnętrzny zostaje mocno wyciszony i jakby oddalony - wrażenie znajome już z wcześniejszych testów. Niemal całkowicie wycięta zostaje dolna część pasma.
Pierwsze dźwięki muzyki przypominają, że w dalszym ciągu jest to tylko mocno poprawiona wersja PX200. Różne gatunki odtwarzane są poprawnie, z momentami zaskakującym rozciągnięciem w dół, ale cały czas dźwiękowi brakuje wypełnienia, to jest ta charakterystyczna 'thinness' powwszechna w sluchawkach NC. Można się przyzwyczaić, ale wrażenie po przesiadce z HD25 jest dość przykre. Od czasu do czasu pojawia się wrażenie pewnej pudełkowości, typowe dla tanich słuchawek zamkniętych. No cóż, PXC nie kupuje się dla gęsiej skórki. Wyłączam moduł NC i słuchanie się kończy - z wyłączonym NC słuchawki nadal działają, ale 300 omów daje wtedy o sobie znać; ten moduł musi także spełniać funkcję wzmacniacza słuchawkowego. Tak więc słuchanie bez NC właściwie odpada. Przenośne odtwarzacze takie jak - poniekąd dość mocny - iriver ifp799 rozkładają się wtedy tym bardziej. Owszem, podłączone do wzmacniacza słuchawkowego wypadają o wiele lepiej, ale umówmy się, że nie pod tym kątem należy je oceniać.
Dlaczego więc właściwie kupuje się PXC, skoro klasyczne słuchawki zamknięte z wyższych półek oferują znacznie więcej? Moim zdaniem klucz leży w zdolności do wycinania niskich częstotliwości, tego uporczywego dudnienia, które słychać cały czas w samolotach czy autobusach, a z którym kompletnie nie radzą sobie nawet najlepsze klasyczne słuchawki izolujące. Lepiej wypadają na tym polu dobre dokanałówki, ale te zostawmy nieustraszonym.
Tak więc izolacja od dudnienia, trochę słabsza w wyższych częstotliwościach. Małe rozmiary i komfort - zamykanie uszu w wielkich ściskających głowę muszlach nie przepuszczających powietrza może zmęczyć, tu efekt jest osiągnięty bez takich poświęceń. Dodatkowo dźwięki impulsowe, takie jak podniesiony głos, klakson samochodu czy dźwięk alarmu przedzierają się przez elektronikę NC bez trudu, co znacznie zwiększa bezpieczeństwo ich używania.
I czas na podsumowanie. Słuchawki NC to gadżet dla dużych chłopców i właściwie pod tym kątem należy je oceniać. Grać grają, tłumić tłumią i to nieźle. Wśród oferty Sennheisera na uwagę zasługują głównie średnie modele, PXC350 i 450 rozczarowują małą wygodą noszenia, monstrualnymi rozmiarami i zabójczą ceną - wszystko razem nie składa się na wygodne słuchawki do podróży.