Moje staruszki kupiłem w ciemno. Przekonał mnie 26-centymetrowy papierowy głośnik basowy i zamknięta konstrukcja, a więc stara niemiecka szkoła - rok 1981. Kolumny 3-drożne. Kiedyś chyba zaliczano je do podłogówek. No i nawet przez chwilę nie żałowałem zakupu. Kolumny grają potężnym dźwiękiem, lekko ocieplonym, myślę, że dzięki zastosowanym przetwornikom - celulozowy basowiec i jedwabne kopułki. Parametry zapewne zawyżone, wg producenta 25 - 30.000 Hz, ale bas potrafi zejść naprawdę bardzo nisko. Świetna dynamika. Kolumny z dobrze dobraną elektroniką mogą pokazać bardzo wiele. Trochę czasu z resztą mi to zajęło. Co ciekawe dobrze brzmi na nich muzyka elektroniczna, jest taka mało... cyfrowa:) Jednak głośniki te stworzone są do cięższych zastosowań, w muzyce rockowej naprawdę czuć power, genialnie potrafią wytworzyć "ścianę dźwieku", brzmienie gitar jest żywiołowe, słychać bardzo dobrą rozdzielczość i przy okazji nie gubią niczego. Cantony pokazują obszerną scenę dźwiękową, łatwo "znikają". Reprodukcja żywych instrumentów jest naprawdę na wysokim poziomie. W jazzie również potrafią trochę poczarować, lubię to ocieplenie dźwięku, muzykalność, które powoduje, że słuchamy muzyki, a nie sprzętu. Głosniki nie tylko dla fanów vintage. Zostaną u mnie myślę do końca swoich dni... ;)