Rotel RA-02 jest w swojej klasie urządzeniem bez wyraźnych wad. Urządzeniem w pełni audiofilskim, ponieważ z całą konsekwencją realizuje zasadę wierności przekazu i, paradoksalnie, dlatego właśnie nie wszystkim jego brzmienie przypada do gustu. Nieporozumienia co do ra-02 być może bierą się stąd, że brzmienie niezniekształcone nie zawsze, a nawet rzadko, oznacza brzmienie "korzystne" i miłe dla ucha, nadające się do długiego, niemęczącego i nie absorbującego odsłuchu. Źle i fatalnie zrealizowane nagrania będą tak właśnie brzmiały, ale za to dobre płyty zagrają rewelacyjnie. Tych jednak jest mało, a w muzie popularniej chyba jeszcze mniej (w studiach nawet podbarwia się nagrania tak żeby radyjko mogło udawać hi-end) i nie bez powodu w branżowej prasie ocenia się też jakość nagrań. Rotel nieczego nie udaje, ani tego że jest dużo mocniejszy, ani tego że nie potrafi oddać całej skali dynamiki, stromości zbocza, albo wielkiego wokalu. Tam gdzie potrzeba dynamiki, zostanie przekazana, ale dźwięki delikatne i spokojne wcale nie zostają przez to wyolbrzymione. Hi-end zabrzmi pewnie lepiej, ale nie koniecznie bardziej neutralnie względem barwy. Ocena równowagi tonalnej rotela na przeciętnych głośnikach to nonsens, nawet o klasę lepsze kolumny nie mogą się równać pod względem liniowości przetwarzania z dobrym, nowoczesnym wzmacniaczem. Chodzi raczej o to, że wzmaczniacz ten może eksponować niedostatki brzmieniowe niektórych głośników.
Jeśli chodzi o preferencje wzmacniacza, najlepiej toleruje repertuar klasyczny. Można narzekać, że pop czy muza elektroniczna brzmi sucho, ostro i męcząco, ale w symfonice, kameralistyce, lekkich składach instrumentalnych brzmienie jest na tyle rzetelne, że mamy w domu małą salkę koncertową. Jakiekolwiek sztuczne ocieplanie czy umilanie przez słabsze wzmacniacze w takim repertuarze od razu wychodzi i jest mało przekonujące. Przez kupieniem rotela miałem kilka świetnych, jak się później okazało, płyt pop-jazzowych, ale nie słuchałem ich wcale, bo w ogóle nie grały. Teraz słychać klasę artystów, jakość intrumentów i całą masę szczegółów. Z kolei duże orkiestry są przejrzyste i mają odpowiednią skalę dynamiki. Ciekawie wypada mocny rock i ostre riffy gitarowe. Tutaj już w ogóle nie odczuwa się bezwzględnej precyzji czy oschłości brzmienia, jest tak jak powinno.
Cena ra-02 jest tak niska, bo nie ma tam zbędnych bajerów, jakie znajdziecie w urządzeniach wielkich koncernów. Można by jeszcze oszczędzić rezygnując z regulacji barwy i ew. balansu (preamp RC-03 + poweramp RB-03), ale to są groszowe sprawy. Za to ergonomia jest bardzo dobra. Pilot jest bardzo wygodny, bo jest mały i cienki, a regulacja głośności jest wreszcie na swoim miejscu. Regulacja nie ma denerwującej zwłoki po naciśnięciu przycisku i działa dość szybko. Po zdobyciu do kompletu odtwarzacza RCD-971, całość steruje jeden pilot. W pilocie od integry brakuje tylko "przewijania" w przód i w tył dla odtwarzacza.
Z gałką głośności trzeba uważać, nie z powodu dużej mocy, ale z powodu łatwego przesterowania wzmacniacza. Przy współpracy z typowym odtwarzaczem pełne wysterowanie wzmacniacz osiąga już na 1/2 skali, utrzymując jednocześnie niemal idealną liniowość w bardzo szerokim paśmie. Kiedy następuje clipping, tj. obcinanie amplitudy, głośniki wysokotonowe mają małe szanse przetrwania (o czym się niestety kilka razy przekonałem). Nie znaczy to wcale, że wzmacniacz "się dusi", lecz że osiąga moc znamionową, czyli ok. 40W/8. I nie jest to żadna wpadka, tylko cecha wszystkich (typowych) wzmacniaczy tranzystorowych. Niektóre firmy, jak np. NAD, zabezpieczają wzmacniacze przed clippingiem. Rotel takiego zabezpieczenia nie ma, co na tle konkurencji może stanowić wadę. Być może chodziło o obniżenie kosztów, ew. o wyeliminowanie dodatkowych zniekształceń i kompresji dynamiki. Jak się jeździ sportowym samochodzikiem, oponki się zdzierają - rady nie ma.
Generalnie i więcej pieniędzy wydaje się na system tym większą wagę należy przykładać do jakości nagrań. Koszty powinny się proporcjonalnie rozkładać na wszystkie elementy systemu, zgodnie z zasadą, że system jest tak dobry jak jego najsłabszy element, a płyta CD jest częścią tego systemu. Uczulam też na dobór odtwarzacza odpowiedniej klasy, bo niedostatki źródła są przez wzmaczniacz bezwzględnie exponowane. Polecam RCD-02, chyba że trafi się używany RCD-971, co nawet taniej wyniesie.