Charakter słuchanej przez mnie muzyki (zróżnicowany ale z naciskiem na mocniejsze klimaty) oraz posiadane kolumny (4Ohm, 86 dB) zmuszał mnie do zmian wzmacniaczy. Pomijając już samo brzmienie to co zawsze mnie irytowało to beznamiętność oraz „gubienie” się wzmacniaczy podczas gęstszego materiału objawiające się jako zlewanie całości muzyki w pulsującą nieczytelną pulpę z jednoczesnym zatraceniem dynamiki. Rozeznanie w rynku sprzętu budżetowego wyłoniło paru potencjalnych kandydatów – ostatecznie został Rotel i Nad. Jako, że już wcześniej posiadałem sprzęt tej firmy i byłem bardzo zadowolony z jakości i dźwięku wybór padł na Rotela. Dodatkowo zdecydowałem się na konstrukcję dzieloną – większa uniwersalność i możliwość konfiguracji. To co otrzymałem zadowala mnie obecnie w 95% z tym, że nie jestem w stanie podać co stanowi te 5% niezadowolenia – ale wiadomo ideałów nie ma J. Wcześniej opisywane wady słabych wzmacniaczy odeszły w niepamięć – szybka, dynamiczna muzyka nie robi na nim wrażenia – nic się nie gubi ani nie zlewa. Dodatkowo relatywnie głośniejsze granie (w stosunku do poprzednich) nie powoduje zmęczenia – przekaz jest naturalny i nie podbarwiany – to co na wejściu pojawia się na wyjściu. Zmieniając pre i źródło można wymodelować dźwięk jakiego się oczekuje. Co do poszczególnych zakresów – bas jest zdyscyplinowany, świetnie kontrolowany, raczej krótki i twardy (taki lubię) – schodzi wystarczająco nisko (ograniczają mnie kolumny nie wzmacniacz), średnica czysta na swoim miejscu, góra dźwięczna ale bez kłucia w uszy. Dobra przestrzeń i lokalizacja źródeł.
W środku elementy bardzo dobrej jakości jak to u Rotela – Black Gate’y, kondensatory foliowe, solidne radiatory oraz zasilacz. Nie ma zbędnych wodotrysków – pieniądze poszły w jakość a nie wygląd – choć ma swój surowy ale elegancki wygląd ;)